Zróbmy dzieciom raj | 2009.09.12 |
Jest jeszcze czas, aby w nadchodzącym sezonie zimowym dzieci mogły zacząć korzystać z przygotowanych atrakcji na stoku Szyndzielni, przekonuje bielszczanin Leszek Stebnicki. Pod warunkiem, jak zaznacza, że w ratuszu przestaną kiwać na pomysłem głowami, a zaczną działać.
Dokładnie siedem miesięcy temu pierwszy raz napisaliśmy o ciekawym pomyśle pana Leszka Stebnickiego (społecznik, działacz sportowy, absolwent AWF w Warszawie, instruktor narciarski, jeden z pierwszych ratowników WOPR w Bielsku-Białej). Wtedy nasz rozmówca oczekiwał na odpowiedź od władz miasta, którym przedstawił swój pomysł - w skrócie chodziło (i nadal tak jest) o to, aby na stoku Szyndzielni, w pobliżu górnej stacji starej kolejki zorganizować dla najmłodszych bielszczan coś na kształt przedszkola narciarskiego.
- To raptem dwa przygotowane place, na które miejsce jest i właściwie tylko czeka na kosmetyczne zabiegi. Jeden długi na 80 metrów i szeroki na 30 metrów, drugi o 100 metrów dłuższy, do tego w odpowiedni sposób zagospodarowana stara stacja kolejki, możliwość skorzystania z ratraków, które są i stoją bezczynnie, no i odpowiedni, przenośny wyciąg narciarski, przystosowany dla dzieciaków - tłumaczył pan Leszek. - I jeszcze kilka osób do opieki nad maluchami, w tym instruktorzy i wykwalifikowana przedszkolanka. Całość kosztowałaby miasto jakieś pół miliona złotych. To nie jest dużo zważywszy na przykład na to ile miasto rocznie dopłaca chociażby do utrzymania kąpieliska miejskiego.
Jest wrzesień, zima za pasem, czy więc pomysł bielszczanina spotkał się z akceptacją?
- O tak - mówi pan Leszek. - Jak wszyscy przyklaskiwali, tak przyklaskują. Tyle, że czas ucieka, a efektów nie ma żadnych. Właściwie to ja już od dwóch lat biegam za tym po ratuszu i… nic. Rozmawiałem z radnymi, prezydentem i jego zastępcami, wszyscy mówią, że to inicjatywa warta poparcia, a jak jadę na Szyndzielnię, to dalej jest jak było siedem lat temu. Czyli nic…
Na ostatniej sesji Rady Miejskiej Stebnicki w punkcie sprawy różne przypomniał się ratuszowi podkreślając, że miasto ma wielkie tradycje narciarskie, w sportach zimowych, a tymczasem dzieci aby uczyć się jeździć na nartach muszą wędrować z rodzicami poza Bielsko. Po kilku dniach otrzymał odpowiedź na swoje wystąpienie - wysoka władza kolejny raz informuje go, że trwają prace i uzgodnienia formalno-prawne dotyczące zagospodarowania stoków Szyndzielni i Dębowca.
- A to z ich projektem nie ma nic wspólnego - wyjaśnia Stebnicki. - To mogłoby funkcjonować już, i zupełnie nie przeszkadzałoby w wielkich planach miasta. Nie rozumiem tej niemocy urzędniczej.
www.super-nowa.pl
| powrót
Zobacz
Aktualne wiadomości w twojej poczcie!
|
Booking.com
|