Freeride na Stubaiu - włącz myślenie | 2012.12.10 |
| fot. Stubai |
|
W tym sezonie Stubai - największy położony na lodowcu ośrodek narciarski w Austrii - zaprasza wszystkich fanów freeride’u do powstałego dwa lata temu przy stacji Gamsgarten PIEPS Freeride Station. W miejscu tym zaczerpniemy wiedzy na temat bezpiecznej jazdy poza trasami, nauczymy się korzystać ze sprzętu lawinowego i dowiemy się, gdzie na lodowcu biegną freeride’owe szlaki tworzące tzw. Powder Department.
Warto przeczytać: Zobacz także: Patrick Ribis - freeride w małym palcu Założycielem pierwszego na Stubaiu centrum freeride’owego jest Patrick Ribis, nieco zakręcony dżentelmen trudniący się jazdą w puchu od ponad 15 lat. Z czasem hobby przekształciło się w zawód - dziś Patrick prowadzi szkolenia i pracuje jako przewodnik freeride’owy. Z czasem zmieniło się też jego podejście do uprawiania tego równie emocjonującego jak i niebezpiecznego sportu. Niegdyś, jak sam przyznał w trakcie rozmowy, był szalonym freeride’owcem, który czasami zapominał, że Matka Natura nie pyta o pozwolenie na zejście lawiny. Dwa razy udało mu się wyjść cało z opresji. W rozmowie wielokrotnie podkreślał: - Freeride jest wspaniałą zabawą. Sęk jednak w tym, by tak samo dobrze bawić się rano i na koniec dnia. Gdy zdarza się wypadek, zabawa często zmienia się w dramat. Co roku, najczęściej przez własną głupotę i brak odpowiedzialności, podczas uprawiania freeride’u ginie 150 osób. Jak nadmienił Patrick, Polacy są drugą po Niemcach nacją najczęściej odwiedzającą lodowiec Stubai. Niestety, "brylujemy" również w statystykach za udzielanie pomocy medycznej. Bezmyślność nie tylko kosztuje, ale i boli.
Freeride - frajda nie dla każdego Być może czasami zastanawiacie się kto właściwie może uprawiać freeride. Czy Wasze umiejętności pozwalają, by w pełni cieszyć się jazdą w puchu? Patrick powiada: - Freeride nie jest dla każdego, nie jest dla osób, które jedynie "przemieszczających się" na nartach. Jazda poza trasami jest dla tych, którzy płynnie i bez większego wysiłku potrafią zjechać z czerwonych tras. Freeride’u, jak przestrzega Ribis, nie zaczynamy uprawiać od najtrudniejszych i najbardziej stromych miejsc. Jak zapewnia, lodowiec Stubai oferuje wiele szlaków o różnym stopniu trudności - od łatwych dla początkujących, po bardzo trudne i strome dla wytrawnych narciarzy.
Szkolenia Zanim postanowicie plan wprowadzić w czyn i wybrać się poza trasy, skompletujcie niezbędny sprzęt. Bezpieczeństwa nie gwarantuje jednak sam sprzęt, a jego właściwa obsługa i wykorzystanie. Zanim więc wskoczycie w puch, pofatygujcie się do położonego w pobliżu stacji Gamsgarten centrum PIEPS i przećwiczcie obsługę nadajników. Dostępny na miejscu komputer i rozmieszczone w śniegu transmitery pokażą nam czy nasz sprzęt działa prawidłowo, czyli wysyła i odbiera sygnały. Tym sposobem upewnimy się, że w przypadku zejścia lawiny urządzenie będzie prawidłowo działać i wskaże nasze położenie, ułatwiając tym samym pracę służb ratowniczych. Początkującym fanom jazdy off piste polecamy prowadzone w każdą sobotę po południu, m.in. przez Patricka, profesjonalne szkolenia poświęcone bezpieczeństwu, korzystaniu ze sprzętu oraz zachowaniu w czasie zejścia lawiny. Koszt szkolenia wynosi 25 euro od osoby.
Sprzęt Dobry, sprawnie działający sprzęt jest absolutnie niezbędny podczas jazdy poza trasami. Niezbędnik freeride’owca stanowią: detektor sygnału czyli PIEPS ustawiony w trybie nadawania - "send" (w przypadku konieczności udzielenia pomocy osobie uwiezionej w lawinie przestawiamy na funkcję szukania), solidna, aluminiowa łopata, sonda, (plecak najlepiej z Avalanche Airbag System, czyli systemem antylawinowych poduszek powietrznych), folia NRC (koc ratunkowy), dobrze naładowany telefon komórkowy, coś do picia i apteczka pierwszej pomocy.
|
Wywiad z Patrickiem Ribisem |
|
Rozsądek przede wszystkim Jedna ze "złotych zasad" Patricka mówi, że nigdy nie zapuszczamy się w tereny, których nie znamy choćby z mapy i nigdy nie wyruszamy na freeride sami. Najlepiej, gdy towarzyszy nam również przewodnik. Jednak wielokrotnie podkreślał, to nie sprzęt ratuje nam życie w górach, ale zdrowy rozsądek, bowiem poza trasami jeździmy wyłącznie na własną odpowiedzialność. - Bywają takie momenty, gdy po mozolnej wspinaczce z nartami na plecach stajesz na szczycie, z którego masz nieodpartą ochotę śmigać w dół, lecz pojawia się zagrożenie lawinowe - z freeride’u nici. Powiedzenie "no risk, no fun" w takich przypadkach się nie sprawdza.
Życzymy zatem śnieżnej i bezpiecznej zimy, a służbom ratowniczym jak najmniej pracy.
skionline.pl
|
Tagi: #austria #tyrol #stubai #freeride
| powrót
Aktualne wiadomości w twojej poczcie!
|
Booking.com
|