Jakie są naprawdę warunki na stokach pod Tatrami? | 2015.12.31 |
| Tatrzańska Łomnica fot. skionline.pl |
|
W pogodną środę, pierwszy od dawna naprawdę mroźny dzień wybraliśmy się pod Tatry, by zobaczyć, jak przed długim, sylwestrowo-noworocznym weekendem wyglądają rzeczywiście (a nie tylko w kamerze online) warunki na stokach. Nasz wybór padł na położoną blisko granicy Tatzańską Łomnicę, gdzie w tej chwili udostępnionych dla narciarzy jest 5 km tras - od Skalnatego Plesa aż na sam dół, do parkingów przy dolnej stacji gondoli. Oto nasza krótka relacja.
Żeby dostać się w Tatry, niezależnie z której strony, najpierw trzeba przejechać co najmniej sto kilometrów przez niższe partie naszych Karpat. W tym sezonie jest to nadal jazda przez zaskakująco jesienny, bezśnieżny krajobraz. Trzeba powiedzieć, że tak małej ilości śniegu o tej porze roku, nie było nawet w najgorszym dotychczas od wielu lat sezonie 2013-14. Nawet bezśnieżne zimy drugiej połowy lat 90. (bodajże grudzień 1996 lub 1997 roku). Ale nawet wtedy jednak w górnych partiach Beskidów śniegu było więcej niż teraz. Niknące w oczach żałośnie wyglądające o tej porze białe płaty śniegu pod szczytem Babiej Góry przypominają bardziej kwiecień niż koniec grudnia…
Równie mało śniegu jest na Podhalu. Tutaj jednak temperatury są zazwyczaj nieco niższe, a poza tym - jak już wspomnieliśmy - trafiliśmy na pierwszy od dawna, przez właścicieli stacji narciarskich wyczekiwany jak zbawienie, dzień mrozu. Nad wszystkimi stokami więc od samego rana unosił się "dym" pracujących pełną parą instalacji naśnieżających. Jednak w wielu miejscach stoki to nadal kilka "kupek" śniegu, nie stanowiących zwartej pokrywy. Najwięcej tras otwartych jest oczywiście w Białce - pracują tu cztery koleje i dwa orczyki, a łączna długość udostępnionych tras wynosi około 3,5 kilometra.
|
Tatrzańska Łomnica fot. skionline.pl |
|
Powiedzmy to wprost - jedynie 3,5 kilometra…. Jeśli w Białce, dysponującej najlepszym systemem naśnieżania w Polsce, udało się do tej pory uruchomić tylko tyle tras, oznacza to tylko i wyłącznie tyle, że więcej się po prostu nie dało. Tym razem natura wygrała z narciarzami… Po drodze do Łomnicy wszędzie ten sam obrazek - na Kozińcu, w Jurgowie czy w słowackim Żdziarzez - biała kreska trasy wśród pożółkłych łąk i pracujące całą parą armatki…
Za Ździarem krajobraz nieco się zmienia - nie chodzi nam o góry, ale o fakt, że drzewa i stoki okolicznych gór z lekka przyprószone są białym puchem. Nie czyni to żadnej różnicy dla narciarzy, ale za to jak bardzo zmienia postrzeganie otoczenia - oto w końcu znaleźliśmy zimę! A potem do tego, wjeżdżając już do Tatrzańskiej Łomnicy przed oczami pojawiają się ośnieżone tatrzańskie kolosy - nie ma wątpliwości, że w takim otoczeniu górskim, nawet gorsze warunki do jazdy są lepiej odbierane przez umysł narciarza…
Do Łomnicy najlepiej przyjechać pół godziny przed otwarciem wyciągów - potem musimy się liczyć z zatorami przy wjeździe na - podkreślmy to, bo warto - darmowe parkingi. Chętnych do jazdy na owych 5 km otwartych tras w tak pikanych "okolicznościach przyrody", jest bowiem tak wielu, że na zaparkowanie przed południem (dojazd n parking z głównej drogi plus znalezienie miejsca) trzeba przeznaczyć czasami nawet pół godziny. Zresztą kolejki i tłok będzie nam od tej pory towarzyszył przez cały czas. Chyba pierwszy raz odkąd pamiętamy, Słowacy mają w końcu u siebie na stokach takich ruch jak u nas w Białce…
Trzeba w tym miejscu podkreślić, że mocno sobie na to zapracowali - budując nowoczesną, pod każdym względem infrastrukturę. Te 5 km otwartych tras w Tatrzańskiej Łomnicy to prawie tyle samo co na wszystkich podhalańskich stacjach w Polsce razem wziętych. A przy tym warto pamiętać, że Tatrzańska Łomnica to najtrudniejsze do utrzymania stoki spośród wszystkich należących do TMR-u - eksponowane w stronę słońca, w środkowej części dość strome - żeby utrzymać na nich śnieg potrzeba 185 lanc i 30 armatek śnieżnych. Do tego zbiornik o pojemności 130 tys. metrów sześciennych, napełniany przez cały rok…
|
Tatrzańska Łomnica fot. skionline.pl |
|
Nie można więc się dziwić, że aż tylu chętnych chce utaj pojeździć, zwłaszcza biorąc pod uwagę brak śniegu w innych ośrodkach polskich i słowackich (na Słowacji obecnie działają praktycznie tylko stacje w Tatrach i najbliższej okolicy, i to najczęściej na pół gwizdka jedynie…). Trzeba więc swoje odstać zarówno do kasy, jak i do wyciągów. Polecamy korzystanie z wyjazdu do stacji Start kolejką krzesełkową (6-osobowa kanapa z pomarańczowymi osłonami) - nawet przy wielkiej ilości narciarzy czeka się w niej nie więcej niż 13 minut (tak było w naszym wypadku). Od Startu do Skalnatego Plesa - czyli po naszemu Łomnickiego Stawu - jest zdecydowanie mniej chętnych na jazdę do góry szybką gondolą - cała droga od parkingu na górę, łącznie z kolejkami i przesiadką nie zajmuje więcej niż pół godziny. Jeśli weźmiemy pod uwagę normalne warunki w Łomnicy - to dużo, jednak przy takiej ilości narciarzy i w okresie tuż przed Sylwestrem i Nowym Rokiem, uważamy to za wynik dość dobry. Zwłaszcza, że z góry na dół prowadzi prawie 4,5 km zjazdu, więc jest gdzie się rozpędzić…
Na Skalnatym Plesie tłoczno jak w ulu - oprócz dziesiątków narciarzy, także bardzo duża ilość pieszych turystów, którzy korzystając ze słonecznej pogody przyjechali tu popatrzeć na góry. Ewentualnie czekają na wjazd na szczyt Łomnicy - jednej z największych atrakcji Słowacji. Tutaj informacja praktyczna - jeśli chcecie wyjechać na szczyt, pamiętajcie, że odcinek od Skalnatego Plesa na Łomnicę jest osobno płatny (27 euro) i na dodatek liczba osób, która może dziennie wyjechać na szczyt jest limitowana. Jeśli więc zjawicie się na Skalanym po 11-tej, praktycznie przy dobrej pogodzie nie ma szans na wjazd na szczyt…
Zaczynamy zjazd - już od pierwszych metrów widać, że praktycznie cała trasa funkcjonuje tylko i wyłącznie dzięki "sztucznemu" śniegowi. Co z tego wynika? Ano wynika z tego fakt, że dobre warunki są tutaj tylko przez dwie pierwsze godziny jazdy. Później zaczyna się to, co musi się dziać przy takim natężeniu ludzi i przy takim nachyleniu tras, jakie mają czerwone zjazdówki ze Skalnatego do Startu - tworzą się muldy, a spod spodu wychodzą wielkie płaty "betonu". Po 11-tej warunki do jazdy są więc już miejscami trudne. Na dodatek miejscami wychodzą kamienie. Wprawny narciarz da sobie tu radę bez problemu, głównie dzięki temu, że trasy są naśnieżone praktycznie na całej szerokości (tutaj wielkie brawa dla Słowaków).
|
Tatrzańska Łomnica fot. skionline.pl |
|
Jednak mniej wprawnym (a już na pewno nie początkującym) odradzamy zjazd tą trasą - "ścianka" ponad górną stacją krzesełka na Čučoriedkach, to prawdziwa "ściana rozpaczy" - mniej wprawni narciarze i snowboardziści po prostu zsuwają się w poprzek stoku, odgarniając wielkie muldy śnieżnej kaszki i odsłaniając ów wspomniany "beton", na którym trzeba naprawdę dobrze założyć krawędź, by mieć satysfakcje z jazdy. Dlatego jeśli nie czujecie się na siłach - lepiej korzystajcie z trasy niebieskiej poniżej Startu i z krzesełka powyżej niej - na Čučoriedkach, gdzie warunki śniegowe są co prawda identyczne, ale mniejsze nachylenie stoku powoduje, że muldy są zdecydowanie mniejsze, a jazda bezpieczniejsza.
W drugiej połowie dnia warunki na czerwonej trasie od Skalnatego w dół (bodajże trasa General) są już tak trudne, że praktycznie traci się radość z jazdy. Na dodatek coraz częściej zdarzają się wypadki i kontuzje (sami byliśmy świadkami czterech - w ciągu półtorej godziny od 13.30 do 15-tej). Ale mimo wszystko - da się jeździć, i to jest najważniejsze!
Podsumowując trzeba powiedzieć, że za te pięć kilometrów otwartych tras w Łomnicy należą się Słowakom wielkie brawa, warunki pogodowe były bowiem dotąd bardzo trudne do utrzymania ich w takim stanie. Przed południem da się spokojnie pojeździć, potem robi się tłoczno, muldziaście, a spod spodu wychodzi zlodowaciały śnieg, sprawiający wielu narciarzom trudności. Trzeba to jednak podkreślić - nie jest to wynik złego przygotowania stoków, ale pogody, samych właściwości "sztucznego śniegu", ilości narciarzy na trasach i ich konfiguracji (nachylenia). W takich warunkach po prostu inaczej się nie da! Dlatego jako ostateczną ocenę wystawilibyśmy za ten dzień w Łomnicy ocenę 4+.
|
Tatrzańska Łomnica fot. skionline.pl |
|
Całodzienny karnet w Łomnicy dla dorosłego narciarza kosztuje 33 euro, dla dzieci - 24 euro. Taniej można nabyć skipassy korzystając z karty GoPass, która daje również wiele zniżek w restauracjach i barach na stoku - to działa, zapewniamy! Tym, którzy marudzą na wysokie ceny powiemy tylko, że jednorazowe przygotowanie (naśnieżenie i przygotowanie ratrakiem) 1 km trasy o szerokości 60 metrów kosztuje około 20-30 tys. złotych, a przecież dochodzi do tego praca kolei i tak dalej. Polska konkurencja (Białka) oferuje całodzienny skipass za około 25 euro, ale najdłuższy zjazd wynosi nieco ponad kilometr, a łączna długość otwartych na razie tras jest mniejsza. Nie wspominamy już o wartościach estetycznych - czyli widoku na góry. Naszym zdaniem - różnica w cenie odpowiada różnicy w oferowanym produkcie. Oczywiście nie wszyscy muszą się z tym zgadzać, ale takie jest nasze zdanie.
Wracając do domu, zauważyliśmy, że pojedyncze "kupki" śniegu pod armatkami na Podhalu zaczęły się łączyć w zwarte płaszczyzny… I tą optymistyczną obserwacją kończymy naszą relację. Miejmy nadzieję, że najgorszą część sezonu mamy już za sobą! Wszystkiego dobrego i do zobaczenia w Nowym Roku!
pk/skionline.pl
|
Tagi: #słowacja #warunki narciarskie #tatrzańska łomnica #tmr #pogoda #naśnieżanie
| powrót
Aktualne wiadomości w twojej poczcie!
|
Booking.com
|