Wiosenne skitury - na Turbacz z Koninek | 2015.04.01 |
| Wiosenne skitury - na Turbacz z Koninek |
|
Wiosenna aura panująca od kilku dni nie powinna zmylić nikogo - w wyższych partiach gór, nie tylko Tatr, ale i Beskidów, śniegu jest jeszcze całkiem sporo. Dlatego postanowiliśmy wybrać się na krótką wycieczkę na skiturach. Naszym celem był Turbacz - najwyższy szczyt Gorców, słynący z pięknego widoku na Tatry, a przy tym oferujący duże możliwości wyboru podejścia i zjazdu. Przedstawiamy relację z trasy, którą przebyliśmy - mamy nadzieję, że kilka praktycznych rad przyda się wszystkim, którzy chcieliby odwiedzić ten przepiękny zakątek naszych gór.
Masyw Turbacza stanowi zasadniczą część pasma Gorców. Pod względem ukształtowania terenu jest dość charakterystyczny - nie tworzy bowiem wyraźnego pasma, ale rozłożysty rozróg górski - w okolicy głównego wierzchołka schodzi się pięć ważniejszych grzbietów gorczańskich, a gdyby liczyć te pomniejsze - liczba ta powiększy się do dziewięciu. Jak łatwo się więc domyśleć, turyści i narciarze mają wiele możliwości osiągnięcia wierzchołka. Najpopularniejsze wejścia (i oczywiście zjazdy) prowadzą z Nowego Targu, Rabki i Obidowej, wejść można także od strony Koninek, Łopusznej a także górnej części Ochotnicy i z Lubomierza.
Na pewno więc na Turbacz można wracać wielokrotnie, za każdym razem inną trasą. A wraca się chętnie, bowiem jest to góra o wielkim "uroku osobistym", z licznymi rozległymi polanami, idealnymi do prostych, przyjemnych zjazdów. Pod szczytem stoi duże schronisko PTTK, stanowiące najpopularniejszy cel wycieczek w tej części Beskidów. Roztacza się spod niego kapitalna panorama Tatr, ale też pyszne widoki na inne szczyty Gorców i Beskidów. Na szczycie schodzi się aż dziesięć szlaków turystycznych, a także cztery narciarskie, różniące się od pieszych pomarańczową zamiast białej barwą pasków oznakowania a także tabliczek kierunkowych. Oprócz tego w okolicach Turbacza wytyczono trasy biegowe, coraz popularniejsze wśród turystów.
W tym miejscu warto dodać, ze Turbacz od dawna stanowił centralny punkt zainteresowania narciarzy. Już w 1913 roku odbył się w Nowym Targu kurs narciarski, a 8 stycznia 1914 miał miejsce na szczycie (nie było jeszcze wtedy schroniska - pierwsze postawiono w 1926 roku, a w obecnej lokalizacji - dopiero w 1930 roku) zlot z udziałem Mariusza Zaruskiego, wielkiego miłośnika i propagatora narciarstwa w Polsce. Wzięło w nim udział ponad 60 narciarzy - była to wówczas największa impreza narciarska w kraju.
|
Wiosenne skitury - na Turbacz z Koninek |
|
My wybraliśmy podejście od strony Koninek, z nadzieją, że w słoneczny dzień warunki po północnej stronie masywu będę lepsze. Samochód zostawiamy na parkingu stacji narciarskiej - mimo kilkudniowych opadów śniegów i idealnej pogody - chętnych na jazdę na Tobołowie raczej niewielu. Od samochodu trzeba podejść około 200 metrów przez mostek na potoku Koninka do kolejnego mostku na skraju rozległej, słonecznej polany Hucisko, biorącej swoją nazwę od działającej tu w XVII i XVIII wieku huty szkła (śladu po niej nie zostało). Tutaj kleimy foki i wpinamy się w narty. Jeszcze tylko rzut oka na dolną część trasy zjazdowej z Tobołowa - ruch na niej, mim dobrych warunków - minimalny. Ruszamy w górę.
Pierwszy odcinek prowadzi łagodnym podejściem drogą, którą biegnie także trasa biegowa - na skraju Huciska trzeba skręcić w prawo, za niebieskimi znakami szlaku pieszego. Mijamy kolejną polanę - Oberówkę - z miejscem biwakowym i za mostkiem na potoku Turbacz skręcamy w prawo. Po kilku metrach szlak zaczyna się stromo wspinać, na dodatek prowadzi wśród młodych drzew, a ścieżka jest mocno wydeptana - schodzimy w więc w lewo, w stary, nieco rzadszy las i zaczynamy piąć się z mozołem pod górę. Poranny mróz minął, robi się naprawdę ciepło, śnieg z poprzednich trzech dni zaczyna się topić, las wygląda więc momentami jakbyśmy przedzierali się przez tropikalną puszczę - wilgotną, zaparowaną w której non stop pada deszcz (w rzeczy samej - jest to prawdziwy deszcz topniejącej okiści).
Powoli zdobywamy wysokość, manewrując między drzewami tak, by pochodzić cały czas ze stałym nachyleniem - pozwala to ustawić nasze wiązania, tak by szło się jak najwygodniej. Momentami jest trochę stromiej, ale nasze foki trzymają się śniegu idealnie. W końcu dochodzimy do stokowej drogi biegnącej w poprzek naszej ścieżki - prowadzi nią wspomniana już trasa biegowa - kto nie chce stromo podchodzić tak jak my, może za Oberówką pójść prosto drogą i po około 4 km dotrze do tego miejsca, tyle że podchodząc bardzo łagodnie. Stąd jeszcze kilkaset metrów podejścia i stajemy na skraju kolejnej polany - Szałasisko.
|
Wiosenne skitury - na Turbacz z Koninek |
|
Pora na pierwszy odpoczynek - co prawda pokonaliśmy dopiero jedną piątą naszego podejścia - ale ponad jedną trzecią różnicy wysokości. Dalej tak stromo już nie będzie (jeżeli ktoś zjeżdża tą trasą w dół z Turbacza - absolutnie powinien zjechać do Koninek drogą w prawo, jeżeli nie chce wpakować się w tarapaty w gęstym stromym lesie; no chyba że lubi adrenalinę i trafi na idealne warunki…). Patrzymy na otaczające nas góry - widok nie jest zbyt rozległy, ponieważ podchodzimy niższym grzbietem, otoczonym przez dużo wyższe, sąsiednie. Wszystko jest jak u Orkana, który pisał "W cichej, głębokiej kotlinie leży górska wioszczyna: Koninki. Przytuliły ją Gorce do piersi i objęły z dwóch stron ramionami." Te ramiona to od wschodu grzbiet Turbaczyka, a od zachodu - Tobołowa.
15 minut odpoczynku, kanapka, łyk ciepłej herbaty prosto z termosu - i ruszamy dalej. Za Szałasiskiem wchodzimy na teren dawnego rezerwatu "Turbacz" im. Władysława Orkana, który obecnie stanowi strefę ścisłej ochrony Gorczańskiego Parku Narodowego. Powstał on w 1927 roku i obejmował górną część doliny potoku Turbacz. Jest chyba najdzikszy, najbardziej pierwotny fragment puszczy karpackiej w Gorcach. Po prawej stronie naszej trasy faktycznie las zachwyca dzikością i naturalnością - z ogromnymi bukami i jodłami.
Wkrótce osiągamy mało wyróżniający się wierzchołek Suchego Gronia, a po krótkim, prawie poziomym odcinku przez młodnik wychodzimy na rozległą, dużo większą od poprzedniej, polanę Średnie. Jesteśmy mniej więcej w połowie podejścia na Turbacz. Podchodzimy teraz w kierunku widocznego przed nami, łysego czuba, na którym stoi tablica informacyjna z rozrysowana panoramą. Śnieg jest miękki, ale z wierzchu robi się już nieco cięższy, więc siada i pozwala dość wygodnie wędrować. Najwyższy punkt polany to pierwszy lepszy punkt widokowy na naszej trasie - ale tu czeka nas zwód. Jest na tyle mgliście, ze widać tylko zarysy najbliższych szczytów. Psychicznie musimy się nastawić, że Tatr raczej dziś nie zobaczymy…
|
Wiosenne skitury - na Turbacz z Koninek |
|
Podobno w tym miejscu święty Mikołaj spotyka się co roku z wilkami, by wyznaczyć im ile będą mogły zjeść leśnej lub hodowlanej zwierzyny. Ani Mikołaja, ani wilków nie widać (może jesteśmy jednak tu już za późno?), ruszamy więc dalej po kilkuminutowym postoju. Z góry zjeżdżają pierwsi skiturowcy, którzy na Turbaczu nocowali - mówią, że wyżej śnieg jest w porządku, Tatr nie widać, słońce świeci, a przed schroniskiem - co najmniej sześćdziesiąt par nart tourowych, śladowych i biegowych. Prawie jak za czasów Zaruskiego…
Za polaną podejście znowu robi się stromsze - wkrótce kończą się buki i wchodzimy pomiędzy rzadkie młode świerki - to zarośnięta polana Szyja. Śnieg robi się już ciężki, mokry i lepi się od dołu do fok, momentami czuć, że zamiast 1,1 kg (Fischer Transalp 88), pod butem mamy co najmniej trzy razy tyle… W końcu osiągamy wierzchołek Czoła Turbacza, dawniej pokryty wspaniałą halą, dziś prawie całkowicie zarośnięty. Pod szczytem znajduje się mała grzęda skalna z tajemniczym napisem, który natchnął Orkana do wymyślenia tajemniczej legendy, którą przytoczył w powieści "W Roztokach". Wszystko jednak jest przykryte gruba warstwą śniegu - rezygnujemy więc z "próby rozwiązania kolejnej tajemnicy" i zjeżdżamy w dół, wkrótce stając na środku ogromnej Hali Turbacz.
Widać stąd już cel naszej wędrówki. Przed nami Turbacz, a na około pocięta licznymi śladami narciarzy polana ze zrujnowanym szałasem w dole. Szybko ruszamy łagodnie wznoszącą się drogą w kierunku schroniska. Po drodze mijamy ze czterdziestu "biegaczy" zjeżdżających w kierunku Rabki lub Obidowej - faktycznie, takiego ruchu w zimie jeszcze w tej okolicy nigdy nie spotkaliśmy. Widać, że zarówno narty biegowe, jak i skitury robią się w naszym kraju coraz popularniejsze. I dobrze - jest to bowiem zdecydowanie najprzyjemniejszy sposób poznawania gór zimą, a przy tym i dla kondycji niezmiernie korzystny.
|
Wiosenne skitury - na Turbacz z Koninek |
|
W końcu schronisko! Zostawiamy narty na słońcu, by foki trochę przeschły, a sami robimy sobie "przerwę obiadową". Na jadalni - przyjemny, towarzyski gwar, pani z bufetu (bardzo miła zresztą) mówi, że tylu narciarzy jeszcze w tym roku na Turbaczu nie było - ponad setka! Ale i warunki są teraz zdecydowanie najlepsze - po zasypanych ławach i stołach przed schroniskiem można oszacować, że śniegu jest tu co najmniej metr. Posileni wychodzimy przed schronisko - ale Tatr nie widać, za to pięknie prezentują się w słońcu najbliższe hale - Długa i Turbacz, a w oddali majaczy Kudłoń i Mogielica.
Pora wracać - odklejamy foki i ruszamy z powrotem na skraj hali Turbacz - tutaj w prawo odchodzi drogą, którą objeżdża się sam wierzchołek Turbacza - przy tej widoczności, nie było sensu drapać się jeszcze pod górę i moczyć lekko już przeschnięte foki. Śnieg w lesie mimo sporej wysokości jest już mokry i ciężki, zapowiada się więc, że zjazd nie będzie taki lekki, jak myśleliśmy. Początkowo zjeżdżamy drogą, na skraj polany Rozdziele. Szlak pieszy oznakowany na czerwono skręca w prawo, my jedziemy wariantem narciarskim. Na skraju polany pomarańczowa strzałka kieruje do Obidowej - zjeżdżamy jeszcze paręset metrów na niewielkie siodełko i skręcamy w prawo, odnajdując wyraźny trawers, który wkrótce wyprowadza na kolejne polanki poprzerastane świerkami - to zarastająca polana Kocurka.
|
Wiosenne skitury - na Turbacz z Koninek |
|
Docieramy do miejsca, gdzie grzbiet całkowicie się wypłaszcza - przed nami niewysoki Obidowiec, jednak na kilkanaście minut musimy odpiąć narty i podejść "z buta". Przed szczytem, na rozległej polanie odchodzi w prawo wyraźny ślad i wydeptana ścieżka - to zielony szlak w stronę Tobołowa. Warto jednak pamiętać, że po początkowym łagodnym zjeździe wkrótce zamienia się on w wąski jar i stromo opadającą dróżkę. Trafnie opisał ją Orkan - "drożyna skalista, przykra i uciążliwa, jak droga do nieba"… Przy dobrych warunkach można nią zjechać, przy mokrym, ciężkim śniegu (lub też zmrożonym) lepiej trochę nadłożyć drogi - wejść na szczyt Obidowca (5 minut podejścia więcej), po czym przypiąć narty i zjechać w dół na wyraźne siodełko z polaną Pudziska - w prawo odchodzi tu wygodna droga trawersująca Obidowiec od północy - zjedziemy nią wygodnie na polanę Okrągłą, gdzie ponownie spotkamy zielone znaki.
Teraz jeszcze krótki odcinek grzbietowy - z dwoma podejściami z nartami na ramieniu. Trawersujemy szczyt Suhory z obserwatorium astronomicznym i osiągamy polanę Starmaszkę z nieczynnymi wyciągami orczykowymi. Ostatni rzut oka na zasnuwający się powoli chmurami szczyt Turbacza i dzikie lasy jego północnych zboczy. Ścinamy drogę zostawiając z prawej szczyt Tobołowa i wkrótce wyjeżdżamy na kolejną polanę - przed nami górna stacja krzesełka i początek trasy zjazdowej. Na trasie całkowita pustka - zjeżdżamy wygodnie i szybko, by po kilku minutach stanąć na parkingu, skąd rano startowaliśmy. Kolejny piękny dzień w górach za nami. Z zadowoleniem stwierdzamy, że jeżeli nie przyjdzie gwałtowna odwilż i deszcz, to powinno udać się w tym sezonie jeszcze kilka skiturowych wycieczek. Z pewnością czytelnicy skionline.pl, dowiedzą się o nich w pierwszej kolejności. Zapraszamy już dziś lektury i śledzenia naszego profilu na FB.
Trasa: Koninki-Huciska-Polana Średnie-Czoło Turbacza-Turbacz-Polana Rozdziele-Obidowiec-Suhora-Tobołów-Koninki Długość: 17 km Suma podejść: ok. 700 m
pk/skionline.pl
|
Tagi: #polska #skitury #skitouring #fischer #transalp #turbacz #koninki
| powrót
Aktualne wiadomości w twojej poczcie!
|
Booking.com
|