Wspomnienia ze Stożka | 2009.01.08 |
| Zdjęcie nadesłane przez autora |
|
Publikujemy kolejny odcinek narciarskich impresji, nadesłanych do naszej redakcji 9. stycznia przez Czytelnika, który 30. listopada 08 odwiedził wiślański Stożek.
Przesyłam Państwu parę zdjęć z rozpoczęcia sezonu w Wiśle na Stożku. Na stronie internetowej ośrodka podawano wówczas, że warunki na stoku ocenia się na 3 gwiazdki.
Sypnęło śniegiem, więc razem z przyjacielem postanowiliśmy rozpocząć sezon narciarski. Niewiele stoków było otwartych, a najlepsze warunki zapowiadały się na Pilsku. Jednak w związku z tym, że kolega jeździ na desce, a w dodatku przez 4 lata był "nieaktywny" - szukaliśmy krzesła zamiast orczyków. W okolicy Bielska-Białej znaleźliśmy tylko dwie stacje: Korbelów - stok "Baba" i Stożek w Wiśle. Stwierdziłem, że skoro na dolnych trasach GAT-u nie ma warunków do jazdy, to podobna "kiepścizna" będzie u sąsiadów na stoku "Baba". Wybór padł zatem na Stożek. Sam nigdy tam nie byłem, ale reklama w Internecie wyglądała imponująco. Spodziewałem się więc czegoś naprawdę dobrego...
|
Zdjęcie nadesłane przez autora |
|
Do Wisły pojechaliśmy przez Salmopol, mijając m.in. stoki na Białym Krzyżu - warunki wyglądały całkiem nieźle. Zjeżdżamy do Wisły, a tu śniegu jak na lekarstwo! Mimo wszystko kierujemy się na Stożek. Droga zwęża się, aż w końcu zastanawiam się, czy jechać dalej, czy parkować na poboczu. Pojawia się jednak spora zatoczka, która może pomieścić maks. ok. 10 samochodów; wydaje nam się, że to chyba górny parking. Wysiadamy, jest jakaś mapka, ale zanim zdążyliśmy ją obejrzeć, wybiega kobieta i pyta czy zostajemy. Zdezorientowani mówimy "tak" i płacimy 5 zł. Miła pani skierowała nas gdzie trzeba, tyle tylko, że byliśmy jeszcze dobry kilometr od najwyższego parkingu! Co za męczarnia! Oczywiście ten parking był w połowie pusty... No cóż - frycowe zapłaciliśmy (w przenośni i dosłownie). Jeszcze paręset metrów i jesteśmy u celu.
|
Zdjęcie nadesłane przez autora |
|
Chwila odpoczynku i patrzymy "co i za ile". Tu nie będę się rozwodził, ale wyglądało to w miarę rozsądnie. Patrzymy na trasę i tu pierwszy jęk zawodu. No nic, próbujemy! Kupujemy karnety na pół dnia (45 zł) i udajemy się do krzesła. Wysiadamy i ... walczę, żeby nie zniszczyć nart!!! Katastrofa!!! No cóż, może wydarli? Zaczynamy zjazd, szukam jakieś bezpiecznej i przyjemnej drogi, ale jej nie widzę!!! Co to w ogóle jest!!! Próbujemy jeszcze 3 razy, ale wszędzie - w najlepszym przypadku - można tylko zniszczyć sprzęt. Rezygnujemy. W międzyczasie "siada prąd", krzesło staje. Pytamy, czy jeszcze dziś będą jeździć? Odpowiedź nie jest zbyt obiecująca. - Elektrycy raczej dziś nie usuną awarii, jeździmy na dieselu. Dodam tylko, że chcąc pokonać krzesłem 800 m, trzeba było poświecić na to co najmniej 20 min. Przecież ten diesel powinien służyć wyłącznie w awaryjnych sytuacjach do ściągnięcia ludzi z wyciągu!!! Kupując karnet czasowy - większość czasu spędzić trzeba było na krześle, bo pieniędzy przecież nikt nie zwróci.
Zrezygnowaliśmy, zarówno z powodu braku warunków na trasie, jak i ryzyka zawiśnięcia na krzesełku na pół dnia...
Pozdrawiam, Johnny_Narciarz
Podyskutuj o tym na forum
| powrót
Aktualne wiadomości w twojej poczcie!
|
Booking.com
|