Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Fat Bike Race Góry Stołowe


Rekomendowane odpowiedzi

Jestem osobą, która dużo jeździ na rowerze, również w zimie. Naturalną koleją rzeczy zostałem fanem "tłuściochów", czyli rowerów z baaardzo grubymi oponami. Puszyste mnie kręcą. ;) Nie planowałem żadnych zawodów w związku z tym, nie czułem takiej potrzeby, ale po namowie kolegów z teamu Fatbike....... postanowiłem wystąpić w Monteria Fat Bike Race Góry Stołowe. Trochę z ciekawości, trochę dla zabawy, a trochę z chęci sprawdzenia swojej formy. Niezwłocznie opłaciłem startowe i pozostało już tylko trenować i czekać.

P1150499.thumb.JPG.4144b56158d5345228fd8846d2aa146d.JPG

Ale czas minął szybko. Trzeba było się pakować i udać na miejsce zawodów. Rozebrałem grubasa, wsadziłem do swojej konserwy na czterech kołach i teleportowałem 300 km dalej, w Góry Stołowe. Podobnie z moją lepszą połówką, ale jej nie musiałem rozbierać... Może niektórych zaskoczę, bo to właśnie tu po raz pierwszy miałem przyjemność poznać niemal cały, mega pozytywny team Fatbike....... na żywo, choć wcześniej razem wynajęliśmy wspólnie domek. Panowie mieli dla mnie miłą niespodziankę: zaprosili do swojego grona, tj. teamu. Dla minie to spory zaszczyt. Nigdy bym nie przypuszczał, że kiedyś będę choćby w amatorskim. Tym bardziej w tym wieku i do tego profesjonalnym. Oczywiście chętnie dołączyłem, bo w grupie raźniej, zwłaszcza takiej! Thanks!

GPExportPhoto.thumb.jpg.749530c8e27a00bbbcfc93b8ed2d6607.jpg

Góry Stołowe przywitały nas błękitem i złotkiem na niebie. Spośród grubej, białej kołderki, pięknie eksponował się sam Szczeliniec Wielki, pod którym mieliśmy bazę noclegową. Start znajdował się zaledwie kilkanaście obrotów korbą od naszej "Brdy". Nieco dalej zaplanowano wieczorny prolog. Czas więc wskoczyć na tłustą maszynę i zrobić rozgrzewkę. Miałem jeszcze zdobyć samego Szczelińca z grubym - po co? Innym razem. Dziś jednak bez raków nie było szans. Odpuściłem. Pozostał trening po części wieczornej trasy, podziwianie widoków i próby z przyczepnością opon, twardości wyratrakowanego terenu, czy nawet ustawienia kamery. 

P1150439.thumb.JPG.4507c70593b77466e6733f722cd37337.JPG

Zmrok zapadł szybko, taki urok stycznia. Czas ruszać na start. Choć to niesamowita atrakcja, miałem wątpliwości, czy należy katować muły przed właściwym wyścigiem. Team takich wątpliwości nie miał. Skoro tak, to już się nie migam. Mam jeden z pierwszych numerów startowych, więc przynajmniej długo marznąć nie będę. Lekka trema, chwila oczekiwania i go! Początek to krótki, ale treściwy podjazd. Cisnę dość mocno, słuchając rad najstarszego z nas - Ryszarda. Dzięki temu mam wolną drogę na singlu ( dzięki Ryszard! ) i mogę sprawnie dojechać do szerszej części. Choć to chyba sprawnie inaczej, bo kilka razy wypadam z wąskiej przecinki. Dalej to już sielanka - szeroko i twardy sztruks. Jednak mogło skończyć się różnie. Chcąc poprawić lampkę, wyłączyłem ją! Panika, przemielone tysiące myśli na sekundę, jak w procesorze czterordzeniowym, kilka nowych siwych włosów i ponownie stała się światłość. To tylko sekunda, ale na zjeździe i przy speedzie wystarczy. Krótki dreszczyk kończy się szczęśliwie i ostatecznie kończę prolog na 9 miejscu wśród Fatów i 12 open. Powiało optymizmem przed głównym "śmigiem". Tak dobrej pozycji się nie spodziewałem. No i jeszcze ten klimat - przy lampkach, pochodniach i ciepłym dopingu.

5893b4aa3370f_jaiteam.thumb.jpg.29aded869b7514d1d03914f7c034df61.jpg

Następny dzień wita na sporym minusem. Tłuścioch posłużył za termometr i jako pierwszy zbadał czekające nas warunki. Ż ż ż ż zimno! Obfity popas, ciepły ubiór, krótka rozgrzewka i ustawiamy się na starcie. WOW! Tyle grubasów w jednym miejscu jeszcze nie widziałem. Cóż za piękny widok! Tyle tłuszczu w jednym miejscu? Normalnie bajpas burger! 

GPExportPhoto.thumb.jpg.b397f2ebc55b4ecae07a6e62dc47486f.jpg

Wybija godzina zero, tj. 11.00, więc power on! Niestety brak doświadczenia spowodował, że trochę straciłem na starcie, a do tego jeszcze wpadłem w ślad dla narciarzy biegowych. Przez to nieco zostałem i utknąłem. Pierwszy kilometr przejechałem praktycznie bez pedałowania. Tak do pierwszej przeszkody. W kopnym śniegu hurtowo lecą gleby, a stawka się rozciąga. Jeszcze jedno "wąskie gardło" i mogę wreszcie rozwinąć skrzydła. Tłuścioch nabiera rozpędu niczym Boeing na pasie startowym. Czuję moc! Zaczynam odrabiać straty i wyprzedzam sporą grupę. Niestety entuzjazm słabnie na singlu. Był jeszcze do przejechania, ale aż 3 osoby przede mną upadają. Powstaje spora kumulacja, nie tylko kolarzy, ale i napiętej atmosfery. Wyprzedzanie niemożliwe, chyba, że ktoś ma śmigiełko w plecaku jak Inspektor Gadżet. Pozostaje grzecznie maszerować do końca singla, choć wewnątrz głowy temperatura rośnie i nie każdy potrafi ugasić pożar...

5893b5709a565_jawfatbike.thumb.jpg.8348048bb940c93e68bb9b8efc361406.jpg

Wreszcie koniec grzęzawiska i wskakuję na rumaka. Niestety coś chrupnęło i łańcuch wpada między przednie zębatki. Szlag! Szybko rozwiązuje problem, ale po kilku obrotach korbą wplątuje mi się sznurówka w dużą zębatkę. Kur...! Co jeszcze?! Wyszarpuję ją i ostatecznie mocno wciskam do buta. Ponownie ruszam, ale ledwie po 100 metrach pęka łańcuch. Zadałem pytanie, więc szybko dostałem odpowiedź. Bezsilność, złość i smutek. Jakby mi ktoś przerwał dobry film podczas najlepszej sceny i przełączył na TV Trwam. Przez chwile mam pustkę w głowie. Co robić? Szanse na dobry wynik już odfrunęły jak ptaki na zimę do ciepłych krajów. Gdyby ktoś teraz wręczył mi siekierę, wyrąbał bym pół lasu w Górach Stołowych, ale tego nie wolno. Spieszyć już się nie mam do czego, więc na spokojnie podjeżdżam pod Goprowców, stojących na końcu singla i sięgam do "nerki", gdzie często trzymam jakieś proste "receptury na bolączki". Ale zaraz? Gdzie ona jest? Rozglądam się, ale niczego wokół nie widzę. Tym bardziej w pasie. Czyżby kolejny pech? No tak, nieszczęścia nie chodzą parami, ale stadami! Dół na maksa...

GPExportPhoto-0001.thumb.jpg.6900733b5a06d7b73dfc59fd0bb17f7f.jpg

Zatrzymuje się jeden z zawodników i pyta czy nie chcę spinki. Przez myśli o stracie "nerki" nawet się nie cieszę, ale odruchowo biorę i dziękuję. Niestety najpierw trzeba pozbyć się zepsutego ogniwa, a bez odpowiedniego narzędzia to niemożliwe. Gdyby było lato, można by skorzystać z tych naturalnych - patyki, kamienie itp. Niestety wszystko pod metrową warstwą puchu. Ale po chwili zatrzymuję się zawodnik z Czech i wręcza mi skuwkę do łańcucha. Humor delikatnie i stopniowo rośnie, jak energia w ładowanym akumulatorze. Może jednak jeszcze pojadę? Chwila napięcia, coś pyknęło i... kolejny pech! Bolczyk, który powinien wypchnąć wałeczek z łańcucha, pęka. Ledwie podnoszący się z dna humor, ponownie siada jak statek na mieliźnie. Mimo wszystko wielki dzięks dla wszystkich, którzy mi pomogli. Dzięki takim ja Wy atmosfera imprezy jest wyjątkowa!

P1150567.thumb.JPG.bb40612f94ee7753a5160a28dc2f6809.JPG

Teraz już na spokojnie mogę zdecydować co dalej. Przecież nie siądę i zacznę płakać. Trzeba zresetować głowę i od nowa wgrać soft. Ostatecznie mam dwie opcję: 1) kontynuować wyścig bez napędu metodą "na Flinstonów" ( opuścić siodełko i szybko przebierać nogami ) , 2) oddać rower Goprowcom i bieg ok. 7 km. Serce było za opcją nr 1 (byłoby ciekawie), jednak przekonanie, że coś zgubiłem (owa nerka), ostatecznie przesądziło o dokończeniu udziału w imprezie z buta. A tak zawsze się zarzekałem, że biegać nigdy nie będę... 

GPExportPhoto-0002.thumb.jpg.bf2e68a6b052656429e18ae945c559f8.jpg

Przebiegłem przez kopny śnieg i dalej trasą. Nic nie znalazłem i już nieco żałowałem wybranej opcji. Trochę dziwny widok był, kiedy ktoś uprawia jogging w kasku rowerowy i do tego w zimie. Kiedy dobiegłem do mety, żona pomyślała, że to jakiś mój duch... Wszystko wyjaśniłem, popytałem jeszcze w biurze, czy ktoś coś nie znalazł i odebrałem rower. Smutny widok - tłuścioch z wiszącym łańcuchem to jak kolano z zerwanym więzadłem. Zabrałem rannego do domku i tu szok! Nerka leży na fotelu! Pan Hilary zgubił okulary! W jeden chwili radość i wkur... - trza było wybrać opcję nr 2! Ale najważniejsze, że "zguba" się znalazła. Wreszcie coś pozytywnego. Pozostało odebrać medal, oczyścić umysł z wszystkiego co złe i wspólnie biesiadować z ekipą. 

P1150470.thumb.JPG.376a48c89d4793aa2693f920a4303fd4.JPG

Emocje opadły i teraz już mogę powiedzieć, że to wspaniała i wyjątkowa impreza! Świetna organizacja, świetna atmosfera w pięknych okolicznościach przyrody. Nie chciało mi się za bardzo tam jechać, a teraz już tęsknię za tym miejscem. Niewątpliwie zawitam za rok i nie tylko z powodu niedosytu po awarii sprzętu. Tu trzeba być i to przeżyć!
 

Na koniec filmik z otoczka i z samego wyścigu. Jak widać, pogoda dopisała! 

Pozdrawiam,

Johnny

  • Like 24
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, marionen napisał:

Za rok się odkujesz!!! Będzie dobrze, a nawet lepiej !

Dzięki! Inaczej być nie może! ;)

1 godzinę temu, marcinn napisał:

Brawo Maćku :)

Tylko żebyś teraz miał czas relacje z nart pisać a nie tylko  bike

Może dziś napiszę tą z Zieleńca, filmik już jest na YouTube. :)

15 minut temu, aklim napisał:

ale przygoda zacna , a o to przecież chodzi :) 

Sedno samej imprezy. :)

Co lepsze, następnego dnia były zawody na nartach biegowych. Za rok wystartuje w obu imprezach! B|

Edytowane przez johnny_narciarz
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, johnny_narciarz napisał:

 

Sedno samej imprezy. :)

Co lepsze, następnego dnia były zawody na nartach biegowych. Za rok wystartuje w obu imprezach! B|

W mojej branży nie ma takich zawodów; slalom i odcinek specjalny bądź kółko na torze! Pozdro Johnny!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Bumer napisał:

W mojej branży nie ma takich zawodów; slalom i odcinek specjalny bądź kółko na torze! Pozdro Johnny!

Bumer, zawsze możesz wystartować. Nie ma tu żadnej bariery, czy to wiekowej, czy też sprzętowej. Fatbikea można wypożyczyć na miejscu. :)

Smaczku dodaje fakt, że wśród nas był zawodnik bez jednej nogi! Miał protezę i dawał rady! :) Jak wrócę do domu, wylowie zdjęcie z filmiku - widać go dobrze. :)

Również pozdrawiam. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, Pablo napisał:

Brawo Ty
Piękna przygoda, jak nie nart, rower, to biegiem - byle do wyznaczonego celu. Człowiek całe życie się uczy i nigdy nie wie co może go jeszcze zaskoczyć.


Pozdrawiam
Paweł

Dzieki! Dokładnie tak, trzeba być na wszystko gotowym. Dostałem lekcję pokory... ;)

Również pozdrawiam. 

16 minut temu, Bumer napisał:

Wiesz Maciek, mnie nie chodzi jedynie o udzial. Mnie zawsze interesuje wystartowanie  skuteczne. 

Andrzej, słuszne podejście! B|

Mam nadzieję, że mój kolejny start taki będzie. Na horyzoncie Śnieżka Uphill Race... Oczywiście teraz w kategorii Fat Bike. B|

Pozdrawiam.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tutaj ów gość:

GPExportPhoto-0003.thumb.jpg.f6da5b1490b7cd36d1883954075a7194.jpg

Po wyścigu była mała prelekcja - że tak to nazwę. Okazuję się, że ów pan robi sobie wyprawy wielodniowe od zamku do zamku. Śpi po namiotem, sam sobie przyrządza jedzonko i to wszystko w zimie! Bo jak sam stwierdził: "zima jest dobrą porą do podróżowania". Zrobił pokaz slajdów, poopowiadał i to całkiem ciekawie. Szacun! Niejeden skończył by po prostu na kanapie z pilotem i z piwkiem w ręku... ;) 

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Tuptuś napisał:

Johnny, a czy Ty przypadkiem nie myślisz już o triathlonie ?

Nie, absolutnie nie... ;) 

Pływać lubię i nawet szybki jestem, ale bieganie to moja słaba strona... ;) 

42 minuty temu, Annaa napisał:

za i Johnny dzięki za wspólne nartowanie(filmik super:)) do zobaczenia9_9

Było super, ale krótko... Ale i tak się cieszę, że spotkaliśmy się w Waszych okolicach! B|

Edytowane przez johnny_narciarz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grubo Maćku :o:) 

Szkoda, że nie udało się ukończyć zawodów :(... ale co się odwlecze, to nie uciecze!

Najważniejsza przygoda.

Dzięki za relację.

PS. Kiedyś musimy zrobić jakąś dziwną wyprawę ;) połączenie nart, kajaka i tłuściocha :D ...a najlepiej jeszcze biwak i rybki :D 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, johnny_narciarz napisał:

Jestem za! Im bardziej dziwny i nietypowy pomysł, tym lepiej. ;)

Choć połączyć to wszystko w jedną kupę będzie trudno... :D

Wystarczy czas znaleźć... a tego niestety coraz mniej :( 

Z pewnością część z planu zrobimy niebawem :) 

Edytowane przez marboru
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz dopiero przeczytałem relację i gratki za taką przygodę choć bez zakładanego happy endu. Ale co Cię nie zabije to Cię wzmocni, a za rok będzie tylko lepiej. Oprócz spinki, skuwacza, zabierz też hak przerzutki ;) Coś czuję, że niedługo to weźmiesz się za ultramaratony rowerowe, typu Bałtyk-Bieszczady http://1008.pl/ i bez problemu to przejedziesz :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...