Jak to w niedzielę w Szczyrku było ... | 2010.01.05 |
| fot. archiwum skionline.pl |
|
Ostatnie opady śniegu sprawiły, iż wraz ze szwagrem pojechaliśmy w niedzielę na narty. Wyjazdów w weekendy raczej staram się unikać, ale przyjazd szwagra i chęć sprawdzenia dopiero co kupionych nart sprawiły, że się skusiłem.
Plan był taki: wyjazd o godzinie 7.00 z Bytomia i jedziemy w stronę Wisły. Braliśmy pod uwagę Soszów, Nową Osadę, ewentualnie Zagroń. Rzeczywistość jednak zweryfikowała nasze plany. Wyjazd 7.25. Na drodze do Wisły sporo samochodów, większość mijanych na dachu miała narty.
Jesteśmy w Wiśle ok. 8.45, mijamy jednak skręt na Soszów i kierujemy się razem z nurtem samochodów na Nową Osadę. Na drodze do Szczyrku, 300 m przed skrętem pod wyciąg, robi się korek. Wąski stromy podjazd, sprawia niektórym problemy. Czekamy cierpliwie i wyobrażając sobie "nie wiadomo co", wjeżdżamy na parking. Jak można się było spodziewać, parking pełny, panuje ogólne zamieszanie. Wtedy przypomniało mi się, jak czytałem na forum o kolejkach do kas z biletami, już przy mniejszej frekwencji. Stwierdzamy zgodnie: - dzisiaj tu nie pojeździmy.
Przeciskając się między samochodami zjeżdżamy do drogi na Szczyrk i tu zapada spontaniczna decyzja - Szczyrk! Przynajmniej w tamtą stronę nikt nie jedzie. Po drodze mijamy jakieś dwa wyciągi i dwa samochody mające problemy z podjazdem. Na Białym Krzyżu parking pełny, a z przeciwka w kierunku Wisły jadą samochody z nartami. To nie zapowiada nic dobrego. Parking na Salmopolu pusty, wyciągi na Pośredni stoją. Jedziemy na Golgotę - są jeszcze wolne miejsca na parkingu. Podjeżdżamy bliżej, żeby zobaczyć, czy jest dużo ludzi do wyciągu. Co prawda nie byłem w Szczyrku dwa lata, ale nic się nie zmieniło. Tutaj czas stanął w miejscu. My natomiast zatrzymać się nie możemy, bo pan w odblaskowej kamizelce pokazuje nam miejsce, gdzie dopiero wolno stanąć, drugi podchodzi i wita nas tradycyjnym: - Dzień dobry - 8 zł. Oczywiście płacimy bez protestów i zostajemy, bo przecież mógł powiedzieć 10 zł. Ludzi w kolejce do wyciągu niewiele, a trasa z dołu wygląda na naśnieżoną. Pani w kasie informuje, że chodzi jeszcze wyciąg nr VIII (Solisko - Suche) i wyciąg nr XII (Suche - Hala Skrzyczeńska), ale nie cały, w połowie jest peron do wysiadania. Hm… kupujemy po 410 punktów na 10 zjazdów na Golgocie (41 zł + 20 zł kaucja za karnet). Kolejka krótka, więc po chwili jedziemy orczykiem w górę. Przez moment wydaje mi się, że jestem w latach 80. na wycieczce szkolnej w Szczyrku, tylko moje narty przypominają mi, że to już inne czasy. Na górze biało, pada śnieg i dodatkowo pracują armatki. Krótka rozgrzewka, dopinamy buty i ruszamy. Trasa, która z dołu sprawiała dobre wrażenie, w rzeczywistości taka nie jest. Spod świeżego śniegu przebijają szarobrązowe płaty lodu (Word twierdzi że "lodu" to wyraz wulgarny), a pomiędzy muldami leżą miejscami kamienie. Na szczęście Xenony radzą sobie w takich warunkach. Widać, że część narciarzy ma problemy, żeby zjechać, trzeba uważać na kamienie i rozglądać się, czy nikt nie pikuje w dół. Na dole kolejka jakby nieco większa. Już wiemy, że trudno będzie zjechać 10 razy (planowaliśmy być na 14.00 w domu).
Jedziemy zobaczyć jak jest na dwóch pozostałych trasach. Mega kolejka do wyciągu nr VIII sprawia, że korzystamy z wejścia komercyjnego. Punktów i tak nie wyjeździmy, a pieniędzy w kasach nie zwracają. Do końca jeździmy już za podwójne punkty, ale bez kolejki. Kolejny wyciąg (ten najdłuższy) miał być czynny do połowy. Niestety po ok. 300 m już trzeba wysiadać. Jedziemy na dół. Sporo kamieni sprawia, że odchodzi mi ochota na dalszą jazdę. Ale punkty jeszcze mamy, więc kolejny wjazd i próbujemy tym razem odbić poza trasę. Niestety spod świeżego śniegu słychać chrobot nart o kamienie. Rezygnujemy i wracamy na trasę. Jeżdżąc brzegami staramy się omijać kamienie. Resztkę punktów zostawiamy sobie na Golgotę. Tutaj już też jest tłum ludzi. Na wejście komercyjne brakuje nam po parę punktów. Wolimy dokupić niż czekać. I to była najlepsza decyzja tego dnia. Pod kasą znajdujemy 10 zł. Niby nic, ale w takim dniu, to jedyny powód do zadowolenia. Na trasie jeszcze więcej ludzi. Ostatni zjazd i jesteśmy przy samochodzie. Parking już jest pełny. 12.30 wyjazd, ale niektórzy dopiero próbują wjechać na parking. Pierwsze skoki w Insbrucku, a my już przed TV.
Osobiście nie należę do tych kapryśnych, którzy muszą mieć szeroki, gładki i wyratrakowany stok, żeby skusić się na wyjazd. Lubię nawet czasami pojeździć po muldach. Jestem osobą "wychowaną na Szczyrku". Kiedyś potrafiłem jechać 3 godziny z Katowic pociągiem, a potem nabitym PKS-em, żeby tam pojeździć. Czas jednak biegnie naprzód. Dzisiaj jadę tam o połowę krócej, własnym samochodem i pod sam wyciąg, a tu dalej te same stare orczyki, te same kolejki i źle przygotowane trasy. To prawda, że kiedyś mi to nie przeszkadzało, ale teraz są lepsze i nowocześniejsze ośrodki. Szkoda, że jeden z największych terenów narciarskich w Polsce i blisko mojego miejsca zamieszkania jeszcze raz zniechęcił mnie do jego kolejnych odwiedzin.
Dzień wcześniej w sobotę wybrałem się wieczorkiem na Suchą Górę w Bytomiu i mimo, że przyjechałem na ostatnią godzinkę, to był to całkiem mile spędzony czas. Górka nie duża, ale zero kamieni, czy korzeni na trasie, ludzi malutko i bliziutko do domku. Kolejna sprawa, że miałem napisać coś o wrażeniach z jazdy na nowo zakupionych Xenonach Xi 10.0 i teraz mam mały problem. Bo na takich trasach nie pokazały jeszcze w pełni swoich możliwości. Radziły sobie - nie powiem, ale do jakiejś konkretnej opinii muszę poczekać do następnego wyjazdu. Trudno powiedzieć, że dzień na nartach to dzień stracony, ale zniszczone narty sprawiają, że nie będę tego wyjazdu raczej dobrze wspominał . I jeszcze jedno, właśnie patrzę na stronę ośrodka i napisali, że warunki bardzo dobre. Może dopadało…
Szymonidius
Podyskutuj o tym na forum
| powrót
Aktualne wiadomości w twojej poczcie!
|
Booking.com
|