Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'tatry' .
-
Ciekawe czy pojeździmy w tym sezonie na Kasprowym. Jak na razie widoki są marne. Zapowiadane opady śniegu nie dotarły jeszcze w Tatry. Jest tam ok. 45 cm śniegu, co jak wiadomo jest za małą ilością. Trzeba przyznać, że PKL chciał polepszyć nam warunki, ale: "PKL chciałyby mieć gwarancję dobrych warunków śniegowym na Kasprowym Wierchu. Dlatego firma zwróciła się jeszcze przed sezonem zimowym do dyrekcji Tatrzańskiego Parku Narodowego o zgodę na sztuczne naśnieżanie tatrzańskich stoków i zawężanie obszaru objętego ścisłą ochroną przyrody. Rada naukowa TPN-u negatywnie zaopiniowała te wnioski, a dyrekcja parku odrzuciła takie pomysły. - Ochrona przyrody jest najważniejszym zadaniem Tatrzańskiego Parku Narodowego. Dlatego nie może być zgody na nowe inwestycje narciarskie w Tatrach - argumentuje Paweł Skawiński, dyrektor TPN-u. Polskim Kolejom Linowym pozostaje więc cierpliwe oczekiwanie na naturalne opady. Nie przeszkadza to w kursowaniu kolejki na Kasprowy według rozkładu jazdy dla narciarzy. Na Kasprowym Wierchu trwa narciarska fikcja. Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków" Tak więc jest "szansa" w tym sezonie dla ekologów, że będą w pełni usatysfakcjonowani, ponieważ narciarze poza nielicznymi, nie pojawią się na Górze. Nie pamiętam takiego sezonu!
- 1 824 odpowiedzi
-
- 1
-
- kasprowy wierch
- stacje narciarskie
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Skiturowy Memoriał Strzeleckiego 05.03.2022 https://strzelecki.kw.krakow.pl/ Trasa 17km vertical 2000m, start schronisko w Dolinie Roztoki, Dolina 5,Kozia, Zmarzły Staw, Zawrat, Szpiglasowa, Morskie Oko. Niegdyś Jan Strzelecki tymi słowami zwrócił się do syna: Góry były dla mnie nie tyle wyzwaniem dla osiągnięcia sukcesu, ile raczej wezwaniem do pewnego sposobu życia, do „przynależenia”, do odnajdywania swojej tożsamości w kręgu przeżyć niemalże mistycznych, jakich człowiek doznaje zanurzając się w sam środek wielkiej przyrody; czujesz wtedy bliskość Boga i wiesz co kochasz i czemu masz być wierny…
- 81 odpowiedzi
-
- 3
-
- memoriał strzeleckiego
- tatry
- (i 6 więcej)
-
Kojarzy ktoś może wypożyczalnię sprzętu turystycznego gdzie wypożyczę sensowny plecak skiturowy ok 35-40 litrowy? Obszar Katowice- Kraków- Zakopane Zapisałem się na 4 dniowy skiturowy trawers tatr (codziennie nocleg w innym schronisku) i szukam czegoś, gdzie spakuję całe graciarstwo (lawinowe abc, raki, czekan, ciuchy itp)- nie chodzi mi o plecak z poduszką powietrzną, Fajnie by było gdyby w tej samej wypożyczalni można dostać raki i czekan ale też niekoniecznie, bo z tym nie ma raczej problemu. Opcjonalnie rozważam też zakup.
- 23 odpowiedzi
-
Szanowni przyjaciele! Gdzie po najlepszą poradę narciarską, recenzję warunków, relacje, sprawozdania z zimowych szaleństw - wiadome i oczywiste. Lecz dla niejednego z nas góry to również letnie eksploracje. Nie będę ukrywał że dla mojej rodzinki to wyzwanie pod nazwą "Korona Gór Polski" stanowiło startowy impuls, choć od innych niekoniecznie wymagających aczkolwiek spektakularnych kierunków nie stronimy. Szukamy skarbnicy wiedzy, doświadczeń, aktualnych informacji w postaci forów i grup zapaleńców. Co polecicie, z jakich korzystacie, gdzie grupa dyskutantów jest najszersza. Z góry dziekuję.
- 4 odpowiedzi
-
Wczoraj doszło po słowackiej stronie Tatr do wielkiej tragedii. Lawina zabrała trzech skiturowców, a w zasadzie jedną dziewczynę i 2 chłopaków. Jednemu z nich udało się wydostać. Pozostała dwójka niestety zginęła. Odkopano Ich dopiero dzisiaj. Zginął znany narciarz, alpejczyk, skiturowiec, freerider, uprawiał też heliskiing. Wielokrotnie spotykaliśmy się na obozach treningowych, doskonaląc umiejętności jazdy między tyczkami, świetnie jeździł slalomy i giganty. Krzysztof Ś. był też przedstawicielem znanych marek narciarskich na polski rynek, np Voelkl, Marker, Dalbello, X-Bionic, Bogner i wielu innych. Miał tylko trochę ponad 30 lat. Informacje jakie otrzymałem wydają się być bardzo wiarygodne, mam jeszcze odrobinę nadzieii, że to pomyłka i wszystko odszczekam. Czuję się fatalnie...🤕😔😢 a miał być dzisiaj taki piękny narciarski dzień😭 https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2021-02-14/lawina-w-tatrach-zginely-dwie-osoby/
-
Jak bezpiecznie poruszać się na nartach w wysokich górach? Co zrobić w razie zejścia lawiny? Czy na pewno znasz odpowiedzi na te pytania? W marcu 2022 roku wybrałem się na szkolenie skiturowo-lawinowe zorganizowane przez Skitour School z Zakopanego. Jak było, czego można się nauczyć w trakcie takiego szkolenia, zobaczysz na filmie.
-
Nadchodzący sezon to zapowiedź rewolucji. Powstaje Tatry Super Ski - wspólny skipass 14 ośrodków, łączące Podtatrze w jeden wielki ośrodek narciarski. To nowa era zimowej turystyki w regionie. Uroczyste podpisanie umowy między stacjami odbędzie się 15 listopada o godz. 12.00 w hotelu Grand Stasinda w Bukowinie Tatrzańskiej Więcej informacji znajdziecie tutaj
- 64 odpowiedzi
-
- 7
-
Na pierwsze szusy w "naszych" gorach jeszcze za wczesnie ale idziemy w dobra strone;) Sezon juz nie taki odlegly https://tatromaniak.pl/aktualnosci/snieg-i-minusowe-temperatury-to-nas-czeka-za-kilka-dni-w-tatrach/
-
W długi weekend czerwcowy wybrałam się ze swoją drugą połówką i ze Szczecińskim Klubem Rowerowym "Gryfus" na czterodniowy rajd wokół Tatr. Do tej pory bywaliśmy z Gryfusami na imprezach dookoła Zalewu Szczecińskiego, które są bardziej masowe, a że szlak wokół Tatr kusił mnie od jakiegoś czasu - właściwie to od czasu, gdy w blogu opisał go @marboru, to nie wahaliśmy się długo, gdy klub ogłosił zapisy w pasującym nam terminie. Trasa rowerowa wokół Tatr ma kilka wariantów - z jednej strony szosowy, który co ambitniejsi pokonują w jeden dzień, z drugiej ekstremalny mtb po górskich ścieżkach i różne warianty pomiędzy. Ten nasz był właśnie taki "z gestem" - 3/4 asfaltu bardzo różnej jakości, a reszta to szutry, terenowe drogi a nawet kamieniste górskie szlaki. Mapka? Proszę: Dystans - ponad 330 km, przy blisko 2.500 m przewyższenia. Zasadniczo trzy dni na objechanie Tatr, bo ostatni dzień to objazd Jeziora Czorsztyńskiego i fragment Velo Dunajec. Czwartek: Nowy Targ - Liptowski Mikulasz Pojechało nas czterdzieści parę osób - dwoma busikami z przyczepami na rowery. Parę osób miało elektryki, były gravele, rowery górskie - chyba najwięcej, crossy i kilka trekkingów (między innymi nasze). Wyjazd ze Szczecina był we środę wieczorem - noc w podróży, a w Nowym Targu byliśmy ok. siódmej rano. Przepak na rowery, śniadanie w oberży i przed dziewiątą ruszamy na szlak. Pogoda super - słońce świeci od rana. Pierwszy odcinek prowadzi DDR-ką, dawną trasą kolejową do Trsteny. Po drodze ładne wiaty, w góralskim stylu. W Chochołowie miejscowi górale w pięknych, odświętnych strojach zmierzają na nabożeństwo z okazji Bożego Ciała: Przejeżdżamy przez granicę do Słowacji. Szlak prowadzi do Trsteny, my jednak odbijamy w kierunku na Vitanovą - to znaczy taki był plan, ale część grupy się zgubiła i trochę potrwało, zanim wszyscy wrócili na ślad. Mieliśmy więc nadprogramowy postój w takich okolicznościach przyrody - po jednej stronie Babia Góra: ... a po drugiej Tatry. I mój towarzysz drogi, po raz pierwszy na wyjeździe: Z Vitanovej jest kawałek drogą publiczną do Oravic. Wioska ta jest znana z kąpieliska termalnego, ośrodka narciarskiego - w którym jeszcze nie byliśmy - i ślicznej Doliny Juranovej, w której byliśmy na pieszej wycieczce. Tym razem nie było ani kąpieli, ani nart, ani wędrówek, tylko postój w barze i zimna kofola. Mniam! I tutaj koniec zabawy - trzeba było nabrać sił przed dwoma solidnymi podjazdami do Zuberca. Zdjęć nie robiłam, będąc zajęta mozolnym pokonywaniem kolejnych metrów przewyższenia w czerwcowym upale. Dopóki dało radę to rowerem, a stromsze odcinki pieszo. Nagrodą były spektakularne zjazdy, ale najlepsze czaiło się jeszcze za rogiem. Minęliśmy wioskę Huty i znów zjechaliśmy z asfaltu - tym razem wgłąb przepięknego wąwozu Doliny Prosieckiej: Po fragmencie równej, żwirowej ścieżki, zrobiło się bardziej terenowo. Darek jedzie z górki: Na widocznym w dole zakręcie jest rozwidlenie szlaków. Zostawiamy rowery i kawałeczek idziemy spacerkiem do pięknego, zabytkowego młyna: Powrót bardzo ekstremalną ścieżką w górę - dobre kilkaset jeśli nie więcej metrów pchania rowerów pod strome zbocze: Uff, jesteśmy - dalej jedziemy w dół Kvacańską Doliną - zjazd był też bardzo wymagający i prawie nie robiłam zdjęć, ale było bardzo ładnie. Widok w dół wąwozu: Od wlotu doliny do Liptowskiego Mikulasza - gdzie czekał na nas nocleg - mieliśmy jeszcze trochę kilometrów, a na niebie gęstniała warstwa ciemnych chmur: Znów pod górę ... Do hotelu dotarliśmy przy pierwszych kroplach deszczu, po pokonaniu blisko 100 km i ponad 1000 m przewyższenia - to mój rekord, choć nie na długo. Zdążyliśmy się zakwaterować, gdy rozpętała się burza i nawałnica. Padało całą noc i rano. [cdn.]
- 6 komentarzy
-
- 11
-
Dzis w ramach odpoczynku od nart wybralem sie ze znajomymi w Tatry. Jak na ceprow przystalo zaopatrzylismy sie w adidaski i o 13.00 zameldowalismy sie w Kuznicach. Celem byl oczywiscie Giewont. TPN znowu sie nie postaral i szlak nie byl calkiem odsniezony! Nawet nie sypia sola i piaskiem. Wszedzie slisko! Na szczescie pozyczylem od Janusza takie kolce na buty. Srednio pasowaly do moich letnich adikow ale jakos dalo rade zamocowac. Udalo mi sie doczlapac przed zmrokiem na taka gorke niedaleko krzyza. Znajomi poszli dalej a ja zrobilem kilka fotek na insta i musialem wracac bo mam slaba lampe w telefonie. Schodzenie okazalo sie trudniejsze. Przez te kolce potykalem sie tak czesto, ze zeszlo mi dluzej niz jak ide w nocy na stacje po flaszki. W koncu je zdjalem i od razu zaczalem zbiegac. Niestety zaraz pozniej walnalem konkretna glebe. Nawet szwagier na schodach takiej nie mial. Znow musialem wrocic do dreptania. W dolinie zrobilo sie ciemno a szlak jest nieoswietlony! Za co ja placilem ten wstep? W koncu jednak dotarlem do karczmy w kuzikach czy jak to sie nazywa. A dalej juz nie pamietam... Dodaje kilka fotek z tej gorki bo widok byl taki ze ja p.....!
- 9 odpowiedzi
-
- 20
-
Wyjazd z domku o godzinie 3 z haczykiem.. Na parkingu w Palenicy jesteśmy około 6.30 . Z morskiego oko wychodzimy przed 9 . W nocy był mróz i to widać Samo wejście całkiem przyjemne. Na szczycie meldujemy się o 13.20 Co do zjazdu to pierwsze 30 metrów trzeba zejść ,słońce wytopiło mocno śnieg na szczycie.Nastepnie bardzo fajna jazda w dół z tym że trzeba przed siebie patrzeć z wyprzedzeniem bo gdzieniegdzie fragmenty skał już się pokazują. Parę foci
- 1 odpowiedź
-
- 13
-
Dzień dobry. Mam nadzieję, że trafiłem do dobrego działu z moim zapytaniem. W styczniu wybieramy się z żoną na narty i pierwszy raz chce z nami pojechać nasz ośmioletni syn. Nie miał nigdy styczności z nartami, od kilku dni pomalutku trenuje na pobliskiej górce za domem. Gdzie w południowej Polsce polecacie Państwo wybrać się z nim na narty, żeby była tam jak najmniej spadzista górka? Im bardziej płasko tym lepiej. Fajnie też gdyby był wyciąg taśmowy.
- 2 odpowiedzi
-
- gdzie na narty z dzieckiem
- łatwe trasy
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
To mi chłopaki zaimponowali. Slackline rozwieszony w Tatrach, ale z asekuracją. Wygląda że profeska. Pamiętajcie: takie chodzenie jest nielegalne, ponieważ może to wystraszyć kozice które mają tam ćwiczenia skoku przez przepaść. Mam wątpliwości czy ta pierwsza fota jest autentycznie z Tatr ... Kolejne raczej tak. źródła https://gazetakrakowska.pl/tatry-chodzili-po-linie-nad-przepascia-mrozaca-krew-w-zylach-akcja-na-mnichu/ar/c1-15824663 https://zakopane.wyborcza.pl/zakopane/7,179294,27625827,chodzili-na-linie-miedzy-szczytami-w-tatrach-takie-zachowanie.html
-
Dłuższą chwilę mnie nie było na forum, ale wracam z relacją z wczorajszej wycieczki. Ostatni wyjazd w góry był w maju, tęskniłam strasznie za Tatrami, i już na prawdę stawałam na głowie żeby udało się zgrać dzień wolny z ładną pogodą. Obserwacja prognozy od kilku tygodni, trasa obmyślana jakiś czas temu i w końcu udało się - niedziela powinna być ok. Bałam się, że niedziela w Tatrach to zły pomysł, ale z tego co zauważyłam to Tatry Zachodnie nie są aż tak oblegane jak Morskie Oko, Giewont czy inny Kasprowy. No więc tak: piątek i sobota 12 h w pracy na nogach, a w niedzielę pobudka o 4 i w drogę.... Wracając z pracy w piątek po 21 coś zaczęło piszczeć w aucie-koniec klocków. no po prostu swietnie....i po wyjezdzie sobie myślę. Na szczęście Miśkowi udało się jakieś znaleźć w garażu i w nocy zmieniał ....Pobudka o 4, zbieramy się, pakujemy rowery do auta - nie możemy znaleźć śruby od koła....dobra udało się, coś wymyślił Pogoda jakaś dziwna się wydaje, ale jeszcze słońce nie wzeszło więc mam nadzieję, że jednak będzie ładnie....jedziemy, coś chmury nad tymi Tatrami Zachodnimi. Misiek już zły bo to wygląda na burzowe chmury.....zaczęło padać po drodze, no po prostu myślałam, że zwariuje.....zaczyna wiać...no ale cóż, dojechaliśmy, pogoda się uspokoiła, ale dalej pochmurno, będzie co bedzie, nic nie poradzimy. Plan był, że dojeżdzamy rowerami do polany Trzydniowki, idziemy dalej z buta dalej w stronę schroniska, odbijamy w lewo na szlak papieski i tamtędy na Trzydniowiański i wracamy na Polanę Trzydniówkę od razu do rowerów i wracamy. No i dobra, wysiadamy z auta, rowery przygotowane, Mikołaj chce dopompować powietrza, a tu powietrze zeszło całkowicie i nie chce się ruszyc.......no wszystkie znaki mówią zeby odpuscić.....w koncu jego rower został w aucie, a my wypozyczylismy rower z wypozyczalni. Oczywiscie dokument tozsamosci został w aucie, dobrze ze ja mialam swój chociaz No dobra, ruszamy... dojechaliśmy do miejsca gdzie mamy zostawić rowery, i ruszamy dalej z buta, zaczyna padać....no świetnie. Nad Wołowcem widac ciemne szare ciężkie chmury, no jak nic na burzę....ja juz załamana i wkurzona...nie wiemy co robić, najrozsądniej byłoby wrócić, ale żal....na chwilę schowalismy się od deszczu pod drzewami....po jakims czasie przestalo padać, poszlismy w strone schroniska, Misiek jest za tym zeby wracac, albo dojsc do schroniska i wracac, ja stwierdziłam, że moze przeczekamy bo z drugiej strony powoli było widac słonce...w końcu doszliśmy do schroniska na Polanie Chochołowskiej. tam posiedzieliśmy, zaczeło wychodzic słonce, ale przy wysokosci ok 2000 m n.p.m. widać bylo chmury....po wielu dylematach Misiek mowi ze nigdzie nie idzie wyzej, wracamy, moze przejdzie moze nie, bezpieczniej zawrocic-wiedzialam ze ma rację, ale jednak mialam nadzieje, że sie rozpogodzi i ze pojdziemy. dobra, posiedzielismy jeszcze kolo wypasu owiec, zaczelo sie robić coraz ładniej, było ju z kolo 10.00 wiec dosc pozno, plan był inny, ale co zrobić. dobra, w koncu Misiek uległ i poszlismy na góre Na początku szlak był dość łagodny i szło się całkiem przyjemnie, słoneczko świeciło, wiał ciepły wiatr, raczej płasko niż mocno pod górę. Dopiero później szlak zaczął się piąć mocniej do góry, temperatura też robila swoje i mielismy coraz mniej sił. Podejscie na samą górę już w ogóle dało na w d....nogi masakra, ja już ledwo miałam siłe iść, a nie wiem jak Misiek doczołgał się do mnie haha co prawda został w tyle, a ja poszłam już sama na szczyt żeby odpocząć i zjeść Przed wyjazdem myślałam, czy nie zahaczyć o Kończysty Wierch jeszcze- to już tylko godzinka z trzydniowiańskiego, ale odpuscilismy. Może gdyby była wczesniejsza godzina to byśmy się zdecydowali, ale tak to odpuścilismy, poza tym na prawde byliśmy wypruci Na gorze odpoczęlismy, napatrzyliśmy się na przepiękne widoki i ruszylismy w dół Krowim Żlebem-cieszę się że taki kierunek wybrałam, bo zejście było dośc strome, dało nam też popalic, ale chyba jednak wolałam schodzić tędy bo jakbym miała wchodzic pod górę tak stromo to bym umarła w polowie drogi chyba haha. Z drugiej strony niby jakbym miala to strome podejscie za sobą to pytam tylko lżej by mi się schodziło tamtym szlakiem, sama nie wiem co lepsze, ale i tak i tak dałoby w kość:P po dość długim schodzeniu, moje kolana i ścięgna miały już serdcznie dośc. Największym zbawieniem okazał się oczywiscie rower-przekonalismy się o tym juz nie raz. Zawsze jak idziemy gdzieś z Chochołowskiej to roweramy podjeżdzamy gdzie się da Jak juz się wsiądzie na rower w drodze powrotnej to nawet nie trzeba pedałować a jeszcze jak się mija tych wszystkich ludzi i za chwilę jest się na dole...no bajka Balismy się troche ze to niedziela i że będą tłumy-na szlaku na Trzydniowiański mijaliśmy moze 10 osob....schodzą już troche wiecej - troche ludzi wchodzilo dopiero, ale mimo wszystko było na prawdę baaardzo mało ludzi. Trzeba wiedzieć gdzie iść żeby nie było tłumów w samej Dolinie jednak dosc sporo ludzi-głównie rodziny z dziecmi, wracajac rowerem trzeba bylo uwazac bo potrafili isć całą szerokością, albo dzieci nieoczekiwanie wybiegały pod koła wiadomo jak to jest. Na koniec zjedlismy pyszny i nawet nie drogi obiadek w karczmie kawałek za wyjsciem z Doliny. Mało ludzi, tanio, krotki czas oczekiwania, a jedzonko przepyszne Mimo wielu przeciwności był to na prawdę udany i męczący(pozytywnie)dzień. a powrót? z Chochołowskiej do Mogilan pod Krakowem około połtorej godziny. A wyjechalismy kolo 17 dopiero.....jechalismy za google maps, zadnego korka, zadnych 2 czy 3 godzin na zakopiance jak straszyli Także dzień przecudowny, mam nadzieję, że jak najszybciej uda mi się znowu wrócić w Tatry:) Filmik będzie później, na razie kilka zdjęć
- 3 komentarze
-
- 8
-
- tatry
- trzydniowiański wierch
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ładne zdjęcia „marboru” z wycieczki na Jagnięcy Szczyt sprowokowały mnie do napisania postu o turystyce w górach skalistych. Kiedyś taka turystyka nazywana była „kwalifikowaną”. Rozumiano przez to chodzenie poza oznakowanymi szlakami. W Tatrach taka metoda zwiedzania gór jest niemożliwa, ze względu na przepisy. Natomiast nie było trudności, by to czynić w Rile, czy Pirynie. Lub w byłej Jugosławii(Alpy Julijskie). Jeśli się weźmie pod uwagę Alpy, to możliwości tu są nieskończone. Oberwuję teraz taki masowy ruch. Gwałtowny pęd, by wszystko zwiedzić. Zrobić transmisję, selfi w każdym prawie miejscu. Większa część z tego jest po to, by się „pokazać” na jakimś portalu. Jednak część z tych ludzi to prawdziwi miłośnicy gór, przyrody. Szukający niezapomnianych widoków. Przeżyć estetycznych. Takie osoby góry wciągają. Mnie też kiedyś wciągnęły góry skaliste. Podkreślam „góry skaliste”. Dlatego, że jest ogromna różnica w chodzeniu w górach typu alpejskiego. Gdzie są „ostre” szczyty i granie. Szerokie i wysokie „ściany” skalne. Nie zawsze(a raczej rzadziej) to jest typowa skalna ściana o dużym nachyleniu. Choć tak wygląda z daleka. Częściej jest to zbocze o nachyleniu kilkudziesiąt stopni i nieco więcej. Z płasienkami trawiastymi. Na którymi wznoszą się skały o wysokości kilkadziesiąt, czy więcej metrów. W wyższych górach takie „zbocza” pokryte są śniegiem, czy lodem. To są góry, ze swoim szybko zmieniającym się klimatem. To jest teren do indywidualnej penetracji. Do przeżyć i zdobywania doświadczeń. To teren dla turysty skalnego. Dla turysty, który nie chce się wspinać po stromych i groźnych skalnych ścianach. Nie chce pokonywać barier na lodowcach. Ale dlaczego nie zrobić sobie wycieczki, łagodnie wznoszącym się lodowcem, czy polem firnowym na ładny szczyt w Alpach A może w wyższych górach. Ocywiście nie ma problemu by sobie zrobić taki wypad. Jest dużo możliwości takich wyjazdów. Wykwalifikowani przewodnicy. Dostarczony sprzęt. Wszystko załatwione, z wyjątkiem wydolności własnego organizmu, czy odporności na stresy. Ale taka „wycieczka” to coś innego niż własna wyprawa. Na własną odpowiedzialność. Ta pozostawia o wiele silniejsze przeżycia. I dostarcza znacznie więcej doświadczenia. Mamy z żona znajomą panią. W wieku lat czterdzieści kilka. Narciarka. Ale też zachorowała na góry skaliste. Zaczęło się to objawiać częstymi wyjazdami w nasze Tatry Wysokie. Zaliczanie fragmentów „Orlej Perci”. Częstych filmów ze Szpiglasowego Wierchu. Czy nawet zaliczenie Lodowego Szczytu. Tu miała jakiegoś towarzysza z liną i asekuracją na „Koniu”. Robi z przyjaciółmi wycieczki na noc na Kasprowy, czy wschód słońca na Giewońcie. Marzy o wyjściu na Mont Blanc w towarzystwie przewodników, dostarczonych przez biuro z Krakowa. Zachorowała na góry skaliste. Ta choroba będzie się pogłębiać. Wysokość szczytów może rosnąć. Góry będą coraz coraz większe. Ale jest jeden szkopuł. To co robi teraz, to pewien chaos. Przypadkowo zdobywa doświadczenie. Od przypadkowych ludzi. Mając na względzie własne bezpieczeńtwo powinna sprawy uporządkować. Na szczęście dowiaduję się od żony, że zapisała się na kurs skałkowy. To jest właściwa droga w góry skaliste. Tu nie chodzi o sport. Chociaż dlaczego nie spróbować ścianek wspinaczkowych. Pełne bezpieczeństwo, przy asekuracji „na wędkę”(fajny żargon). A jaka wspaniała gimnastyka. Co! Babcia nie wkosi tej ścianki? Czy w górach skalistych muszą być wszędzie znaki, łańcuchy, liny, by się w nich bezpiecznie poruszać. Nie muszą. I w większości ich nie ma. Aczkolwiek są nieraz bardzo przydatne, czy wręcz konieczne(te metalowe elementy), dla bezpieczeństwa. Jak się poruszać po górach? Trzeba je poznać topograficznie. Ich zmienny klimat. Nieco informacji z meteo też jest przydatne. Wchodząc w góry potrzebny jest „przewodnik”. Coś, co nas będzie prowadziło. Pierwszym przewodnikiem jest wiedza z papierowego przewodnika, w których stosuje się pewien żargon, do opanowania. Na miejscu znajdziemy dużo informacji jak się poruszać. Bardzo przydatne w terenie są tzw. kopczyki. Kupki kamieni w kształcie małego kopca. Czasem jest to pojedyńczy kamień, który ma mniejszy na sobie. Odzież, sprzęt biwakowy, czy sprzęt zwiększający bezpieczeństwo(uprzęże, liny, raki, czekany itd.) jest teraz we wszelkiej obfitości. Do tego„Red Bull”, który dodaje skrzydeł. Nie opowiadam bajek. Byliśmy swego czasu z żoną w schronisku(2221 m) pod szczytem Hochalmspitze w Austrii(3360 m). Z tego schroniska można dość łatwo turystycznie wyjść na ten szczyt. W schronisku były grupki starszych Austriaków. Kobiety i mężczyźni. Wyposażeni w liny, czekany. To nie byli wspinacze. To byli turyści. Przysłuchiwałem się ich rozmowom. Opowiadali sobie o swoich wypadach. Pokazując „dzienniki” działalności. Piękna pasja.
-
Jagnięcy Szczyt 2230 m npm, to ostatni cel naszej weekendowej wędrówki po Tatrach słowackich. A po drodze? Zielony Staw Kieżmarski przyrównywany do Morskiego Oka wraz z klimatycznym Schroniskiem. Widok na tatrzańskie giganty: Jastrzębią Turnię, Kieżmarski Szczyt, Baranie Rogi, czy najwyższy Durny Szczyt. Widocznych szczytów z samego otoczenia "jeziorka" ciężko z pamięci zliczyć 😮 Czy spotkaliśmy jakieś jagnięta na szlaku do Jagnięcego Szczytu? Tak! Dowód poniżej No, to co? Fotorelacja start! Startowaliśmy z Kieżmarskiej Doliny Białej Wody. Tuż po wyjściu na malutką polanę widok na Tatrzańską Łomnicę: Kieżmarska Biała Woda: Mała Świstówka: Woda biała, to fakt! Dolina Zielonego Jeziora, tuż przed Schroniskiem... Dziarskim krokiem do przerwy śniadaniowej A co do jedzenia? Coś co przypomina Jastrzębią Wierzę Na "paszę" był też inny chętny... ...nie dostał. Turyści z Polski, a na dodatek z Radomia, chytrzy! Szybkie, widokowe foto i... ...w drogę! Na szlak! Auta schroniskowe... też malownicze! Idziemy ...i widoki, są! A z tyłu kolejna wieża? Przerwa na kamieniu... No i trzeba pokazać gdzie idziemy... ...idziemy tam! Na Jagnięcy Szczyt! Z bliska, ten szczyt, to wygląda dokładnie tak... ...a jeszcze dokładniej, to tak...i nawet, ktoś się nie bał i wszedł przed nami 😮 Tym czasem jeszcze jedna perspektywa... perspektywa kontemplacji Krok za krokiem, krok za krokiem... ...a tu śnieg 😮 Też go dotknąłem Jeszcze trochę w górę i napotykamy kilka łańcuchów. Marboru: Paula: Wchodzimy na grań: Tu też fotosy Idziemy północno zachodnią częścią grani. Chmury... Tuż przed szczytem historia z okularami... Klasyczny Hilary... Myślałem, że zgubiłem, a one spadły mi z czapki i przyczepiły się do plecaka. Jeszcze kilka kroków i jesteśmy!!! Szczyt "Jagniątka" zdobyty Jemy i czekamy aż chociaż trochę przewieje te chmury... ...doczekaliśmy się! Grań, przy której szliśmy... płonęła!!! 😮 Widoki... ... I jeszcze... I tak długo... W tych okularach widziałem zdecydowanie wszystko większe Schodzimy! Żegnamy Jagnięcy Szczyt. Szlak: "Oczko"... Bliżej... Kozi Szczyt: No i Kozice!!! Słodziaki!!! I jagniątka też były malutkie! Zero lęku przed ludźmi 😮 Schodzimy dalej... Zielony, z góry! Ukwiecona "Nimfa" I z bliska pachnidło... Kto zgadnie, co to za "szpica"? Schronisko: I widoczek w całości ale bez zielonej wody Trochę tutejszych zachwycających krajobrazów... Kto by nie chciał mieć takiego tła? Aż do znudzenia... ...zbliżenia 😮 I zoom X30: Robimy ostatnie zdjęcie... ...i spadamy na dół. Do domu daleko, i chcemy wrócić przed 20stą. Ten cel również udało się zrealizować. Korki umiarkowane...a tuż po wejściu do auta - burza. Kolejny raz się udało Nie ma jak pogoda i radar Kolejna nasza wizyta w Tatrach niezwykle udana. W nogach grubo powyżej 80 km. Skreślamy kolejne trzy sztuki z Turystycznej Korony Tatr... na liście do zrobienia zostało już niewiele Co będziemy robić później? Trzeba wyznaczyć sobie kolejne wyzwania. Pozdrawiam serdecznie marboru i Paula
- 6 komentarzy
-
- 11
-
- jagnięcy szczyt
- tatry
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wejście na Czerwoną Ławkę 2309 m npm, to dla Słowaków podobno najtrudniejszy szlak w Tatrach. Naszym zdaniem jest kilka innych, trudniejszych i bardziej wymagających choć, generalnie, nie było łatwo. Łańcuchy, klamry i główkowanie gdzie postawić nogę, a jak chwycić skałę. Dla kogoś kto ma lęk wysokości, pionowe ekspozycje zmroziłyby krew w żyłach. Nasz czwartkowy, 32 kilometrowy trekking wiódł dwiema urokliwymi dolinami Studeny Potoku. Jak było? Tatry za każdym razem zachwycają i witają nas bajkową, piękną pogodą! Opisać napotkane piękno, trudno. Mogę jedynie pokazać w fotorelacji i nowym wpisie na blogu Zapraszam. Początek dnia, tuż po deszczu. Idziemy szlakiem żółtym wzdłuż Studeny Potoku. Teraz trochę fotek wspomnianego cieku wodnego W lesie czuliśmy się jak w puszczy amazońskiej - wilgotność pewnie coś ok 90%. Urokliwe miejsca I co? Burza... Pół godzinki, kieliszeczek prądu i poszliśmy dalej. Poniżej nasza "spelunka" I ponownie spotkanie z "białą" wodą. Idziemy w górę. Wchodzimy w Małą Dolinę Studeny Potoku. Niebo się odsłania... ...jest pięknie! Paula na szlaku: Kwiatki numer 1: I kolejny wodospad z bliska: ...i jeszcze jeden: Dolina Spiskich jezior, powinna mieć inną nazwę...miliona wodospadów Pod Teryho Chatą. Widoki magiczne - gra światła i chmur. Mordor? Lodowa Przełęcz... tam byliśmy wczoraj (kolejny blog niebawem). Nasz cel - Czerwona Ławka: Gzie idziemy? Na jedną, czy na drugą przełęcz... oczywiście - Czerwona! ...a potem ta druga Śniegu Ci tutaj dostatek No, to co? w górę? Żelastwo w garść i w górę! Michał i Paula już walczą ...a ja za nimi. Halo!!! Kto to? I po klamrach, ku niebu! Po drodze czas na kontemplację otaczającej nas przyrody... Poniższe zdjęcie z tego dnia podoba mi się najbardziej Wam też się podoba? Wiecie dlaczego "Czerwona Ławka"? Od koloru skał... A na przełęczy... kwiatuszki i zlot motyli. 2309 m npm zdobyte... można schodzić Widok w stronę Gerlacha - w drugiej linii z chmurkami. Tą to zawsze do śniegu ciągnie Tak, tak - narty by się przydały. Przypomnę - mamy połowę lipca. Widok na dół z żółtego szlaku prowadzącego do Zbójnickiej Chaty. Już na dobre w Wielkiej Studeny Dolinie Zbójnicka na horyzoncie...i piwko Już kiedyś robiłem temu czemuś zdjęcie Na powrocie z Małej Wysokiej... Czerwony Kapturek Komu bije dzwon? I teraz tradycyjnie, fotki z GoPro Od początku naszej wędrówki. Perspektywa się zaokrągla Marboru na szlaku: A za plecami jakieś barany... Paula Ciągnie i mnie do śniegu... W środku wodospadu. T Chata Jeziorko, jedno ze "Spiskich" Będzie przerwa? Była! Kwiatki numer 2 a nawet 3. Moje ulubione Kolejne jeziorko: Pod słońce: Inna perspektywa: I jeszcze inna... Idą... Trzy w jednym - z wysokości: Marboru tuż przed rozstajem szlaków. I są. Łańcuchy na Czerwoną Ławkę - początek szlaku. No to idę Na klamrach: Przełęcz Czerwona Ławka zdobyta! Teraz zejście: Jak ja to lubię, wielkie klocki... ...może nie takie jak w Dolomitach, ale zawsze jakieś Droga powrotna... ...w środku lata prowadziła przez śnieg No i zleciało 72 zdjęcia z niezwykłej wędrówki. Nogi oczywiście bolały. 32 kilometry i droga od godziny 6 rano, do 20 wieczorem. Lekko, nieśpiesznie i z dwoma długimi przerwami z powodu deszczu, w schroniskach. Było niezwykle fajnie! Dzisiaj odpoczywały, po wczorajszej Lodowej Przełęczy...a jutro kolejne wyzwanie. Jakie? Zaprasza wkrótce do odwiedzin mojego bloga. Pozdrawiam serdecznie marboru
- 27 komentarzy
-
- 17
-
- czerwona ławka
- tatry
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Lodowa Przełęcz 2372 m npm – najwyższa w Tatrach. W piątek kolejna wyrypa i ok 30 kilometrów marszu. Jeśli szukacie ciszy, spokoju, dziewiczej przyrody, to polecamy szlak zielony przez Dolinę Jaworową. W ciągu całego dnia spotkaliśmy: dwójkę turystów i trzy kozice. Dlaczego? Może to miejsce ma złą sławę i ludzie unikają tego miejsca? W 1925 roku, to właśnie w Dolinie Jaworowej, pod Lodową Przełęczą, w tajemniczych okolicznościach, wydarzyła się tragedia rodziny Kaszniców. W tym wypadku zginęło troje Ludzi – do dzisiaj okoliczności tych zgonów nie są wyjaśnione. Zapraszam do kolejnej fotorelacji... ...i tym razem kolejny długi szlak. Nogi bolały, oj bolały... Nim spotkaliśmy jakiegokolwiek człowieka na szlaku zielonym...spotykaliśmy Kozice Oko Saurona było ogniste, to jest błękitne... Czyje to oko? Na Lodowej Przełęczy: Chwaścik Start szlaku - Tatrzańska Jawornia: Drogowskazy: Co widać w panoramie: Idziemy przez las, idziemy, idziemy i końca nie widać...a między drzewami taki oto widok: I gdzieś w tym lesie zagubiona chatka... Ciekawe czyje to, i po co to komu ? Wilgoć, woda, las i takie klimaty: Kolejny prześwit: Wracamy nad Jaworinkę Kwiatki, to ja lubię A Pani, to przypadkiem nie pomyliła kierunków? Na szlaku: Jaworowe szczyty w chmurze: Pniemy się w górę: Niestety błękitnego nieba na razie jak na lekarstwo Lodowy Szczyt skrywa swój wierzchołek: Mały Lodowy Szczyt nie Żabie Jaworowe Pleso... to gdzieś w tych okolicach rozegrała się tragedia rodziny Kaszniców. Przejaśnia się? Coraz wyżej... Idziemy w chmurę! Zbliżamy się do celu i powoli wiatr robi dla nas robotę Jaworowe szczyty się ujawniają I jesteśmy! Widok na drugą stronę przełęczy - dzień wcześniej byliśmy tam na dole idąc od T Chaty na Czerwoną Ławkę. Paula I tradycyjnie zdjęcia z GoPro Szlak: I ja na nim Od razu wiadomo, kto obsługuje aparat, a kto kamerę...choć to nie reguła Często ją przejmuję, bądź zwyczajnie wyręcza nas statyw i samowyzwalacz Blisko, coraz bliżej Mozolnie do przodu... Błękitne oczko To miejsce ma złą sławę... ...bryyy było lodowato, i jakoś tak strasznie. Pusto, cicho tajemniczo... naprawdę można od tego sfiksować Tak, tak...ona Kocha te widoki! Marboru na Lodowej Przełęczy Żegnamy się z Doliną Jaworową Jeśli szukacie spokoju i odosobnienia w Tatrach, to właśnie to miejsce polecamy! Po dwóch dniach wędrówki: Czerwona Ławka 32,2 km, Lodowa Przełęcz 26,2 km nogi dały znać o sobie i dość mocno zabolały W sobotę postanowiliśmy zrobić sobie dzień przerwy, i była to dobra decyzja - w górach padało. Za to dzisiaj... nim wróciliśmy do domu ruszyliśmy na Jagnięcy Szczyt, no ale to foto opowieść na inny wpis - ten niebawem. Pozdrawiam marboru
- 8 komentarzy
-
- 10
-
- lodowa przełęcz
- tatry
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Maj-piekny miesiąc na wyjście w góry, chociaż w wyższych partiach leży jeszcze sporo śniegu. Jako, że jestem totalnie zakochana w Tatrach to inne równie śliczne miejsca jakoś mnie nie przekonują🤣 Mam wolne kilka dni, pogoda piękna, pomeczylam Miska i udało się zaplanować 1 dniowa wycieczkę! Dzień wcześniej mapa w dłoń i planowanie gdzie by pójść. Kusiły mnie jeszcze krokusy, ale w Chochołowskiej już byłam kilka razy, a lubię poznawać nowe miejsca, myślałam o Kalatówkach, ale od jakiegoś czasu chodziła mi po głowie Sarnia Skała. Odpuściliśmy krokusy i zdecydowałam się na Sarnią Skałę. Nigdzie wyżej nie chcieliśmy iść, bo po pierwsze slaba kondycja, a po drugie nie mamy żadnego doświadczenia w chodzeniu po śniegu czy lodzie, nie mamy raczkow czy raków więc nie było wyjścia😁 Poniedziałek-wiekszosc idzie do pracy, a my wstaliśmy i w góry! Zeszło nam trochę czasu i wyjechaliśmy spod Krakowa dopiero po 7 rano🙈albo i 7.30...ale mieliśmy do ogarnięcia kilka ważnych rzeczy i zastanawialiśmy się czy nie przeniesc wyjazdu na wtorek, ale powiedziałam że nie ma opcji ...🤣 Pod Krakowem wiało dość mocno, w Tatrach niby też trochę miało wiac, ale miało być słoneczko i byc ciepło. Ale nie spodziewałam się że aż tak ciepło! Ubrałam się za ciepło, było ponad 20 stopni, pełna lampa, wiatru prawie wcale! Może 2 razy trochę zawiało, ale dzięki temu nie było tak gorąco. Na szlak wyszliśmy dopiero o 9.20....pozno, ale wiedzieliśmy że mamy koło 3-4 godzin chodzenia więc na luzie ... Na parkingu przed Dolina Strążyska może 4 auta😁 zaczniemy właśnie z tej Doliny, doszliśmy na Polane Strążyska i zjedliśmy coś z plecaka, chwilka przerwy i poszliśmy nad Siklawice. Przepięknie! Dalej wróciliśmy do Polany i w stronę Sarniej Skały. Słońce i brak kondycji (12 h na nogach w gastro jakoś nie przekłada się na nogi do takiego wysiłku🤣). Pomimo wielu krótkich przerw na złapanie oddechu, zrobienie zdjęć, patrzeniu na widoki i strasznie wolnemu tempu doszliśmy na Sarnią Skałę w czasie jaki bym podawany na drogowskazach i mapie, sukces😁nie jest z nami tak źle. Z Sarniej Skały widoki przepiękne! Wyżej w górach śnieg, przepiękny widok. Napatrzyliśmy i udaliśmy się w kierunku Doliny Białego. Tutaj były jeszcze resztki śniegu, cóż za radość 😁😁powolutku zeszliśmy przez tą piękną Dolinkę na Dół, dalej drogą pod reglami do parkingu do auta. Całość trasy miała ok 8,7 km-przynajmniej tak mówi aplikacja z mapą🙂 jak na pierwsze wyjście w tym roku to wystarczyło, było cudownie, pogoda idealna, lepiej nie mogliśmy sobie wymarzyć. W aucie w drodze powrotnej pokazywało cały czas 26-30 stopni🙈🙈🙈 muszę wyciągnąć lżejsze ciuchy..... Poniżej filmik: I zdjęcia też są 🙂
- 3 komentarze
-
- 10
-
- sarnia skała
- tatry
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
20201207_121958.mp4 Pani pulmonolog obejrzawszy moje płuca na zdjęciu i mając badania krwi na antyciała powiedziała-wszystko wskazuje na wirusowe zapalenie płuc na tle...Mam więc pokaźną liczbę tych antyciał, co jest pocieszające. Teraz należy zastosować jakieś "regenerum" na mój aparat odechowy. Dawniej Rabka była znana w leczeniu suchot. Wybieram Koninki i Jurgów. W Koninkach aklimatyzacja do wysokości npm. W Jurgowie gimnastyka na stoku. Jedziemy w poniedziałek(wczorajszy). W Białce ślni Kotelnica i banery pięknej pani z bujnymi krztałtami i bujnymi blond lokami. Ale ruch minimalny. Za to jest piękne słońce, które stopniowo znika, gdy zbliżamy się do Tatr. Jurgów to nasz ulubiony stok. Z góry, patrząc na południe, ma się wrażenie, że to Alpy. Skaliste szczyty sterczące do półtora kilometra nad widzem. Wystarczy wyciągnąć rękę, by je dotknąć... W Jurgowie zawsze było znacznie luźniej, niż w Białce. Tłum stanowili często Słowacy. Na wiosnę pod koniec sezonu często było tu sporo seniorów, których podejrzewałem, że są z samego Zakopanego lub okolicy. Starzy stokowi wyrypiarze. Seniorska, spokojna jazda. Liczą się tylko narty i góry. Reszta nie ma znaczenia. Niestety Tatry, zapewne pięknie ośnieżone, skryły się za grubą warstwą ciemnych chmur. Na stoku ćwiczy przyszła kadra. Ten gigant przesuwali w miarę zużycia materii. Nie było to dla nas turystów najlepsze, ponieważ przyszło nam jeździć, po wyciętych, przez przyszłych mistrzów rowkach. Nie było jednak źle. Było świetnie zważywszy, że to pandemia, początek sezonu i jesteśmy seniorami. Resztę opowiedzą załączone zdjęcia i nazwy plików. Na koniec całkowita personalna wiwisekcja w postaci video. Staramy się ciągle podnosić swój poziom. Widzimy własne błędy. Nieco nas usprawiedliwia początek sezonu. Pewna widoczna sztywność. Ze swej strony mam wrażenie, że szybko jeżdżę. Że szybciej i częściej skręcając nie da się za żadne skarby. Wiatr w oczach bez gogli, ponieważ za ciemno i nie widać rzeźby powierzchni śniegu. Za to na filmie katastrofa! Co tak wolno? A gdzie ta jazda na krawędzi? Następnym razem poprawię się, przyrzekam... A może by tak jeszcze w tym tygodniu? Moja druga połowa nie może. Jeszcze śnieg wytrzyma i będzie chłodniej i twardziej. Następna zima dopiero za miesiąc. Tak mi wychodzi z obserwacji meteo. Zagronie 20201207_123114.mp4
- 8 odpowiedzi
-
- 21
-
20201207_121958.mp4 Pani pulmonolog obejrzawszy moje płuca na zdjęciu i mając badania krwi na antyciała powiedziała-wszystko wskazuje na wirusowe zapalenie płuc na tle...Mam więc pokaźną liczbę tych antyciał, co jest pocieszające. Teraz należy zastosować jakieś "regenerum" na mój aparat odechowy. Dawniej Rabka była znana w leczeniu suchot. Wybieram Koninki i Jurgów. W Koninkach aklimatyzacja do wysokości npm. W Jurgowie gimnastyka na stoku. Jedziemy w poniedziałek(wczorajszy). W Białce ślni Kotelnica i banery pięknej pani z bujnymi krztałtami i bujnymi blond lokami. Ale ruch minimalny. Za to jest piękne słońce, które stopniowo znika, gdy zbliżamy się do Tatr. Jurgów to nasz ulubiony stok. Z góry, patrząc na południe, ma się wrażenie, że to Alpy. Skaliste szczyty sterczące do półtora kilometra nad widzem. Wystarczy wyciągnąć rękę, by je dotknąć... W Jurgowie zawsze było znacznie luźniej, niż w Białce. Tłum stanowili często Słowacy. Na wiosnę pod koniec sezonu często było tu sporo seniorów, których podejrzewałem, że są z samego Zakopanego lub okolicy. Starzy stokowi wyrypiarze. Seniorska, spokojna jazda. Liczą się tylko narty i góry. Reszta nie ma znaczenia. Niestety Tatry, zapewne pięknie ośnieżone, skryły się za grubą warstwą ciemnych chmur. Na stoku ćwiczy przyszła kadra. Ten gigant przesuwali w miarę zużycia materii. Nie było to dla nas turystów najlepsze, ponieważ przyszło nam jeździć, po wyciętych, przez przyszłych mistrzów rowkach. Nie było jednak źle. Było świetnie zważywszy, że to pandemia, początek sezonu i jesteśmy seniorami. Resztę opowiedzą załączone zdjęcia i nazwy plików. Na koniec całkowita personalna wiwisekcja w postaci video. Staramy się ciągle podnosić swój poziom. Widzimy własne błędy. Nieco nas usprawiedliwia początek sezonu. Pewna widoczna sztywność. Ze swej strony mam wrażenie, że szybko jeżdżę. Że szybciej i częściej skręcając nie da się za żadne skarby. Wiatr w oczach bez gogli, ponieważ za ciemno i nie widać rzeźby powierzchni śniegu. Za to na filmie katastrofa! Co tak wolno? A gdzie ta jazda na krawędzi? Następnym razem poprawię się, przyrzekam... A może by tak jeszcze w tym tygodniu? Moja druga połowa nie może. Jeszcze śnieg wytrzyma i będzie chłodniej i twardziej. Następna zima dopiero za miesiąc. Tak mi wychodzi z obserwacji meteo. Zagronie
-
W tym roku pomimo ładnej pogody nie było czasu na wyjazdy w góry... Martwiłam się, że już się nigdzie nie wybierzemy, bo przecież już listopad, będzie brzydko, mokro zimno... Miałam wczoraj jechać na Mazury, jednak plany się nieco zmieniły i dzisiaj wylądowaliśmy w Tatrach ( no, bardziej u ich podnóża;) ) od początku.... Jak się dowiedziałam, że na Mazury nie jedziemy to od razu sprawdziłam jaka ma być pogoda w weekend w górach i wyciągnąć Miśka na jakiś lekki spacer. Okazało się, że pogoda ma być sztos, wiec dałam mu wybór-sobota albo niedziela padło na niedzielę. Chcieliśmy coś lekkiego i niedługiego a Dolina Kościeliska chodziła mi juz jakiś czas po głowie. Tak wiec o 5.00 pobudka, o 6 wyjazd, 7.40 po kupieniu biletów wchodzimy na teren TPN. Listopad- poranki są jednak chłodne Wyglądam jak z Pakistanu, ale przynajmniej było ciepło Chusta uratowała moje uszy, bo czapki nie wziełam, na szczeście rekawiczki miałam Powolutku bez żadnej spiny szliśmy sobie w kierunku Schroniska Ornak. Rano ludzi jak na lekarstwo, bardzo przyjemnie, cicho, tylko chłodno, 1 czy 2 stopnie były, tradycyjnie pomimo rękawiczek palce mi trochę marzły, ale to norma Pod schroniskiem usiedliśmy na chwile przerwy, herbatke, kabanoska itp. W srodku niby tylko na wynos, ale widziałam, że ludzie siedzieli i jedli przy stolikach....w każdym razie nic nie kupowaliśmy Dalej ruszyliśmy nad Smreczyński Staw Prosta dróżka zamieniła się w kamienie - od razu pojawił mi się uśmiech na twarzy uwielbiam takie "atrakcje". Po przyjemnym spacerku ujrzeliśmy piękny widok Stawu Przepiękna spokojna tafla wody, cisza, spokój.... Po nas zaczęło się pojawiać coraz więcej ludzi, nie ma to jak wczesnie wstac Zrobiliśmy przerwę i patrzyliśmy w zamyśleniu Póżniej powrót i zrobiło się nieco cieplej. Jak wracaliśmy to masa ludzi dopiero co szła na szlaki, na prawde tłumy ludzi. Trzeba korzystac zanim zamkną nas znowu w domach, albo zamkną Tatry. Była to moja pierwsza listopadowa wycieczka w góry w życiu i bardzo miło ją będę wspominać. Przepiękne niebo, słoneczko, żadnej chmurki, no marzenie! Filmik będzie przy okazji Spacerek lekki i przyjemny jak planowaliśmy w końcu się dotleniliśmy
- 6 odpowiedzi
-
- 17
-
- dolina kościeliska
- smreczynski staw
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wakacje, wakacje...gdzie tu było się wybrać w czasach tak niepewnych, zawirusowanych? Oczywiście - w Tatry! Buty, rowery zapakowane i co? I dwa tygodnie w Zakopanym Taka baza wypadowa w różnych kierunkach... a na początek? Krywań 2495 m npm - święta góra Słowaków...dlaczego? Na to pytanie Wam nie odpowiem, ale liczę na komentarze do niniejszego wątku. W zeszłym roku @tanova była i nawet nie zrobiła relacji...no to, my postanowiliśmy być i zrobić Oczywiście żart - dziękuję Magda za wskazówki, do do szlaku. Jak było? Było słonecznie, był ostry cień mgły...a na koniec zlała nas burza 😮 Zdjęć jest dużo...50siąt! 😮 Więc nie zwlekając, bo i się piwo kończy zaczynam fotorelację. Nim ona...to ciekawostka - strava i mi i Pauli pokazała zupełnie inne wskazania co do kilometrażu szlaku, wysokości a nawet czasu. Przyjmę więc, że zrobiliśmy dzisiaj 22 kilometry oraz ok 1300 metrów przewyższenia, w czasie - cały dzień. Startujemy ze Strbskiego Plesa. szlakiem czerwonym, potem niebieskim - powrót tą samą drogą. Piękny hotel... Na początku dnia, taki oto widok... Hotel numer 2: I jeziorko w ww miejscowości - dość kultowy widok podobno. Skocznia narciarska: I tutejszy ośrodek narciarski - wygląda zachęcająco Paula na trasie I sam szlak...gdzieś po lewo nasz cel! Zbliżenie: Na skocznie też Humory dopisują! Blue turist Mijamy potok... Źródełko: I kolejne, pełne czystej wody miejsce... Idziemy sobie w góry, po drodze przegryzając polskie bułki z szynką z nogi Przerwę mamy pod dachem wówczas, gdy szlaki są jeszcze tą samą drogą. Zaraz za wiatami się rozchodzą. Z tego miejsca na szczyt mamy ponad 3 godziny. Paula śmiga w kosodrzewinie Powoli wychodzimy w miejsce z którego coś widać przed nami... ...a na dole? A na dole, pewnie Ludzie nie mają urlopu tak jak my Palulsen Widok w stronę Tatr Zachodnich...tak, tak - tam byliśmy! "Mały Krywań", a na drugim planie cel - Krywań! Widoki robią się kosmiczne 😮 Ostry cień mgły jest coraz bardziej zaawansowany Kwiatuszki... Czyżby Sasanka? Robi się coraz bardziej bajkowo... Chmura po lewej, chmura po prawej... w zasadzie, to chmury sobie pomykały dzisiaj przez nasz szlak w najlepsze! Kolejne charakterystyczne miejsce... Zostało nam do szczytu godzina i piętnaście minut! Idziemy i w odróżnieniu do polskich szlaków, turystów niewielu! Dobrze oznaczony trakt. A co tam na dole? Przepaść... Jeszcze troszkę wspinaczki na "łapanych skałach"...i jesteśmy na miejscu! Na szczycie Krywania 2495 m npm, inne źródła 2492 m npm. Widoki? Proszę... wyczekana chwila z prześwitem w chmurach. Zaraz za głównym wierzchołkiem miejsce pamięci? Takich jak my, na samej górze było sporo...jednak każdy zwlekał z zejściem licząc na lepsze widoki... Marboru i Paula - foto pamiątkowe! ...i nie widać, że je banana Bez nas: Potęga gór - foto w bieli i czerni: Schodzimy... ...schodzę! Paula w odwrocie: Gdzieś na dole jest nasz samochód... Chmur trochę jest, ale jeszcze nie przeczuwamy, że zostaniemy zlani przez ulewny deszcz... Wspólne zdjęcie dzięki uprzejmości włóczykijów z Polski. Mimo, że jesteśmy sporo niżej, szczyt Krywania nadal w chmurze. ...ot sobie przycapnąłem... I jest!!! Idzie na nas 😮 Deszcz i burza... Zbiegamy jak najszybciej. Żegnamy tatrzańskie klimaty. Do auta i Strbskiego wracamy, mimo kurtek przeciwdeszczowych, zlani co suchej nitki. Zimno i do domu daleko... Mimo tego, szczęśliwi!!! To był bardzo udany dzień i początek naszego urlopu Pozdrawiamy serdecznie marboru i Paula
- 3 komentarze
-
- 13
-
Kolejny kolos z "Turystycznej Korony Tatr" zdobyty! Sławkowski Szczyt 2453 m npm. Sam szlak w przeważającej części nie jest ciekawy...ale od połowy robi się coraz lepiej widokowo. Choć jest cały czas pion i dłuży się i dłuży, to przy pięknej pogodzie jaką mieliśmy dzisiaj, można się zachwycić otaczającą przyrodą 😮 Łomnica dzisiaj strasznie pozowała... Gerlach wyłonił się zza chmur... całość poprzedniej naszej wędrówki - szczyt, przełęcz, dolina, widoczne z góry - jak na dłoni. Było w sumie ok 18 kilometrów wędrówki, która raczej nie jest wymagająca. Choć pniemy się praktycznie cały czas ku niebu, to trudności technicznych na drodze nie ma żadnych! Łatwa góra, długi marsz. Ruszyliśmy ze Starego Smokowca szlakiem niebieskim i takim wróciliśmy. Na Sławkowski prowadzi jeden oznaczony trakt. Podobno nasza dzisiejsza góra, to taki słowacki Giewont...no i w sumie się nie dziwię, choć okolica moim zdaniem dużo ładniejsza niż w okolicy, naszego, kultowego, rycerza. Zapraszam do fotorelacji Początek wędrówki mamy z miasteczka, a za Willą Ilona wyłania się cel naszej wędrówki (szczytu nie widać, widać czołowe zbocze): W początkowej fazie idzie się przez wymierający las. Z tarasu widokowego, który znajduje się na skraju lasu widać piękny wodospad. Łomnica była dzisiaj czadowa! Pozowała do zdjęć Paula napotkała mini jaskinię A potem poczuła się jak królowa życia 😮 marboru + Łomnica...jaki jest mianownik? Narty! Karateka na szlaku, uwaga! Niebieski szlak w wielu miejscach jest słabo oznaczony, trzeba się pilnować by z niego nie zboczyć. Poniżej akurat trafiła się niebieska strzałka. Szczyt TŁ i górna stacja kolejki linowej: Jest i wagonik! Paula...w sumie też narciarka A na dole sobie płynie potok - kilka dni temu szliśmy przy nim. I jest właściwy cel naszej wędrówki...uwaga, pokazuję! Sławkowski Szczyt 2453 m npm. I w całej okazałości kopuła szczytowa: Widoki... I zbliżenie na Górę z powyższego zdjęcia... ...czy ktoś może wie, co to za szczyt? Uwielbiam te kwiatki i ich kolor! I przemy do przodu w pobliżu Sławkowskiego Nosa... No i co? Jesteśmy na szczycie!!! Teraz będzie dużo zdjęć Zbliżenie numer jeden... Mała Wysoka na moje oko - szczyt, który zdobyliśmy trzy dni temu. Zbójnicka Chata i okoliczne jeziorka - tu też byliśmy te kilka dób temu... Napis na Krzyżu, który jest zwieńczeniem szczytu Sławkowskiego: Gerlach 😮 Piękny skurczybyk!!! W szerszej perspektywie z Małą Wysoką. Zdobywcy Od lewej: mucha, Paula, marboru: I jeszcze raz, by nie było wątpliwości, że na górę wszedłem I co? Zachwycamy się dalej... Naklejona w fotoszopie Paula I ja...ale jak tu się nie wkleić w takie otoczenie? Trochę się zrobiło tłocznie... Łomnica zaczęła się okrywać puchem z chmur... ...to zaczęliśmy schodzić A na zejściu - pierwsze w naszym życiu spotkanie z Kozicą w Tatrach 😮 I monotonnie i długo w dół... Warto było się wybrać na Sławka. Mimo, że jest łatwy, kopulasty, a sam szlak dość nudny, to przy pięknej pogodzie...sami widzicie. Jutro jeśli pogoda dopisze, również idziemy w Góry! Czołówkę najwyższych szczytów z Turystycznej Korony Tatr mamy już za sobą...jutro jeśli wszystko zagra - atakujemy następny cel. Pozdrowienia serdeczne marboru i Paula
- 1 komentarz
-
- 10
-
- sławkowski szczyt
- tatry
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami: