Mika Kojonkoski, trener, polityk | 2003.01.25 |
| Mika Kojonkoski (fot. J.Ciszak) |
|
Adam Małysz jeszcze dostarczy wam radości.
Fiński trener norweskich skoczków Mika Kojonkoski należy do tych trenerów, którzy nigdy nie unikają rozmów z dziennikarzami. Chętnie odpowiada na każde pytanie nie tylko związane ze sportem.
- Podobno równie jak skoki narciarskie interesuje Pana polityka?
- To nie do końca prawda. Interesują mnie wszystkie aspekty społeczne życia w tym kontekście także polityka. Od 7 lat jestem z ramienia partii prawicowej radnym w fińskim mieści Kuopio. Proponowano mi wejście do europejskiego parlamentu. Ale uważam, że polityk ze mnie marny.
- Pomówmy o sporcie. Pana podopieczni, Norwegowie, zaskakują w tym sezonie bardzo dobrymi wynikami. Przed rokiem skakali fatalnie. Jest Pan cudotwórcą?
- Absolutnie nie! Nie czuję się trenerem kompletnym, stale się uczę. Lubię wyzwania, dlatego podjąłem się trenować Norwegów. Widziałem, że mają dobrych skoczków tylko wpadli w jakiś "dołek". Trzeba było ich odblokować, wykorzystać to, co w nich drzemało. W mojej pracy nie ma żadnych rewelacji, zmieniłem tylko detale. Duży nacisk położyłem na motywację. Wiadomo jak sukces wywołuje pozytywne skutki; jest dobry wynik, to poprawia się nastrój, zawodnik odzyskuje wiarę w to, co robi.
- Pana zawodnicy nie są prowadzeni za rączkę, w Zakopanem pozwolił Pan przyjść zawodnikom na konferencję prasową w dniu skoków. W innych ekipach to niemożliwe, zawodnicy siedzą w hotelu jak pod kloszem...
- W sporcie najważniejsze jest wzajemne zaufanie. Przecież moi skoczkowie to profesjonaliści. Dlaczego nasi zawodnicy nie mieli przyjść na konferencje? Niech lepiej poznają tych, co o nich piszą. Zawodnik sam musi myśleć i wybierać to, co właściwe. Nasi skoczkowie w przeddzień konkursu, pod wieczór, poszli na spacer po Zakopanem, wpadli nawet na dyskotekę. Nie widzę w tym nic złego.
- Co decyduje o sukcesach skoczka? Przygotowanie fizyczne, psychiczne? Skoczek numer 1 wszech czasów Niemiec Jens Weissflog uważa, że w 80 procentach decyduje psychika...
- Decyduje kilka spraw - fizjologia, jak ja to określam element socjologiczny i oczywiście psychika. W decydującym momencie, kiedy skoczek odbija się na progu, to jego głowa w 90 procentach decyduje o tym czy skok będzie dobry czy zły. Ale głowa musi pracować automatycznie. Do tego można dojść tylko poprzez bardzo mądrze i konsekwentnie poprowadzony trening. U mnie nie ma jednak specjalnego trenera psychologa, uważam, że każdy trener musi być także psychologiem.
- Mówi Pan o uwarunkowaniach socjologicznych...
- Tak, to bardzo ważna sprawa. Przecież moi zawodnicy przebywają na zgrupowaniach, poza domem, ponad 200 dni w roku. Są wtedy ze sobą niemal na okrągło przez 24 godziny. Muszą znaleźć między sobą wzajemne relacje. Muszą być partnerami, czasem przyjaciółmi, choć nie zawsze to przecież jest możliwe.
- Czy Adam Małysz będzie jeszcze wygrywał najważniejsze konkursy o mistrzostwo świata, w Pucharze Świata?
- Małysz nadal skacze dobrze. Mówiąc precyzyjnie - on chce skakać dobrze, ale brak mu w tej chwili tego automatyzmu, o którym mówiliśmy. Jest to jednak jeden z najzdolniejszych skoczków świata i jestem przekonany, że dostarczy wam jeszcze sporo radości.
- Jak to jest z tym bojkotem konkursów o Puchar Świata proponowanym ponoć przez waszą federację? Macie poważne zastrzeżenia do kombinezonów austriackich?
- O bojkocie nigdy nie było mowy! O tym rozmawiali sami skoczkowie, przyznaję - także nasi. Była niepisana umowa między federacjami, że każdy będzie miał nieograniczony dostęp do sprzętu w tym kombinezonów. Ale firma Schneider sprzedaje te kombinezony tylko swoim, czyli Austriakom. Zrobiło się głośno, kiedy FIS oświadczyła, że nie zamierza zajmować się tym problemem, nie będzie jeszcze raz testować kombinezonów. To był błąd. Teraz, kiedy wokół sprawy zrobił się szum, dowiadujemy się, że do PŚ w lotach sprawa ma być wyjaśniona. To dobrze. W tej sprawie nie może być niedomówień.
Notował: ANDRZEJ STANOWSKI Dziennik Polski www.dziennik.krakow.pl
PS Wczoraj agencje podały, ze sprawa kombinezonów znowu staje na ostrzu noża. Podobno badania specjalistów norweskich wykazały, że materiały, z których są uszyte, przepuszczają powietrze z przodu - zatrzymują z tyłu. I tworzy się coś w rodzaju balonu ułatwiającego noszenie. W takich kombinezonach skaczą austriackie nastolatki (Morgenstern, Liegl, Nagiller), tak świetnie spisujące się w ostatnich konkursach. W tej sprawie wysłano oficjalne pismo do dyr. PŚ Waltera Hofera, grożąc nawet bojkotem mistrzostw świata! Norwegów popierają Niemcy i Finowie.
Wypada wierzyć, że FIS nie zbagatelizuje ostrzeżenia. Sprawa jest i nie ma co chować głowy w piasek! (AS)
| powrót
Aktualne wiadomości w twojej poczcie!
|
Szukaj
|