Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

100 lecie urodzin Bronka Czecha


Bończa

Rekomendowane odpowiedzi

Poczytajcie o prawdziwym "kozaku" narciarskim:

"25. lipca mija 100. lecie urodzin znanego polskiego narciarza, olimpijczyka, Bronisława Czecha. Bronek był człowiekiem, który posiadał wiele pasji. Najważniejszą było niewątpliwie narciarstwo, ale niemniej ważne były: góry, taternictwo, ratownictwo, szybownictwo, zainteresowania plastyczne i muzyczne, które odziedziczył po matce oraz rzeźba.

Narty były największą pasją jego życia, a działalność sportowa pochłonęła go niemal całkowicie. Oddał jej swój talent, zdrowie, czas i umiejętności. Chętnie startował w zawodach i w swojej karierze osiągał wartościowe wyniki, jeśli chodzi o starty, zwłaszcza w obsadzie międzynarodowej. Dziennikarze krajowi i zagraniczni nieprzypadkowo pisali, iż „Bronek jest asem polskiego narciarstwa”, „super talentem” itd. Wszechstronność i postawa tego zawodnika budziła w latach jego startów i budzi dzisiaj wysokie uznanie. Jako zawodnik Bronek był niesłychanie, jakbyśmy to powiedzieli dzisiaj – medialny. Obdarzony poczuciem humoru, zawsze elegancki i opalony na brąz, otoczony koleżankami i kolegami z kadry oraz licznymi przyjaciółmi. Znane były jego powiedzenia: „bez śniegu i cukru nie wyobrażam sobie zawodów narciarskich”, „trasa biegu była świetna, miałem dwa upadki, ale gaz na zjazdach mnie nie opuszczał”, „przed zawodami nie pij, nie pal, a kiedy przed tobą start – nie zadawaj się z dziewczynkami” i inne.

Sportowe zainteresowania odziedziczył po ojcu, Józefie, znany cykliście. Pierwszy jego start na nartach miał miejsce 18 stycznia 1925 r., na Lipkach, w biegu na 5 km, w zawodach zorganizowanych przez sekcję narciarską zakopiańskiego „Sokoła”. Czech zajął w nim 1. miejsce w kategorii juniorów (wg kalendarium dr Haliny Zdebskiej w najlepszym opr. naukowym o Czechu, książce „Bohater sportowy. Studium indywidualnego przypadku Bronisława Czecha (1908-1944)”). W czasie kariery startował w barwach klubów: SN PTT Zakopane (1925-36), a pod koniec AZS Kraków (1936-39). Popularny w latach 20. i 30. Bronek był pierwszym polskim narciarzem klasy światowej, bardzo wszechstronnym, „gigantem wszechstronności”, jako go określił prof. Józef Lipiec, uprawiającym zarówno konkurencje klasyczne: biegi narciarskie (a wśród nich biegi do kombinacji norweskiej, bieg otwarty na 18 km, sztafetę 4 razy 10 km i 5 razy 10 km oraz maratony narciarskie na 50 km), kombinację norweską i skoki, jak i konkurencje alpejskie (slalom, zjazd i kombinację alpejską). We wszystkich tych konkurencjach zimowych odnosił znaczące międzynarodowe sukcesy. Trzykrotnie startował w Zimowych Igrzyskach: po raz pierwszy w 1928 r. – Saint Moritz (10. w kombinacji norw.), potem w 1932 r. – Lake Placid (7. w kombinacji norw.) i 1936 r. – Garmisch-Partenkirchen. Dziewięciokrotnie startował w zawodach rangi Mistrzostw Świata Federacji Narciarskiej FIS: 1929 – Zakopane – tutaj najlepszy wynik, 4. miejsce w kombinacji norweskiej, 1930 – Oslo, 1933 – Innsbruck, 1934 – Solleftea, 1935 – Wysokie Tatry, 1936 – Innsbruck (w narciarstwie alpejskim), 1937 – Chamonix, 1938 – Engelberg (w narciarstwie alpejskim) i po raz ostatni 1939 Zakopane. 24. razy zdobywał mistrzostwo Polski: w biegu na 18 km (1929, 1933), w skokach (1928, 1929, 1931, 1934), w kombinacji norweskiej (1927, 1928, 1929, 1934, 1937), w biegu zjazdowym (1929, 1937), slalomie (1936, 1937), kombinacji alpejskiej (1936, 1937) i w sztafetach 4 i 5 x 10 km (1927-1933).

Jego kariera sportowa trwała 15 lat. Najlepiej wypadał w kombinacji norweskiej i skokach. Osiągnął szereg rekordów skoczni: w Ponte di Legno we Włoszech, Raxie w Austrii, był dwukrotnym rekordzistą Krokwi: do 63 m (1929 r.). Skakał też na skoczni „mamuciej” w Planicy (17. marca 1935 r.). Skoki Czecha odznaczały się wielką elegancją. Równym prowadzeniem nart, na wzór najlepszych Norwegów: Narvy Bonny, Thorleifa Hauga, Jacoba Tullina Thamsa, czy braci Ruud, oraz eleganckim, zgodnym z obowiązującym wówczas stylem aerodynamicznym, wychyleniem ciała do przodu. Przykładał dużą uwagę do eleganckiego ubioru, nosił zawsze wyprasowane spodnie, białą koszulę, a na nią ubierał modny sweter narciarski z wycięciem w „serek”. Stąd też nazywano go „narciarskim elegantem” lub „narciarzem-gentelmanem”. Takiej samej elegancji wymagał, już jako trener polskich klasyków, od swoich podopiecznych. Przygotowywał polskich narciarzy do MŚ 1939 i ZIO 1940 r. W końcu lat 30. był cenionym i szanowanym instruktorem w szkole narciarskiej na Kasprowym Wierchu (w latach 1938-1939), którą prowadził wraz ze Stefanem Radkiewiczem. W Zakopanem źródłem dochodów był dlań sklep sportowy przy Krupówkach. Uprawiał też z zamiłowaniem narciarstwo turystyczne i ekstremalne, między innymi dokonał I. zjazdu z Niebieskiej Przełęczy na północ, do Doliny Stawów Gąsienicowych, czy zjazdu Żlebem pod Palcem do Doliny Suchej Kasprowej (1936 r.) z Romanem Serafinem i wielu innych. Słynął w Zakopanem, że potrafił zatańczyć na nartach walca (relacja Kazimierza Schiele), tj. ułożyć według własnej fantazji taki ciąg różnych ewolucji na nartach, że sprawiały one wrażenie, jakby rzeczywiście tańczył. Wszystkie te ewolucje wykonywał z niebywałą lekkością. Jego trening zimowy i letni też budził wielkie uznanie, gdyż Bronek słynął w Zakopanem z tego, że trenował... przez cały rok. W 1934 r. wydał, wspólnie z Arturem Kasprzykiem, podręcznik narciarstwa „Narciarska zaprawa biegowa i skokowa”, rekomendowany przez ówczesnego prezesa PZN, Aleksandra Bobkowskiego. W wywiadzie dla Polskiego Radia tak wypowiadał się Bronisław Czech o istocie narciarstwa, którą widział w ciągłym podnoszeniu swoich umiejętności:

„...Narciarstwo łączy w sobie w niespotykanym gdzie indziej stopniu sport z turystyką. Mnie się zdaje, że nie może być dobrym narciarzem ten, kto nart używa wyłącznie do umożliwienia sobie wycieczek w zimie, nie opanowawszy ich poprzednio, jak również nie uważam za prawdziwego narciarza tego, kto ogranicza się tylko do treningu i zawodów, a nie ma zrozumienia i ochoty do odbywania wycieczek turystycznych. Dla mnie narciarz to sportowiec i turysta w jednej osobie, sportowiec posiadający wysoki poziom sprawności, opanowujący technikę jazdy na nartach, w jak najwyższym stopniu, kształcący treningiem i zawodami swą sprawność fizyczną, a równocześnie – to turysta, który znajduje największą przyjemność w podejmowaniu wycieczek, ba nawet wypraw wysokogórskich.

– Więc w wszechstronności dopatruje się Pan najważniejszej zalety narciarstwa?

– Tak jest. Niech pan popatrzy na narciarstwo tam, gdzie ono rozwinęło się najbardziej, w Norwegii. Przecież nawet w dziedzinie sportowej Norwegowie podkreślają wszechstronność i żądają od każdego dobrego narciarza, by był i biegaczem i skoczkiem, by opanowywał również krótsze i dalsze dystanse. W Norwegii ceni się nie mistrzów specjalistów w skokach, ale tytuły „królów narciarstwa” nadaje się zawodnikom wszechstronnym. Na przykład taki Haug. Przecież na Olimpiadzie w Chamonix był Haug pierwszy w biegu na 50 km, pierwszy w biegu na 18 km i trzeci w otwarty konkursie skoków... Każdy, kto narciarstwo uprawia powinien ani na chwilę nie przestawać w doskonaleniu się., ani na chwilę nie powinien zapominać, że jeżeli jest zawodnikiem, to zawsze może osiągnąć jeszcze lepszy czas i jeszcze dłuższy skok, że jeżeli jest turystą, to ma przed sobą jeszcze wiele długich podejść i trudnych zjazdów, a nawet, jeżeli jest całkiem zwyczajnym, bez pretensji wycieczkowiczem to zawsze w zakresie jego możliwości leży przynajmniej osiągnięcie odznaki za sprawność”.

Mało znany jest fakt, że z zamiłowaniem jeździł na motocyklu. Świetnie się wspinał, a świat wysokich gór, głownie Tatr (chociaż marzył o wyprawach w Himalaje), oprócz świata nart, pociągał go najbardziej. w przełomowych dla taternictwa latach 1928-29 Czech był jedną z czołowych postaci i przejście północnej ściany Żabiego Konia, początek ważnego etapu w rozwoju taternictwa, było dziełem przede wszystkim Czecha”. Miał na koncie wiele arcytrudnych przejść, jednak swoimi sukcesami w tatrzańskich ścianach, nigdy się nie chwalił, jako człowiek niezwykle skromny. Nie publikował opisów tych przejść ani razu na łamach „Taternika”, co chętnie robili jego koledzy. Czech wziął także w 8. wyprawach ratunkowych TOPR (tak wynika z księgi wypraw TOPR). Pasjonowała go latem lekkoatletyka, biegi sztafetowe na trasie Zakopane – Morskie Oko i kajaki. Od młodości pasjonowało go malarstwo i rzeźba. Grał na skrzypcach i akordeonie.

Bardzo lubił loty szybowcowe. Zainteresowania szybownictwem datują się od 1932 r., kiedy Bronek, zainspirowany przez swojego przyjaciela Kazimierza Schiele, wziął udział w kursie w Biegonicach, koło Nowego Sącza, gdzie uzyskał uprawnienia pilota szybowcowego (w kategorii A i B), a potem na kursie w Ustianowej zdobył jeszcze kategorię C. Między innymi dzięki jego zapałowi w tym samym roku w Zakopanem powstało Koło Szybowcowe. W październiku 1937 r., na stokach Gubałówki, brał udział w pierwszych lotach szybowcowych w Zakopanem (wzięły w nich udział 3. szybowce treningowe). Tuż przed wybuchem wojny wziął jeszcze udział w kursach szybowcowych w Ustianowej i Polichnie. Wybuch II wojny światowej przerwał rozwój Bronka. Załamały się też jego plany rodzinne. Czech, aresztowany przez gestapo, z numerem 349, trafił do obozu śmierci w Oświęcimiu. Przeżył tam najstraszniejsze cztery lata swojego życia, ale i w obozie nie poddał się. Gdy hitlerowcy zaproponowali mu, by w zamian za uzyskanie wolności szkolił niemiecką młodzież, zdecydowanie odmówił. Pozostał wierny swoim ideałom, patriotyzmowi i Ojczyźnie, dla której wcześniej startował na nartach. Z czasem zdrowie Bronka zaczęło się załamywać. Zmarł 5 czerwca 1944 r. Pamięć o Bronku ciągle trwa: od 1946 r. rozpoczęto organizację Memoriału ku pamięci Jego i Heleny Marusarzówny, w kraju jest wiele szkół, które noszą jego imię, w tym krakowska AWF.

WOJCIECH SZATKOWSKI Muzeum Tatrzańskie"

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poczytajcie o prawdziwym "kozaku" narciarskim:

"25. lipca mija 100. lecie urodzin znanego polskiego narciarza, olimpijczyka, Bronisława Czecha. Bronek był człowiekiem, który posiadał wiele pasji. Najważniejszą było niewątpliwie narciarstwo, ale niemniej ważne były: góry, taternictwo, ratownictwo, szybownictwo, zainteresowania plastyczne i muzyczne, które odziedziczył po matce oraz rzeźba....

W liceum czytałem parę książek (pamiętam tylko "Laury na śniegu") w temacie początków narciarstwa w Polsce... to byli ludzie !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dużym skrócie

Redaktor: Ireneusz Gosztyła 18.08.2006.

Wawrzyniec Żuławski

Urodził się w Warszawie w roku 1916. Był muzykologiem, wykładowcą w Konserwatorium Łódzkim i profesorem warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej oraz kompozytorem, jego dzieła to m.in. wariacje fortepianowe, sonata na fortepian, sonata skrzypcowa, mazurki, kwintet fortepianowy. Pełnił funkcję prezesa ZAIKSu.

Jest autorem książek, które weszły do kanonu polskiej literatury górskiej, na których wychowały się pokolenia górskich turystów: "Niebieski krzyż", "Skalne lato", "Sygnały ze skalnch ścian", "Wędrówki alpejskie".

W czasie II wojny światowej był żołnierzem Armii Krajowej, jego mieszkanie przy ul. Marszałkowskiej było lokalem konspiracyjnym, w którym m.in. ukrywano ludzi. Był także redaktorem konspiracyjnego "Taternika".

W roku 1947 brał udział w pierwszej powojennej polskiej wyprawie w Alpy. W 1954 zostaje szefem Sekcji Alpinizmu PTTK, a następnie zostaje prezesem reaktywowanego Klubu Wysokogórskiego

Z licznych dokonań wspinaczkowych w Tatrach należy wymienić pierwsze przejście północnej ściany Małego Młynarza, wschodniej ściany Łomnicy, pierwsze całkowite przejście północno-wschodniego filara Mięguszowieckiego Szczytu. Przeszedł latem i zimą wiele dróg o skrajnych i nadzwyczajnych trudnościach. Wspinał się m.in. z Wiesławem Stanisławskim a także Stafanią Grodizieńską.

Brał udział w wielu wyprawach ratunkowych, m.in. na Granatach, Rumanowym Szczycie i Ganku, Mieguszowieckim Szczycie i Cubrynie, w tym w wielodniowej wyprawie po zwłoki Zbigniewa Abgarowicza. Wyprawa ta przeszła do historii jako jedna z najtrudniejszych wypraw w Tatrach.

Według wielu źródeł nigdy nie był formalnie członkiem Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (TOPR podaje rok wstąpienia 1933 - brak daty przysięgi).

W roku 1957 w czasie wyprawy alpinistycznej w masywie Mont Blanc zaginęło dwóch Jugosłowian i jeden z wybitnych polskich wspinaczy tamtego pokolenia, Stanisław Groński. Po tygodniu bezowocnych poszukiwań i formalnej decyzji francuskich ratowników o zakończneniu akcji ratunkowej podjęta zostaje jeszcze jedna próba odnalezienia zaginionych. Wawrzyniec Żuławski bierze udział w wyprawie ratunkowej i 18 sierpnia ginie pod lawiną seraków. Jego ciała nie odnaleziono.

Każda notka biograficzna podaje tylko suche fakty, dlatego przytoczę, co pisała o nim Grażyna Wojsznis-Terlikowska:

"Bywają tacy ludzie, zyjący i już nieżyjący - których przesłania ich własna twórczość lud działalność. Myśląc o nich, w gruncie rzezcy myślimy o ich dziełach, czynach czy postępkach, niejako w oderwaniu od ich osobowości. (...) Z Wawrzyńcem Żuławskim było inaczej. Ważne jest nie tylko to, czego dokonał. Należał do tych nielicznych ludzi, którzy już faktem swego istnienia wzbogacają życie innych. Niełatwy do zdefiniowania, skomplikowany i prosty jednocześnie, wszechstronnie utalentowany, pełen wdzięku, o zamyślonych oczach i sceptycznym uśmiechu, głęboko uczuciowy, potrafił być również chłodny, ostry, skupiony, praktyczny. Zawsze - naturalny. Nawet najbardziej niezwykłych czynów, wymagających męstwa, ofiarności i siły, czasem nawet heroizmu, dokonywał od niechcenia, lekko, z uśmiechem. (...) Nienawidził spraw i ludzi nieludzkich. nie cierpiał ciężkich, przygniatających atmosfer. nie pasowało do niego nic, co jest nieodwracalne, nieodwołalne, ostateczne. Dlatego niektórzy z jego bliskich mówią, że z o s t a ł w masywie Mont Blanc. Jakby to była tylko przerwa w alpejskich wędrówkach.(...) Ci, którzy go znali, wiedzą: ten kapryśny, chwilami i sceptycznie uśmiechnięty Wawrzyniec, ten wrażliwy na dźwięk, barwę i kształt artysta, subtelny i delikatny esteta, w każdej chwili potrafił przeobrażać się w błyskawicznie i pewnie działajacego organizatora i realizatora. Był człowiekeim silny i wspaniałym, w stu procentach odpowiedzialnym za siebie i innych, człowiekiem, o którym wiadomo: nie opuści w nieszczęściu, choćby to miało kosztować... Wiemy, ile go to kosztowało."

Kajetan Gawarecki

Zmieniony ( 18.08.2006. )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wspinał się m.in. z Wiesławem Stanisławskim a także Stafanią Grodzieńską.

Właśnie o wspinaczce (Igła na Żółtej Turni) W. Żuławskiego ze Stefanią Grodzieńską (też niesamowita kobieta!) trafiłam na zabawny wierszyk:

Raz na prawo

Raz na lewo

Wawa jest na Igle

Ale już nie śpiewa

Bo w dole Stefania

w górze chwytów brak

Lecz Wawa naprzód idzie

I śpiewa sobie tak:

Chodź moja Stefanio

Bo nas sława czeka

Jakoś cię przeciągnę,

Szczyt już niedaleko

Pani Stefania uprawiała taternictwo "rekreacyjnie i towarzysko", też bym tak chciała, dla rozrywki i towarzystwa przejść trudną nową drogę:D

A wracając do Bronka Czecha, w tekście Szatkowskiego nie wymieniono jeszcze jednego ogromnego sukcesu, gdyż nie był on oficjalny: w Mistrzostwach 1929 konkurencje alpejskie nie były jeszcze rozgrywane oficjalnie. Ale odbył się bieg zjazdowy (2 etapy), z Kasprowego na Gąsienicową i z Gąsienicowej do Olczyskiej. W tym biegu Bronek zdobył nieoficjalne mistrzostwo świata przed Anglikiem Brackenem, jak później wspominał, na nartach, do których, po podglądaniu Anglików, dorobił sobie "nowoczesne" wiązania ze sprężyn z hantli kolegi.

Co więcej, Bronek nie uznawał, by uprawianie narciarstwa dla samych rekordów było właściwe. Mimo iż sport rozwijał się już w tym kierunku, i wszechstronność stawała się obciążeniem, uważał, że specjalizacja i dążenie do samych wyczynów jest wypaczeniem, uważał, że sport powinien rozwijać. I w tym kontekście właśnie mieszczą się jego cytowane wypowiedzi.

A potem 4 lata Oświęcimia. Tak mu już niewiele brakowało.

+ 5 czerwca 1944

[*]

Edytowane przez Maria
błąd
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście wszyscy wiemy kto zbudował obóz, i dla przypomnienia czy wprost nauczenia tego cudzoziemców, zupełnie słusznie nazywamy go (od niedawna, od kiedy pojawiła się na forum publicznym ta kwestia) jego niemiecką nazwą. Użyłam polskiej - bo tak mówią wszyscy, którzy te czasy pamiętają. A rozmawiałam z wieloma. Dla wszystkich tą traumatyczną nazwą był "Oświęcim", i użyłam tej nazwy bez zastanowienia, bo to było naturalne.

Nie zaczynaliśmy tu dyskusji historycznej, nie piszemy też artykułu popularnego dla ignorantów. Chcieliśmy wspomnieć nie tylko postać, ale przede wszystkim wspaniałego człowieka. Nie psujmy tego niepotrzebnym wytykaniem braku "poprawności politycznej"!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bez zastanowienia, bo to było naturalne

Wahałam się, czy odpowiadać po raz pierwszy, bo temat jest o ludziach. Ludziach, którzy cierpieli i zginęli, nie o nazwach. Odpowiedziałam jednak, tłumacząc, że takiej nazwy użyłam nie ze złej woli, a niejako automatycznie. Uzasadniłam to moim osobistym doświadczeniem - rozmów z ludźmi, którzy albo uniknęli takiej śmierci, albo stracili tam najbliższych (jedno i drugie dotyczy też własnej rodziny). Parę tygodni temu rozmawiałam z pewną panią, która po połowie wieku płakała opowiadając, jak będąc małym dzieckiem wyczekiwała na ulicy którą przepędzano więźniów transportu, by z matką pożegnać ojca, i pokazywała mi jego listy. Jak później po wojnie jechała z innymi dziećmi "Oświęcimiaków" ciężarówką, by zobaczyć obóz. Miałam ją poprawiać, że to był Auschwitz? Nie pisałam też, że ktokolwiek, a już zwłaszcza T. Borowski, cyt: "urwał się z choinki".

I cóż, chyba źle zrobiłam odpisując. Przecież przewidywałam, że obudzi się "polskie piekło". Spór dla samego sporu, bez zważania na meritum sprawy...

[*]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Używamy (i UŻYWAJMY) tej nazwy naprawdę nie cyt. "od niedawna, od kiedy pojawiła się na forum publicznym ta kwestia" - kolejny przykład A.Brycht - "Wycieczka AUSCHWITZ-BIRKENAU" - czy używanie WŁAŚCIWYCH nazw powinno być zastrzeżone tylko dla cyt. "dyskusji historycznej" lub "artykułu popularnego dla ignorantów" ???? Poprawienie błędu i podanie przykładu że jest inaczej od razu jest budzeniem polskiego piekła ????

Edytowane przez fikol
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Używamy (i UŻYWAJMY) tej nazwy naprawdę nie cyt. "od niedawna, od kiedy pojawiła się na forum publicznym ta kwestia" - kolejny przykład A.Brycht - "Wycieczka AUSCHWITZ-BIRKENAU" - czy używanie WŁAŚCIWYCH nazw powinno być zastrzeżone tylko dla cyt. "dyskusji historycznej" lub "artykułu popularnego dla ignorantów" ???? Poprawienie błędu i podanie przykładu że jest inaczej od razu jest budzeniem polskiego piekła ????

generalnie zgadzam się z powyższym , ale też absolutnie nie podejrzewam Marii o świadomą chęć "manipulowania historią" na forum skionline.Po prostu - 45 lat komuny zrobiło swoje i gdzies tam w głowie ,u tych co uczyli się w szkole historii w tym okresie, różne takie "dziwolągi myślowe" jeszcze fukcjonują.I tyle na ten temat , bo fajnie się czytało teksty o naszych wielkich rodakach , a tu nagle ni z gruszki , ni z pietruszki zaczyna znowu ktoś coś komuś udowadniać . Trochę luzu i wyrozumiałości - nobody is perfect.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zauważcie, proszę, że od razu wytłumaczyłam użycie przeze mnie nazwy "Oświęcim". A co do wyjaśnień faktycznie czułam lekki niesmak. Nie widziałam powodu kajać się z 2 przyczyn. Raz, że chodziło o wspominanie ludzi, a tu naprawdę wdawanie sie w wytykanie sobie nawet błędów wydało mi się dyskusją niepotrzebną i nieprzyjemną właśnie ze względu na nich. Coś, jakbyśmy znaleźli się na konkurencyjnym forum, gdzie zagadnienie, która noga ma iść z przodu budzi zażarte spory - i nawet jeśli chodzi o nogę, to jakoś nie chce się tego czytać - a nie o nodze była mowa. Dwa, wybaczcie, ale jakoś wcale nie uważam się za produkt komuny jeśli chodzi o świadomość historyczną. Ludzie, których znam, i dla okupacja i groźba bądź wspomnienie obozów jest żywe, faktycznie wszyscy mówili o "Oświęcimiu". OK, niech to będzie ich i mój błąd! Ale posądzenie ich o związki z komuną akurat ci ludzie potraktowali by jako głęboką obrazę! I mam wrażenie, że jeśli nawet nawet popełniłam nieumyślnie gafę, starałam się okazać cześć tym, którzy zginęli, a nie skupiać się na postawieniu na swoim.

czy używanie WŁAŚCIWYCH nazw powinno być zastrzeżone tylko dla cyt. "dyskusji historycznej" lub "artykułu popularnego dla ignorantów" ???? Poprawienie błędu i podanie przykładu że jest inaczej od razu jest budzeniem polskiego piekła ????

Są miejsca, gdzie takie dyskusje są koniecznie, są i takie, gdzie chyba widać, że ktoś piszący o np. Bronku Czechu robi to z szacunku i podziwu dla niego, a nie ze złej woli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Administracja !!!

Panie i Panowie.

Ze wzgledu na Pamiec i Ludzi prosilbym moze aby w tym nowym temacie dyskucji nikt tu juz glosu nie zabieral.

Bo aczkolwiek temat moze byc "wdziecznym" watkiem dyskusji polityczno-historycznych to chyba nie w tym miejscu i czasie.

A jezeli kogos cos jeszcze boli i ma cos do udowodnienia to mozna zalozyc nowy watek historyczny i tam sie w tym zakresie rozwinac.

Pozdrowienia Wszystkim.

p.s.A Admin moglby profilaktycznie zamknac ten temat - bo widac ze merytorycznie dawno sie wyczerpal - zanim wywola kolejne "powstanie wyzwolencze" ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat się nie wyczerpał, tylko zszedł na niewłaściwe tory - właśnie znalazłam artykuł, zawierający sporo faktów, których wcześniej nie znałam, mimo że czytałam dość sporo na temat Bronisława Czecha. Ponieważ jest obszerny, a może właśnie szczegóły kogoś zainteresują, muszę go podzielić na dwie części..

Bronisław Czech (1908-1944) – człowiek i sportowiec

Narciarz, trzykrotny olimpijczyk (1928 – 10 miejsce w kombinacji norweskiej, 1932 – 7 miejsce w kombinacji norweskiej, 1936 – 7 miejsce w sztafecie 4x10 km), absolwent CIWF w Warszawie (1934r.), trener, wielki patriota. W okresie dwudziestolecia międzywojennego był jednym z najpopularniejszych sportowców Polski.

Dom rodzinny

Urodził się 25.VII.1908r. w Zakopanem, w rodzinie Józefa i Stanisławy Czechów. Nie była to jednak typowa rodzina góralska. Dziadek Bronisława Czecha – Łukasz Czechowski (lub Czechowicz), za udział w Powstaniu Styczniowym został zesłany przez władze carskie na Syberię. Po ucieczce posługiwał się już nazwiskiem skróconym o połowę. Józef Czech – jego syn – przybył do Zakopanego w poszukiwaniu pracy. W Wodoleczniczym Zakładzie dr Andrzeja Chramca pracował jako mechanik kotłowy i palacz. W latach 1910-1917 należał do Klubu Kolarzy w Zakopanem.

W Zakopanem poznał swoją przyszłą żonę – Stanisławę Namysłowską, pochodzącą z Alwerni koło Krakowa. Ich ślub odbył się 17.V.1901r. Zamieszkali wspólnie na Starej Polanie, przy ulicy Chramcówki 2. Właśnie tam przyszła na świat czwórka ich dzieci – Stanisława (1903r.), Władysław (1906r.), Bronisław (1908r.) i Janina (1916r.).

W 1920r. rodzina Czechów przeprowadziła się do większego domu mieszczącego się przy zakopiańskim Rynku (dom istnieje do dzisiaj, od 1984r. mieści się tam Izba Pamięci B. Czecha).

Być zawodnikiem...

Bronisław Czech w wieku dwunastu lat odniósł pierwszy sportowy sukces w zawodach narciarskich zorganizowanych w Zakopanem. Nagrodą były upragnione narty. Początek jego kariery zawodniczej datuje się od roku 1924. Był członkiem SNPTT Zakopane, ale w wyniku nieporozumień zmienił barwy klubowe i od 1937r. reprezentował barwy AZS Kraków. Po raz pierwszy wywalczył tytuł mistrza Polski w kombinacji norweskiej w wieku dwudziestu lat, a po raz ostatni w wieku dwudziestu dziewięciu lat (dwa lata przed wybuchem drugiej wojny światowej). Nie był więc bohaterem pojedynczych zawodów, lecz utrzymywał wysoki poziom sportowy przez cały czas trwania kariery zawodniczej. Jako jedyny spośród ówczesnych zawodników, w tym samym roku (1937) zdobył tytuł mistrzowski w obydwu kombinacjach (norweskiej i alpejskiej), co najlepiej świadczy o jego wszechstronności.

Począwszy od 1928 roku, reprezentował polskie barwy w najbardziej prestiżowych imprezach międzynarodowych (igrzyska olimpijskie, zawody FIS). Najbliższy zdobycia medalu olimpijskiego był w Saint Moritz. Niestety, najprawdopodobniej zawiodła odporność psychiczna. Istotne znaczenie posiadał fakt, iż polskie narciarstwo zaistniało na sportowej mapie świata. Oto bowiem nikomu nieznany, dwudziestoletni Polak, nawiązał walkę z najlepszymi. W zawodach FIS największym jego sukcesem było zajęcie czwartego miejsca w kombinacji norweskiej i tytuł mistrza świata w biegu zjazdowym (nieoficjalnie, konkurencja rozgrywana poza konkursem) w Zakopanem, w 1929 roku. Należy tutaj podkreślić, iż w zawodach FIS w odróżnieniu od igrzysk olimpijskich, nie obowiązywało ograniczenie liczby startujących. Dlatego też ich poziom sportowy był bardzo wysoki. Nagminnie zwyciężali w nich Skandynawowie (głównie Norwegowie), zajmujący z reguły kilkanaście pierwszych miejsc. Uzyskanie przez zawodnika rezultatu zbliżającego go wynikowo do tej elity, decydowało więc o przynależności do czołówki światowej.

Poziom sportowy reprezentowany przez polskich zawodników był odbiciem trudnej sytuacji, w jakiej znajdowało się ówczesne narciarstwo polskie (brak bazy, wykwalifikowanej kadry instruktorsko-trenerskiej, sprzętu itp.). Bronisław Czech wygrał bieg zjazdowy podczas zawodów FIS w wiązaniach "skonstruowanych" domowym sposobem ze sprężyn, podczas gdy zawodnicy zagraniczni stosowali już wiązania uwzględniające specyfikę konkurencji alpejskich.

Bronisław Czech znany był z zamiłowania do forsownego treningu i niezwykle higienicznego trybu życia. Podczas swej długiej kariery zawodniczej, nigdy nie wyszedł z roli zawodnika-gentlemana. Był człowiekiem o dużym poczuciu humoru, otwartym, łatwo nawiązującym kontakty międzyludzkie, co bez wątpienia przyczyniało się do utrzymania popularności, nie tylko w środowisku sportowym. W zbiorach rodziny Czechów zachowały się telegramy z gratulacjami od najważniejszych osób II Rzeczypospolitej, a wśród nich znaleźć można również Zaproszenie na herbatkę do... prezydenta I. Mościckiego (niestety, nie wiadomo, czy z tego zaproszenia B.Czech skorzystał).

Dużą wagę przywiązywał do estetyki ubioru. Na nartach najczęściej można go było spotkać w granatowych , zawsze odprasowanych w kantkę spodniach i swetrze w podobnym kolorze, z białym kołnierzykiem koszuli wyłożonym na wierzch. Białe rękawiczki i białe wypustki skarpet nad cholewkami butów uzupełniały strój.

Był jednym z pierwszych wykwalifikowanych trenerów narciarstwa w Polsce (od 1932r.), a studia w Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego inspirowały go do poznawania podstaw teoretycznych treningu narciarskiego. W 1933r na łamach „Wychowania Fizycznego” ukazał się jego artykuł Domowy wyrób nart, a rok później kolejny – Jesienna zaprawa do biegu i skoku. Wspólnie z A. Kasprzykiem wydał książkę Narciarska zaprawa biegowa i skokowa. Był to pierwszy podręcznik adresowany do narciarzy zaawansowanych technicznie, w którym wskazówki zawarte na 177 stronach tekstu wzbogacone zostały szkicami, rysunkami, fotografiami ułatwiającymi zrozumienie proponowanej przez nich metody. Jako trener kierował przygotowaniem reprezentacji Polski do najważniejszych imprez międzynarodowych (m.in. do Igrzysk Olimpijskich w Garmisch Partenkirchen oraz Zawodów FIS w 1939r.). W sezonie poprzedzającym wybuch II wojny światowej kierował szkoleniem w szkole narciarstwa Zjazdowego na Kasprowym Wierchu.

... artystą

Od wczesnego dzieciństwa wykazywał również zainteresowania i uzdolnienia artystyczne, szczególnie w kierunku malarstwa. Pierwsze kroki w tej dziedzinie stawiał pod kierunkiem pejzażysty Zefiryna Ćwiklińskiego, który wynajmował pokój u Czechów. Od 1924r. Bronisław Czech zaczął malować obrazki na szkle. Podejmował tematy religijne i legendarno-góralskie. Jego obrazki przedstawiały zbójników, kosiarzy, oraczy, tańczących górali, szałasy, ale najczęściej przewijającym się motywem były krokusy. Uwagę zwraca fakt, iż tematy te ujmował nieco inaczej, niż artyści posługujący się tą techniką. Kładzenie cieni, dążenie do poprawności proporcji rysunku, operowanie płaską plamą, zbliżały jego prace do obrazów Michała Stańki, którego zresztą dobrze znał. Malował dużo, a dochody uzyskane ze sprzedaży obrazków przez szereg lat stanowiły jego główne źródło utrzymania. Prace Bronisława Czecha można było nabywać w księgarni "Gebethner i Wolf", mieszczącej się wówczas obok budynku poczty w Zakopanem.

Swoje zainteresowania sztuką rozwijał w Państwowej Szkole Przemysłu Drzewnego, do której zaczął uczęszczać od 1.IX.1924r. Był hospitantem na oddziale snycerstwa, tzn. uczestniczył tylko w zajęciach zawodowych (nauka w warsztacie). Dyrektorem szkoły był wówczas jej wielki reformator – Karol Stryjeński (prezes Sekcji Narciarskiej Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego), wielki animator narciarstwa, uczestniczący aktywnie w organizacji zawodów szkolnych, krajowych i międzynarodowych, a wybudowana pod jego kierunkiem skocznia na Krokwi miała przełomowe znaczenie dla rozwoju tej dyscypliny w Polsce.

Sukcesy na narciarskich trasach prawdopodobnie zachęciły młodego Bronka Czecha do całkowitego oddania się narciarstwu, co spowodowało przerwanie nauki w tej szkole.Młody mistrz narciarski nie powinien tak łatwo rezygnować z mistrzostwa w rzeźbie, gdzie rokowano mu tak piękną przyszłość – pisał „Przegląd Sportowy” w 1927r.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... taternikiem i ratownikiem górskim

Z powodzeniem uprawiał turystykę górską i taternictwo. Wspinaczkę traktował jako część treningu uzupełniającego do narciarstwa, ale nie tylko. Partnerem jego górskich wypraw był często Jerzy Ustupski (wioślarz, medalista Igrzysk Olimpijskich w Garmisch Patretenkirchen w 1936r.).

Bronek Czech był solą w oku taterników. – Odwala ściany i granie z taką samą łatwością, z jaką pokonuje najcięższe przeszkody w zjeździe na nartach – pisał Rafał Malczewski na łamach „Przeglądu Sportowego” w 1928r. – Lecz mało mówi o tem. Nie umie spreparować tego odpowiednio. Nie robi siebie kapłanem tajemniczego kultu. A "magiki" tatrzańskie, rezerwując sobie wyłącznie prawo używania i pojmowania gór, są nad wyraz niezadowolone. Narciarz, sportowiec – chodzi, a nie gada. Cieszy się i raduje swoją młodością, odwagą pogodą, ale nie twierdzi, by spełniał jakąkolwiek misję.

Jak twierdził W.H.Paryski – Bronisław Czech przechodził najtrudniejsze drogi swoich czasów. Drogi poprowadzone przez siebie samodzielnie opisywał i robił szkice, które się zachowały, ale opisów tych nigdy nie publikował, choć chętnie użyczał innym. Pozostawał w cieniu innych wybitnych indywidualności, bo nigdy nie nadawał rozgłosu swoim osiągnięciom.

Umiejętność swobodnego poruszania się po górach wykorzystywał również niosąc pomoc ofiarom gór. Był ratownikiem Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, a szczegółowy opis jego udziału w wyprawach ratunkowych zawiera Księga Wypraw TOPR. – Umarłbym, gdyby mnie zamknęli i nie pozwolili chodzić po górach. – powiedział kiedyś do swojej matki, zatroskanej o jego bezpieczeństwo. Zdanie to nabrało szczególnego znaczenia po wybuchu II wojny światowej.

... pilotem szybowcowym

Jego wielką pasją było również szybownictwo. Zainteresowania tą dziedziną sportu datują się od roku 1932,a do ich rozbudzenia w znacznym stopniu przyczynił się jego przyjaciel Kazimierz Schile. W ciągu siedmiu lat uprawiania tej dyscypliny uzyskał wszystkie możliwe stopnie (kategorię „A”, „B”, „C” pilota szybowcowego oraz stopień instruktora).

Z zapisu w „Książce zdrowia członka załogi statku powietrznego” wynika, iż był raczej drobnej budowy. Mierzył 168cm wzrostu i ważył 65kg.

Ostatni etap

Karierę sportową Bronisława Czecha przerwał wybuch II wojny światowej. Zachowały się relacje osób przeprowadzanych przez niego przez "zieloną granicę". Pozycja społeczna jaką uzyskał poprzez działalność w sporcie, była przyczyną aresztowania i osadzenia w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, gdzie trafił wraz z pierwszym transportem więźniów (posiadał numer obozowy 349).

Jego pokolenie, wychowane w atmosferze i szkołach międzywojnia, żywiło admirację dla śmierci bohaterskiej z bronią w ręku. W obozie koncentracyjnym pozbawienie życia zostało odarte z nimbu heroizmu, a śmierć przerażała swą masowością i przypadkowością. Adaptacja do życia w obozie koncentracyjnym wymagała między innymi przyzwyczajenia się do widoku śmierci, ohydy, upodlenia. Warunkiem przeżycia obozu było przeciwstawienie się koncepcji "numeru". Człowiek musiał znaleźć w sobie pewne wartości, które odrywały go od potwornej i przygnębiającej konkretności życia obozowego (myśl o najbliższych, o życiu na wolności, o zemście, przyjaźń, patriotyzm, przekonania ideowe, wiara religijna, wiara w przyjaciół obozowych itp.

Mimo młodego wieku (do obozu trafił mając 32 lata), charakteryzowała go duża dojrzałość społeczna. Nie podejmował próby ucieczki, by uniknąć wikłania w swoje losy innych ludzi. Jego postawa moralna najdobitniej objawiła się w momencie, kiedy odrzucił propozycję szkolenia niemieckiej młodzieży, w zamian za wolność. Ostatni list napisał 22.V.1944r. Już wtedy czuł się bardzo źle (serce odmawiało posłuszeństwa). Zmarł 5.VI.1944r. Rodzina otrzymała na ten temat krótką, lakoniczną informację z gestapo. Nieco więcej danych na ten temat zawiera list Xawerego Dunikowskiego wysłany już po wojnie, adresowany do Stanisławy Czech-Walczakowej: "Szanowna Pani! Niestety, muszę z przykrością donieść, że brat Pani, p. Bronisław Czech nie żyje. Znałem go bardzo dobrze, wielce mi go żal, bo był to bardzo miły młody człowiek. Razem przebywaliśmy w szpitalu, zmarł nagle, przy mnie, na udar serca, bez boleści. Stało się to 5 czerwca 1944 o godzinie 2-giej w południe (nie o 8-mej rano). Wzruszający był moment jego zgonu. Siedzieliśmy w oknie, piękny słoneczny dzień. Przed naszym barakiem na placu obozowali Cyganie, grali bez przerwy na instrumentach rozmaite wesołe utwory muzyczne. Dowiedziawszy się od nas o nagłym zgonie p. Bronisława, przerwali granie i za chwilę zagrali Marsz Żałobny Chopina. Proszę mi wierzyć, że z przykrością tę wiadomość Pani przesyłam. Z poważaniem Xawery Dunikowski".

Symboliczna mogiła Bronisława Czecha znajduje się na Cmentarzu Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku w Zakopanem. Jest patronem wielu ulic (m.in. w Warszawie, Zakopanem, Gdańsku, Szklarskiej Porębie), kilkunastu szkół oraz krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego (od 1977r.).

dr Halina Zdebska

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...