Czarny Groń - historia prawdziwa | 2015.11.12 |
| Czarny Groń 6-os. kolej krzesełkowa |
|
W tym sezonie na narciarzy czekać będzie na Czarnym Groniu nowa kolej krzesełkowa (pisaliśmy już o tym niedawno). Wbrew zapowiedziom "ekologów", którzy chyba jednak przedwcześnie ogłosili zwycięstwo po tym, jak nadzór budowlany wydał w grudniu ubiegłego roku decyzje nakazującą rozbiórkę górnego wyciągu (krzesło 6-osobowe) - wyciąg ten będzie działał także w tym roku. Ostateczne rozstrzygnięcie sporu pomiędzy "zielonymi" a gestorami stacji pod Andrychowem jeszcze nie zapadło, ale wyłaniający powoli obraz całej sprawy jest już na tyle wyrazisty, że pokusiliśmy się o przedstawienie całej historii tego konfliktu.
A jest to historia dość zawiła i skomplikowana, ciągnąca się już 6 lat, w której padają ciosy poniżej pasa i wykorzystywane są różne sztuczki, wynikające albo z luk w naszym prawie, albo też cynicznie korzystające z zastosowanych w nich rozwiązań. Od razu musimy uprzedzić czytelników, że sprawa Czarnego Gronia jest bardzo złożona i pogmatwana, prowadzona w różnych sądach przez różne instancje, w związku z czym, każdy kto się nią bliżej zainteresuje, gubi się po kilku "nieoczekiwanych zwrotach akcji". Dlatego postaramy się ją przedstawić w taki sposób, by stała się ona zrozumiałą dla większości czytelników, nawet tych mniej zorientowanych w kwestiach naszych przepisów prawnych.
Większość mediów stara się ten konflikt przedstawić w dość stereotypowy sposób, niemalże groteskowy, traktując jedną stronę jako nieskalanych bojowników o prawa przyrody (która przecież sama się nie obroni…) a drugą, jako popleczników ciemnej strony mocy, którzy działając z merkantylnych pobudek, ze względu na swoją zamożność nie liczy się z nikim i z niczym. Prawda jest jednak zupełnie inna i szybko można stracić orientacje pragnąc upewnić się kto tu jest naprawdę "dobry" a kto "zły". A więc zacznijmy nasza opowieść…
|
Czarny Groń 6-os. kolej krzesełkowa |
|
W 2009 roku, na Czarnym Groniu postawiono 6-osobową kolej krzesełkową na stokach funkcjonujących od lat 80. wyciągów orczykowych. Inwestor złożył wymagane dokumenty, ale w oczekiwaniu na ich zatwierdzenie, pospieszył się i zbudował wyciąg, zanim jakiekolwiek uzgodnienia uzyskał. Tak więc nie ma co ukrywać - rozbudowa stacji nastąpiła metodą faktów dokonanych. Spowodowało to natychmiastową reakcję Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot, która domagała się (i nadal domaga) "rozebrania nielegalnie postawionego ośrodka narciarskiego, wyciągnięcia konsekwencji w stosunku do inwestora oraz zapewnienia przeprowadzenia adekwatnych do zniszczeń kompensacji przyrodniczych." (cytat ze strony Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot).
Trzeba w tym miejscu podkreślić dwie sprawy. Po pierwsze - kompensacje wyznacza się w przypadku istniejących inwestycji, lub inwestycji, które mają pozostać. Nie mogą więc dotyczyć obiektu, którego rozbiórki się żąda. Po drugie - w kwestii wyciągnięcia konsekwencji - sprawa zgłoszona do prokuratury o naruszenie przepisów budowlanych została umorzona. Mimo więc niewątpliwych "grzechów" inwestora popełnionych przy budowie kolei bez pozwolenia, od pewnego momentu postępowania prawo wyraźnie stoi po jego stronie. "Ochroniarze" zdają się tego do siebie, ale także do świadomości opinii publicznej nie dopuszczać.
Na tym etapie sprawy, inwestor zastrzegł, że "uruchomienie inwestycji nastąpi dopiero po zakończeniu procedur dopuszczających do eksploatacji"(i uzyskał dopuszczenie do eksploatacji w 2014 roku). Żeby "zalegalizować" kolej na Czarnym Groniu konieczne było opracowanie i rozpatrzenie analizy oddziaływania inwestycji (obiektu) na środowisko. Wykonano ją dla zbudowanej już kolei, tu jednak okazało się, że "ekolodzy" odmówili zasadności opracowania i przedłożenia do zatwierdzenia takiego raportu, właśnie z powodu zrealizowania tejże inwestycji. Sytuacja ma więc pewne znamiona paranoi - inwestor (można by rzec "bijąc się w piersi") przedstawia analizę oddziaływania gotowego obiektu na przyrodę, a "ochroniarze" w ogóle nie chcą o takim opracowaniu słyszeć, powtarzając w kółko tylko jedno - że kolej trzeba rozebrać. Warto przypomnieć, że w początkowej fazie procesu sami się domagali pisemnie takiej oceny. Nie po raz pierwszy i nie ostatni zresztą, ich stanowisko zmienia się wraz ze zmianą okoliczności.
Pięć lat przepychanek na drodze prawnej doprowadziło w końcu całą sprawę do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który jednoznacznie oświadczył, że raport oddziaływania na środowisko dla istniejącej inwestycji może być wykonany i brany pod uwagę przy wydaniu pozwolenia na użytkowanie kolei. Można więc powiedzieć krótko -zapalone zostało w końcu zielone światło dla dopuszczenia krzesła do użytkowania. W tym miejscu zaczyna się kolejny etap gry, który powoli odsłania prawdziwe intencje "obrońców przyrody" - widząc, że orzecznictwo idzie w kierunku oceny oddziaływania na przyrodę kolei, a nie jej rozbiórki - pracownia, która za sprawą kolejnych odwołań i zaskarżeń jest główną przyczyną opóźniania postępowania, poskarżyła się na przewlekłość postępowania legalizacyjnego… I przyznano jej rację!
|
Czarny Groń 6-os. kolej krzesełkowa |
|
Stało się to na etapie, kiedy inwestor złożył dokumenty i czeka na dopuszczenie kolei do użytkowania, co powinno nastąpić w najbliższym sezonie. Z drugiej strony - Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska zezwoliła na lokalizację i rozbudowę kompleksu narciarskiego w Beskidzie Małym. RDOŚ w Krakowie postanowił bowiem "uzgodnić pozytywnie w zakresie ochrony środowiska, przed wydaniem decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach, przedsięwzięcie polegające na zrealizowanej rozbudowie prowadzonej stacji narciarskiej o wyciąg krzesełkowy, system sztucznego zaśnieżania i oświetlenie na zboczu Pracica" (dosłowny cytat z postanowienia).
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie orzekł, że urzędnicy prowadzący sprawę Czarnego Gronia w rażący sposób przekroczyli wszelkie ustawowe terminy postępowania, a Powiatowemu Inspektoratowi Nadzoru budowlanego nakazał wydanie wiążącej decyzji w sprawie legalności robót budowlanych na Czarnym Groniu. Naciskany przez Pracownię urząd wydał w końcu decyzję o rozbiórce obiektu. A dokładniej trzy decyzje - osobno dla kolei, oświetlenia i zaśnieżania stoku. "Zieloni" odtrąbili sukces i obwieścili mediom o precedensowej decyzji sądu.
Warto w tym miejscu zacytować słowa Radosłąwa Ślusarczyka z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot - "właściciel Czarnego Gronia po dokonaniu rozbiórki wyciągu będzie miał obowiązek przywrócić teren do stanu pierwotnego, co oznacza między innymi odtworzenie siedlisk łąkowych i leśnych. Nie będzie to łatwe, a na pewno będzie to bardzo kosztowne"… Temat pieniędzy nie pierwszy raz pojawiał się przy omawianiu konfliktu na Czarnym Groniu w mediach, zadziwiające jest także jak często pojawia się określenie, że inwestorem jest "jeden z najbogatszych Polaków". Jakby to miało mieć jakieś znaczenie dla przyrody…
Tydzień później kolej na Czarnym Groniu ruszyła… Dlaczego tak się stało? Otóż równolegle do opisanego powyżej postępowania toczyła się sprawa wydania decyzji środowiskowej. Została ona wydana (z pozytywnym rozstrzygnięciem dla inwestora) jeszcze przed nakazem rozbiórki, ale :ochroniarze" znowuż zaskarżyli ją, co spowodowało, że musiała powrócić do SKO (Samorządowe Kolegium Odwoławcze), co spowodowało odwlecze jej uprawomocnienia się. Nadzór budowlany nie mając prawomocnej decyzji musiał wydać nakaz rozbiórki, choć gdyby poczekał tydzień, z pewnością takiej decyzji by nie podjął. Ale poczekać nie mógł, bo do wydania decyzji o legalizacji zobligował go WSA w Krakowie…
Na tym etapie widać wyraźnie misterną grę "ekologów", którzy sprytnym odwoływaniem, zaskarżaniem i zwyczajnym opóźnianiem postępowania (choćby przez zwyczajne nie odbieranie pism - a wiadomo, że po otrzymaniu awizo ma się jeszcze dwa tygodnie na odbiór, i tak dalej…) doprowadzili to sytuacji, kiedy nakazano rozbiórkę. Od tych decyzji zresztą odwołał się inwestor. W maju 2015 roku inspektorat uchylił wszystkie trzy decyzje rozbiórkowe (rzecz godna podkreślenia), mając już w ręku ostateczną decyzję środowiskową, jednak w świat poszedł przekaz, że wyciąg jest nielegalny i należy go rozebrać. Taki jest ukryty sens postępowania "ochroniarzy". Bowiem o tym, że nie chodzi tu o dobro przyrody, można być niemalże pewnym.
|
Czarny Groń 6-os. kolej krzesełkowa |
|
Dowodzi tego choćby samo uzgodnienie środowiskowe, w którym Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Krakowie pisze wprost: "podczas prac, rozbiórkowych ponowie naruszony zostałby grunt, który już w znacznej części został odtworzony i w chwili obecnej jest właściwie utrzymywany. Następnie inwestor po zakończeniu rozbiórki i przywróceniu terenu do stanu poprzedniego, występując o uzyskanie decyzji DUŚ dla analogicznego przedsięwzięcia uzyskałby tę decyzję z warunkami takimi jak w niniejszym uzgodnieniu, bowiem nie byłoby prawnych możliwości wydania odmowy takiej decyzji."
Co to oznacza? Dokładnie tyle, że ewentualna rozbiórka kolei spowodowałaby znacznie większe szkody w przyrodzie niż jej funkcjonowanie w obecnym kształcie, a na dodatek po rozbiórce i rekultywacji terenu inwestor mógłby wystąpić o pozwolenie na budowę takiej samej kolei w tym samym miejscu i dostałby je! Wydaje się bez sensu? Tylko pozornie. Konflikt na Czarnym Groniu ma bowiem drugie dno. Tu nie chodzi już o to, jak działać by nie szkodzić przyrodzie, ale o to, kto ma władzę i moc wstrzymywania inwestycji, a tym samym narażania inwestorów na straty. Przekaz ma być prosty - kto "zadrze" z "ekologami" ma gwarantowane kłopoty. Sprawa ciągnie się już sześć lat, wychodzi na prostą co prawda, ale daleko jeszcze do jej zakończenia - a powiedzmy sobie szczerze - ilu inwestorów stać na takie koszty? To właśnie o to toczy się tak naprawdę gra. Gdyby przeznaczyć pieniądze wydane na procesowanie się, można by na zasadzie porozumienia stron przeznaczyć je na cele ochrony przyrody czy powiedzmy - edukacji ekologicznej. Ale do tego potrzeba porozumienia obu uczestników konfliktu, a widać wyraźnie, że "zieloni" będą utrudniać bieg rzeczy do końca, a potem nakleją sobie jeszcze etykietkę "niezłomnych obrońców przyrody…"
Jaka jest w takim razie najbliższa przyszłość Czarnego Gronia? Najbliższym etapem (miejmy nadzieję, że ostatnim) jest wydanie powtórnych decyzji legalizacji - kolei, naśnieżania i oświetlenia stoku. Oczywiście należy się liczyć z tym, że zostaną one jeszcze ponownie zaskarżone, a wykorzystując dwuinstancyjność sądów i urzędów, proces ten na pewno potrwa jeszcze trochę. Zapewne jednak narciarze będą mogli się w najbliższym sezonie cieszyć z użytkowania dwóch kolei linowych, czego wszystkim z głębi serca życzymy. I obiecujemy - jeśli w historii Czarnego Gronia pojawią się jakieś nowe wątki - z pewnością poinformujemy Was o tym.
pk/skionline.pl
|
Tagi: #polska #stacje narciarskie #nowe inwestycje #czarny groń #rzyki
| powrót
Aktualne wiadomości w twojej poczcie!
|
Booking.com
|