Heinz Rubi | 2002.10.01 | SKI: Czy nie uważasz, że slalom stał się zarazem czytelniejszy dla widzów? H.R.: Oczywiście! Jazda jest bardziej płynna, atrakcyjniejsza, bardziej elegancka -nie są to tylko skoki jak dotychczas. Właściwie dopiero teraz jest to prawdziwy slalom! Ale ja będę zadowolony dopiero kiedy ze slalomu ostatecznie zniknie długa, slalomowa tyczka. Jestem pewien, że tak się wkrótce stanie. Długa tyczka wymusza na zawodnikach siłę i potężną muskulaturę. Przykro jest patrzeć, jak w letnich miesiącach na lodowcach "obija się" tyczkami małe dzieci, które trenują by być dobrymi slalomistami. Byłoby jeszcze bardziej elegancko jeździć slalomy na krótkich bramkach - takich jak np. w zawodach snowboardowych. Długiej tyczce daję jeszcze góra 2 lata. Ale mogę się oczywiście mylić.
SKI: Czy ty także byłeś kiedyś zawodnikiem? H.R.: Oczywiście! Kiedy spojrzycie na lata 60-te, czyli lata mojej młodości, to zobaczycie, że wszyscy młodzi narciarze w Alpach byli zawodnikami. Odbywało się wtedy mnóstwo imprez. Oczywiście były to tylko zjazdy i slalomy, bo giganta jeszcze nie odkryto. W mojej okolicy odbywało się w sezonie kilkadziesiąt różnych zawodów. Problem był tylko w pogodzeniu tego wszystkiego z nauką w szkole. Gdybym wtedy był taki dobry jak teraz, kiedy mam 60 lat, to byłbym prawdopodobnie na światowym topie!
SKI: Co było wtedy dla ciebie ważniejsze: szybkość czy technika? H.R.: Szybkość ponad wszystko!!! Nawet dziecko ma taki priorytet. Żadne nie chce ładnie jeździć - dla dzieci liczy się szybkość. Stąd się bierze moja filozofia w nauczaniu dzieci. Zaprojektowałem dla Kneissla dziecięce carvery o nazwie Ergolino. Są one tak przemyślane, by dziecko nie tylko mogło "kreślić" koła, ale przede wszystkim by poczuło prędkość. Tego potrzebuje najpierw - odkryć szybkość. Rodzice często robią dziecku wielką krzywdę wołając: "uważaj; jedź ostrożnie; wolniej; zakręcaj; zatrzymaj się; etc.". Ja uważam, że nie można uczyć dziecka skrętów, póki nie poczuje czym jest prędkość. Musimy im pozwolić na to odkrycie. Dla dzieci dobry narciarz, to szybki narciarz, ale jeszcze lepszy jest skoczek narciarski. Ja, będąc dzieckiem, myślałem tak samo. Sam chciałem być skoczkiem - dla mnie to właśnie był król nart. Rodzice chyba nie rozumieją tego, bo popatrz co się dzieje na każdym stoku: "wolniej!, zwolnij itd".
SKI: Wiem coś o tym, bo sam tak mówię do swojego dziecka. H.R.: Nie rób tego, to wielki błąd! Pozwól mu jeździć, oczywiście pod pewną kontrolą i koniecznie w kasku i bez kijów. I nie zatrzymuj go - niech odkryje szybkość. Któregoś dnia powie ci: "tatusiu nauczyłeś mnie świetnie jeździć!". Taka postawa przyda się twojemu dziecku nie tylko na śniegu, ale w całym życiu. Będziesz miał po prostu odważniejsze dziecko.
SKI: Wróćmy na chwilę do kijów - zalecasz nie używanie ich przez dzieci? H.R.: W pierwszych 2-3 latach jazdy, w szwajcarskich szkołach narciarskich nie polecamy używania kijów przez dzieci. Dzieci i tak nie potrafią skoordynować pracy kijami, a ponadto jest to niebezpieczne. Kijami mogą się przypadkowo uderzyć, a ponadto nie mając kijów, uczą się lepszego balansu. Dzieci tak naprawdę nie mają pojęcia co można robić z kijami.
| powrót
Aktualne wiadomości w twojej poczcie!
|
Szukaj
|