marboru Napisano 9 Czerwiec 2014 Autor Zgłoszenie Share Napisano 9 Czerwiec 2014 Drzewiczka i Pilica, 80km przygody. Część V. Robi się tłoczno, a my nie lubując się w tłoku i hałasie mocniej uderzamy wiosłami by oddalić się od poniższej kampanii. Mijamy całe towarzystwo dopiero za Białą Górą, gdzie można podziwiać niezwykle malowniczą skarpę. Płyniemy, oglądamy się za siebie i nic. Nie widać towarzyszy podróży. Nawet kolejne plażowanie i kąpiele nie powodują spotkania z „naszymi”. Bar kajakowy korci, by jeszcze chwilę poczekać, ale brak kasy na wierzchu powoduje, że płyniemy dalej. Jesteśmy już prawie w Warce. Przestajemy wiosłować i łapiemy wzrokiem ostatnie chwile spływu. Mijamy most kolejowy na drodze Warszawa – Radom. Pod nim starannie wykonane graffiti. Nim dobijemy do brzegu, patrzymy dalej… …odcinka Pilicy: Warka – do ujścia nie płynęliśmy, więc żegnając się wzrokiem z rzeką, obiecujemy sobie niebawem tu powrócić. Kończymy spływ…a z wioseł strzepujemy ostatnie krople wody: Na brzegu komercyjny rwetes, a Kolega Ropuch śpi sobie w ten piękny dzień odpoczywając w cieniu. Sprzęt nieśpiesznie składamy na kawałku trawnika przy boisku do siatkówki plażowej. Chłopaki idą do miasteczka kupić coś do picia – zapasy skończyły się szybko. Co chwila patrzę na brzeg, czy nie widać pozostałej ekipy. Wypatrujemy kajakarskich żeglarzy – tylko ich. Szkoda. Szkoda, że nie dane było nam na koniec przybić jeszcze raz piątki ze wszystkimi. …może to znak, że nie warto było się żegnać na długo, a niebawem kolejna przygoda skrzyżuje nasze drogi? Krótkie, serdeczne pożegnanie z Ropuszkiem i Batyaki… …wsiadamy za kółko i powrót na początek spływu do Odżywołu, po drugie auto. Dopiero „na powrocie” było nam dane docenić i popatrzeć, na to urokliwe miasteczko, które było początkiem naszego dwudniowego spływu. Fontanna: Kościółek: Drzewiczka i Pilica, dwa dni super wypoczynku i nowych doświadczeń. Ok 80km płynięcia i przygody. Wrócimy na pewno – i na Drzewiczkę, fragment od Drzewicy do Odżywołu, i na Pilicę: Warka – Wisła. Już się nie mogę doczekać. pozdrawiam marboru 7 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marcinn Napisano 9 Czerwiec 2014 Zgłoszenie Share Napisano 9 Czerwiec 2014 Standartowo relacja co tu dużo mówić Ps.Kolejność części poprawna,w końcu :wink: i te frytki :tongue: 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kmarcin Napisano 9 Czerwiec 2014 Zgłoszenie Share Napisano 9 Czerwiec 2014 Ale Cię wciągnęło to pływanie :smile: Pilica fajna rzeka, choć do kąpania niezbyt bezpieczna. Mój tata pochodzi z miejscowości blisko Przybyszewa i jak jeździło się na wakacje do dziadków, to co jakiś czas na rowerach jeździliśmy tu się kąpać https://www.google.pl/maps/dir//51.6575256,20.829797/@51.6590298,20.8337023,15z/data=!4m3!4m2!1m0!1m0 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 12 Czerwiec 2014 Autor Zgłoszenie Share Napisano 12 Czerwiec 2014 Ale Cię wciągnęło to pływanie :smile: Pilica fajna rzeka, choć do kąpania niezbyt bezpieczna. Mój tata pochodzi z miejscowości blisko Przybyszewa i jak jeździło się na wakacje do dziadków, to co jakiś czas na rowerach jeździliśmy tu się kąpać https://www.google.pl/maps/dir//51.6575256,20.829797/@51.6590298,20.8337023,15z/data=!4m3!4m2!1m0!1m0 Wciągnęło, wciągneło - jak na razie, dystans zrobiony w kajaku, w tym sezonie - 170km. ...odbija się, to na dystansie rowerowym, który nie wygląda imponująco, jak na razie - 160km. Wcale nad tym, nie ubolewam mocno - rower podciągnę niebawem :wink: Kajak jest piękny, bo daje wiele możliwości - a najważniejsza z nich: przebywanie w miejscach niedostępnych z lądu :smile: PS. Marcinie, w poniższej relacji - fotki plaży, zbliżenie wody i rośli - to własnie miejsce Twoich kąpieli z dzieciństwa :applause: 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 18 Czerwiec 2014 Autor Zgłoszenie Share Napisano 18 Czerwiec 2014 (edytowane) Jeden zalew i cztery rzeki. Część I Pomysł popłynięcia pstrągiem w poszukiwaniu wpływającej do Zalewu Domaniowskiego Radomki zrodził się po analizie mapy i tego co można znaleźć na Google Maps i zdjęć satelitarnych. Nawet mi, tubylcowi, który od lat dziecinnych łowił rybki w okolicach Mniszka nie przyszło by do głowy, że misz masz cieków wodnych w tej okolicy i najszersze koryto – to niekoniecznie Radomka. Płyną tu oprócz poszukiwanej: Jabłonica, Szabasówka i Garlica. Wszystkie cztery tuż przed Jeziorem łączą się – w Radomkę a potem „Domaniów”. Fotki z kosmosu przekonały mnie, że zadanie nie będzie łatwe… …dlaczego? Dlatego, że Radomka tuż przed połączeniem z ww ciekami to najwęższa rzeczka – jej szerokość jest taka, ponieważ działanie człowieka i mnogość stawów rybnych w okolicy uregulowały ją, odbierając przy tym masę wody. Skąd więc w dalszej części, za zalewem, pozostała nazwa: Radomka? Ponieważ, ta odnoga jest najdłuższa. Drugim powodem kierunku spływu i pstrąga, to opis całości spływalnej mojej radomskiej, domowej rzeki. Zamierzam ten szlak kajakowy opisać w szczegółach od tego właśnie miejsca do ujścia. W poprzednich relacjach przedstawiłem fragment Jedlińsk – Ryczywół. Ostatnio stwierdziłem, że żyję zbyt szybko zapominając o tym co najważniejsze – najbliżsi. Zbyt mało czasu spędzam z mamą, tatą…a nawet jak go spędzam, to są to wizyty na obiad, grilla itp. …zawsze nie ma czasu by spokojnie pogadać, poodpoczywać…zwyczajnie pobyć razem ze sobą. Na spływ dzisiaj spróbowałem, z powodzeniem zaprosić mojego 68 letniego tatę Teda. Nasza trasa została odznaczona przez satelitę w sposób następujący… …nie wiem jak to się stało, ale Endomondo nie odznaczyło całości naszego pływania? Krótkiego wpłynięcia na Szabasówkę. Seawave ze względu na zapowiadane słoneczko i temperaturę optymalną do pływania +22 nie został wyposażony w pokład. Start dokładnie z miejsca dziewiczej wyprawy mojego Gumotexa. Zalew Domaniowski przywitał nas brakiem fali i wiatru. Pierwsze odczucia bez góry kajaka – mniejsza sztywność i stabilność. Płyniemy w stronę początku Jeziora i w oddali, pomimo prognoz bez opadów – deszcz. Tata w swoim życiu, tylko kilka razy, pływał w kajaku, więc na początku poznaje się ze sprzętem pneumatycznym i wiosłami. Na starcie czuje się dosyć niepewnie, później radzi sobie nie najgorzej. Wiosłuje delikatnie robiąc przerwy i podziwiając tutejszą przyrodę. Zwiedzamy wysepki. Pojawia się wiaterek pchając nas w pożądanym kierunku. Wydaje nam się, że jesteśmy już na rzece… Pamiętając o tym, że Radomka płynie tutaj bardzo wąskim i prostym kanałem od strony lasu, płyniemy w prawo przy pierwszym takim miejscu – jakieś 500 metrów po zwężeniu toru wodnego. Kilka pociągnięć wioseł i spotykamy ścianę trzcin przed sobą – wracamy, to nie tu. Radomki musimy szukać dalej – po prawej burcie. Pstrąg nie jest uciążliwy, bo nurt jest bardzo łagodny – pomykamy do przodu. Rzeka meandruje leniwie, a dookoła żywego ducha. Cisza, spokój. Spotykamy oficjalny znak… …jesteśmy zaskoczeni, bo od co najmniej kilometra wydaje się nam, że jesteśmy poza Zalewem. Cóż – nie będziemy się kłócić – fachowcami od oznaczeń dróg wodnych – nie jesteśmy. Miejscami robi się wąsko i amazońsko… …by po chwili znowu się rozszerzyć. Napotykamy wędkarzy. Proszę tatę, by nie wiosłował, sam delikatnie dotykając wodę kieruję Seawava przy brzegu z daleka od spławików. Niestety Pan parkujący autem tuż przy skarpie, obsługujący wędziska z tego faktu jest niezadowolony. Pyta: - łowisz ryby? Odpowiadam: - łowię. Nieznajomy: - oby i Was kiedyś spotkało przepłoszenie ryb! Pytam ja: - czy uważa Pan, że z Pana powodu i jego wędkowania powinniśmy wyjść z kajakiem na brzeg i go, idąc na palcach przenieść? Odpowiada mi cisza. Mówię dowidzenia i jeszcze przez jakieś dwieście metrów, staram się, mimo wszystko wiosłować najciszej jak potrafię. Idzie mi to dosyć nieźle skoro Jaskółki dają się sfotografować z dosyć bliska. Po jakimś kilometrze spotykamy kolejnego „moczy kija”. Z wyglądu – tym razem stwierdzam, że to miejscowy. Siedzi w krzakach i widząc nas krzyczy oburzony: - uwaga na wędki!!! Odpowiadam – uważam. Mijam jedną, mijam drugą za 20m, mijam trzecią za kolejne 20m…mijam trzecią i czwartą… Bez komentarza – Kłusownik (łowić można na dwie wędki). Odpływamy. – jestem zniesmaczony postawą swoich „kolegów” po kiju. Rozwidlenie, miejsce spotkania dwóch nurtów rzek. Kierujemy się w prawo licząc na to, że to Radomka… …niestety nie. Nurt meandruje i nie przypomina kanału widocznego z satelity. To musi być Szabasówka. Robi się płytko, pojawiają się przeszkody w postaci rosnących w stronę lustra wody drzew. Skeg zawadza o żółciutki piasek. Po jakimś kilometrze lądujemy na plaży skąd postanawiamy się wycofać. Robimy przerwę na drugie śniadanie. Bułeczki smakują wyśmienicie, a komary zaraz po posiłku wyganiają nas z tego końca świata. Edytowane 19 Czerwiec 2014 przez marboru 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 18 Czerwiec 2014 Autor Zgłoszenie Share Napisano 18 Czerwiec 2014 Jeden zalew i cztery rzeki. Część II Pytam taty, czy zadowolony z pływania – a on uśmiechnięty od ucha, do ucha – mówi, że super! Cieszę się. Uzupełniamy płyny, robię fotkę najmocniej wysuniętego w górę fragmentu Szabasówki, który wyeksplorowaliśmy. Wracamy. Dopiero teraz, w drodze powrotnej zauważamy, że jeden z brzegów, to ponad trzymetrowa skarpa. Ślicznie tu. Nurt jest wolny, a drzewa i krzaczory jakby się nam kłaniały. Jesteśmy przy mijanej wcześniej odnodze… Jak mniemam – wpływamy na Jabłonicę. Od samego początku da się wyczuć, że prąd jest tutaj wartki. Wąsko i zakrętasy. Daję „z krzyża” mocno i wbijam się w górę rzeki. Kilkanaście zakrętów – pierwsza ciekawostka: kładka. Pochylamy nieco głowy i płyniemy dalej. Pojawiają się zwężenia – sprawdzam głębokość: ok. 1,5m…to daje nam nadzieję, że pstrągowanie nie skończy się szybko. Mijamy pięknego dęba. 90 stopni Coraz ciężej mi się płynie… …tata pomaga, ale główny motor napędowy siedzi z tyłu. Szerokość Jabłonicy, to ok. ¾ Seawava. Mijamy kolejną kładkę – tym razem nie trzeba się pochylać. Meandrujemy i dziwimy się, że na nizinach taka wartka, wąska i głęboka rzeczka. Trafiamy na pierwszą zwałkę – udaje się jakimś cudem ją przejść bez wysiadania z kajaka. Zaraz za nią jest druga – olbrzymie drzewo… …pod pniem jest miejsce na kajak – szybka decyzja – płyniemy. Kajak dołem, a my we dwóch przez drzewo, asekurując się, łapiąc gałęzi dajemy radę górą. Jestem dumny z taty, a on się cieszy, że jest taki dzielny i mimo swojego wieku śmiga po zwałce jak kozica. Zaraz za, piaszczysta plaża – robimy przerwę. 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 18 Czerwiec 2014 Autor Zgłoszenie Share Napisano 18 Czerwiec 2014 (edytowane) Jeden zalew i cztery rzeki. Część III Jedzonko, zwiedzanie brzegów – obserwacja zwałki i ustalamy logistykę jej pokonania. Decydujemy, że tato wsiądzie do kajaka z drzewa, a na drzewo wejdzie z brzegu – z jego drugiej strony nie ma gałęzi i boimy się, że nie da rady bez ich asekuracji. Nim ruszymy dalej, sprawdzam z brzegu co na nas czeka dalej. Słyszymy drogę i samochody – to znaczy, że jesteśmy niedaleko Mniszka i trasy Radom – Piotrków Trybunalski. Płyniemy jakiś kilometr przeciskając się między brzegami, walcząc z coraz silniejszym nurtem – zaczyna się robić płytko. Dopływamy do przeszkody i płycizny… …skeg wbija się w dno – decydujemy, że wracamy. Mamy przecież jeszcze odnaleźć Radomkę i Garlicę. Z prądem płyniemy bardzo szybko – dopiero teraz jesteśmy świadomi jaką pracę wykonaliśmy. W tą stronę – nawet nie ma szansy zrobić zdjęcia – krajobraz przesuwa się bardzo szybko – Endomondo pokazało najwyższą prędkość, prawie 13km/h. Wracamy i zaraz po połączeniu Jabłonicy i Szabasówki dostrzegamy bardzo ciekawy korzeń, który został przez nas przeoczony wcześniej. Robimy fotkę starego mostu, po którym z obydwóch stron zostały jedynie murowane filary. Na niebie „chińskie” znaczki… Wpływamy na duże starorzecze, płyniemy, płyniemy i domyślamy się, że to Garlica – ale czy aby na pewno? Piękne miejsce. Spore ryby uciekają nam sprzed dziobu… …to pewnie krasnopióry wygrzewające się na słońcu. Głębokość – wiosło nie sięga dna, chociaż dookoła pełno zielonego badziewia i brei – wydawać by się mogło, że jest tu płytko. Zwężenie oraz bagnisko zniechęca nas do drążenia tematu. Wracamy do głównego nurtu, gdzie po chwili dostrzegamy prawdopodobnie Radomkę. Czy na pewno? Sprawdzilibyśmy gdyby nie przeszkoda…a ponieważ czas nas nagli, to rezygnujemy z jej pokonania, eksploracji wąskiego kanału, którym pewnie daleko byśmy nie popłynęli. Cel wyprawy uważam za osiągnięty – cztery rzeki, ich położenie, topografię mogę powiedzieć, że już znam – kajakiem dalej, w górę pewnie i byłoby można płynąć… …ale jedynką i ze świadomością pchania sprzętu przez miejsca płytkie, bądź z maczetą w ręce – karczując trzcinę. Czy warto? Zjadamy na wodzie ostatnie zapasy. Wpływamy na zalew, a tutaj: wmordewind i spora falka. Wiosłujemy dzielnie, a brak pokładu powoduje, że raz po raz, rozbryzgująca o dziób woda chłodzi nasze opalone nogi i ręce. Kończymy spływ zaliczając 16km. Suszymy kajak, a promienie operują dosyć mocno. W podłodze zwiększa się ciśnienie – zawór bezpieczeństwa zaczyna popuszczać powietrze. Pakujemy sprzęt do auta i ruszamy do domu. Obydwaj szczęśliwi – ojciec i syn. Dopisała pogoda, woda… a razem spędzony czas pozostanie w nas na zawsze. Super dzień, super przygoda! pozdrawiam marboru Edytowane 19 Czerwiec 2014 przez marboru 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 22 Czerwiec 2014 Autor Zgłoszenie Share Napisano 22 Czerwiec 2014 68 letni zdobywca zwałki :cheerful: 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 23 Czerwiec 2014 Autor Zgłoszenie Share Napisano 23 Czerwiec 2014 Zbiornik zaporowy Chańcza, ujście Czarnej Staszowskiej i Łagownicy. Część I. Zaproszenie nad Chańczę miałem już od dawna i grzechem byłoby nie skorzystać. Wolna sobota, niedziela… …decyzja mogła być jedna – jedziemy! Szybkie pakowanie na dwa dni, Seawave do bagażnika i wyruszamy mimo niesprzyjających prognoz dotyczących pogody. Na miejscu jesteśmy ok 15 – na niebie przetaczające się ołowiane chmury – na szczęście nie pada. Witamy się z gospodarzami i z otaczającą nas wodą. Widok żagladla mnie, to zawsze coś pięknego. Ponieważ jest późno – nie rozkładam tego dnia kajaka, na rekonesans po zbiorniku udajemy się motorówką. Zbiornik zaporowy Chańcza umiejscowiony jest w województwie świętokrzyskim i utworzony na rzece Czarnej Staszowskiej, do której wpada rzeka Łagownica. Pięćdziesięciokonny, ryczący silnik (raczej nie przepadam za takim transportem na wodzie) rusza w stronę tamy. Po drodze mijamy koczujących na brzegu wędkarzy, ośrodki wypoczynkowe, prywatne dacze…przy niektórych stoją helikoptery… Po lewej stronie znajdują się piaszczyste plaże oraz kąpieliska. Zapora: Widok stąd, na całość „jeziora” jest imponujący. Ponieważ jest wietrznie, na wodzie doskonałe warunki mają windsurferzy. Wracamy na posesję – rozpakowujemy się, a na każdym kroku towarzyszy nam taki oto piesek: Moja Druga Połówka nie popuściła i ten dzień zakończyła swoim debiutem narciarskim, o którym zresztą już pisałem w wątku relacyjnym. Ja nie chciałem być gorszy i również pojawiłem się z gospodarzem na wodzie - wybraliśmy się pospiningować – niestety z marnym skutkiem. W nocy padało. Ranek obudził nas pięknym słoneczkiem – oczywiście postanowiłem to wykorzystać łowiąc tym razem z pomostu na delikatną gruntówkę. Efekt: dwa małe leszczyki i płoteczka – w doskonałej kondycji rybki wróciły do wody. Ok godziny 10siątej zaczęły napływać pierwsze czarne chmury. Popołudniu gdy zdążyłem tylko przygotować i zwodować sprzęt spadł jeden z wielu przelotnych deszczyków. Jak tylko przestało, wytarłem siedzonka i razem z moją narciarką wodną postanowiliśmy trochę powiosłować w stronę ujścia rzeki Czarnej Staszowskiej oraz Łagownicy – część komercyjną Chańczy, darowaliśmy sobie. 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 23 Czerwiec 2014 Autor Zgłoszenie Share Napisano 23 Czerwiec 2014 Zbiornik zaporowy Chańcza, ujście Czarnej Staszowskiej i Łagownicy. Część II. Wiosłowanie z wiatrem, to dla kajaka pneumatycznego świetna sprawa. Do przeciwległego brzegu dotarliśmy bardzo szybko pchani niczym balonik na wodzie. Im bliżej ujścia rzek, tym bardziej, otaczająca przyroda zaczęła nas zaskakiwać. Na początku dywan z kwiatów. Wiosłowanie w takich warunkach, diametralnie się zmieniło. Tak jakbyśmy się przenieśli w zupełnie inną, magiczną krainę… …cichutko i delikatnie sunęliśmy do przodu, a natura otwierała przed nami swoje tajemnice. Zielone kobierce nagle ożyły. Pojawił się pierwszy ptak… …potem drugi – Perkoz z dopiero co upolowaną rybą w dziobie. Zdobycz oddał szaremu jeszcze dziecku, a sam ruszył na kolejne łowy. Nawodna łąka, zaczęła tętnić ruchem, naszym oczom ukazały się pierwsze gniazda. Ich mieszkańcy bacznie obserwowali poruszający się jaskrawy kajak. Swoją drogą – ciekawe, co to za ptak? - tych było tutaj najwięcej. Po podpłynięciu na długość wiosła dopiero wzbijały się w powietrze, by po chwili, gdy odpłynęliśmy - z powrotem siąść na złożonych, opuszczonych jajkach. Spotkaliśmy również kilka łabędzi. Stada dzikich kaczek. …a na końcu ukazało się ujście Czarnej Staszowskiej. Już z daleka zorientowałem się, że wpłynąć na tą rzekę będzie ciężko ze względu na bardzo małą jej głębokość na ujściu. W sobotę gdy zwolniłem na moście – zaobserwowałem, że parę set metrów to uregulowany nurt i żółciutki piasek mielizn – wtedy miałem jeszcze nadzieję, że się uda jakoś. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 23 Czerwiec 2014 Autor Zgłoszenie Share Napisano 23 Czerwiec 2014 Zbiornik zaporowy Chańcza, ujście Czarnej Staszowskiej i Łagownicy. Część III. Co innego Łagownica – tutaj, pośród traw i trzcin daliśmy radę przebić się i popłynąć pod prąd kilkaset metrów. Spotkaliśmy nawet na jej brzegu malutki, zamknięty domek ornitologów – ukryty a raczej dosyć mocno zakamuflowany przed otaczającym światem. W drodze powrotnej – podejmujemy próbę wpłynięcia choć trochę w Czarną Staszowską. Wysiłki spełzają na niczym, a w zasadzie jedyną korzyścią z tych manewrów, to piękne zdjęcia okolicznych piasków, czystej wody i zieleni. Nie dosyć, że płytko, to nurt jest na niej wartki. Ślicznie przed nami, ślicznie za nami – nic tylko chłonąć tę ciszę, spokój i fantastyczne widoki. Wszystko co dobre, kończy się szybko. Ruszamy w drogę powrotną i ponownie towarzyszą nam ptaki. Trasę wyznaczają promienie słoneczne. Patrzymy raz jeszcze w stronę dzikiej, zielonej krainy… ...po czym kierujemy kajak do naszej przystani i pomostu. Odprowadza nas do samego końca naszej wędrówki ptasi wartownik dzikich ostępów. Kończymy krótką przygodę ze Zbiornikiem Chańcza. Były emocje, była komercja i hałas, ale przede wszystkim i zwłaszcza dzięki tej drugiej odsłonie, kajakowej, zapamiętamy to miejsce przez pryzmat magii życia i nieskażonej przyrody. Gdzieś kiedyś wyczytałem, że pływanie po stałych zbiornikach wodnych jest nudne… …zdecydowanie się z tym nie zgadzam! Takie pływanie jest inne. Świętokrzyskie żegna nas cudownym krajobrazem… …mazowieckie wita, potęgą żywiołów: Gdy zatrzymuję się pod domem – deszcz ustaje, tak jakby za sprawą naciśniętego przycisku Off na pilocie. Bezpieczni docieramy do domu. pozdrawiam marboru 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 6 Lipiec 2014 Autor Zgłoszenie Share Napisano 6 Lipiec 2014 (edytowane) Krajobrazowa Pilica – spływ na odcinku Przedbórz – Sulejów. Cz. I Ponieważ w swojej „karierze” kajakarskiej staram się załatać odcinki Pilicy, którymi nie płynąłem, postanowiłem jeden z nich zrobić wczoraj: Łęg Ręczyński – Sulejów. Z uwagi, że powyższy odcinek to niecałe 27km – wydłużyłem trasę i zaczęliśmy z Przedborza. Kiedyś dawno, w październiku przepłynąłem do Łęgu i stwierdziłem, że warto Pilicę w tym miejscu pokazać kumplowi z uwagi na możliwość „zaliczenia” dwóch parków krajobrazowych i niewątpliwie niesamowitych walorów estetycznych tutejszej przyrody. Przedborski Park Krajobrazowy – park krajobrazowy, utworzony w maju 1988 r. na granicy ówczesnego województwa piotrkowskiego i kieleckiego. Obecnie na terenie województwa świętokrzyskiego i łódzkiego. Rozpościera się od doliny Czarnej Włoszczowskiej na południu po północną część Pasma Przedborsko-Małogoskiego. Wraz z Spalskim Parkiem Krajobrazowym i Sulejowskim Parkiem Krajobrazowym należy do Zespołu Nadpilicznych Parków Krajobrazowych. Sulejowski Park Krajobrazowy – park krajobrazowy położony w województwie łódzkim, utworzony w październiku 1994. Powierzchnia parku wynosi 17 444 ha, jego otulina obejmuje 38 927 ha. Park znajduje się w środkowej części doliny Pilicy (od Skotnik i Łęgu Ręczyńskiego na południu po Smardzewice i Swolszewice Małe koło Tomaszowa Mazowieckiego na północy). Na Równinie Piotrkowskiej obejmuje teren do rejonu granicy Piotrkowa Trybunalskiego. Leży na terenie gmin: Ręczno, Aleksandrów, Tomaszów Mazowiecki, Sulejów, Wolbórz, Mniszków. Pewne części parku znajdują się również w Piotrkowie Trybunalskim. Źródło: Wikipedia.pl Zrobiliśmy łącznie ponad 46km, w dosyć niezłym jak na początkujących, pneumatycznych kajakarzy tempie. Uwagę należy zwrócić na próbę szybkościową, którą zrobiliśmy i osiągnięcie wyniku ponad 16km/h. No dobra, zacznę może od początku a nie od podsumowania. Pobudka o 6 rano, a o 7 jesteśmy już w trasie. Jedziemy na dwa auta razem z Expatem – jedno zostawiamy w Sulejowie, drugim podążamy w stronę Przedborza. Tutaj do wypłynięcia szykujemy się tuż przy moście, w parku. Od rana przy wodzie spory ruch – szykujących się kajakarzy i kajaków, spora ilość. Startujemy pierwsi. Miejsce wodowania, jak to na Pilicy świetnie oznaczone zawiera mapkę odcinka, który zamierzamy przepłynąć. Przy wodzie widnieje również znak o trzech niebezpiecznych progach. Jak się później okaże – każdy z nich jest głęboko pod wodą przy bieżącym stanie wody. W tych miejscach pojawiają się jedynie niewielkie zawirowania i falowanie. Po kilkuset metrach robi się dziko. Pojawiają się ptaki i charakterystyczne dla spływów kajakowych „gołe” drzewa. Wpływamy w teren parków będących na naszym szlaku – pierwszy jest Przedborski. Charakterystyczne dla widoków nad rzeką stają się piaszczyste skarpy. Przy jednej z nich biwakują turyści…a ponieważ Polak potrafi, z kawałka folii budowlanej robią sobie zjeżdżalnię do wody – ciekawe, czy ją zabiorą po wypoczynku oraz, czy nie zrobią sobie w trakcie zabawy jakiejś krzywdy? Na zakolach przestajemy wiosłować patrząc na to, jak rzeka poszerza swoje koryto i walczy z lasem… Po prawej stronie mijamy drewniany domek dla kajakarzy – tutaj kiedyś w październiku robiliśmy ognisko i kiełbaski. Po stu metrach kolejne miejsce biwakowe z wiatą. Płyniemy dalej a krajobraz z leśnego, przez chwilę zmienia się na łąkowy. Tylko na moment, bo ponownie wpływamy w drzewa. Edytowane 6 Lipiec 2014 przez marboru 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 6 Lipiec 2014 Autor Zgłoszenie Share Napisano 6 Lipiec 2014 Krajobrazowa Pilica – spływ na odcinku Przedbórz – Sulejów. Cz. II Jest pięknie. Natura potrafi być niesamowita. Rzeka choć nizinna ma dosyć wartki nurt, przy brzegach nieliczne przeszkody. W bardziej trwałych skarpach gniazda mają Brzegówki, które uwijają się by nakarmić potomstwo. Ciekawostki ziemi Przedborskiej… W 1992 roku odkryto nad Pilicą czaszkę tura. W przeszłości Kazimierz Wielki polował na tych terenach. Według źródeł historycznych w 1370 r. spadł z konia w miejscowości Żeleźnica i doznał obrażeń, które przyczyniły się do jego śmierci. Robimy przerwę na prostym odcinku. Na brzegu – super miejscówka na biwak z drewnianą platformą gdzie można zrobić niemałą, kajakową imprezę, bądź przespać się w samym śpiworze, z daleka od wilgoci i ziemi, pod gołym niebem obserwując gwiazdy. Ponieważ słońce zaczyna operować dosyć mocno, zakładam swoją nową koszulkę kajakową. Koleżanka widząc poniższą fotkę mówi, że nóżka niczym u Angeliny… Odpowiedziałem, że nie tylko nóżka hahaha Po krótkiej przerwie – płyniemy dalej. Pojawiają się rośliny podwodne. Wiosłujemy – przedni silnik ma się nieźle. Doganiamy pneumatycznego kolegę. Od pięciu dni, od Szczekocin, płynie samotnie Savylorem Yukonem. Mówi, że początkowy odcinek jego spływu – do Maluszyna, trudny do samotnej podróży. Duża ilość przenosek i sporo zwałek – na jednej z nich stracił podłogę, która pomimo wolframowo-kewlarowej powłoki przedziurawiła się – kontynuuje z dwoma komorami. Kolejny pneumatyczny kajakarz, który użytkuje amerykański sprzęt a myśli o zakupie czeskiego Gumotexa. 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 6 Lipiec 2014 Autor Zgłoszenie Share Napisano 6 Lipiec 2014 Krajobrazowa Pilica – spływ na odcinku Przedbórz – Sulejów. Cz. III Robimy kolejny, krótki postój na jedzonko. Pięknie wykoszona trawka i kolejne z bardzo licznych, na trasie spływu, miejscówek na rozłożenie namiotów na noc. Na drzewie tablica z opisywanymi przeze mnie, tutejszymi „atrakcjami”. W wodzie nawet drewniana ławeczka dla wędkarzy. Płyniemy dalej – mijamy jedyną na trasie do Sulejowa kładkę. Jesteśmy już za Łęgiem Ręczyńskim, na terenie Sulejowskiego Parku Krajobrazowego. Po minięciu zabudowań, ponownie znajdujemy się w lesie, tym razem naszym oczom ukazuje się największa, jak dotąd napotkana, piaszczysta skarpa. Po pokonaniu mega dużego meandru charakter rzeki się zmienia – brzegi łagodnieją. Pojawiają się ślady bobrów – na poniższym zdjęciu „podcięty” piękny dąb. Nagle olśnienie! Klucze od auta, które czeka na nas w Sulejowie – zostawiliśmy w samochodzie w Przedborzu… ZONK! …cóż – będziemy kombinować, by dotrzeć na miejsce rozpoczęcia spływu w inny sposób niż zamierzaliśmy. Mijamy ujście Czarnej do Pilicy. Jak widać na poniższej fotce napotykamy tu ludzi płynących tą rzeką. Od zachodu podążają w naszą stronę ciemne chmury zwiastujące deszcz. Zaczyna padać. Z jednej strony słońce, z drugiej kropienie… …ciepły, przyjemny opad bardziej nas bawi niż chłodzi. Mija pięć minut i przestaje. Rozwiązujemy problem kluczy… ...do Przedborza dostaniemy się wraz z organizatorem spływu, który napotykamy na swojej drodze, a który mijamy za Czarną. Super! Jedna z ostatnich ciekawych, ptasich fotek… …i jesteśmy w Sulejowie. W pobliżu widocznego na zdjęciu Kościoła kończymy podróż razem z komercyjną imprezą. Czekamy chwilę i jadę po auto z kluczykami od drugiego. Stary Peugeot obciążony wózkiem i dziewięcioma kajakami porusza się bardzo wolno – Piotrek w tym czasie robi kiełbaskę z ogniska – smakuje wybornie. Pakujemy sprzęt i wracamy do domu. Przygoda nad Krajobrazową Pilicą się kończy. Odcinek Przedbórz – Sulejów, to piękny, nizinny, dziki zakątek – idealnie nadający się na jakiś większy projekt wraz z noclegiem. Niewielka ilość napotkanych ludzi, doskonałe miejsca biwakowe…aż żal wyjeżdżać… Z pewnością tu wrócimy, by pobyć w tym miejscu dłużej. Fantastyczny dzień na wodzie się kończy podobnie jak niniejsza relacja. pozdrawiam marboru 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 14 Sierpień 2014 Autor Zgłoszenie Share Napisano 14 Sierpień 2014 Kajak z III Rzeszą w tle Po powrocie z Grecji: http://www.skionline.pl/forum/showthread.php/19250-Samos-tam-gdzie-narodzi%C5%82a-si%C4%99-bogini?p=198998#post198998 Został nam jeszcze tydzień urlopu. Wstępnie na początku wakacji marzyły się nam Mazury, piękna pogoda, kajaczek, wędeczka i pełen relaks. I co? Udało się. Szybkie dwa telefony do przyjaciół w Kietlicach i mamy rezerwację na fajną kwaterkę w tamtejszym porcie.Usytuowany jest on jeziorze Mamry. Ponieważ miał być to wypad czysto relaksacyjny, to plan każdego dnia składał się z krótkich wypadów kajakowych a potem sjest z dobrą książką, obiadokolacji z rybką w którymś z tamtejszych kurortów (udało się odwiedzić: Giżycko, Węgorzewo, Sztynort, Ryn i Mikołajki). Wodowanie sprzętu nastąpiło na drugi dzień po przyjeździe. Kajaczek nocował w zamykanej stodole. Pogoda fantastyczna a w planach – „na wiośle” przez Mamerki, jezioro Przystań na Kanał Mazurski. Nasz porcik widziany z wody: Cudownie czysta woda, pod kajakiem głębokość 47m, piękna, upalna pogoda a człowiek na wodzie – czego chcieć więcej? Kiedyś, kiedyś dawno znajdująca się na środku Mamr wyspa Upałty była połączona z lądem wąskim przesmykiem. Ówcześni, niemieccy właściciele mieli na niej letnią rezydencję – w chwili obecnej jest zakaz wchodzenia na ten teren (rezerwat). Szkoda, bo było by, co oglądać – ruiny posiadłości i stary rodowy cmentarz rodziny Lehndorffów. Dzisiaj Mamerki są połączone z jeziorem Przystań wąskim przesmykiem. Po minięciu malutkiej wyspy Sosnówki (od brzegu, za trzcinami doskonała woda do kąpieli – łagodny spadek i żółciutki piasek), po chwili jesteśmy już przy wejściu do nieukończonego Kanału Mazurskiego. Kanał Mazurski– nieukończona droga wodna łącząca Wielkie Jeziora Mazurskie z Bałtykiem poprzez rzeki Łynę i Pregołę. Obecnie Kanał Mazurski przebiega przez terytorium dwóch państw: Polski i Federacji Rosyjskiej. Nie jest on udostępniony dla żeglugi. Długość kanału (od jez. Mamry do rzeki Łyny) wynosi 50,4 km (w tym 20,5 km przypada na teren Polski[2], a 29,9 km na teren Federacji Rosyjskiej). Po wliczeniu w jego trasę rzek Łyny (22 km) i Pregoły (65 km) oraz Zalewu Wiślanego (33 km), sumaryczna długość drogi wodnej wyniesie ponad 170 km. Maksymalna głębokość kanału w jego osi wynosi 2 m w wykopie i 3 m na odcinkach prowadzonych w nasypie. Dno i skarpa kanału zostały zabezpieczone kilkucentymetrową warstwą tłucznia. Głębokość przy przejściu z dna w skarpę zawiera się w przedziale od 1,5 do 2,5 m. Szerokość kanału na poziomie wody średniej sięga 25 m, maksymalna szerokość dna wynosi 13 m. Najmniejszy dopuszczalny promień łuku na jego trasie to 400 m. Projekt Kanału Mazurskiego przewidywał przepływ statków o wyporności do 250 ton i zanurzeniu nie większym niż 1,5 m. W celu zminimalizowania ryzyka powodziowego, na trasie Kanału Mazurskiego zaprojektowano trzy bramy bezpieczeństwa w postaci jazów walcowo-ruchowych: w rejonie śluz Leśniewo Górne, Piaski i Ozierki (dwa jazy zlokalizowane są na terenie Polski, pozostałości trzeciego obiektu tego typu znajdują się na terytorium Rosji, w okolicach nieistniejącej dziś miejscowości Wickerau). Ponadto przy ujściu kanału z jez. Mamry dodano dodatkową bramę o szer. 8 metrów, której zadaniem jest bezpośrednia ochrona zasobów jeziora. Kanał Mazurski na niektórych odcinkach – zamiast w typowym wykopie – poprowadzony został w kilkumetrowej wysokości nasypach. Umożliwiło to zmniejszenie różnicy poziomów pomiędzy poszczególnymi stopniami wodnymi i tym samym redukcję ich liczby do niezbędnego minimum. Po obu stronach kanału zaprojektowano też ścieżki holownicze o szerokości 3 m, a także miejsca mijania dla jednostek pływających i porty zimowe. Źródło: Wikipedia.pl Po minięciu mostu drogowego i zaraz mostu kolejowego ruiny starej przeprawy przez kanał. Mimo bardzo słonecznej pogody płynąc nie odczuwamy skwaru. Drzewa zarówno z lewej jak i prawej strony robią kojący cień. Brzegi są dzikie, nie spotykamy po drodze żywego ducha. Rybki biorą piękne: leszcze, płocie, krąpie. Po przepłynięciu jakichś 4km niestety kończy się droga wodna – dwie groble i odcinek ponad 2 kilometrów przenoski – to nie dla nas i nie w wakacje. Do Śluzy Leśniewo Górne docieramy samochodem. Budowla jest imponująca! W chwili obecnej znajduje się tutaj park linowy, a zwieńczeniem jest widoczny symbol III Rzeszy. Przy zabudowaniach widzimy ogłoszenia o organizacji spływów kajakowych po Kanale. Z informacji uzyskanych ustnie dowiadujemy się, że taki spływ można zorganizować od jeziora Rydzówka do samej granicy z Rosją – ciekawa impreza zważywszy na ilość śluz i zabudowań hydrologicznych po drodze. Pływając w kolejnych dniach uprawiamy z moją Drugą Połową typowy wypoczyn…bez spinki, bez przemęczania się. Odnajdujemy zarośnięty kanalik i wpływamy z Mamerek na jezioro Pniewskie gdzie odkrywamy świetny pomościk, z którego łowię małe rybki. Kolejny dzień to rajd między tutejszymi wyspami Upałty, Gniłe, Sosnówka. Tego dnia wiatr i fala powodują, że czujemy się niczym na Morzu. W ostatnie kajakowanie jest flauta - wyprawiamy się poprzez jezioro Kirsajty na Dargin. W drodze powrotnej spinningowanie z brzegu i zabawa z niewielkimi okoniami. Czas szybko mija. O zaletach posiadania własnego sprzętu pływającego na Mazurach nie będę nikogo przekonywał – bo to rzecz oczywista. Piękny czas kajakowy we dwoje się kończy – zbliża się weekend – przyjeżdżają przyjaciele i rozpoczynamy żeglarską odsłonę pobytu na Mazurach. Znajdziecie ją tu: http://www.skionline.pl/forum/showthread.php/19252-W-obj%EAciach-Syren?p=199009#post199009 pozdrawiam marboru 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 13 Wrzesień 2014 Autor Zgłoszenie Share Napisano 13 Wrzesień 2014 Świętokrzyskie Wióry i Świślina część I Już jakiś czas temu zakupiłem żagiel do kajaka a dopiero dzisiaj postanowiłem go wypróbować, niestety w ostatnim czasie miałem brak możliwości jakichś dalszych wyjazdów – wreszcie udało się. Po przemyśleniach, postanowiłem pojechać tam gdzie byłem tylko raz (na rybach) na Zbiorniku Zaporowym Wióry położonym przy miejscowości Kałków w Województwie Świętokrzyskim. Piękny kolor wody, spowite polami górki plus wpływające do niego dwie rzeki były kolejnymi argumentami. Pobudka z samego rana, pakowanie sprzętu i jazda. Będąc po raz pierwszy na Wiórach kilka lat temu, był to bardzo młody zbiornik wodny, powstał w 2005r zbyt wielu ryb nie złapałem. Wodowanie pneumatyka miało się odbyć po przejechaniu Kałkowa i zapory – niestety, to się nie udało ze względu na zniszczoną drogę i brak możliwości wjazdu na tamę. Kierując się na południowy zachód, otaczamy sztuczne jezioro trafiając do miejscowości Pawłów. Tu skręcamy w lewo przed cmentarzem, jedziemy kilka kilometrów i docieramy do miejsca gdzie kończy się droga, a zaczyna brzeg. Elektryczna pompka wypełnia komory kajaka powietrzem, kilka pchnięć manualną by podnieść ciśnienie i sztywność pływadła… …i jesteśmy, wraz z moją drugą połówką na zielonkawej tafli. Pogoda jest piękna, a okolica niezwykle malownicza. Dookoła przyroda, kilku wędkarzy oraz tajemnicza budowla – czyżby jacyś Egipcjanie tu przywędrowali? Plan jest taki, by dopłynąć na wiosłach do zapory, a potem wypróbować żagiel oraz wpłynąć na „pstrąga” na rzekę Świślinę. Pierwszy punkt programu zaliczamy dosyć szybko. Na stromych skarpach pierwsze oznaki jesieni oraz pierwsze kolorowe liście. W powietrzu, na tle lasu i tutejszego najwyższego wzniesienia stada ptaków. Tama jest podpisana. Robimy kółeczko i kierujemy dziób kajaka wzdłuż lasu. Na brzegach mnóstwo pogryzionych przez bobry drzew, jest dziko i pięknie. Na suchym drzewie przysiada na chwilkę jakieś duże ptaszysko – niestety na fotce ledwie co widoczne. Wiatru jak na lekarstwo. Rozkładamy żagiel i eksperymentujemy. Dosyć szybko trafiamy na drugi brzeg gdzie obserwujemy kilka niezwykle malowniczych, piaszczystych skarp. Ciekawostką tutejszego miejsca jest to, że w czasie jego budowy odsłonięto triasowy poziom paleontologiczny z okresu w przedziale 250-240 mln lat. W osadach pstrego piaskowca znajdują się liczne ślady gadów naczelnych z okresu wczesnego triasu – archozaurów, wyeksponowane w specjalnie odsłoniętych w tym celu formacjach skalnych (Wikipedia.pl). W oddali, za linią wysokiego napięcia widać iglicę telewizyjną oraz sanktuarium na Świętym Krzyżu. Halsujemy przy półwietrze. Do brzegu… …na żaglu, później zwijamy sprzęt i wiosłujemy by nabrać wysokości – powtarzamy te manewry. 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 13 Wrzesień 2014 Autor Zgłoszenie Share Napisano 13 Wrzesień 2014 Świętokrzyskie Wióry i Świślina część II Piękniejsza część załogi Seawava na tym etapie podróży, śmiało może powiedzieć, że żagiel kajakowy opanowała. Wiaterek dmuchnął troszeczkę i pomknęliśmy dosyć szybko w kierunku rzeki. Świślina, to dopływ rzeki Kamiennej. Jej wody są mocno zakwitnięte, ale obfitują w ryby sądząc po ilości wędkarzy oraz infrastrukturze. Pstrągujemy a za rufą pozostają takie oto widoki. W pobliżu zbiornika Wióry, rzeka nie jest ciekawa i niestety nieco zaśmiecona – płynąc dalej (za mostem drogowym Kałków – Pawłów) jej charakter się zmienia. Robi się wąska, nurt wyraźnie przyśpiesza – płyniemy głębokim wąwozem a sam charakter jest już podobno górski: Drzew coraz więcej… …jedno z nich, jego gałęzie zabierają mi okulary słoneczne – lądują na dnie. Płyniemy do pierwszej nieprzepływalnej przeszkody – płytkiego bystrza. Nakręcamy i ponieważ robi się już późno, wracamy. Płynąc z nurtem łatwiej robić mi zdjęcia. Poniższe huby w rzeczywistości dużo, dużo piękniejsze. Jest po 17stej. Ponownie mijamy most: Tutaj wyładowuje mi się telefon i niestety endomondo się wyłącza – ehhh te smark fony. Mijamy jeden z wpływający do Świśliny strumyków. Odczepiamy i podajemy jednemu z wędkarzy urwany i zaczepiony na środku rzeczki spławik, pokonujemy kilka zakrętów i ponownie wiosłujemy na jeziorze. Tutaj obserwujemy wyraźną zmianę… …mistyczną zmianę: Po spokojnej wodzie płynie jedynie nasz kajak, powierzchnia jest niezmącona nawet najmniejszą falką, mkniemy do auta myśląc o pysznym obiedzie w domu. Żegnamy się z Wiórami… …i już wiemy, że tu wrócimy, bo niesamowicie nam się tu podoba i do pstrągowej eksploracji pozostała nam druga część zbiornika z drugą rzeczką Pokrzywianką. Pozdrowienia dla wszystkich Forumowiczów marboru 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Bumer Napisano 13 Wrzesień 2014 Zgłoszenie Share Napisano 13 Wrzesień 2014 Oprócz wieży telewizyjnej widać nowa kopułę wieży klasztoru. Wieżę zburzyli w 1914r żołnierze jasniepana, miłosciwie nam panujacego we Wiedniu. Dopiero po stu latach udało sie ją odbudować. Poddobno widok z niej jest wspaniały. Widać całą ziemię świetokrzyska a przy dobrej pogodzie to i nawet Tatry! 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 7 Październik 2014 Autor Zgłoszenie Share Napisano 7 Październik 2014 Ponownie Domaniów Na Zalewie Domaniowskim już byliśmy w tym roku dwa razy. Ponieważ od niedawna posiadamy żagiel do kajaka oraz biorąc pod uwagę to, że mieliśmy wolne jedynie niedzielne popołudnie (28 wrzesień) - ponownie zjawiliśmy się nad ww akwenem. Wyjeżdżając z domu pogoda zapowiadała bardzo przyjemne chwile nad wodą. Słoneczko, temperatura +17 oraz delikatne podmuchy wiatru, dla kajako-żeglarstwa to idealne warunki. Pakowanie, półgodzinna jazda, 15minutowy czas rozłożenia sprzętu i jesteśmy już na tafli jeziora zostawiając nasze autko za rufą. Wieje nam prosto w twarz, więc by pożeglować musimy przepłynąć na wiosłach na drugą stronę zbiornika by nabrać wysokości i puścić się dziwnym, półwiatrowym halsem w stronę wpływającej do Domaniowa rzeki. Tribord łapie Beaufortowską jedyneczkę i Seawave wyraźnie przyśpiesza. Składamy jedno z wioseł, a drugim od czasu do czasu koryguję kurs. Już na samym początku wyprawy zauważamy, że poziom lustra wody wyraźnie spadł. Na środku zbiornika spokojnie można wysiąść z kajaka i zrobić sobie z oddali bardzo ciekawą fotkę: Dzika część zbiornika zamieniła się w jedną olbrzymią płyciznę. Na środku znaleźliśmy piaszczystą łachę, która jest rajem dla tutejszego ptactwa…nawet dla bocianów. Większość już odleciała do ciepłych krajów…ostał się tylko jeden: Przez to, że głębokości są tutaj niewielkie – zarówno żaglówki, motorówki, skutery wodne i łodzie wiosłowe mają tutaj ograniczenie w poruszaniu się. Zatopiona betonowa droga jest diabelnie niebezpieczna dla wszelkiego rodzaju większych jednostek pływających. W tym miejscu robimy sobie przerwę. Fotki, brodzenie po piasku i płytkiej nagrzanej wodzie ale przede wszystkim przez moment możemy poczuć się jak… Oprócz śladów bosych, ludzkich stóp możemy zaobserwować liczne tropy ptactwa oraz wędrujące małże, które pozostawiają wężowe ślady na dnie. Po kilkunastu wesoło spędzonych minutach Piętaszek wraz z Robinsonem odpływają kolejnym halsem w kierunku rzeki. Już na niej spotykamy płynącą przed nami rodzinkę łabędzi oraz pierwszych wędkarzy polujących z żywcem na szczupaki. Zbiornik Domaniowski zasilają cztery cieki wodne: Jabłonica, Szabasówka, Garlica i Radomka. W jednej z wcześniejszych relacji w wątku szukałem i nie znalazłem „źródeł” tej ostatniej – tym razem się udało. Za tabliczką oznaczającą początek zbiornika w Domaniowie, za drewnianą kładką, po prawej stronie brzegu (patrząc w czasie pstrągowania) jakieś ok 300 metrów dalej – jest ujście! Wpłynęliśmy jakieś 50 metrów i niestety więcej bez wychodzenia z wody i karkołomnej przenoski nie dało się przepłynąć – przeszkoda: mega krzaki. Szkoda, że nie udało się zobaczyć co dalej. Z mapy wynika, że dotarlibyśmy do stawów hodowlanych i lasu. Dziki i wąski fragment rzeki mógłby być bardzo ciekawy ze względu na swoją niedostępność. Sam moment połączenia nurtu Radomki z połączoną Garlicą, Szabasówką i Jabłonicą jest wczesną jesienią przepiękny. Płyniemy dalej pod prąd. Przy obecnym stanie wody jesteśmy w stanie zobaczyć przeszkody, których wcześniej – wiosną nie było nawet widać. Wędrujemy w górę mijając przyjaźnie tym razem nastawionych wędkarzy, którzy siedzą na brzegu, niestety bez efektów połowowych. Po lewej i prawej stronie kajaka widoczny żółciutki piasek dna. Mijamy pozostałości mostu i umiejscowioną przy brzegu, ale w wodzie ławeczkę. Przepływamy jeszcze kilka zakrętów w tunelu z zieleni i docieramy do połączenia Jabłonicy i Szabasówki. Ze względu na niski poziom wody, nurt jest zdecydowanie silniejszy niż wiosną. Ponieważ głębokość nie skłania do dalszego przedzierania się w głąb lądu, zawracamy docierając do widocznego powyżej punktu. Powrót na jezioro jest szybki i przyjemny. Tutaj ponownie nabieramy wysokości, po to by jeszcze raz rozłożyć żagiel i dopłynąć do auta z wiatrem. W niecałe trzy godziny na wodzie udaje się nam pożeglować, popstrągować i mknąć z nurtem niczym kajakarze górscy. Wodna przestrzeń jeziora, uroki nizinnej rzeki jesienią – to wszystko dzięki niesamowitemu wynalazkowi jakim jest kajak pneumatyczny. pozdrawiam marboru 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 7 Październik 2014 Autor Zgłoszenie Share Napisano 7 Październik 2014 Jesienne Brody i Kamienna Kolejny mój pobyt na Zbiorniku Brody, utworzonym na rzece Kamiennej zaczęliśmy wcześnie rano. Pierwsze pół godziny uderzeń wiosłami było w totalnej mgle. Tym razem w planach było przepłynąć całość wody „stojącej” + dopstrągowanie do delikatnego progu wodnego na przedmieściach Starachowic. Własnoręczna próba sterowania żaglem. Na początku, gdy zdecydowanie poprawiła się widoczność podpłynęliśmy z kumplem pod zaporę, a następnie pod mostem drogowym i kolejowym wpłynęliśmy na niewielkie oczko. Zaczęło się wypogadzać. Widok pięknej, polskiej, złotej jesieni niekiedy zapierały dech w piersiach. Drzewa, różnokolorowe liście, błękitne niebo i delikatny wiaterek skłonił nas do kontemplowania przyrody…i drugiego śniadania. Po powrocie na „jezioro”, zaczęło delikatnie dmuchać… Gdy dmuchnęło nieco mocniej rozwinąłem żagiel. Kajak wyraźnie przyśpieszył sprawiając nam sporo frajdy. A ponieważ wiało nam w rufę, pokonaliśmy jeden most na „szmacie”… Potem drugi…i jeszcze spory kawałek udawało się nam żeglować pod prąd Kamienną. Okoliczni wędkarze byli pod wrażeniem poczynań naszego „jachtu”. Ponieważ trochę zdążyliśmy zgłodnieć – po złożeniu Triborda nadszedł czas na polskie hod dogi, które z braku czasu zostały spożyte na zimno. Dopłynęliśmy do zwałki… …a nad zwałką drewniany „most” z grzybami. Pomimo założonego skegu dmuchaniec przeszedł nad przeszkodą i spokojnie popłynęliśmy dalej pod prąd. Ten odcinek Kamiennej jest wyjątkowej urody. Kolega, który miał pneumatyczny debiut był zaskoczony urodą rzeki i jej krajobrazów. Kilkanaście minut wiosłowania, kilkadziesiąt zdjęć i udało nam się dotrzeć do celu. W tył zwrot i powrót z wyraźnym przyśpieszeniem na początku. Docieramy do napotkanej wcześniej przeszkody. Wygląda niczym brama do innego, magicznego świata. Wiosłujemy dzielnie i bardzo szybko, mimo przeciwnego wiatru dopływamy do Brodów. Robimy kółeczko wokół wyspy… …i kończymy pływanie. W cztery godziny udaje się nam pokonać dystans ponad 16km. To były niesamowicie malowniczy czas. pozdrawiam marboru 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Bumer Napisano 7 Październik 2014 Zgłoszenie Share Napisano 7 Październik 2014 A do mnie na kawę nie wpadłeś! 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 7 Październik 2014 Autor Zgłoszenie Share Napisano 7 Październik 2014 A do mnie na kawę nie wpadłeś! Andrzejku myślałem, by do Ciebie się odezwać ale byłem z kumplem, któremu się śpieszyło i musieliśmy być z powrotem w Radomiu przed 15stą. Wyjazd spontaniczny mający na celu zademonstrowanie sprzętu znajomemu. Łyknął bakcyla :-) 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 20 Listopad 2014 Autor Zgłoszenie Share Napisano 20 Listopad 2014 Podsumowałem rowery z sezonu letniego, podsumuję krótko kajaki. Rzeki, jeziora, zbiorniki zaporowe łącznie ok 350km na wodzie z wiosłem - wszystko w wątku. Zdecydowanie za mało. Brakło przede wszystkim Wisły i wypraw kilkudniowych z biwakami pod namiotem oraz jakiejś morskiej wyprawy. W przyszłym roku będzie zdecydowanie lepiej. PS. Sezon 2015 mam nadzieję zacząć gdzieś na rzece w styczniu, może w lutym :wink: 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 1 Marzec 2015 Autor Zgłoszenie Share Napisano 1 Marzec 2015 Sezon kajakowy tuż, tuż... ...czy można połączyć dwie pasje: kajaki i narty? Oczywiście, że można - można się wybrać kajakiem na narty! :applause: Są takie dziewicze zakątki świata zarówno z pięknymi wodami...jak i dostępnymi z tych wód stokami narciarskimi. Poniżej film z Chile - kajakarsko-skiturowy :angel: [video=vimeo;120818798] 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
johnny_narciarz Napisano 1 Marzec 2015 Zgłoszenie Share Napisano 1 Marzec 2015 Mariusz,mi się nic nie wyświetla... : Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.