Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'stacja narciarska kazimierz' .
-
Po tym jak zacząłem sezon narciarski w Tyrolu, z utęsknieniem czekałem na mróz i początek nart w "płaskopolsce" Podobnie jak rok temu, pierwsza ruszyła Stacja Narciarska Kazimierz na Lubelszczyźnie. Start ON o godzinie 16stej, koniec pracy godzinę później i praktycznie parę minut potem siedzimy razem z Paulą w aucie i jedziemy na wschód. Temperatura na zewnątrz zero stopni, jest delikatny wiatr. Po godzinie jesteśmy na miejscu - o dziwo, na parkingu ok 20 samochodów. Pierwszy rzut oka na okoliczne zabudowania - czynny serwis z wypożyczalnią, kasy i mały bar na zewnątrz. Oczywiście obok tego małego punktu gastronomii, płonie ognisko. Miło, klimatycznie w wąwozie lessowym Rzut oka na krótki orczyk i fragment stromej trasy - jest częściowo pokryta białym Trasa dla dzieci i taśma - przygotowane do boju! Czynny jest główny zjazd: Ludzi niewiele. Z trzech bramek jedna, środkowa jest zamknięta - reżim Covidowy. Czynne są obydwa, długie orczyki. Lewy jest wolny, prawy szybki. Dystans społeczny wszyscy starają się utrzymywać, ruch na wyciągach przebiega sprawnie i szybko. Pan z obsługi zwraca uwagę jeśli maska jest za nisko w strefie "poczekalni". Warunki na trasie? Doskonałe! Armada armatek zrobiła swoje. Jest ok 30 cm, twardego ubitego śniegu. Równo, twardo i szybko - tak jak lubimy! Mamy karnety 2 godzinne - po pierwszym odbiciu okazuje się, że jazdę będziemy mieć do 21:20 Fajnie! Paulina jest tak szczęśliwa z rozpoczęcia sezonu, że nie czeka na mnie tylko ciśnie góra, dół. Ja po zrobieniu kilku zdjęć, gonię ją i po kilku zjazdach dopadam na górze, prześcigam...też mam głód jazdy! A jeżdżę jak Boruta spuszczona ze smyczy - ostro Błękitne strzały odebrane z serwisu trzymają jak szalone Ależ my to Kochamy!!! Debiutantka 2020 Czas mija nie wiadomo kiedy? Robię 25 kilometrów i po tej intensywnej jeździe jestem naprawdę zmęczony. Pozytywnie zmęczony. Ostatni rzut oka na górkę... ...i spadamy do domu, w którym jesteśmy o 23. Jutro będzie powtórka, może Bałtów (ma ruszyć)? ponownie Kazimierz? - jesteśmy głodni jazdy Pozdrowienia dla nizinnych narciarzy! marboru
- 45 komentarzy
-
- 28
-
- stacja narciarska kazimierz
- kazimierz dolny nad wisłą
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Tak! Niewiele brakło a zabiłbym Leitnera... Ten dzień zaczął się fatalnie - w ogóle nasz wspólny wyjazd od początku układał się źle. Najpierw weekend, w którym mieliśmy wspólnie pojechać na narty okazał się deszczowy, a jedyny ośrodek w województwie lubelskim Nartraj w Chrzanowie został tuż przed poprzednią sobotą zamknięty. Przełożyliśmy wspólne, małe WZF z Marcinem na dzisiaj. A dzisiaj? Najpierw, w drodze z Warszawy do Radomia psuje się bus, którym podróżuje mój Gość - półgodzinna przymusowa przerwa opóźnia nasz wyjazd. Ok 9 rano odbieram Leitnera z dworca - jedziemy. Celem jest stacja narciarska Rąblów. Wyjeżdżamy z miasta i...? Prawie zabijam Marcina Nie dostosowuję odpowiednio uwagi do panujących warunków na drodze, jadę ciut za szybko jak na mroźny i wilgotny poranek... niedospana noc, zmęczenie, rozkojarzenie - trochę lodu, gołoledzi na drodze i niestety - sprokurowałem bardzo groźne zdarzenie na drodze. Wpadam w poślizg na zakręcie 90 stopni i przydrożny słup niebezpiecznie się do nas przybliża... ...poniżej droga hamowania. Na szczęście jakieś 30 metrów przed słupem udaje mi się postawić samochód w drift i mijamy niebezpieczeństwo. Wpadamy w przydrożne krzaki. Niestety nie dajemy rady o własnych siłach z tego wyjechać. Dzwonię do expata i taty - obydwaj przyjeżdżają po chwili i samochód wyciągamy tyłem przy użyciu liny holowniczej. Niestety uszkodzenie zderzaka jest na tyle poważne, że uniemożliwia dalszą jazdę. Ponieważ zależy mi na szybkiej naprawie jedziemy do serwisu. Tu zgłaszam szkodę, przepakowujemy "graty" narciarskie i ruszamy w drogę... Ufff - udało się. Nic nikomu się nie stało. Trochę strachu, trochę połamanego plastiku i adrenaliny we krwi - szczęśliwe zakończenie. Formalności trwają ok godziny - dostaję auto zastępcze, jedziemy na narty. Nie można się poddawać - przeciwności losu pokonujemy, bo pasja do narciarstwa tego od nas wymaga. Bardzo dziękuję za pomoc expatowi - Piotr, by pomóc zjawiłeś się u nas w sekundzie. Szacun! Leitner - przepraszam za chwilę grozy spowodowaną moją nieuwagą! Dla mnie? Nauczka! Mimo przejechanych w życiu ok miliona kilometrów i bezszkodowej jazdy od wielu, wielu lat - przyszło ostrzeżenie i lekcja pokory. Nowe auto, chwila przystosowania się i jedziemy. Za Puławami Marcin sprawdza sytuacje na okolicznych stokach - ostatecznie decydujemy się na nartowanie w Stacji Narciarskiej Kazimierz. Kupujemy karnety dwugodzinne ze względu na zmarnowanie kilku godzin i ruszamy na stok (cena weekendowa 40zł). Dzisiaj Leitner testuje po raz pierwszy swoje nowe, śliczne nartki od Heada. Idziemy w stronę jedynego czynnego, niebieskiego stoku. Po drodze tutejsze, klimatyczne ognisko. Przybijamy piątkę, robimy pamiątkowe zdjęcie. W nocy i w piątek, w stacji uruchomione były armaty od robienia śniegu. A tutejszy sprzęcik z bliska wygląda tak: Jest tego w Kazimierzu sporo i tylko patrzeć kiedy całość tras zostanie uruchomiona. Ostrzejsza, czerwona trasa została częściowo pokryta śniegiem i jak utrzymają się mrozy, to niebawem ruszy wszystko. W pierwszej godzinie jazdy ludzi na stoku i przy wyciągu nie było zbyt wielu. Pod wyciągami też przybyło sztucznego... Spora wilgotność spowodowała to, że jakość wyprodukowanego śniegu nie była zbyt dobra. Gdzieniegdzie pojawiały się delikatne oblodzenia i plamy żółtego. Jeździmy. Czuję, że moje narty błagają o serwis - w takich warunkach trzeba mieć ostre krawędzie. Po kilku zjazdach, po dostatecznym rozgrzaniu się było już ok - jazda szybka acz uważna z mocnym dociskaniem nart. Warunki do jazdy oceniam jako dobre, temperatura na stoku oscylowała wokół 0. Marcin próbuje swoje nowe narty a na ustach ma banana! Jeździ mu się dobre i jest mega zadowolony z wyboru desek i ich długości - fajnie, bo sam mu je doradzałem Udaje mi się go nawet cyknąć kamerą. Jest super - cieszymy się jazdą, a ja zapominam o przykrym zdarzeniu na drodze. W drugiej godzinie pojawia się większa ilość narciarzy i niestety przy jednym działającym orczyku (drugi ma awarię i po zakończeniu naszej jazdy zostaje uruchomiony) tworzą się zatory i małe kolejki. Nie lubimy kolejek... Powoli kończymy. Wyciągamy się na górę ostatni raz i zaczepia nas, poznaje mnie po nartach i pewnie po pokracznym stylu jazdy jeden z naszych forumowiczy - Piotr. Piotr loguje się rzadko, rzadko pisze ale czyta nas regularnie. Super facet! Bardzo sympatyczny i bezpośredni, otwarty. Wymieniamy kilka zdań, spędzamy kilka minut razem i żegnamy się. Mam nadzieję, że spotkanie z nami skłoni go do większej, forumowej aktywności a my będziemy mieli przyjemność jeszcze razem poszusować na lubelskich a może nie tylko lubelskich stokach. Fajnie Piotr, że podszedłeś do nas i zagadałeś. Bardzo mi, nam było miło - dziękujemy. Kończymy jazdę. Przebieramy się i idziemy jeszcze zjeść - należy się pyszna pizza po tylu przygodach. Żegnamy się ponownie z Piotrem - tym razem w knajpie i jedziemy. Podwożę Leitnera na dworzec a sam jadę do domu. Docieram do domu szczęśliwie przywieziony autem zastępczym. Jutro z samego rana? Bałtów. Ktoś chętny? pozdrawiam serdecznie marboru
- 17 odpowiedzi
-
- 16
-
- kazimierz dolny nad wisłą
- stacja narciarska kazimierz
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami: