Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Prośba o ocenę jazdy - czy powinienem zmienić narty na łatwiejsze?


wolcjusz

Rekomendowane odpowiedzi

40 minut temu, janek57 napisał:

Chyba się nie znam bo z tą ocena nie zgadzam się .Za niska ocena dla @obywatel GC, moim zdaniem.

Ocena każdego z nas jest subiektywna i masz do niej prawo 👍 

Piotr swoją jazdę niepotrzebnie zwolnił na klipie, może inaczej byś to ocenił? 

Spójrz na to w normalnej prędkości na poniższym klipie (czas ok 2:40):

Zwróć uwagę również na to, że Piotr zaprezentował również fragment w nieco kopnym śniegu i muldach (czas od 1:00 na jego filmiku)...i w tak diametralnie innych warunkach jego jazda nadal zawiera wszystkie przymioty o jakich pisałem 🙂

To tak dla wyjaśnienia mojej oceny, absolutnie nie chce Cię @janek57 przekonywać. Szanuję Twój punkt widzenia 🙂

I jeszcze raz brawa dla @obywatel_GC, bo pokazać publicznie swoje umiejętności, nie każdemu z łatwością przychodzi 👍

Edytowane przez marboru
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, marboru napisał:

To tak dla wyjaśnienia mojej oceny, absolutnie nie chce Cię @janek57 przekonywać. Szanuję Twój punkt widzenia

Różnica 1 lub maksymalnie dwóch poziomów na korzyść Piotra . Trzy poziomy różnicy to za dużo bo skoro Piotr jeździ na poziomie 6 to @obywatel GC na pewno wyżej niż na 3-ce. Pozdrawiam

P.S. Na filmiku wszyscy popier…….cie lepiej ode mnie. Trochę zazdroszczę ,ale na poważnie zacząłem jeździć na nartach w sezonie 2009/2010 w wieku 52 lata. Metryki nie da się oszukać.

Edytowane przez janek57
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, janek57 napisał:

...bo skoro Piotr jeździ na poziomie 6 to @obywatel GC na pewno wyżej niż na 3-ce.

Wg mojej oceny Piotr, to poziom 7-8, a Obywatel 5-6. Z tym, że pierwszy bliżej 8, a drugi bliżej 5 niż 6.

To tak już mega uszeguławiając.)

Na tym przykładzie widać, że ocena jazdy gądź samoocena, to jest mega subiektywna i trudna sprawa 🙂

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, fredek321 napisał:

OK. Ja widzę, że jeżdżą różnie, nie mam kwalifikacji do oceny, który lepiej. Zgodzisz się chyba jednak, że obaj Panowie na pewno jeżdżą na 6.

Cześć

No właśnie o to chodzi, że różnica jest bardzo duża i tak jak Piotr jeździ tak Obywatel nie jeździ. Mariusz powyżej potwierdził i nic dodać nic ująć, choć popełniasz Mariuszu oceniając zasadniczy błąd. Nie pisz jak Piotr jeździ i nie oceniaj tego czego na filmie nie widać bo to stwarza zupełnie inny obraz. Ja też wiem jak Piotrek jeździ ale oceniam tylko film.

To jest różnica wielu sezonów jazdy czy te ż dziesiątek dni bo sezony mogą być bardzo różne. W stopnie się nie wdaję ale to są dwa stopnie - coś jak napisał Mariusz 7+ - 5/6. 

Co do oceniania to pisałem to już gdzieś, że moim zdaniem 80% lub więcej osób jeżdżących na nartach nie ma pojęcia jak powinna wyglądać poprawna jazda. Jak może więc oceniać i jak siebie ocenić w takiej sytuacji? Dlatego ocena to tylko tata trochę zabawa. Przy doradzaniu warto zadać parę kontrolnych pytań i zazwyczja wszystko wiadomo.

Pozdrowienia

Edytowane przez Mitek
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, dkrzysiek napisał:

Cześć wtrące swoje 3gr odnośnie instruktorów.  Instruktor nie musi być mistrzem świata ma mieć umiejętność uczenia i korygowania błądów.

W tenisie , skokach , piłce itp wielu znanych trenerów nigdu nie było mistrzami, w narciarstwie pewnie jest podobnie .

 

pozdrawiam 

Mistrzem świata nie ale musi poradzić zaprezentować każdą technikę w sposób poprawny i na każdym stoku. Ja to tak rozumiem. A żeby to zrobić musi mieć poziom minimum 7-8.

Na najwyższym poziomie w siatkówce są sami byli zawodnicy jako trenerzy. W piłce są albo zawodnicy albo mega mózgi co nie zawsze idzie w parze, ale podstawy są (i nie mówię o poziomie polskiej ligi). Skoki - śmieszna dyscyplina w której więcej jest technologii, zbijania masy, kombinowania, losowości. Popularna jest tylko dlatego, że piłkarzy mamy takich jakich mamy, narciarzy uczą w większości instruktorzy których opisałeś a związki sportowe myślą tylko o kasie.

Jak nie ma co oglądać to ludzie i skoki oglądają. A bobsleiści nie mają w czym gdzie i za co trenować...

Sorry za offtop

Edytowane przez Gość
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... taka myśl mnie naszła, skoro mamy tak wspaniałych szkoleniowców, to może przewrotnie zapytam, ilu zawodników klasy mistrzowskiej w narciarstwie alpejskim "wyprodukowali" nasi wspaniali instruktorzy i trenerzy narciarstwa przez ostatnie 50 lat?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, Sariensis napisał:

... taka myśl mnie naszła, skoro mamy tak wspaniałych szkoleniowców, to może przewrotnie zapytam, ilu zawodników klasy mistrzowskiej w narciarstwie alpejskim "wyprodukowali" nasi wspaniali instruktorzy i trenerzy narciarstwa przez ostatnie 50 lat?

Myślisz jak ja. Niestety ryba psuje się od głowy i gdyby stare pryki włącznie z panem Tajnerem wylecieli z PZN to wtedy można by liczyć na zmianę. Jeśli jednak wiodącą i najlepiej dofinansowaną dyscypliną jest coś, czego nikt nie uprawia, w czym na trenera Polaka zatrudnia się awaryjnie i to nie mając z czego wybierać, to jest tak jak jest.

Kasa panie kasa. A tzw instruktorzy narciarstwa nie tracą czasu na samodoskonalenie tylko trzepią kasę ucząc dzieci jeździć pługiem tak długo jak jest śnieg. Mówię tu o instruktorach a nie zawodowych trenerach.

Na koniec mam wrażenie że poziom narciarstwa w Polsce byłby dokładnie taki sam gdyby rzeczonych instruktorów nie było. Kto ma smykałkę i tak by się nauczył, kto jest pierdołą - temu taki instruktor i tak nie pomoże.

Edytowane przez Gość
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Kubis napisał:

Kasa panie kasa. A tzw instruktorzy narciarstwa nie tracą czasu na samodoskonalenie tylko trzepią kasę ucząc dzieci jeździć pługiem tak długo jak jest śnieg. Mówię tu o instruktorach a nie zawodowych trenerach.

 95% zapisujących się na lekcje to albo bardzo początkujący, którzy muszą ogarnąć podstawy, albo słabo jeżdzący narciaże z większym stażem, którzy potrzebują wrócić do podstaw, więc samodoskonalenie zysków nie zwiększy :)

Edytowane przez Ziemowit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli zamykamy szkoły do łopaty matoły -nie zgadzam się . Podstaw nie uczą profesorowie. Co zrobi uczeń czy prześcignie nauczyciela ?

To co widać na  stokach przeraża . Mam kolegów co używają nart jak sanek i mówią że tak im dobrze, tego się nie zmieni a o naszym narciarstwie 

alpejskim możemy pisać doktoraty .  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Kubis napisał:

Myślisz jak ja. Niestety ryba psuje się od głowy i gdyby stare pryki włącznie z panem Tajnerem wylecieli z PZN to wtedy można by liczyć na zmianę. Jeśli jednak wiodącą i najlepiej dofinansowaną dyscypliną jest coś, czego nikt nie uprawia, w czym na trenera Polaka zatrudnia się awaryjnie i to nie mając z czego wybierać, to jest tak jak jest.

Kasa panie kasa. A tzw instruktorzy narciarstwa nie tracą czasu na samodoskonalenie tylko trzepią kasę ucząc dzieci jeździć pługiem tak długo jak jest śnieg. Mówię tu o instruktorach a nie zawodowych trenerach.

Na koniec mam wrażenie że poziom narciarstwa w Polsce byłby dokładnie taki sam gdyby rzeczonych instruktorów nie było. Kto ma smykałkę i tak by się nauczył, kto jest pierdołą - temu taki instruktor i tak nie pomoże.

Cześć

Masz rację ale tylko w części dotyczącej spadku poziomu szkolenia. Z racji wielu lat pracy na stoku mam taką chorobę, że patrzę i oceniam pracę kolegów i rzadko obecnie widuję w Polsce dobrych fachowców na stoku, niestety.

Co do skoków... każdy może mieć swoje zdanie. Narciarstwo jest dla mnie jedno i koniec. Swego czasu zresztą rozgrywano zawody w trójkombinacji: bieg, zjazd i skoki. itd. nieważna bo to dyskusja jak polityczna.

Czy instruktorzy trzepią kasę... prawie 30 lat na stoku i jakoś kasy się nie dorobiłem a kolegów wielu znam pracujących znacznie więcej, ciężej, będących znacznie lepiej wyszkolonymi narciarzami i instruktorami i do milionerów nie należą.

To długa dyskusja ale zwróć tylko uwagę na jednej element:

Szkolenie to proces i żeby miało sens tak powinno wyglądać. U nas klient idzie na dwie godziny do instruktora bo się boi, że się zabije a jak zorientuje się, że da radę się zatrzymać i że cokolwiek kontroluje to uważa, że już jeździ i dalsze szkolenie ma w d....

To jest główny powód bardzo niskiego średniego poziomu umiejętności narciarzy. Klient wymusza też totalna paranoje szkoleniową (to charakterystyczne dla naszego kraju!) - chce jeździć skrętem ciętym i ... koniec. Instruktorzy siłą rzeczy chcąc zadowolić klienta łamią podstawowe zasady szkolenia i uczą pługu a jak koleś stoi na nartach to ciętego. Sam wiesz jaki to ma sens.

Pozdrowienia

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, cyniczny napisał:

Wiem, że to głupio zwracać uwagę odnośnie ortografii, ale pliz zmiłuj się. W tym wyrazie, na tym forum nie powinno się robić żadnego błędu:-)

Cześć

Wiesz, być może koledze chodziło właśnie o "narciaży" a nie narciarzy. To drugie określenie jednak zobowiązuje. ;)

Pozdrowienia

Edytowane przez Mitek
  • Like 2
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Tez kiedyś jeździłem podobnie jak autor tematu ale instruktor na pierwszą rzecz którą zwrócił uwagę to brak pracy góra - dół. Męczy się bo skręca siłowo nie używając krawędzi, wystarczy włożyć kolana w skręt i narty skręcają same. Na początku uczyłem się sam, jeździłem coraz pewniej i szybciej, myślałem że jestem już dobry. Gdy byłem na szczycie kariery, to nagle zauważyłem że inni jeżdżą tak samo szybko, lub trochę szybciej, ale jakoś ładniej i to był ten moment że zacząłem się zastanawiać skąd ta różnica. Wziąłem instruktora i okazało się że dużo rzeczy robiłem źle. Trzeba było spuścić głowę i cofnąć się do przedszkola, ale warto bo jeździ się dużo łatwiej. Teraz przynajmniej raz w sezonie korzystamy z instruktora żeby korygował błędy. Przede wszystkim trzeba wiedzieć jakie błędy się popełnia i dlaczego, wtedy można coś zmienić.
Ogólnie nie przeszkadza mi jak kto jeździ jeżeli robi to bezpiecznie.

Dobry instruktor bardzo pomaga w nauce.

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Mitek napisał:

Czy instruktorzy trzepią kasę... prawie 30 lat na stoku i jakoś kasy się nie dorobiłem a kolegów wielu znam pracujących znacznie więcej, ciężej, będących znacznie lepiej wyszkolonymi narciarzami i instruktorami i do milionerów nie należą.

  Nie mówię o kwotach, tylko o ogólnym podejściu. Praca bez powołania kończy się zawsze na poziomie rzemieślniczym. A jednostki zaangażowane tracą, bo przestaje się ich odróżniać od tzw "średniej".

4 godziny temu, Mitek napisał:

To długa dyskusja ale zwróć tylko uwagę na jednej element:

Szkolenie to proces i żeby miało sens tak powinno wyglądać. U nas klient idzie na dwie godziny do instruktora bo się boi, że się zabije a jak zorientuje się, że da radę się zatrzymać i że cokolwiek kontroluje to uważa, że już jeździ i dalsze szkolenie ma w d....

To jest główny powód bardzo niskiego średniego poziomu umiejętności narciarzy. Klient wymusza też totalna paranoje szkoleniową (to charakterystyczne dla naszego kraju!) - chce jeździć skrętem ciętym i ... koniec. Instruktorzy siłą rzeczy chcąc zadowolić klienta łamią podstawowe zasady szkolenia i uczą pługu a jak koleś stoi na nartach to ciętego. Sam wiesz jaki to ma sens.

No niestety masz rację, to tak jak z nauką jazdy samochodem, a raczej nauką pod kątem zdania egzaminu - niby to samo, a jednak coś całkiem innego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Cześć,

Na początek dziękuje wszystkim za uwagi i porady udzielone w tym wątku. Trochę czasu minęło od jego rozpoczęcia, zdążyłem zaliczyć kilka wypadów na stok, w tym również z instruktorem. Po wnikliwym przeanalizowaniu wszystkich uwag powoli zaczęło do mnie docierać co robię źle i dlaczego moja bazowa postawa na nartach jest zupełnie nieprawidłowa. Kluczowa w zrozumieniu i najbardziej trafna okazała się uwaga @fredek321  o "krystianii z oporu" (oczywiście dopiero po tym, jak już sobie sprawdziłem w słowniku co to do cholery jest krystiania 🙂 ). Dotarło do mnie, że faktycznie wszystkie skręty inicjuję obciążeniem zewnętrznej narty ciężarem całego ciała i przez to drugą nogę dostawiam z opóźnieniem "w podskoku" i przez pewien czas narty nie są równolegle tylko w lekkim pługu. Kiedy chciałem to zmienić, to nagle okazało się że nie umiem jeździć wcale - serio, coś mi się "przestawiło" w głowie i weszła mi całkowita blokada na prędkość, więc kolejna wizyta na Jaworzynie była raczej traumatyczna. Starałem się skupić na krawędziowaniu nart i inicjowaniu skrętów z kolan, ale szło to bardzo opornie i zaliczałem gleby na zupełnie płaskim stoku przy zerowej prędkości. Następny wypad to Kasina z instruktorem, gdzie w dalszym ciągu było mi bardzo trudno wykonywać jego polecenia ze względu na nachylenie stoku (po którym "jeździłem" od dwóch lat bez problemu).

Ostatecznie wylądowałem w Tyliczu na niebieskiej trasie i z pożyczonymi od kolegi slalomkami Fischera 165cm R14 i 66 albo 67cm pod butem. I dopiero tam coś "zaskoczyło" Ze względu na to, że te narty były nieporównywalnie lżejsze od moich łatwo było mi nimi manewrować i po raz pierwszy poczułem, że udaje mi się wycinać na nich łuk bez ześlizgu i wyczuć o co w ogóle chodzi z tą dziwną, nieintuicyjną postawą, którą wcześniej próbowałem odtworzyć na sucho w domu, i za cholerę mi się to nie udawało. Kiedy na stoku doszła do tego siła odśrodkowa to nagle okazało się, że faktycznie ma to sens i da się ustać, a przede wszystkim nie kosztuje to aż tyle wysiłku, ile wkładałem w jazdę do tej pory. Wybitnie pomagają w tym lekkie narty, które nie wymagają idealnie precyzyjnego prowadzenia i łatwo skorygować ich położenie, jeśli nie zainicjuję prawidłowo skrętu, nie mam na nich uczucia, że mi odjeżdżają (co gorsza w dwóch różnych kierunkach tak, jak moje Salomony). Na obecnym etapie na łatwym niebieskim stoku udaje mi się połączyć kilka skrętów ciętych (mniej lub bardziej czystych) ale wciąż dużo jeżdżę trawersem pomiędzy skrętami i muszę pracować nad równowagą i kontrolą śladu. 

Podsumowując, narty chyba jednak zmienię, instruktor również utwierdził mnie w przekonaniu żeby to zrobić. Zdecydowanie przeszarżowałem w ocenie swoich umiejętności kiedy kupowałem te narty. Są dla mnie zbyt ciężkie co utrudnia mi wykonywanie ćwiczeń i manewrowanie przy małej prędkości i w nieidealnych warunkach, przez co bardzo szybko męczą mi się nogi (po sześciu godzinach jazdy na pożyczonych Fischerach nie byłem tak umordowany, jak po dwóch godzinach na swoich nartach), a kiedy mi odjeżdżają to jestem zmuszony ratować się w panice. Raczej nie będę celował w takie typowe slalomki, chociaż bardzo kuszą bo uczucie jazdy po łuku jest bardzo przyjemne, ale biorę pod uwagę ich małą uniwersalność i warunki na polskich stokach i raczej przyceluję w coś w okolicach 74-76 pod butem. Najbardziej skłaniam się ku Progressorom F18, ale biorę też pod uwagę następcę: https://skiteam.pl/narty-zjazdowe-meskie/13163-set-narciarski-fischer-9619-rc-one-74-m.html#/kolor-rs10_gw_b78/rozmiar-167

W oko wpadły mi również te Rossignole: https://skiteam.pl/narty-zjazdowe-meskie/13117-set-narciarski-rossignol-01lj-react-r6-compact-m.html#/kolor-xpress_11_gw_b83/rozmiar-170

Cały czas biorę tez pod uwagę Salomony XDR 79 CF, ale to dopiero jak wezmę je do ręki i ocenię wagę w porównaniu do swoich nart. Gdybyście mieli jakieś inne polecane typy to bardzo proszę o propozycje.

Jeszcze raz dzięki za wszystkie porady i pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, wolcjusz napisał:

Starałem się skupić na krawędziowaniu nart i inicjowaniu skrętów z kolan, ale szło to bardzo opornie i zaliczałem gleby na zupełnie płaskim stoku przy zerowej prędkości. Następny wypad to Kasina z instruktorem, gdzie w dalszym ciągu było mi bardzo trudno wykonywać jego polecenia ze względu na nachylenie stoku (po którym "jeździłem" od dwóch lat bez problemu).

Ostatecznie wylądowałem w Tyliczu na niebieskiej trasie i z pożyczonymi od kolegi slalomkami Fischera 165cm R14 i 66 albo 67cm pod butem. I dopiero tam coś "zaskoczyło" Ze względu na to, że te narty były nieporównywalnie lżejsze od moich łatwo było mi nimi manewrować i po raz pierwszy poczułem, że udaje mi się wycinać na nich łuk bez ześlizgu i wyczuć o co w ogóle chodzi z tą dziwną, nieintuicyjną postawą, którą wcześniej próbowałem odtworzyć na sucho w domu, i za cholerę mi się to nie udawało. Kiedy na stoku doszła do tego siła odśrodkowa to nagle okazało się, że faktycznie ma to sens i da się ustać, a przede wszystkim nie kosztuje to aż tyle wysiłku, ile wkładałem w jazdę do tej pory. Wybitnie pomagają w tym lekkie narty, które nie wymagają idealnie precyzyjnego prowadzenia i łatwo skorygować ich położenie, jeśli nie zainicjuję prawidłowo skrętu, nie mam na nich uczucia, że mi odjeżdżają (co gorsza w dwóch różnych kierunkach tak, jak moje Salomony). Na obecnym etapie na łatwym niebieskim stoku udaje mi się połączyć kilka skrętów ciętych (mniej lub bardziej czystych) ale wciąż dużo jeżdżę trawersem pomiędzy skrętami i muszę pracować nad równowagą i kontrolą śladu. 

Dwie uwagi, pierwsza co do tego co napisałeś wyżej o prędkości. Popełniłem specjalnie dla Ciebie taki oto bohomaz (spoko spoko, potrafię ładniej, miał mieć taki styl ;) ) który pokazuje ogólnie jaki wpływ ma prędkość (i "kolor" stoku) na jazdę na krawędziach (bardzo, bardzo duże uproszczenie, pomijające milion innych parametrów, więc się nie czepiajcie ;) ). Nie da się jeździć na krawędziach w miejscu, bo jak sam zauważyłeś jest potrzebna siła odśrodkowa. Im lepiej jeździsz, tym mniej przeszkadza Ci nachylenie stoku i prędkość.

image.thumb.png.9789b18af4d3059552718e14d5b68e4f.png

Druga sprawa - waga nart. Waga nart ma znaczenie przy noszeniu ich na plecach, a nie przy jeździe na krawędziach. Jeśli robi Ci to różnicę, to nadal nie jesteś nawet blisko jeżdżenia na krawędziach i skręcasz obracając nogi w prawo i lewo zamiast pochylać je na prawo i lewo. I tak długo jak będziesz nogi obracał zamiast pochylać waga nart będzie Ci przeszkadzała. Szukając więc nart lekkich rozwiązujesz problem - ale nie ten co trzeba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może niezbyt precyzyjnie się wyraziłem. Waga nart nie przeszkadza mi w jeździe na krawędziach, tylko w manewrowaniu w nieidealnych warunkach (w takich, w których na krawędziach pojechać się nie da albo ja nie umiem). Co dokładnie mam na myśli? Wąski, zatłoczony stok i muldy. Dopóki jest szeroko, gładko i niezbyt stromo a liczba ludzi na stoku jest umiarkowana to mogę sobie spokojnie ćwiczyć łagodne, niewymuszone łuki jakie narta wycina po postawieniu jej na krawędź. Mogę się skupiać na łączeniu tych skrętów w serie i szukaniu odpowiedniego rytmu w przechodzeniu z jednego skrętu w kolejny. Ale takie idealne warunki trafiają się rzadko i raczej tylko rano. Kiedy jest więcej ludzi to często zdarza się, że ktoś znajdzie się na trajektorii mojego skrętu i muszę szybko zmodyfikować tor jazdy, często przyhamować, wprowadzić nartę w ześlizg żeby zacieśnić skręt. Tak samo na muldach przy moim poziomie jazdy nie pojadę skrętem ciętym o promieniu 15m (taki mają moje narty), tylko kontroluje prędkość ześlizgiem. W takich warunkach ciężkie narty które wymagają sporej (jak dla mnie) prędkości po prostu niesamowicie męczą.

Rozumiem, że mój sposób prowadzenia nart w dalszym ciągu jest daleki od idealnego, ale po prostu czuję że w moich nartach nie jestem w stanie w bezpieczny sposób kontrolować toru jazdy i prędkości kiedy robi się trudniej (bardziej stromo, tłocznie, muldziasto itp.). W lżejszych nartach czułem że wszystko jest bardziej pod kontrola i nie stanowię zagrożenia na stoku, a przy tym po kilku godzinach jazdy nadal mogę ustać na nogach, co wcześniej nie było takie oczywiste.

Wiem, że w miarę podnoszenia umiejętności szybka jazda nie stanowi problemu, ale przy prędkościach, z którymi jeżdżę obecnie i staram się wykonywać ćwiczenia, to prędkość do jakiej rozpędzają się moje Salomony jest dla mnie niekomfortowa. Zresztą kolega, od którego pożyczyłem Fischery (o wiele bardziej doświadczony narciarz ode mnie) wziął na wymianę moje Salomony i potwierdził, że super się na nich jedzie w dobrych warunkach z dużą szybkością, ale na muldach w tłoku są męczące, a przy tym wymagają precyzyjnego prowadzenia i nie wybaczają błędów, a ja błędów robię jeszcze mnóstwo.

Edytowane przez wolcjusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, wolcjusz napisał:

Waga nart nie przeszkadza mi w jeździe na krawędziach, tylko w manewrowaniu w nieidealnych warunkach (w takich, w których na krawędziach pojechać się nie da albo ja nie umiem)

 

47 minut temu, Kubis napisał:

Waga nart ma znaczenie przy noszeniu ich na plecach

Waga nart ma znaczenie jak trzeba je włożyć do slotu w gondoli ;) w czasie jazdy czy to na krawędziach, czy ześlizgiem jest bez znaczenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


Booking.com


www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...