| fot. Anna Lewiak |
|
Południowo wschodni zakątek Polski był przez ostatnie dni bodaj jedynym skrawkiem naszych gór, których nie nawiedziła odwilż. Mimo, że temperatura od sylwestrowego poranka, kiedy to w Bieszczadach słupek rtęci pokazał 25 poniżej zera, systematycznie rosła, a dzisiaj (3 stycznia) na Pogórze zawitała chwilowa odwilż, w większości górskich stacji narciarskich cały czas trzymał mróz. Dlatego możliwości jazdy, mimo niezbyt grubej warstwy naturalnego śniegu, są tu całkiem niezłe. Zapraszamy na krótki przegląd warunków narciarskich w ośrodkach wschodniej części Beskidu Niskiego, Bieszczad i Pogórza Przemyskiego.
Nasz przegląd rozpoczniemy od ośrodka Kiczera Ski - największej stacji narciarskiej Beskidu Niskiego, położonej niedaleko doliny Wisłoka, w Puławach Górnych. Kilka mroźnych dni pozwoliło po Świetach ponownie otworzyć główną trasę, biegnąca wzdłuż dwuosobowego krzesła. Od tego czasu, dzięki sztucznemu dośnieżaniu pokrywa śniegowa stale rosła - obecnie przekracza już 30 cm. W górnej części śnieg jest suchy i przewiany, odsłaniając momentami bardzo twarde podłoże (warto mieć dobrze naostrzone narty), dolna, łagodniejsza część stoku przygotowana jest bardzo dobrze.
Oprócz krzesła działa także równoległy do niej orczyk, a także orczyk i trasa szkoleniowa dla początkujących. Natomiast snowpark, trasa "leśna" i łatwy, niebieski zjazd ze szczytu, czekają cały czas na opad naturalny, który pozwoliłby przygotować w należyty sposób trasy. Od 3 stycznia przez sezon zimowy (aż do odwołania) w weekendy (sobota-niedziela) będzie kursował specjalny skibus z Rzeszowa do Puław. W cenie 60 PLN zawarty jest koszt dojazdu i powrotu do Rzeszowa, a także 5-godzinny karnet na wszystkie trasy w ośrodku. Więcej szczegółów można znaleźć na stronie ośrodka www.kiczeraski.pl.
|
fot. Anna Lewiak |
|
Niewiele można się dowiedzieć ze strony internetowej o działalności innej stacji położonej w okolicy - Chyrowa-Ski. Gospodarze terenu zapewniają jednak, że to tylko przejściowe problemy techniczne. Natomiast stok jest czynny - działają oba wyciągi orczykowe (krótki i długi), a do jazdy udostępniona jest mniej więcej połowa szerokości całego stoku (czyli miejscami ponad 70 metrów). Warunki są bardzo dobre, choć momentami przeszkadzać może częsty tutaj wiatr z poludnia. Na stoku zalega ponad 20 cm dobrze ubitego śniegu - dzięki ujemnym temperaturom, śnieg jest suchy i przewiany, nawet po południu nie tworzą się uciążliwe muldy i odsypy. Aktualne informacje (tymczasowo) można sprawdzić na fanpage’u ośrodka na FB.
W Beskidzie Niskim można jeszcze pojeździć także w Świątkowej Wielkiej - działa wyciąg Mareszka (codziennie od 9.00 do 20.00), stoki są twarde i dobrze przygotowane, grubość pokrywy śniegowej na trasie przekracza 25 cm. Natomiast nie działa wciąż wyciąg w Karlikowie.
Dobre warunki narciarskie - twardy, wyratrakowany stok i ponad 30 cm śniegu czekają natomiast na narciarzy w stacji Lesko-Ski, położonej kilka kilometrów na południe od miasteczka, w miejscowości Weremień. Działają tu dwa wyciągi talerzykowe i prowadząca wzdłuż po obu ich stronach trasa, idealna dla początkujących narciarzy.
|
fot. Anna Lewiak |
|
Wszyscy, którzy chcą pojeździć w prawdziwie górskiej scenerii wyższych partii Bieszczad, powinni udać się do Kalnicy, położonej pomiędzy Cisną a Wetliną. Działa tu wyciąg orczykowy, warunki są naprawdę bardzo dobre - na stoku pokrywa śniegowa przekracza 30 cm, otwarta jest trasa wzdłuż wyciągu i jej łatwiejszy wariant, prowadzący szerokimi łukiem przez las. Trzeba jednak przygotować się na niskie temperatury - jest to bowiem od kilku dni "najzimniejsze" miejsce na narciarskiej mapie Polski. W Sylwestra temperatura spadła tu do -25 stopni Celsjusza, a nawet dziś, kiedy w wielu miejscach Beskidów było dość ciepło, tutaj nadal trzymał mróz - 7 stopni poniżej zera.
W największej stacji narciarskiej w Bieszczadach - w Ustrzykach Dolnych można pojeździć zarówno na Gromadzyniu, jak i na Laworcie. Na Gromadzyniu otwarta jest jedna trasa, prowadząca ze szczytu po lewej stronie (patrząc z dołu) podwójnego orczyka. Warunki są dość dobre, śnieg twardy przykryty lekka warstwą przewianego puchu. W stromszych miejscach trasy "wychodzi" twardsze podłoże - warto mieć dobrze naostrzone krawędzie. W ciągu dnia tworzą się niewielkie muldy i odsypy, nie utrudniające jednak jazdy. Kolejki do orczyków nie przekraczają 5 minut oczekiwania.
Lawrota - najładniejszy bodaj stok na Podkarpaciu, wymagała sporego dośnieżenia i otwarta została dopiero w Nowy Rok. Warunki tu panujące są zbliżone do Gromadzynia - nie należy zbytnio ufać cienkie warstwie puchu, tylko przygotować się na szybką jazdę po twardym śniegu. Miejsce przy obecnych warunkach raczej odradzamy początkującym narciarzom.
Z Bieszczad przenosimy się na Pogórze Przemyskie. Można tu pojeździć w Arłamowie - najbardziej odludnym ośrodku narciarskim w Polsce! Działa tu na razie jeden wyciąg orczykowy, drugi zostanie otwarty w niedzielę, 4 stycznia. Warunki na trasach są znakomite - grubość pokrywy na trasach przekracza 50 cm, stoki są twarde i dobrze przygotowane, nawet po południu nie tworzą się muldy ani odsypy. Droga do ośrodka (zarówno od strony Przemyśla jak i Ustrzyk Dolnych), mimo, że częściowo pokryta jest śniegiem nie jest śliska, zapewniając spokojny dojazd. Jedyny mankament - płatne parkowanie (5 PLN).
Zamknięte na razie są trasy w Przemyślu, gdzie musiano poradzić sobie z awarią instalacji naśnieżającej. Jednak niska temperatura pozwoliła na dokończenie dośnieżania i otwarcie trasy wzdłuż kolei w niedzielę (4 stycznia) po godz. 13-tej. Pojeździć można też w Gogołowie na Pogórzu Strzyżowskim, gdzie działają dwa orczyki, a na trasie leży od 15 do 25 cm śniegu.
|