Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Mordercy na drodze


wojmu

Rekomendowane odpowiedzi

Widzę, że nie zrozumiałeś tego, co napisałem, więc powtórzę jeszcze raz:

Zrozumiałem doskonale. Nie byłeś w Norwegii. Są drogi, główne, gdzie jadąc jest jedna wieś za drugą.

Może pare kilometrów a nie jak w Zawoi czy np w Ochotnicy, ale też wieś za wsią.

Przykład to :

https://maps.google.pl/maps?saddr=Kristiansand,+Norwegia&daddr=Droga+bez+nazwy&hl=pl&sll=59.013699,7.496796&sspn=0.236496,0.837021&geocode=FfpCdwMd0wR6AClbemDVWAI4RjGkWBzIbw0M3w%3BFXfPhQMd4ZxyAA&t=h&mra=mift&mrsp=1&sz=11&z=11

141km i 2:12 wg gugla. W rzeczystości to prawie 3h jazdy! Równej, zgodnej z przepisami, bez wyprzedzania.

Co ciekawe - o czym też pisalem- wszyscy jadą równo wężykiem też 80km/h nie najeżdżając na żadną z linii ograniczających pas.

Nikt nie ścina zakrętów i mnie na początku ciężko było utrzymać się równo w wężyku.

Bardzo dobrze poznaje się "świeżaka" gdy zbliża się do zakrętu. Zwalnia niesamowicie.

Moja zona mowi na takich "mistrzowie prostej".

Ja bym dodał jeszcze, że samochód w Polsce to nadal wskaźnik statusu i +10 do lansu.

I oczywiście idealne narzędzie do przedłużania penisa i zwiększania ego :)

Edytowane przez mysiauek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przykład to :

https://maps.google.pl/maps?saddr=Kristiansand,+Norwegia&daddr=Droga+bez+nazwy&hl=pl&sll=59.013699,7.496796&sspn=0.236496,0.837021&geocode=FfpCdwMd0wR6AClbemDVWAI4RjGkWBzIbw0M3w%3BFXfPhQMd4ZxyAA&t=h&mra=mift&mrsp=1&sz=11&z=11

141km i 2:12 wg gugla. W rzeczystości to prawie 3h jazdy! Równej, zgodnej z przepisami, bez wyprzedzania.

Co ciekawe - o czym też pisalem- wszyscy jadą równo wężykiem też 80km/h nie najeżdżając na żadną z linii ograniczających pas.

Nikt nie ścina zakrętów i mnie na początku ciężko było utrzymać się równo w wężyku.

Taka jazda nie jest dla mnie niczym dziwnym. Od 1993 roku, rok w rok jeździłem w taki sam sposób na żeglowanie do Chorwacji.

Jeśli wszystkie jadące pojazdy są sprawne technicznie, a na drodze nie trafi się ciągnik lub furmanka, to taka spokojna, równomierna jazda nie jest żadnym utrudnieniem, a na krętej górskiej drodze stała prędkość 80 km/h nie może stanowić powodów do narzekania.

Jednak czymś całkiem innym jest jazda ze stałą prędkością 80 km/h, a czym innym jazda z prędkością 30 km/h (o której pisałeś w poprzednim poście) i zatrzymywanie się na widok każdego pieszego w pobliżu przejścia przez jezdnię.

A blisko 10-krotna różnica w gęstości zaludnienia powoduje, że jadąc w Polsce odcinek 100 km, spotykamy 10-krotnie więcej pieszych, przejść dla pieszych oraz obszarów zabudowanych, niż w Norwegii.

Już jedną głupotę popełniliśmy wprowadzając wzorem Norwegii obowiązek jazdy na światłach przez cała dobę, ale nie popełniajmy jeszcze następnej.

Ja bym dodał jeszcze, że samochód w Polsce to nadal wskaźnik statusu i +10 do lansu.

Samochód, to teraz może mieć każdy!

Nie każdego tylko stać na zatankowanie go :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chris, a co ty masz do jazdy na światłach, bo nie rozumiem?

Nie wszystko co zdaje egzamin za kołem podbiegunowym, musi być dobre na reszcie globu.

Na naszej szerokości geograficznej to rozwiązanie jest absurdem, a najlepszym na to dowodem jest fakt, że Niemcy (którzy są dla mnie najwyższym autorytetem w dziedzinie motoryzacji) na to nie poszli, a w Austrii po doświadczeniu z rocznym obowiązkiem jazdy na światłach przez całą dobę, wycofali się z tego poronionego pomysłu.

Wprowadzając u nas ten przepis obiecywano, że spowoduje on spadek ilości wypadków.

Okazało się, że ilość wypadków nie tylko nie spadła, ale nawet wzrosła, gdyż wzrosła ilość potrąceń pieszych oraz rowerzystów, bo u kierowców wyrobił się nawyk: "jeśli żadnego światła nie widać, to znaczy że tam nie ma nikogo".

A to co mnie wkurza najbardziej, to ilość obecnie jeżdżących samochodów z popalonymi światłami.

Parę razy jadąc w godzinach szczytu zabawiłem się w liczenie jadących z przeciwka samochodów ze spalonymi żarówkami. Wyszło mi, że statystycznie mijały mnie częściej niż co minutę.

O ile w dzień nie stanowią problemu, to spotkanie z takim w nocy może być przyczyną poważnego wypadku. Raz to nawet w nocy sam omal się nie zderzyłem z takim, który w lewym reflektorze miał spalone zarówno światło mijania jak i pozycyjne, a prawy reflektor miał cały zapieprzony błotem, że światło ledwo było widać!

Dopóki tego kretyńskiego przepisu nie wprowadzono, to nawet w czasach komuny na drogach bardzo rzadko się spotykało samochody ze spalonymi żarówkami, pomimo powszechnych wówczas problemów z kupnem czegokolwiek.

Dla pełnej jasności: Jadąc szybko na trasie, jeździłem na włączonych światłach mijania już w czasach, gdy jeszcze nikomu taki obowiązek nawet nie przychodził do głowy. Ale obowiązek stania w miejskim korku z włączonymi światłami mijania, jest zwycięstwem sztuki czystej nad zdrowym rozsądkiem. Zwłaszcza, gdy dookoła tyle się bębni o ochronie środowiska i walce z globalnym ociepleniem.

Ale zaczynam podejrzewać ze nie masz prawa jazdy.....

To bardzo źle podejrzewasz.

Nie wiem jakie jest Twoje doświadczenie jako kierowcy, ale ja jestem kierowcą w drugim pokoleniu, a mój Ojciec kupił samochód gdy ja miałem 7 lat.

Prawo jazdy zrobiłem ponad 40 lat temu, pierwszy własny samochód ("malucha") kupiłem w 1976 roku, a za kółkiem przejeździłem ok. 900 tys. km.

Pozdrowienia,

Krzysztof

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze to nie widzę powiązania z pokoleniami a umiejętnościami w prowadzeniu, czy kultura na drodze.

Po drugie to że ludzie w Polsce jeżdżą z przepalonymi żarówkami TO NIE WINA PRZEPISU!

I po trzecie, krew mnie zalewa jak widzę Niemców w Polsce czy Szwecji jeżdżących bez zapalonych świateł.

W Niemczech też jeździ mi się bardzo niewygodnie gdy oni czekaj do ostatniej chwili z włączeniem świateł, a jadę po drodze gdzieś przez lasy i prawie zapada zmrok.

No i na zakończenie gdy ty nie dostrzegasz jak drastycznie wydłuża się czas dostrzeżenia pojazdu jadącego z naprzeciwka bez świateł to jakaś masakra!

Edytowane przez artix
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze to nie widzę powiązania z pokoleniami a umiejętnościami w prowadzeniu, czy kultura na drodze.

Bo z tymi różnicami jest tak samo, jak z samochodami bez świateł na drodze: Jeśli Ty ich nie dostrzegasz, to wcale nie znaczy, że ich nie ma :)

Po drugie to że ludzie w Polsce jeżdżą z przepalonymi żarówkami TO NIE WINA PRZEPISU!

W obecnie produkowanych samochodach, w celu wymiany żarówki reflektora należy zdemontować całkiem spory kawałek przodu, co nie każdy potrafi zrobić, a serwis za tę czynność bierze ok. 100 zł (akurat znajomego na taką kwotę w serwisie skasowali).

Żarówka ma żywotność 1000 h świecenia. Podczas jazdy po mieście średnia prędkość wychodzi ok. 25 k/h (tak wskazuje mój komputer pokładowy),

czyli 1000 h jazdy ze średnią prędkością 25 km/h oznacza przebieg 25 tys. km.

Dawniej, gdy świateł mijania używało się tylko w nocy oraz w warunkach pogorszonej widzialności, taki przebieg z włączonymi światłami wykonywało się w przeciągu 8-10 lat.

Obecnie, przy obowiązku jazdy na światłach przez całą dobę, oznacza to konieczność wymiany obydwu żarówek reflektorów mniej więcej co rok.

Więc jeśli żarówki obecnie trzeba wymieniać 8-10 razy częściej niż normalnie, to czyja to jest wina, jeśli nie przepisu?

I po trzecie, krew mnie zalewa jak widzę Niemców w Polsce czy Szwecji jeżdżących bez zapalonych świateł.

Ciebie krew zalewa, ale w Niemczech - chociaż nie jeżdżą w dzień na światłach - jest w stosunku do ilości samochodów znacznie mniej wypadków niż w Polsce!

W Niemczech też jeździ mi się bardzo niewygodnie gdy oni czekaj do ostatniej chwili z włączeniem świateł

A ja jakoś tego problemu nie mam, natomiast Ty wydajesz mi się być ilustracją do tego, co napisalem w poprzednim swoim komentarzu:

u kierowców wyrobił się nawyk: "jeśli żadnego światła nie widać, to znaczy że tam nie ma nikogo".

Jeśli nie jesteś w stanie w dzień dostrzec nadjeżdżającego z przeciwka samochodu bez świateł, to jak chcesz dostrzec pieszego lub rowerzystę, którzy nie dość, że świateł mijania nie mają, to jeszcze są znacznie gorzej widoczni od samochodu?

No i na zakończenie gdy ty nie dostrzegasz jak drastycznie wydłuża się czas dostrzeżenia pojazdu jadącego z naprzeciwka bez świateł to jakaś masakra!

Jakoś sobie nie bardzo mogę wyobrazić wypadek, że w warunkach dobrej widoczności dwa samochody się czołowo zderzyły tylko dlatego, że kierowcy się nie zauważyli.

Może Ty jeździsz pojazdami Formuły 1, gdzie pojazdy się tak nagle pojawiają, że ułamki sekund odgrywają decydująca rolę, ale ja jeżdżę zwykłym, seryjnym samochodem osobowym i uważam, że w codziennej jeździe od błyskawicznego refleksu ważniejsza jest umiejętność przewidywania.

Na tym kończę swój udział w tej dyskusji, bo obawiam się że do niczego dobrego ona nie doprowadzi.

Pozdrowienia,

Krzysztof

Edytowane przez Chris_M
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mogę również wyszukać 1000 argumentów aby racja była po mojej stronie, ale nie ma to najmniejszego sensu, gdyż majorytet i tak w końcu zadecyduje kto jest bardziej pojechany.

Miłej nocy życzę, i wiem ze wymienić xenon to pare złotych, a nic się przecież nie dzieje gdy kilka dni jeździmy jak na motocyklu po nocy :biggrin:

Edytowane przez artix
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popieram Chris-M. Dodatkowo chcę dodać, że z obecnie produkowanymi autami i ich światłami do jazdy dziennej, nie ma problemu. Inaczej jest w przypadku aut starszych, gdzie projektant nie przewidywał stale włączonych świateł mijania. Dotyczy to w szczególności aut, gdzie różnica intensywności tylnych świateł pozycyjnych i tzw. stop, jest niezbyt duża ( np. VW transporter, Astra I i wiele innych).

W takich przypadkach zwiększa się niebezpieczeństwo najechania na tył, o czym raczą zapominać wszyscy ci, którzy tak chwalą wprowadzenie przepisu o uzywaniu świateł całą dobę.

Wzorem nowszych aut, niektórzy instalują sobie jakieś świecące listewki ledowe jako światła do jazdy dziennej. Jest tego na naszych drogach juz sporo, a że auto tak "oświetlone" nie różni się od nieoświetlonego, to nikogo nie obchodzi, bo nie o bezpieczeństwo tu chodziło!

Wzorem obowiązkowego ubezpieczenia OC tablic rejstracyjnych i dowodu rejstarcyjnego ( celowo tak piszę bo nie o auto stojące np. w garażu podczas remontu ustawodawcy chyba chodzi), władza wie lepiej co dla nas dobre, i wprowadziła przepis o światłach. Ciekawe kto w tej sprawie lobbował? Piszę tak, bo nie widzę aby ktokolwiek lobbował za zwolnieniem, lub choćby obnizeniem stawki VAT na płyny do spryskiwacza, wycieraczki czy opony! ( Co się tyczy tych ostatnich, to niektórzy juz od lat szykują nam nowy przepis- bo oni wiedzą lepiej!)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę odbiegliśmy od głównego wątku, ale co tam. O bezpieczeństwie na drogach powinno się mówić jak najwięcej.

W temacie świateł:

Moim zdaniem jazda na światłach w dzień jest pożyteczna.

Jest to moje zdanie i nie wymagam tego aby wszyscy się z tym musieli zgodzić.

Prawdą jest, że żarówki przepalają się częściej. Fizyki nie da się oszukać.

Prawdą jest, że samochód z zapalonymi światłami pali więcej paliwa. Fizyki jak wspominałem wcześniej nie oszukamy:wink:

I to dla mnie jedyne minusy. Reszta to plusy.

Moje przemyślenia są następujące:

Obowiązek jazdy na światłach powoduje, że nie ma problemu z decyzją czy zapalić światła czy nie.

Dawniej było tak, że w pogorszonych warunkach widoczności nie wszyscy zapalali światła bo przecież "nie trzeba".

Samochody jadące w słoneczny dzień na drogach wiodących przez lasy są dużo wcześniej widoczne.

Dużo rzadziej zdarzają się przypadki jadących po zmroku bez świateł (zapominalscy).

Piesi których tu przytaczaliście również wcześniej zauważają samochody z zapalonymi światłami.

Wg mnie to już wystarcza aby ten przepis utrzymać.

Co do jazdy ze spalonymi żarówkami to nie dopatruję się tego w przepisach a w ogólnym olewactwie kierowców.

Przecież jak zatrzyma go policja to powie, że jak wyjeżdżał to świeciła.

Zresztą równie często widzę kierowców bez świateł stopu, a tu odniesienie do jazdy na światłach jest żadne.

Dużo gorsze od jazdy ze spaloną żarówką mijania jest jeżdżenie z wadliwymi lampami (szczególnie w nocy).

Kto trochę jeździ po naszych drogach to zna problem świecących w "niebo" świateł mijania.

Ludzie lepią reflektory byle tylko świeciły. A jak............. sami wiecie. Jeden oświetla asfalt na metr przed samochodem drugi oślepia auto z przeciwka.

To jest nagminne. Dodatkowo dochodzą do tego drgające jak galareta światła niektórych tirów i auta z reflektorami z anglików - przecież on widzi:smile:

Szczerze wam powiem, że kierowcy za mało uwagi poświęcają prawidłowemu oświetleniu swojego samochodu.

Mnie często zdarza się jeździć po zmroku i dobrze ustawione i mocne światła to podstawa.

Niestety nie wszyscy zwracają na to uwagę.

Co do wyższego spalania spowodowanego jazdą na światłach, to dużo więcej paliwa tracimy przez złą jazdę (brak płynności, niepotrzebny pośpiech itp.), ale to jakoś nikomu nie przeszkadza.

Pozdrawiam

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

......Inaczej jest w przypadku aut starszych, gdzie projektant nie przewidywał stale włączonych świateł mijania.....

Ja to mam wrażenie, że projektanci niektórych aut nie przewidzieli w ogóle włączania świateł mijania:biggrin:

Mój szwagier posiada HYUNDAI-a i30 i wymienia żarówki H7 co 3-6mcy.

Zrobili w nim jakieś śmieszne soczewki i żarówki się palą niezależnie od firmy. Totalny bubel.

Dotyczy to w szczególności aut, gdzie różnica intensywności tylnych świateł pozycyjnych i tzw. stop, jest niezbyt duża ( np. VW transporter, Astra I i wiele innych).

W takich przypadkach zwiększa się niebezpieczeństwo najechania na tył, o czym raczą zapominać wszyscy ci, którzy tak chwalą wprowadzenie przepisu o uzywaniu świateł całą dobę...

Ale to nie zależy od przepisu tylko od wykonania tychże świateł. Ktoś te auta homologował chyba:smile:

Wzorem nowszych aut, niektórzy instalują sobie jakieś świecące listewki ledowe jako światła do jazdy dziennej. Jest tego na naszych drogach juz sporo, a że auto tak "oświetlone" nie różni się od nieoświetlonego, to nikogo nie obchodzi, bo nie o bezpieczeństwo tu chodziło!...

No to fakt. Ale tu znów pytanie. Kto to dopuszcza do ruchu?

Każda lampa powinna mieć homologację + po zabudowaniu powinna być dopisana w dowodzie rejestracyjnym.

Pytanie jest więc takie: Ile z tych wynalazków jest prawidłowo zarejestrowanych?

Wzorem obowiązkowego ubezpieczenia OC tablic rejstracyjnych i dowodu rejstarcyjnego ( celowo tak piszę bo nie o auto stojące np. w garażu podczas remontu ustawodawcy chyba chodzi), władza wie lepiej co dla nas dobre, i wprowadziła przepis o światłach.....

Andrzeju, co do OC to to rozwiązanie jest niezbędne (tyczy się samochodów które "nie jeżdżą z powodu remontu").

Jak by dopuścić do możliwości "zawieszenia" OC to zaraz byś miał nawał ludzi którzy "remontują" właśnie swój samochód:wink:

Wiem coś o tym bo moja połowica zajmuje się ubezpieczeniami:smile:

Sorry ale taki mamy klimat.

Wiem, że każdy odpowiada za swoje czyny, ale brak OC w razie draki dotyczy również mnie (czyli osoby drugie). Jak taki "zawieszony" we mnie wlepi to zanim wyrwę od niego odszkodowanie miną "wieki".

Więc wolę już ponosić wyższy koszt OC niż godzić się na takie "cuda".

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotrze, palą się żarówki w Hyundaiu? To i dobrze, o to chodziło. Dealer nie informuje o tym przy sprzedaży, a marża na głupich żaróweczkach sięga bez zbednej przesady i 1000%

Homologacja świateł była prowadzona dla warunków nocnych, gdzie nieduza różnica intensywności jest widoczna. Nikt nie przewidywał uzywania świateł w słoneczny dzień.

Skoro podoba Ci się zasada braku zaufania do społeczństwa, wyrażona koniecznością ubezpieczania bogu ducha winnego żelaza stojacego w garażu, to poprzesz mój projekt, obowiązkowego ubezpieczenia się na wypadek płacenia alimentów, czy pomocy prawnej w przypadku gwałtów. A co, tak Ty jak i ja mamy instrumenty którymi potencjalnie moglibyśmy narozrabiać. Czemu ich nie ubezpieczyć od "nieprzewidzianych i gwałtownych" zdarzeń wzorem obowiazkowego OC komunikacyjnego? :smile:

Aha, są stacje diagnostyczne i policja aby "dbać o porzadek i nasze bezpieczeństwo". Policja nie będzie się zajmować głupimi światełkami bo ona łapie piratów, ma radary i wlepia mandaty. A w przypadku świateł, co? Zatrzyma, pouczy, kierowca usunie toto z auta, włączy podstawowe oświetlenie..... strata czasu a i wlepienie mandatu problematyczne.

Edytowane przez Bumer
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piesi których tu przytaczaliście również wcześniej zauważają samochody z zapalonymi światłami.

Miałem już nie zabierać głosu w tej dyskusji, ale przypomniałeś mi pewną sytuację na drodze, wyjątkowo pasującą do tego argumentu :)

Jadąc w nocy, w ostatniej chwili zauważyłem rowerzystę jadącego jezdnią w tym samym kierunku co ja, bez jakichkolwiek świateł, nawet bez odblasku, a w dodatku ubranego całkiem na czarno.

Gdy mu zwróciłem uwagę że jedzie bez świateł, ten mi odpowiedział:

"Co się Pan rzucasz? Przecież Pana widzę!"

Sorry, ale nie mogłem się powstrzymać, już uciekam.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

....Homologacja świateł była prowadzona dla warunków nocnych, gdzie nieduza różnica intensywności jest widoczna. Nikt nie przewidywał uzywania świateł w słoneczny dzień....

Jesteś tego pewny?

......Skoro podoba Ci się zasada braku zaufania do społeczństwa, wyrażona koniecznością ubezpieczania bogu ducha winnego żelaza stojacego w garażu, to poprzesz mój projekt, obowiązkowego ubezpieczenia się na wypadek płacenia alimentów, czy pomocy prawnej w przypadku gwałtów. A co, tak Ty jak i ja mamy instrumenty którymi potencjalnie moglibyśmy narozrabiać. Czemu ich nie ubezpieczyć od "nieprzewidzianych i gwałtownych" zdarzeń wzorem obowiazkowego OC komunikacyjnego? :smile:.....

Wcale nie napisałem, że mi się podoba. Znając jednak zaradność naszego społeczeństwa uważam, że możliwość taka byłaby wykorzystywana ponad miarę:wink:

Istnieje możliwość czasowego opłacania OC, jest nią rejestracja samochodu jako zabytku. W naszym przypadku "ubezpieczenie" o którym wspominałeś, naszych instrumentów można by pod to podpiąć:wink:

Miałem już nie zabierać głosu w tej dyskusji, ale przypomniałeś mi pewną sytuację na drodze, wyjątkowo pasującą do tego argumentu :)

Jadąc w nocy, w ostatniej chwili zauważyłem rowerzystę jadącego jezdnią w tym samym kierunku co ja, bez jakichkolwiek świateł, nawet bez odblasku, a w dodatku ubranego całkiem na czarno.

Gdy mu zwróciłem uwagę że jedzie bez świateł, ten mi odpowiedział:

"Co się Pan rzucasz? Przecież Pana widzę!"....

Nie za bardzo Chris_M kumam to dopasowanie tego przypadku do mojego argumentu:smile:

Wg mnie ten rowerzysta to po prostu "idiota".

Pozdrawiam

PS: a tak na marginesie to tu dla ewentualnych przeciwników OC:wink:

http://motoryzacja.interia.pl/wiadomosci/bezpieczenstwo/news-jechal-bez-oc-musi-zaplacic-3-mln-zl,nId,1445041#iwa_item=1&iwa_img=1&iwa_hash=23275&iwa_block=worthSee

Edytowane przez Piotr_67
PS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesteś tego pewny?

Nie.

Wcale nie napisałem, że mi się podoba. Znając jednak zaradność naszego społeczeństwa uważam, że możliwość taka byłaby wykorzystywana ponad miarę:wink:

Istnieje możliwość czasowego opłacania OC, jest nią rejestracja samochodu jako zabytku. W naszym przypadku "ubezpieczenie" o którym wspominałeś, naszych instrumentów można by pod to podpiąć:wink:

Kurcze, mam pełnoletnia hondę, ale trudno ją nazwać zabytkiem. Poza tym chciałem zwrócić uwagę na wadę logiczną przepisu o obowiazkowym OC komunikacyjnym. To nie auto robi szkodę a KIEROWCA korzystający z tego auta. Ubezpieczasz narty, czy siebie jako narciarza?

No i jeszcze jedna uwaga, miałem kiedyś na stanie 4 szt. aut. Wiesz, że wszystkimi na raz nie mogłem się poruszać. Czy nie bardziej prawidłowe byłoby ubezpieczanie kierowcy? Stawka zależna np. od "wypadkowości" kierowcy, a nie od pojemności silnika, czy choćby marki????, że o wieku, płci i profesji, oraz posiadanych dzieciach, nie wspomnę. Co ma pojemność skokowa do ilości posiadanych dzieci? Chyba tylko to, że na tej podstawie da się jakoś uzasadniać kalkulowanie składki! Komu to słuzy? Widocznie mnie, ale jakoś nie mogę tego sobie uświadomić!!!!:stupid:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.....To nie auto robi szkodę a KIEROWCA korzystający z tego auta. Ubezpieczasz narty, czy siebie jako narciarza?

No i jeszcze jedna uwaga, miałem kiedyś na stanie 4 szt. aut. Wiesz, że wszystkimi na raz nie mogłem się poruszać. Czy nie bardziej prawidłowe byłoby ubezpieczanie kierowcy? Stawka zależna np. od "wypadkowości" kierowcy, a nie od pojemności silnika, czy choćby marki????, że o wieku, płci i profesji, oraz posiadanych dzieciach, nie wspomnę. Co ma pojemność skokowa do ilości posiadanych dzieci? Chyba tylko to, że na tej podstawie da się jakoś uzasadniać kalkulowanie składki! Komu to słuzy? Widocznie mnie, ale jakoś nie mogę tego sobie uświadomić!!!!:stupid:

Też mam takie przemyślenia.

Ale to fajnie, że moja córka jeżdżąc moim autem posiada 60% zniżki:wink:

Ale bez żartów. Dokładnie uważam tak samo. To kierowca powinien być ubezpieczony (mowa o OC).

Czemu tak nie jest? Nie mam bladego pojęcia.

I szczerze mówiąc nikt nie potrafi mi tego logicznie wytłumaczyć.

Pozdrawiam

PS: trochę ci się ten post rozjechał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem już nie zabierać głosu w tej dyskusji, ale przypomniałeś mi pewną sytuację na drodze, wyjątkowo pasującą do tego argumentu :)

Jadąc w nocy, w ostatniej chwili zauważyłem rowerzystę jadącego jezdnią w tym samym kierunku co ja, bez jakichkolwiek świateł, nawet bez odblasku, a w dodatku ubranego całkiem na czarno.

Gdy mu zwróciłem uwagę że jedzie bez świateł, ten mi odpowiedział:

"Co się Pan rzucasz? Przecież Pana widzę!"

Sorry, ale nie mogłem się powstrzymać, już uciekam.

Pozdrowienia

Następnym razem wysil się bardziej i powstrzymaj :stupid:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Artixie - kolega już tak ma, że wie lepiej, wynajdzie sobie argumentację i poprze doświadczeniem nawet gdy się na czymś nie zna.

Tez nie mogłem się powstrzymać i tez już z nim nie dyskutuję.

Jazda na światłach te znakomity pomysł i skoro nie można były tego osiągnąć wprowadzając zalecenie jazdy na światłach w trudnych warunkach pogodowych przy słąbej widoczności itd. bo nie wszyscy Polacy to tacy przewidujący geniusze i znakomicie kierowcy jak kolega Chris to wprowadzono obowiązek.

Dodam, że nigdzie nie udało mi się znaleźć informacji, że umiejętność kierowania pojazdami jest dziedziczna.

Zgadzam się, że ubezpieczenie kierowcy a nie auta to znacznie lepsze i logiczniejsze rozwiązanie.

Pozdrawiam

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też mam takie przemyślenia.

Ale to fajnie, że moja córka jeżdżąc moim autem posiada 60% zniżki:wink:

Ale bez żartów. Dokładnie uważam tak samo. To kierowca powinien być ubezpieczony (mowa o OC).

Czemu tak nie jest? Nie mam bladego pojęcia.

I szczerze mówiąc nikt nie potrafi mi tego logicznie wytłumaczyć.

Piotr, to bardzo proste-masz 3 auta - przy obowiązkowym ubezpieczeniu auta ubezpieczyciel kasuje Cięx3, przy obowiązkowym ubezpieczeniu kierowcy tylko raz. Nie łudźmy się, że to się nie zmieni.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łapanie za słówka!

Myślę, że koledze chodziło o obycie, od okresu dzieciństwa, z ruchem drogowym, zdarzeniami, doswiadczeniami itp. Nie trzeba tłumaczyć, że jeżdżąc od małego nabywa się odruchów i doświadczeń, od kierowców, obserwując ruch, zachowanie auta itp. No ale jak chce się komuś przypiąć łatkę, zawsze znajdzie się argument kontra.

Teraz kilka przykładów jednak na dziedziczenie umiejętności kierowania autem;

Keke Rosberg i Nico Rosberg, Gilles Villneuve i Jacgues Villneuve, Niki Lauda i Mathias Lauda czy z rodzimej szkieletczyzny Zdzisław Kałuza i Piotr Kałuża, Wacław Podolski i Robert Podolski... To są przykłady na to, że "niedaleko pada jabłko od jabłoni", ale wcale tak nie musi być! Nie ma się o co spierać tylko dla zasady, aby u kogoś zauważyć błąd, czy wytknąć pomyłkę lub nieścisłość.

Żadne badania nie potwierdziły wpływu przepisu o obowiązkowym używaniu świateł na zmniejszenie się liczby wypadków w Polsce.

A fakty są takie, w ostatni długi weekend, w wypadkach zginęło na drogach 46 osób a ponad 450 odniosło rany. (Mimo, że Boguś juz na drogach stolycy nie szalał)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotr, to bardzo proste-masz 3 auta - przy obowiązkowym ubezpieczeniu auta ubezpieczyciel kasuje Cięx3, przy obowiązkowym ubezpieczeniu kierowcy tylko raz. Nie łudźmy się, że to się nie zmieni.....

Powiedz mi ile jest takich osób które tylko dla jednej osoby posiadają 3 auta?

Z reguły jest tak, że w rodzinie jest jedno lub dwa auta i są one wykorzystywane przez 2 lub więcej kierowców. Wiec ten argument mnie nie przekonuje.

Wręcz można powiedzieć, że działa na "szkodę" towarzystw ubezpieczeniowych:wink:

......Żadne badania nie potwierdziły wpływu przepisu o obowiązkowym używaniu świateł na zmniejszenie się liczby wypadków w Polsce.....

I vice versa:wink:

Pozdrawiam

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znalezione w kilka sekund.

w zderzeniach co najmniej dwóch pojazdów w dzień liczba zabitych spadła o 7% (65 zabitych mniej),

liczba zabitych w zderzeniach czołowych pojazdów w dzień spadła o 14% (mniej o 64 osób),

liczba zabitych pieszych w dzień spadła o 14% (-51 osób). O 15% (-12 osób) spadła też liczba zabitych pieszych potrąconych na przejściu dla pieszych.

W stosunku do 2006 (styczeń – wrzesień) roku liczba wypadków, zabitych i rannych zmalała. Tym samym zahamowane zostały negatywne tendencje w zagrożeniu na drogach zaobserwowane w latach 2007 i 2008. W trzecim okresie „po III” (1.03.2009– 1.09.2009) w dzień w stosunku do okresu „przed” (1.03.2006 – 1.09.2006) w dzień:

http://mojafirma.infor.pl/moto/eksploatacja-auta/bezpieczenstwo/281369,Czy-obowiazek-jazdy-na-swiatlach-caly-rok-poprawil-bezpieczenstwo-na-drogach-w-Polsce-Analiza-eksperta-ITS.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Łapanie za słówka!

Myślę, że koledze chodziło o obycie, od okresu dzieciństwa, z ruchem drogowym, zdarzeniami, doswiadczeniami itp. Nie trzeba tłumaczyć, że jeżdżąc od małego nabywa się odruchów i doświadczeń, od kierowców, obserwując ruch, zachowanie auta itp. No ale jak chce się komuś przypiąć łatkę, zawsze znajdzie się argument kontra.

Teraz kilka przykładów jednak na dziedziczenie umiejętności kierowania autem;

Keke Rosberg i Nico Rosberg, Gilles Villneuve i Jacgues Villneuve, Niki Lauda i Mathias Lauda czy z rodzimej szkieletczyzny Zdzisław Kałuza i Piotr Kałuża, Wacław Podolski i Robert Podolski... To są przykłady na to, że "niedaleko pada jabłko od jabłoni", ale wcale tak nie musi być! Nie ma się o co spierać tylko dla zasady, aby u kogoś zauważyć błąd, czy wytknąć pomyłkę lub nieścisłość.

Żadne badania nie potwierdziły wpływu przepisu o obowiązkowym używaniu świateł na zmniejszenie się liczby wypadków w Polsce.

A fakty są takie, w ostatni długi weekend, w wypadkach zginęło na drogach 46 osób a ponad 450 odniosło rany. (Mimo, że Boguś juz na drogach stolycy nie szalał)

Błagam stary, często się nie zgadzamy ale jak dotychczas unikałeś robienia sobie obciachu. Znam przynajmniej ze dwadzieścia osób, którę prowadzą od 30 i więcej lat i nigdy się tego nawet nie nauczyły choć o samochodach, przepisach, zasadach itd mogą opowiadać godzinami. Znam tez bardzo wielu ludzi, którzy - tak jak w Twoim przykładzie hobby kontynuują jak zainteresowanie rodzinne i to jest dość oczywiste. Nie ma to nic wspólnego z dziedziczeniem czy też "dziedziczeniem". Czyżby chodziło o jakąś formę szlachectwa, elitaryzmu - pasowałoby jak ulał. ;)

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na liczbę i rodzaj wypadków ma wpływ, oprócz świateł, wiele innych czynników, które współistnieją i oddziałują na zdarzenia drogowe, a przy niekorzystnym zbiegu okoliczności mogą niwelować pozytywne efekty obowiązku używania świateł w dzień. Ponadto stosowanie świateł w dzień ma znaczenie tylko w pewnych grupach wypadków i tylko w określonych okolicznościach.

Nie należy więc oczekiwać po tym rozwiązaniu natychmiastowej, radykalnej poprawy sytuacji. Jednak nadużyciem jest doszukiwanie się w jeździe z włączonymi światłami w dzień źródła wzrostu zagrożenia.

Zdania te pochodzą z materiału eksperta ITS. Publikowane przez niego dane są jedynie danymi statystycznymi. Nie uwzględniają np. ilości przejechanych kilometrów, warunków pogodowych i ich wpływu na sprawność kierowców, rozkładu w poszczególne dni tygodnia popularnych imienin czy świąt, występowanie tzw. długich weekendów, itp, itd.

Jeszcze raz napiszę, nie ma wiarygodnych badań potwierdzających wpływ obowiązkowego włączania świateł na zmniejszenie ilości wypadków drogowych ( ani odwrotnie, jak napisał Piotr). Są jakieś dane statystyczne, opinie, analizy, z których można korzystać, tylko trzeba wiedzieć jak i kiedy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


Booking.com


www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...