Heli Putz - czyli Heli skiing | 2002.10.04 | SKI: A ile potrzeba doświadczeń, by samodzielnie uprawiać freeride? H.P.: My wyróżniamy 3 poziomy klientów. Z reguły są to stali bywalcy, którzy przyjeżdża- ją tu co roku na 2-3 dni. My za każdym razem proponujemy im odrobinę więcej i obserwujemy, że bardzo łatwo jest im przyswoić tę nowość. Gdybyś zobaczył na śniegu naszych klientów i innych narciarzy, różnica byłaby od razu widoczna. Oczywiście wszyscy na trasie prezentują ten sam poziom jazdy, ale poza trasą "moi" poruszają się o wiele pewniej, kreślą równiejsze łuki, wybierają lepszą linię. Free skiing to oczywiście także jazda po płaskim terenie i takiej jazdy można się nauczyć już po jednym dniu szkolenia. Może nie najlepszą linią, ale na pewno bez problemów technicznych. Natomiast by poznać tajniki bezpieczeństwa, zmiany zachowania śniegu, etc. - na to potrzeba o wiele więcej czasu. Oczywiście najlepiej mieszkać w górach i praktykować freeride codziennie...
SKI: Czy jest skala trudności zjazdów tak jak np. we wspinaniu? H.P.: Nie ma tu ocen, ale kiedy np. zjeżdżam drogami wspinaczkowymi, mają one swoje wyceny. W zeszłym roku zjechałem z Wysokiego Dachstein drogą o trudnościach II. Kiedy minąłem po drodze wspinający się tą drogą zespół, miny tych wspinaczy nie były tęgie...
SKI: W jaki sposób oceniasz poziom klientów? H.P.: Tylko przez jazdę. SKI: Czy zdarzyła się taka sytuacja, że ze względu na małe umiejętności potencjalnego klienta musiałeś odmówić jazdy? H.P.: Nie - zdecydowanie nie! Zwykle zabieram gościa na długą trasę, taką jak np. Standard. wykonujemy kilka skoków, gwałtownych skrętów i już wiem wszystko. Ciekawą rzeczą jest to, że gdy przyjeżdżają do mnie Austriacy i np. Polacy, zawsze mówią to samo: "Nie jestem zbyt dobry, ale powinienem się pozbierać, jak potrenuję". Potem z reguły okazuje się, że tacy goście jeżdżą świetnie! Ale kiedy przychodzą Niemcy i Amerykanie, ich samoocena jest zgoła inna: "Jeżdżę świetnie - zabierz mnie na najtrudniejszy zjazd". Po takiej przemowie okazuje się z reguły, że ci ostatni prawie nie umieją jeździć.
SKI: Przewaga Polaków opiera się na tym, że stoki są u nas słabo przygotowywane i narciarze muszą sobie jakoś radzić, jeśli chcą pojeździć... H.P.: Ale tak samo jest w Ameryce i co z tego - kiedy pracowałem w Squaw Valley, ze zgrozę stwierdziłem, że oni tam w ogóle nie przygotowują stoków. Jazda w takim ośrodku (bardzo popularnym) jest świetnym treningiem przed freeridem.
| powrót
Aktualne wiadomości w twojej poczcie!
|
Szukaj
|