Bode Miller rezygnuje | 2007.05.21 |
| Bode Miller fot. skionline.pl |
|
Miniony sezon amerykańskiemu mistrzowi przyniósł kilka wspaniałych momentów. Jednym z nich było zdobycie małej Kryształowej Kuli w super gigancie. W sześć tygodni po ostatnich zawodach sezonu Bode Miller rozpoczął przygotowania do kolejnego. Ten jedenasty już dla niego w Pucharze Świata sezon będzie jednak inny od poprzednich.
Bode Miller, niekwestionowana gwiazda amerykańskiej reprezentacji, mający na swoim koncie cztery tytuły mistrza świata (zdobyte w latach 2003 i 2005) podjął odważną decyzję: koniec ze startami w reprezentacji. Odtąd Bode startować będzie indywidualnie, już poza US Ski Team. Swego czasu podobnie postąpił szwedzki zawodnik Patrik Jaerbyn oraz Amerykanka Kristina Kosznick, mistrzyni USA w slalomie. Kosznick, która zakończyła karierę po olimpiadzie w 2006 roku, wcześniej przez kilka sezonów startowała indywidualnie, sama finansując swoje treningi i starty. Podobnie od tej chwili będzie wyglądać kariera Bode Millera.
"Bode postanowił startować indywidualnie, ale my nadal będziemy go wspierać. Oczywiście na tyle, na ile będzie to możliwe w nowych okolicznościach." - stwierdził niedawno Tom Kelly, jeden z menedżerów amerykańskiej kadry alpejskiej."Póki co nie wiemy jak Bode zamierza zorganizować swoje treningi i program startów, ani z czyjej pomocy będzie korzystać." - dodał Kelly.
Nie można powiedzieć, żeby decyzja Amerykanina była kompletnym zaskoczeniem, choć w ostatnich latach Miller wielokrotnie podkreślał, że starty i treningi w gronie kolegów z reprezentacji sprawiają mu dużo przyjemności. Alpejczyk z USA ma na swoim koncie 25 zwycięstw w Pucharze Świata - zaledwie dwóch brakuje mu do rekordu USA, należącego do Phila Mahre, mistrza olimpijskiego w slalomie z 1984 roku oraz trzykrotnego zwycięzcy Pucharu Świata na przestrzeni lat 1981 - 1993.
Ubiegłej zimy Bode Miller, zawodnik wyjątkowo utalentowany, ale i niezwykle uparty, mówił nie raz, że czuł się źle, kiedy w reprezentacji nie brano pod uwagę jego zdania. Chodziło między innymi o to, że Bode zamiast sypiać w swoim kamperze - tak jak sobie tego życzył - musiał nocować w hotelu razem ze wszystkimi członkami teamu, a ze swojego "domu na kółkach" korzystać mógł jedynie podczas dnia.
"Podczas tego sezonu monitorowałem swoją formę i okazało się, że w mniejszych i w większości niewygodnych łóżkach hotelowych sypiam dużo gorzej niż w moim vanie, gdzie nie tylko łóżko jest znacznie większe, ale i jedzenie, które zapewniam sobie we własnym zakresie - dużo lepsze. Jestem przekonany, że te okoliczności miały olbrzymi wpływ na moją formę; gdyby nie to, jeździłbym tej zimy dużo lepiej" - mówił Bode w lutym, na kilka dni przed startem w mistrzostwach świata w Are. "Jako allrounder, startujący we wszystkich konkurencjach, aby być perfekcyjnie skupionym i skoncentrowanym przed każdym startem, z całą pewnością potrzebuję indywidualnego prowadzenia, zwłaszcza, jeśli chodzi o kwestię regeneracji organizmu."
W minionym sezonie wszyscy zawodnicy kadry USA musieli podpisać oświadczenie, w którym zobowiązywali się do rezygnacji z alkoholu podczas imprez, na których świętowano rezultaty członków teamu. W takim wymogu ustanowionym przez krajową federację narciarską widziano skutek "rozluźnionej postawy" Bode Millera podczas igrzysk w Turynie, kiedy to widywano go nocami w barach i klubach w towarzystwie atrakcyjnych modelek, bynajmniej nie stroniącego od alkoholu.
|
Bode Miller fot. skionline.pl |
|
Już po olimpiadzie Bode naraził się z kolei na falę ostrej krytyki ze strony narciarskich kibiców, ryzykownie stwierdzając, że poza porażką w walce o medale na igrzyskach w Turynie bawił się świetnie. Możliwość zamieszkiwania we własnym vanie, zaparkowanym tuż obok podobnych "domków na kółkach" koleżanki i kolegi z reprezentacji - Julii Mancuso i Darona Rahlves - dała mu - jak mówił - okazję do lepszego poznania się z mieszkańcami Sestriere.
Niezależność i brak umiejętności podporządkowywania się, charakterystyczne dla amerykańskiego zawodnika, teraz z całą pewnością spowodują wielkie zmiany w jego życiu, zwłaszcza jeśli chodzi o najbliższe treningi i starty.
Miller sam będzie musiał opłacić honoraria trenerów, jak również pokrywać koszty treningów w ośrodkach, gdzie zwykle szkolą się kadry narodowe - w Nowej Zelandii, Chile czy na lodowcach w Europie. W czasie trwania sezonu nie będzie mógł otrzymywać żadnych informacji od swoich byłych trenerów, którymi kierował dotąd Phil Nicols. Odtąd o sprawy takie jak akredytacje, numery startowe czy zgłoszenia do zawodów będzie musiał zadbać prywatny trener Millera.
Punkty, które zdobędzie Bode w Pucharze Narodów, będą jednak liczyć się dla USA, a sam Bode będzie mógł być zakwalifikowany do startów w mistrzostwach świata (za dwa lata w Val d’Isere) i na olimpiadzie w 2010 (choć w zeszłym miesiącu Miller ogłosił, że za trzy lata w Vancouver już nie wystartuje).
Możliwe, że Bode, który wielokrotnie podkreślał, że gotów jest zrezygnować z kariery, jeśli tylko poczuje, że starty przestały sprawiać mu przyjemność, podjął tę trudną decyzję licząc, że nada to z powrotem impetu jego karierze przed jej zakończeniem w 2008. W listopadzie br. Bode skończy 30 lat. Jesse Hunt, jeden z menedżerów US Ski Team, swojemu do niedawna najlepszemu zawodnikowi życzy jak najlepiej. "Bode to fantastyczny sportowiec. Liczymy, że to się nie zmieni i poprowadzi go do sukcesu. Odbyliśmy poważną rozmowę na temat obowiązków i odpowiedzialności, jaka spoczywa na każdym członku reprezentacji. Po tej rozmowie Bode podjął decyzję o pozostaniu poza teamem."
Patrick Lang
Opr. Joanna Wrona / skionline.pl
| powrót
Zobacz
Aktualne wiadomości w twojej poczcie!
|
Szukaj
|