marboru Napisano 22 Kwiecień 2010 Zgłoszenie Share Napisano 22 Kwiecień 2010 (edytowane) ...troszeczkę o historii Kijów narciarskiech: Pierwszy był "bambus", zwany z austriacka alpenstockiem, czyli kijem alpejskim, bo z pięknych Alp dotarł do Zakopanego. Był to ponad 2-metrowy (najdłuższe nawet do ok. 260-270 cm) kij używany przez pionierów "białego szaleństwa". Sprawdził się w okresie zimowego zdobywania Tatr, słynnych wyryp narciarskich, na których trzeba było wykonać łuk alpejski nieraz z 20 kilogramowym plecakiem na karku. To nie były żarty! Kij ten był podporą i zabezpieczeniem przed leceniem "na pysk" w przepaść. Niejeden wiele mu zawdzięczał, będzie zresztą o tym jeszcze mowa. Pewne jest natomiast to, że widok narciarza z 2-metrowym "bambusem" w dłoni, pędzącego na nartach, exemplum - z Przełęczy Goryczkowej w chmurze śniegu budził szacunek, a tak wyposażony narciarz wyglądał bardzo bojowo i dlatego można nazwać tych pionierów narciarstwa w Zakopanem rycerzami Tatr. Tak jako pierwszy w historii pisał o nich słynny redaktor Marian Matzenauer i to określenie pasuje jak ulał do dawnych narciarzy. Co piszą o "bambusach" pierwsze polskie przewodniki narciarskie. J. Schnaider w 1898 r. o kijach bambusowych pisał: Do jazdy na nartach potrzebnymi są kije, jednak nie należy przyzwyczaić się zanadto do nich, lecz posługiwać się jedynie w koniecznych razach. Kije niezbędne są przy stąpaniu do góry, służąc za podporę, do obrotów, szczególnie na pochyłościach i uboczach, dalej do jazdy ze zbyt stromych szczytów i pagórków, jako też do odbijania się przy jeździe na równinach... kij taki jest 1.80 - 2.00 metra długi opatrzony ostrem okuciem. Ciekawe, że jeszcze w dobie "bambusa" Schnaider wspomina o dwóch kijkach, które zaczęto używać kilkanaście lat później: przy nauce najlepiej używać dwóch krótkich kijów. Wskazuje to na fakt następujący, że jeszcze w końcu XIX w. dotarły już do nas dwa kije, ale nie znalazły wówczas szerszego zastosowania. Mariusz Zaruski i Henryk Bobkowski, zwolennicy szkoły alpejskiej hołdowali "bambusowi" i pisali w swym przewodniku o naszym bohaterze w sposób następujący: W górach, gdzie teren przedstawia często znaczne trudności, wspinanie się i jazda byłyby niemożliwe bez pewnej podpory. Alpejska szkoła jazdy używa jako podpory długiego, ostro okutego kija, który powinien być o tyle mocny, żeby mógł utrzymać ciężar narciarza. Kij nie powinien być krótszy od 2 metrów. Zbyt jednak długi utrudnia szybkość ruchów, a podczas jazdy w pozycji opornej drżeniem górnego końca osłabia mięśnie ręki. Najlepsze są kije bambusowe, na jednym końcu okute stalowym grotem 10-15 cm długości. Należy unikać uderzeń kija bambusowego o twarde przedmioty, od tego bowiem bambus pęka podłużnie. Dobrze jest również kij bambusowy przetrzeć pokostem. W zbiorach Muzeum Tatrzańskiego, zakurzonym i pełnym prawdziwych tatrzańskich cudów archiwum, zachowało się zdjęcie Zaruskiego jadącego "telemarkiem" z Gubałówki, opierającego się w momencie skrętu, przepraszam - łuku alpejskiego, właśnie na bambusie. Widać też od razu perfekcję jazdy starej szkoły. Dzięki bambusowi Zaruski dokonał na nartach tak trudnych zjazdów jak z Koziego Wierchu, Zawratu, Kościelca, Polskiego Grzebienia z trudniejszych, nie licząc innych łatwiejszych, stał się mistrzem alpejskiego łuku i nawet po wprowadzeniu dwóch kijków stworzył własną szkołę, polegającą na tym, że po wyjściu na przełęcz X czy Y składał dwa kije w jeden i ostro ruszał w dół. Opis takich składanych kijów pozostawił nam Aleksander Bobkowski. Do ciężkich wycieczek, do wypraw, używano właśnie składanych kijków jesionowych. Po złożeniu dwa kijki spinano rzemykiem, po wcześniejszym ściągnięciu talerzyków. W jednym kijku musiało być wyżłobienie dla śrubki, wkręcanej w drzewo, a dla złożenia na dole był zamek. Taki kij powstały z połączenia dwóch lekkich był rzeczywiście bardziej wytrzymały i nadawał się do ostrych zjazdów w terenie. Celował w nich przyjaciel Zaruskiego, Józef Oppenheim, zwany przez przyjaciół Opusiem lub Opciem, który po osiągnięciu przełęczy spinał kije i ruszał w dół nucąc pod nosem piosenkę "O młynareczce z małej wsi młynarz po nocy śni" lub "Antek na harmonii gra". Słynny był zjazd Oppenheima spod wierzchołka Młynarza, czy długi zjazd z Kamienistej granią Hliny na słowacką stronę. Tam nie wystarczały lekkie kijki norweskie, trzeba było solidnego oparcia i Opuś, wierny starej szkole składał kije do zjazdu. Zresztą bambus, poczciwy druh, przyjaciel pierwszych zakopiańskich narciarzy, uratował skórę nie tylko jemu"... "Bambus" ratuje Mariusza Zaruskiego… "Bambus", jak już powyżej było mowa, niejednemu narciarzowi uratował życie i zdrowie, nawet samemu Mariuszowi Zaruskiemu, gdy po lodzie spadał do Czarnego Stawu Gąsienicowego... Spadał w dół z ogromną prędkością, prawdziwa była to śmiertelna jazda, jak pisał o takich chwilach Zaruski, ale uratował go od śmierci właśnie "bambus". A było to tak: Od razu poczułem, że zaczynam jechać, to znaczy spadać. Zrozumiałem, że leżę na podłożu lodowym, że pochyłość dalej jest coraz większa, że żlebik urywa się na dół pionowymi ścianami itp., słowem w mgnieniu oka uprzytomniłem sobie wszystkie okropności sytuacji w której się znalazłem... Pierwsza myśl: stój, stać, zatrzymać się! Ale jak? Narty leżą na lodzie bezwładnie. Wykręciłem się więc twarzą do lodu i "pazdury", zamknięte w grubych rękawicach, wpiłem w podłoże. Skutek był taki, jak gdybym po szkle wodził palcami... Rozpacz. Stój, stać - krzyczał mi instynkt samozachowawczy do ucha. Jechałem już bardzo szybko... A może to rzecz się dzieje już na tamtym świecie? Nie, niedorzeczność, Czarny Staw przede mną, lecę do Czarnego Stawu, niezawodnie już spadłem ze ściany! Dobrze mi jest, głową wyżej, nogi niżej, ale cóż tam szoruje i dzwoni nade mną? Oglądam się: kij, mój własny, rodzony kij, wzruszony widocznie moją niedolą popędził za mną, a że był mniejszy i bardziej śliski, więc mię dogonił! Poczciwy i zacny kij! Mam go i dzisiaj na miejscu honorowym. Sięgnąłem ręką po niego, po chwili miałem go już pod pachą i prułem śnieg z całej mocy. Impet był jednak tak wielki, że pomimo hamowania jeszcze kęs spory przeleciałem w tej pozycji, zanim czując, że pęd opanowuję, zmieniłem chwyt kija i stanąwszy na nogi, nie zatrzymawszy się jednak ani na chwilę, zjechałem część drogi poprzecznie, wówczas, wciąż jeszcze będąc w mocy pierwotnego rozpędu, skierowałem dzioby nart ku dołowi i po paru zakrętach stanąłem przy Czarnym Stawie. Uuuf! dobra była jazda, trochę tylko za prędka! Gorąco...! Uczestnicy (czki) wycieczki widzieli mój upadek i ze szczerym przerażeniem stwierdzili, że ze mnie już trup albo, w najlepszym razie, nieboszczyk. Jakże byli zdziwieni, gdy, wyjrzawszy u góry ze ścian progu, spostrzegli owego nieboszczyka, stojącego na nartach i zapalającego papierosa! Jak widać z powyższego tekstu "bambus" był towarzyszem doli i niedoli tatrzańskiego narciarza i pomagał w momentach i przyjemnych i... krytycznych, tak jak w życiu. Innym razem, podczas przejścia z Romanem Kordysem przez Polski Grzebień, bambus po raz wtóry uratował Zaruskiego. Ruszyła mu bowiem spod desek lawina... Huk trzęsienia ziemi. Tupot niezliczonych stad bawołów w szalonym popłochu pędzących na oślep. Łomot, świst i warczenie... Lawina! Na mgnienie oka wydało mi się, że spadam, a wraz ze mną świat się wali w przepaść. Wnet jednak spostrzegłem, że stoję na miejscu, od nóg moich, przede mną, za mną, i wyżej wszystko ruszyło i w nieokiełznanym pędzie leciało w dół na kształt potężnego potoku leciało, kotłując się, bałwaniąc, tocząc olbrzymimi kłębami, buchając wulkanami śniegu ku niebu. Rzuciłem okiem za siebie i ujrzałem towarzysza wycieczki głową na dół, nartami do góry, spadającego w ślad za lawiną. - Kij pod pachę!- krzyknąłem ile głosu w piersi. Jak widać życie pierwszych narciarzy nie było monotonne: lawiny, kurniawy, upadki na szreni i szusy w puchu, oczywiście z "bambusem" w ręku, dopełniały żywota narciarskiej braci. Doświadczenie z lawiną pod Polskim Grzebieniem nie poszło w zapomnienie. Na organizowanych przez ZON i TTN kursach narciarskich uczono hamowania "bambusem" na stromym zboczu, na zasadzie "czym Jaś za młodu nasiąknie..." i wypadków w górach nie było wiele. Ale powoli czas "bambusa" się kończył, gdyż pojawiły się… norweskie nowinki. http://z-ne.pl/s,doc,23274,1,1729,,,.html Edytowane 22 Kwiecień 2010 przez marboru 7 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Maria Napisano 22 Kwiecień 2010 Zgłoszenie Share Napisano 22 Kwiecień 2010 (edytowane) A z tym kijem Zaruskiego to było tak:Pozostawiłem go w upadku zupełnie świadomie, ponieważ miał on dla mnie pamiątkowe znaczenie, bałem się zaś szarpnięciem go złamać. Na kiju bowiem był mój monogram, własnoręcznie przez ś.p. Mieczysława Karłowicza wypalonyDlatego Pan Mariusz spadał bez kija, na szczęście ten go dogonił. J. Schnaider w 1898 r. o kijach bambusowych pisał: Do jazdy na nartach potrzebnymi są kije, jednak nie należy przyzwyczaić się zanadto do nich, lecz posługiwać się jedynie w koniecznych razach. Kije niezbędne są przy stąpaniu do góry, służąc za podporę, do obrotów, szczególnie na pochyłościach i uboczach, dalej do jazdy ze zbyt stromych szczytów i pagórków, jako też do odbijania się przy jeździe na równinach... kij taki jest 1.80 - 2.00 metra długi opatrzony ostrem okuciem. Ciekawe, że jeszcze w dobie "bambusa" Schnaider wspomina o dwóch kijkach, które zaczęto używać kilkanaście lat później: przy nauce najlepiej używać dwóch krótkich kijów. Wskazuje to na fakt następujący, że jeszcze w końcu XIX w. dotarły już do nas dwa kije, ale nie znalazły wówczas szerszego zastosowania.Dwa kije wprowadzili Norwegowie, a Józef Schnaider był zwolennikiem szkoły norweskiej, która posługiwała się rzeczonymi dwoma kijami, zanim rozwinęła się szkoła alpejska, której atrybutem był kij alpejski, i której twórca Mathias Zdarsky rozpropagował jego użytek. Później długo trwał dyskurs pomiędzy zwolennikami obydwu rozwiązań. Jednak jeden kij niewątpliwie był najwcześniejszy - na starych rycinach występują narciarze z jednym kijem, a sam Fridtjof Nansen też używał takiego kija. Dołączone zdjęcie pochodzi z roku 1881, wykonał je Polak Ludwik Szaciński.PS. Jeden kij nie zniknął całkiem! Widziałam niedawno zdjęcia z tegorocznej imprezy, gdzie zapaleńcy używali sobie na starym sprzęcie, a jakże, z jednym kijem. Edytowane 22 Kwiecień 2010 przez Maria 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 22 Kwiecień 2010 Autor Zgłoszenie Share Napisano 22 Kwiecień 2010 Dla uzupełnienia wypowiedzi Marii... ...filmik z 1934 roku - jazda z dwoma kijami. [YOUTUBE] [/YOUTUBE] 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
SlawekPS Napisano 23 Kwiecień 2010 Zgłoszenie Share Napisano 23 Kwiecień 2010 PS. Jeden kij nie zniknął całkiem! Widziałam niedawno zdjęcia z tegorocznej imprezy, gdzie zapaleńcy używali sobie na starym sprzęcie, a jakże, z jednym kijem.Eeee tam, jacy zapaleńcy, normalnie czasem jeździmy z jednym kijem doskonaląc technikę. I, wbrew pozorom, jeden kij jest bardzo skuteczny przy zjeździe, mniej skuteczny przy podejściach. Tu zdecydowanie mają przewagę dwa kije. :)A tu kilka fotek z tegorocznej imprezy. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
SlawekPS Napisano 23 Kwiecień 2010 Zgłoszenie Share Napisano 23 Kwiecień 2010 (edytowane) W zbiorach Muzeum Tatrzańskiego, zakurzonym i pełnym prawdziwych tatrzańskich cudów archiwum, zachowało się zdjęcie Zaruskiego jadącego "telemarkiem" z Gubałówki, opierającego się w momencie skrętu, przepraszam - łuku alpejskiego, właśnie na bambusie. Widać też od razu perfekcję jazdy starej szkoły.Jadącego telemarkiem , bez " ", gdyż jest to styl który istnieje. I chyba raczej w skręcie telemarkowym a nie w łuku alpejskim :-)) . W szkole alpejskiej nie ma przyklęku podczas skrętu. A tu jeszcze kilka fotek, że to nie przebierańcy z kijem jeżdżą. :DPSWidzę, że te nieścisłości są w "źródle". Edytowane 23 Kwiecień 2010 przez SlawekPS dopisek PS 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 23 Kwiecień 2010 Autor Zgłoszenie Share Napisano 23 Kwiecień 2010 Sławku w PS masz rację. Fotki - rewelacyjne. Dzięki. W tym roku widziałem kilku narciarzy doskonale zjeżdżających telemarkiem na Gąsienicowej... ...co tu dużo gadać - Pięknie to wygląda! :) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
SlawekPS Napisano 26 Kwiecień 2010 Zgłoszenie Share Napisano 26 Kwiecień 2010 (edytowane) W tym roku widziałem kilku narciarzy doskonale zjeżdżających telemarkiem na Gąsienicowej... ...co tu dużo gadać - Pięknie to wygląda! :) A tu link do filmiku pokazujacego jazdę tele z jednym kijem: W USA jest sklep internetowy, który sprzedaje współczesny kij narciarski za jedyne 125$. My, na naszych zajęciach zadowalamy się kijem leszczynowym. Edytowane 26 Kwiecień 2010 przez SlawekPS poprawa linków 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Mitek Napisano 26 Kwiecień 2010 Zgłoszenie Share Napisano 26 Kwiecień 2010 Cześć Sławku w PS masz rację. Fotki - rewelacyjne. Dzięki. W tym roku widziałem kilku narciarzy doskonale zjeżdżających telemarkiem na Gąsienicowej... ...co tu dużo gadać - Pięknie to wygląda! :) A próbowałeś zjeżdżać technika zblizona do telemarkowej na normalnych zjazdówkach. Jest to oczywiście forma narciarskiej zabawy ale i fajne przyblizenie techniki telemarkowej. Wystarczy popuścić górna klamrę. Dobre ćwiczenie na czucie sniegu. Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
SlawekPS Napisano 26 Kwiecień 2010 Zgłoszenie Share Napisano 26 Kwiecień 2010 Cześć A próbowałeś zjeżdżać technika zblizona do telemarkowej na normalnych zjazdówkach. Pozdrawiam Nie, bo nie mam normalnych zjazdówek i butów zjazdowych. :D Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 26 Kwiecień 2010 Autor Zgłoszenie Share Napisano 26 Kwiecień 2010 Na zjazdówkach popróbować?...ciekawy pomysł Grzebiąc w You Tube znalazłem bardzo fajny "Teleranek" w Lesie :D:D [YOUTUBE] [/YOUTUBE] Szacuneczek dla Jeźdźców. 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
SlawekPS Napisano 26 Kwiecień 2010 Zgłoszenie Share Napisano 26 Kwiecień 2010 (edytowane) Na zjazdówkach popróbować?...ciekawy pomysł. Mission impossible :D:D Szacuneczek dla Jeźdźców. To "Bracia Zalożyciele" - perekursorzy telemarku w Polsce w czasach "nowożytnych" Ponizej link do filmiku z PST w Szczawniku. wspólne jeżdżenie, nauka, także z jednym kijem, testy sprzętu.:) Edytowane 26 Kwiecień 2010 przez SlawekPS 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 26 Kwiecień 2010 Autor Zgłoszenie Share Napisano 26 Kwiecień 2010 (edytowane) [YOUTUBE] [/YOUTUBE] Wnioskując po obejrzeniu to Telerankowcy to strasznie "Pozytywne Stworzonka". Sławku też miałem problem podobny do Twojego... Na pm wyślę Ci co i jak. PS. U góry Twój Filmik z poniższego posta. Edytowane 26 Kwiecień 2010 przez marboru 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Maria Napisano 27 Kwiecień 2010 Zgłoszenie Share Napisano 27 Kwiecień 2010 Patrząc na pierwszy "Telerankowy" filmik można dobrze zrozumieć przewagę lasów bukowych nad świerkowymi ! 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.