Brigitte Obermoser - wywiad | 2003.01.08 |
SKI: Jak zaczęła się twoja przygoda z nartami?
Brigitte Obermoser: Jestem najmłodsza z rodzeństwa, ale zawsze starałam się postawić na swoim. Na Boże Narodzenie przynajmniej jedno dziecko w rodzinie dostawało nowe narty. Gdy miałam 2,5 roku przyszła kolej na mojego brata Gerharda. Zupełnie nie mogłam zrozumieć, dlaczego ja nie dostałam nart. Tak długo się skarżyłam, aż ojciec postanowił, że brat będzie mi musiał pożyczać swoje narty. Natomiast moje dwie siostry spotkało to "szczęście", że musiały potem mnie pilnować i zabierać na stok. I tak to się zaczęło. Byłam bardzo zacięta - spędzałam na stoku czas od rana do wieczora, nawet kiedy siostry były w szkole, zostawałam tam sama. Właściciele wyciągów na prośbę matki wysyłali mnie do domu zanim kończyli pracę, ponieważ w przeciwnym wypadku zostawałabym w dolinie. Już w tamtych czasach narty były dla mnie ulubionym zajęciem. Kiedy zaczęłam chodzić do szkoły nie nastąpiła w tej dziedzinie żadna zmiana. Obok nart miałam czas najwyżej na kłótnie z rodzeństwem.
SKI: A kiedy zaczął się w tobie budzić duch rywalizacji?
BO: Nie miałem taryfy ulgowej - musiałam radzić sobie z dwoma starszymi braćmi. Nie było to proste i czasem nawet dochodziło między nami do bójek.
SKI: Kiedy zaczęła się w takim razie walka na stoku?
BO: W 1982 wystartowałem w zawodach dla dzieci i zajęłam 3 miejsce. Od tej pory startowałam regularnie do 1986. Potem w latach 1988-91 startowałam w zawodach uczniowskich w Styrii i Salzburgerlandzie. W 1992 roku pojechałam na pierwsze zawody FISowskie. W 1995 zaliczyłam pierwsze zawody o Pucharu Europy, a 1996 pierwsze zawody Pucharu Świata. W 1997 zdobyłam Mistrzostwo Austrii w zjeździe i wiele razy załapałam się do pierwszej trzydziestki PŚ.
SKI: A teraz zapytam cię Gitti o poprzedni sezon?
BO: Nie ma co gadać - kiepściutko. Nie było tak dobrze jak bym chciała. W sumie byłam nieźle przygotowana, ale chyba zabrakło mi determinacji. To zresztą spotkało całą damską kadrę Austrii. Jakoś nie potrafiłyśmy zmotywować się do walki na całego... Końcówkę sezonu potraktowałam w zasadzie jako trening przed nowym. Oczywiście będę walczyć w zjeździe i SG, ale sporo czasu poświęcam teraz na Gigant, zaniedbany przez mnie rok temu. A przecież w 2000 roku wygrałam także tę konkurencję.
SKI: Którą z wymienionych konkurencji lubisz najbardziej?
BO: To trudne pytanie. Po prostu lubię jeździć na nartach i nie mam ulubionej konkurencji. Ale jeśli muszę wybrać to lubię tę, w której miałam ostatni dobry wynik (śmiech). To się trochę zemściło w ostatnim sezonie, bo cały czas miałem w głowie, że najwięcej sukcesów odniosłam w Zjeździe i Super G i że muszę się na nich skupić. Przez to, jak już mówiłam, zaniedbałam Gigant. Dlatego teraz najwięcej czasu poświęcam na trening tej konkurencji, gdyż to najlepiej rozwija technikę. Gigantowe skręty najlepiej kształtują optymalną sylwetkę.
SKI: Z twoją sylwetką jest świetnie - widzieliśmy Cię na stoku....
BO: Dzięki serdeczne.
SKI: Jak wygląda twoja współpraca z Blizzardem?
BO: Jestem bardzo zadowolona i nie zamierzam nic w tym zmieniać. Zresztą chyba obie strony są zadowolone.
SKI: Panuje opinia, że zawodnicze Blizzardy są jakoś specjalnie preferowane przez kobiety?
BO: Kobiety nigdy nie będą miały takiego powera jak mężczyźni i musimy sobie jakoś radzić. Może Blizzardy są po prostu łatwiejsze w prowadzeniu? Mnie bardzo one pasują.
SKI: Jaka panuje atmosfera w teamie, po w sumie słabym dla was sezonie?
BO: Nie jest źle, kilka dziewczyn wzięło głęboki oddech i będą bardzo mocne w nowym sezonie np. Alexandra Meissnitzer. Ponadto ostatnio pojawiło się naprawdę dużo utalentowanych i do tego bardzo, bardzo młodych zawodniczek, jak np. Nicole Hosp, Carina Raich czy Maries Schield. To one już niedługo będą nadawać ton rywalizacji, zwłaszcza w konkurencjach technicznych.
SKI: Dzięki za rozmowę i trzymamy kciuki w nowym sezonie!
Rozmawiali: Jacek Ciszak i Jacek Trzemżalski
|
Tagi: #worldskitest
| powrót
Aktualne wiadomości w twojej poczcie!
|
|