Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'ski amadé' .
-
Ośrodek narciarski Sportgastein zamykający dolinę Gastein, to mały, bardzo atrakcyjny teren narciarski dla ambitnych narciarzy. Czerwone i czarne trasy oraz tereny do jazdy w puchu, to idealne miejsce dal narciarzy, którzy szukają ciekawych i wymagających tras. W dolinie Gastein, po intensywnym dniu na nartach, odpoczniemy w Alpentherme, nowoczesnym kompleksie basenów termalnych, które znajdują się w miejscowości Bad Hofgastein.
-
Dziś z samego rana meldujemy się pod gondolą w Obertauern. Ośrodek wielkiego wrażenia nie zrobił, sporo ludzi, trasy dość krótkie, ścianki zdegradowane ale pogoda bajeczna.
- 4 odpowiedzi
-
- 11
-
Minęły dwa lata od ostatnich – jeszcze przedpandemicznych – rodzinnych nart w Alpach. Wtedy, w 2020 r., zainstalowaliśmy się w dolinie Gastein i objechaliśmy tamtejsze ośrodki oraz Hochkönig i Snow Space Salzburg (częściowo). Nie było okazji pojeździć we wschodniej części regionu – dobry powód, aby wybrać się na kolejny wyjazd. Pomimo pewnych trudności – o których później – ostatecznie wszystko się spięło i wczoraj dojechaliśmy do Radstadt. Przez pierwszą połowę podróży szalał huragan, ale gdy tylko przekroczyliśmy granicę Bawarii, pogoda w miarę uspokoiła się. W miarę – bo aura nadal dynamiczna i wieje, ale nie tak jak u nas. Co wybrać na niedzielną aklimatyzację przy takich prognozach? Ośrodek w miarę osłonięty, niezbyt wysoko położony, więc albo kameralne Radstadt-Altenmarkt, albo Schladming-Dachstein. Wybór padł na drugą opcję. Zaskoczyła mnie duża ilość ludzi – otwarte cztery okienka kasowe w Gleiming i mimo tego kilkanaście minut oczekiwania na kupno skipassów. Pani przez szybę skanuje każdemu kody QR, trochę waha się przy jednej osobie, która miała nietypowy schemat szczepień, ale załatwiamy wszystkie formalności pomyślnie. Przy kasie jest też informacja, że są zniżki m.in. dla studentów – nie ma ich w oficjalnym cenniku Ski amadé w internecie, ale jeśli kupuje się karnet dla osoby studiującej do 25 roku życia, to warto dopytać na miejscu. Objechaliśmy trasy na Reiteralm i Hochwurzen, czyli dwie góry z czterech, tworzących huśtawkę narciarską. Ośrodek chyba większości z Was znany i niejednokrotnie opisywany na forum, więc nie ma co się rozpisywać o topologii czy statystykach. Pogoda przeplatana – trochę słońca, trochę chmur. Na dole temperatura w ciągu dnia doszła do +7 stopni, więc trasy się zdegradowały. Na górze dużo lepiej – zwłaszcza na Reiteralm. Zaczynamy od trasy pucharu świata – nr 1. Dla mnie osobiście to rzeczywiście numer jeden tej części ośrodka: widokowa, szeroka, o zmiennym nachyleniu i fajnie pozakręcana. Potem czarna 3a. Tutaj jeszcze spoko – miejscami tylko wiatr nawiał trochę szyszek i gałązek. Dojechałam za zakręt, na skraj ścianki i coś mnie przyblokowało, kolana mi zmiękły. Stoję, stoję, co jest? W końcu pomyślałam – przecież umiem jeździć na nartach – i zjechałam, ale trochę mnie zaskoczyła ta moja reakcja. Ośrodek bardzo widokowy, choć masyw Dachsteinu początkowo spowity był gęstymi chmurami. A tutaj już Hochwurzen: I widok z góry na Schladming Końcówka znów na Reiteralm – przy pięknej, słonecznej pogodzie. Dachstein w końcu się odsłonił Zjazdy do doliny okazały się dla mnie rzeźnią przy tych temperaturach. Dały się we znaki też braki kondycyjne – ostatnie dwa tygodnie siedzenia w domu przez wiadomego wirusa nie przysłużyły się do budowania formy i stawiały do ostatniej chwili cały wyjazd pod znakiem zapytania. Po niespełna 70 km w pierwszy dzień zjechałam do auta nieźle styrana, ale baaardzo szczęśliwa. [cdn.]
-
W Hochkoenig gościłem pierwszy raz i... planuję tam wrócić. 120 kilometrów, doskonałych, wytyczonych jako "huśtawka narciarska" tras narciarskich robi wrażenie. Tym bardziej, że ośrodek poleciłbym osobom, które szukają stromych, szeroki tras. Zaletą jest także położenie, z naszej południowej granicy do Hochkoenig jest ok 800 km.
-
Hochkoenig w Ski amade, to region narciarski, który odwiedziłam pierwszy raz. Słyszałem wiele dobrego, o tej "huśtawce narciarskie", ale dotąd nie miałem możliwości osobiście sprawdzić tutejszych tras i infrastruktury. Jako, że przed moim przejazdem dobrze sypnęło, w pierwszy dzień, postanowiłem wybrać się na skitury, aby nacieszyć się głębokim puchem i wspaniałym widokami z dala od tras narciarskich. Na te przyjdzie czas w następnym filmie.
-
Dolina Angertal, to doskonałe miejsce, aby rozpocząć narciarski dzień w Gastein bez tłumów. W tym odcinku zapraszam Was na narty na tereny położona nad Bad Hofgastein. Na stokach gór Schlossalm i Hohe Scharte wytyczono trasy narciarskie o różnym stopniu trudności. Ma do tego miejsca sentyment, ponieważ tu zaczęła się moja przygoda z "zawodowymi nartami".
- 1 komentarz
-
- narty
- bad gastein
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W Ski amade byłem we wrześniu, jeszcze latem, więc przyszedł czas, aby odwiedzić ten region zimą. Przez tydzień będę jeździł w ośrodkach narciarskich położonych w rejonach Hochkönig i Gastein. Tym razem będzie relacja, mam nadzieję, że dobrze przyjęta przez Was. Aktualnie pakowanie, a jutro rano wyjazd do Maria Alm, które będzie moją bazą na pierwsze trzy dni. Następnie przenoszę się do Bad Hofgastein, gdzie przez kolejne trzy dni odwiedzę wszystkie ośrodki w dolinie Gastein.
- 44 odpowiedzi
-
- 7
-
Lodowiec Dachstein, to ostatni, ósmy ośrodek narciarski w Austrii, gdzie można jeździć na nartach na lodowcu. Najmniejszy ze wszystkich, ale jaki urokliwy. Tras narciarskich jest tu najmniej, ale lodowiec "oferuje" coś więcej. Co? Zapraszam do oglądania vloga.
-
Trzeci dzień pobytu w Wagrain - Kleinarl (Salzburgerland/ Austria) zacząłem baaardzo wcześnie. Jako, że plan był taki, aby wschód słońca zastał mnie na szczycie góry Hochgruendeck 1827 m , skąd miałem podziwiać przepiękną panoramę Alp, musiałem wstać o godz. 3 rano. Pobudka była solidna, bowiem dwugodzinny marsz, skutecznie pobudził moje krążenie :). Ale... warto było, co możesz zobaczyć na filmie! Po południu kolejne wyzwanie. "Spacer" w wąwozie Kesselfall, gdzie nad rwącym wodospadem wytyczono via ferratę o stopniu trudności B / C. Byłą doskonała zabawa i przełamywanie własnych słabości
-
Początkiem września miałem przyjemność, po raz pierwszy, odwiedzić region narciarski Wagrain - Kleinarl latem. Przed Tobą pierwszy w dwóch vlogów jakie przygotowałem po kilku dniowej podróży. W tym odcinku zobaczysz jak dojechałem do Salzburga, a kolejnego dnia wybrałem się na trekking na przepiękne jeziora Jagersee i Tappenkarsee.
-
To był świetny pomysł, aby zaplanować wyjazd na pełne siedem dni 👍. Wczorajsza sobota w regionie Snow Space Salzburg to była bowiem prawdziwa cremé de la cremé i najlepszy narciarsko dzień z całego tygodnia . Wspaniała, słoneczna pogoda, świetny śnieg i piękne trasy - czego narciarskie serce może pragnąć więcej ? Ale po kolei: Rano opuściliśmy apartament w Bad Hofgastein i po około trzech kwadransach jazdy autem dotarliśmy pod dolną stację kanapy Gernkogelbahn (czy też macie kulinarne skojarzenia z Germknödelbahn?) w Alpendorfie. Znaleźliśmy serwis i rental narciarski przy dolnej stacji gondoli, żeby ogarnąć córce sprzęt na ostatni dzień jazdy. Okazało się, że w Alpendorfie nie bawią się w wypożyczanie samych wiązań, więc wzięliśmy całą deskę snowboardową - nieco twardszą niż ta, którą Młoda miała do tej pory. Przynajmniej miała okazję popróbować jazdy na trochę bardziej wymagającym sprzęcie. Koszt - 25 euro/dzień. Nad doliną z początku jeszcze wisiały gdzie nie gdzie niskie obłoczki, co z góry fajnie wyglądało. Wciągnęliśmy się na Germkogla gondolką i niebieskimi krzesełkami. Widok szpeci trochę wieża przekaźnikowa i niebieskie pseudo-smerfy, ale co zrobić - staramy się patrzeć w nieco dalszą perspektywę i przemieścić w stronę Flachau. Nie jest to trudne, bo kierunek transferu do Flachau i odwrotnie - z Flachau do Alpendorfu - są bardzo dobrze oznaczone na tablicach informacyjnych i na mapkach. Jakie wrażenie z ośrodka? Bardzo duże zagęszczenie nowoczesnych wyciągów o dużej przepustowości: długie gondole i krótsze, ale szybkie krzesła, nawet tam, gdzie spokojnie wystarczyłby mały orczyk (np. Hachaubahn - kto im wymyśla takie nazwy?). Szerokie trasy - i całe szczęście, bo ludzi naprawdę masa, szczególnie na tych łatwiejszych stokach. Ale kolejki przy wyciągach się nie tworzyły, a urozmaicenie i mnogość tras sprawiały, że całe towarzystwo jakoś się równomiernie rozkładało po całym ośrodku. Nie natknęłam się na żadne "wąskie gardło", gdzie tworzyłyby się zatory, nawet przy wagonie G-Link szło na bieżąco. Czarna trasa "Hexenschuss" (czyli strzał czarownicy albo ... atak lumbago Można go objechać niebieską trasą, albo ... diabelską drogą - wąską, stromą, o ostrych zakrętach. Może faktycznie na miotle byłoby sprawniej? Dalej było po prostu niebiańsko! Uśmiech od ucha do ucha nie schodził nam z twarzy, chyba nic dziwnego? Widok na Wagrain z trasy nr 22: O ile infrastrukturę w Sportgastein określiłabym jako przemyślany minimalizm dla koneserów, tak tutaj jest to perfekcyjnie zorganizowany przemysł turystyczny, który zadowoli możliwie maksymalną liczbę narciarzy o zróżnicowanych umiejętnościach. A śnieg? Śnieg wczoraj to atłas i czysta poezja ! Żadnych lodowych kartofli, żadnych zasp. Mimo iż ośrodek jest niezbyt wysoko położony (650-1850 m npm.), to północna ekspozycja stoków sprawia, że trasy długo trzymają się w dobrym stanie. Jeździło się świetnie i lekko. Tylko sam dół trasy 36 w Alpendorfie pod koniec dnia puścił i przy temperaturach rzędu +10 stopni była tam miejscami walka o życie - zryta śnieżna breja, przetopy i muldy. Nie dotarliśmy do samego Flachau - z przyczyn czasowych - robiąc nawrotkę na gondoli Rote 8er do Wagrain i trasie nr 12. Cóż - może zostanie na następny raz, jeśli będę ponownie w Ski Amadé. Gondolka w papuzich kolorach to Flying Mozart - trochę oldschoolowa: Trasa nr 17 - z powrotem do G-Link: Końcówkę dnia spędziliśmy na długich i fajnych trasach w Alpendorfie, z których czerwona 34 do Buchaubahn chyba najbardziej mi się spodobała. Po zamknięciu wyciągów - pyszna pizza w pizzerii Alpina przy dolnej stacji gondolki i jedziemy na nocleg do Salzburga. Z lotniska w Salzburgu nasz syn miał mieć rano samolot do Londynu, ale niestety lot został odwołany z powodu wiatru. Przynajmniej tyle dobrze, że dało się przebukować na popołudniowy lot z Monachium. Do Ski Amadé na pewno jeszcze kiedyś wrócimy - pozostała nam jeszcze do poznania cała wschodnia część regionu. Regionu, który urzekł nas swoją różnorodnością - tras, krajobrazów i ośrodków. Bardzo udany narciarsko tydzień - pomimo pogody "w kratkę". Pozdrawiam serdecznie, już z domu.
- 8 komentarzy
-
- 21
-
Blisko, coraz bliżej ... Pojutrze, w sobotę rano ruszamy na narty w stronę Zimy (Ziemi) Salzburskiej. W tym roku na pełny tydzień - siedem dni jazdy w dolinie Gastein i okolicach. Wreszcie ! Gastein odwiedzamy po raz drugi, ale pierwszy raz na nartach. W lecie 2013 roku spędziliśmy tam wakacyjny tydzień wędrując po górach i zwiedzając okolicę. A było wtedy tak: Elegancko-nostalgiczne Bad Gastein - tam mieszkaliśmy: Stubnerkogel: Großglocknerstraße i trochę zimy latem w tle: Proszę Państwa, oto miś: Salzburg: Szlakiem ze szczytu Fulseck przez Schuhflicker do Dorfgastein: Darek poszedł szlakiem granią (po lewej), a ja z córką dołem, nad Schuhflickersee. Widok znad jeziora - ten mały punkcik na siodle po prawej to Darek - pomimo odległości akustyka była tak świetna, że bez trudu mogliśmy ze sobą rozmawiać normalną siłą głosu: Trochę flory ... I fotka z rodzinnego albumu ... A teraz odwiedzimy te miejsca w zimowej scenerii!
-
Großarl i Dorfgastein - czyli białe Walentynki
tanova dodał wpis na blogu → w Na białym i na zielonym
Rano na zewnątrz naszej kwatery - położonej nieco powyżej doliny - delikatnie prószył śnieg. Nie jest źle - widać góry, nie ma mocnego wiatru, ale prognozy na dzień takie sobie. Nie było sensu wybierać się dziś daleko poza dolinę, postanowiliśmy więc po raz drugi pojechać do Dorfgastein, aby tym razem objeździć trasy po drugiej stronie gór Fulseck i Kreuzkogel - czyli w Großarl. Gdy dojechaliśmy pod gondolę w Dorfgastein - śnieżek zamienił się w syfiasty deszcz . Siedzimy w aucie bijąc się z myślami - wysiadać czy nie wysiadać? Wysiadamy i pakujemy się do gondoli - może na górze nie będzie przynajmniej lało. Nie lało - była zadymka . Ale połączenie do Großarl otwarte, więc z nadzieją na zapowiadaną poprawę pogody suniemy niebieskim łącznikiem do drugiej części ośrodka. Großarl jest dość dobrą opcją na kiepską pogodę, bo ma dwie gondole i dwie kanapy z osłonami, a większość tras przebiega poniżej górnej granicy lasu, więc widoczność jest w miarę dobra. Dominują trasy czerwone - dość szerokie i urozmaicone, są też dwie długie niebieskie nartrostrady z samej góry do doliny. Na samym dole śnieg już rozmiękły, o konsystencji sorbetu. Ale powyżej - świeży, fajny i sypki, na twardym podłożu. Opady śniegu - większe lub mniejsze - towarzyszyły nam co prawda dzisiaj cały dzień, ale widoczność trochę się polepszyła z czasem. Chwilami nawet próbowało przedrzeć się trochę słońce, ale bez większego sukcesu. Zdjęć dzisiaj nie robiłam zbyt wiele - mało fotogeniczna pogoda. Kanapa Kreuzkogel: Dolny odcinek niebieskiej trasy nr 3b: Widok na dolinę Großarl: Węzeł tras i wyciągów przy pośredniej stacji gondoli Panoramabahn. Są tu dwie knajpki - jedna o ciekawej nazwie Alpentaverne - taki narciarsko-morski mix. Mają tam ponoć również noclegi w przystępnych cenach - jak głosi baner: Ciekawostka na dolnej stacji Panoramabahn - ruchoma makieta kolejki linowej: Czerwona trasa nr 10 ze szczytu Kreuzkogel: Ta trasa, jak również czerwona 4, bardzo się nam podobały: Trasa 4a do dolnej stacji gondoli Hochbrandbahn: Przebłyski słońca: Z uciech podniebienia - na narciarskim wyjeździe nie mogło zabraknąć Kaiserschmarrn! Pycha! Ostatnie półtorej godziny jazdy, po obiedzie, spędziliśmy po stronie Dorfgastein, objeżdżając trasy, które w poniedziałek były zamknięte i kilka tych, które już znaliśmy i nam się podobały. Niestety pod koniec dnia mieliśmy pewną awarię techniczną. Córce odłamał się pasek od wiązania snowboardowego, mocujący śródstopie. Na szczęście tylna noga, więc mogła ostrożnie dokończyć dzisiejszą jazdę. W serwisie poradzono wypożyczenie wiązania - nawet nie wiedziałam, że można wypożyczyć samo wiązanie. I chyba tak zrobimy jutro, ale w Alpendorf, bo tam zamierzamy jeździć, z tym że nie wracamy już do naszego apartamentu po nartach, a nocujemy w Salzburgu. Relację z jutrzejszego dnia pewnie napiszę dopiero po powrocie, albo w drodze powrotnej. Pozdrawiam walentynkowo!- 4 komentarze
-
- 17
-
Dzisiaj jeździliśmy poza doliną Gastein, a mianowicie w ośrodku Hochkönig. Najbliżej mieliśmy do Dienten, choć dojazd prowadzi dość krętą i wąską drogą przez ciasną, ale za to bardzo malowniczą dolinę. Na zadaszonym parkingu dość ciasno, pojechaliśmy więc kawałek dalej i zostawiliśmy auto przy drodze, koło Baby Liftu, od którego niebieską trasą 14a można było bez problemu podjechać do dolnej stacji gondoli Gabühelbahn, którą z krzesełkami Bürgalm łączy mostek nad drogą. Po drodze takie sielankowe widoczki z kościółkiem na wyniesionej skałce: Plan był taki, aby dostać się do skrajnego punktu w Maria Alm i spokojnie pozwiedzać sobie warianty tras w drodze powrotnej. A potem wypuścić się jeszcze w stronę Mühlbach – jeśli czas pozwoli. Można to zrobić korzystając z wytyczonego pomarańczowego i żółtego wariantu szlaku Königstour, ale my w powrotnej rundce woleliśmy bardziej systematycznie objeździć trasy po kolei. Mapka ośrodka: Zaczynamy czerwoną trasą nr 30 z płaskiej kopuły Gabühel, z takimi widokami: Trasy bardzo twarde szerokie, równe i zmrożone, jednak zamiast nieskazitelnego sztruksu - bardzo liczne lodowe "kartofle", na które trzeba było mocno uważać. Przy górnej stacji krzeseł Schwarzeckalm odbijamy na szeroką nartostradę nr 10 A następnie gondolką Sonnbergbahn przemieszczamy się do Maria Alm. Tutaj ze wzgórza o nieco chemicznej nazwie - Natrun - zjeżdżamy dwoma wariantami do Maria Alm. Nasze dzieci na trasie z widokiem na Maria Alm: Potem wracamy i trochę czasu spędzamy na fajnych traskach ze szczytu Arberg. Niebieska; Widok z dołu na niebieską i dwie czarne - te były w bardzo dobrym stanie. Następnie wracamy czerwoną 19 i gondolą na Gabühel: Urocza kapliczka na szczycie; I obowiązkowa fotka z logo ośrodka: Obiadek jemy w Hochmaisalmhütte - polecamy! Do knajpki można dojechać czerwoną 29, która wyglądała tak: Placek ziemniaczany Rösti z grzybami, szpekiem i sadzonym jajkiem. Mhm ... Zjeżdżamy z powrotem do Dienten czerwoną 21, która w międzyczasie mocno się zmuldziła, a na dole śnieg w słońcu puszczał. A potem kanapa w górę, w stronę Mühlbach: Na górze tablica informacyjna. Dziwnie rosną tu drzewa ... Niebieska trasa nr 3, obok snowparku: Tutaj zawracamy, żeby wyrobić się do 16.15, przed zamknięciem wyciągów. Po południu jeszcze taki romantyczny widok: Co prawda nie objechaliśmy całego ośrodka, ale jednak znaczną jego część - mój dzisiejszy dystans wg endomondo to ponad 84 km. Trasy oceniam jako łatwiejsze niż w dolinie Gastein. Pewnie dlatego też dużo tutak szkółek i osób uczących się. Jutro znów pogorszenie pogody, więc pewnie nie będziemy wyjeżdżać daleko. Może Großarltal? Pozdrawiam
- 3 komentarze
-
- 17
-
Pogoda dzisiaj przeplatana - trochę śniegu, trochę chmur i trochę słońca, ale generalnie warunki dużo lepsze, niż wczoraj. Objeździliśmy prawie wszystkie trasy w Bad Gastein, a na koniec dnia wróciliśmy do Bad Hofgastein, aby dokończyć nasze porachunki z Hohe Scharte i zaliczyć zjazd z samej góry na sam dół. Zaczynaliśmy dziś trochę wcześniej - bo po dziewiątej - w Skizentrum Angertal, do którego również dzisiaj dojechaliśmy skibusem: Wciągnęliśmy się gondolką Senderbahn na szczyt Stubnerkogel, a na górze sztuka - świecka i sakralna. Zastanawialiśmy się, co to za zwierzę? A kawałek dalej kapliczka ze śniegu: Najpierw zaliczyliśmy dwa warianty zjazdu do Bad Gastein B16 i B14 wzdłuż drugiej gondolki Stubnerkogelbahn: Objechaliśmy sympatyczne, czerwone traski przy krzesełku Jungeralm: O, tutaj Darek ustrzelił mnie w akcji: Dzisiaj świetny śnieg - ubity, naturalny, twardy, z warstewką świeżego puszku na wierzchu. Stoki w większości równe, tylko w kilku miejscach "ściany płaczu" z muldami. Pomimo braku lampy na niebie i lekko prószącego śniegu - bardzo dobre warunki, dobra widoczność i przyjemna jazda. Ludzi - umierkowana ilość. Bardzo fajny narciarski dzień! Czarna trasa B20: Około trzynastej mieliśmy z grubsza objeżdżoną stronę Bad Gastein, postanowiliśmy więc "dokończyć" Bad Hofgastein - a dokładnie mówiąc Hohe Scharte, na którą wczoraj wyciąg nie chodził, a dzisiaj tak. Dolna stacja: Górna stacja - marnie wyglądają te drewniane budki dla wyciągowego: Raz zjechaliśmy wzdłuż krzesełek Hohe Scharte po raczej nieprzygotowanej trasie, a drugim razem przeskoczyliśmy na drugą stronę przełęczy i piękną trasę H1: Dalej znanym nam kawałkiem H2, a potem zjechaliśmy do samego dołu, do gondoli Schlossalmbahn. Dzisiaj bardziej mroźno, więc dolny odcinek trasy lepiej się trzymał, tylko w okolicach mostu kolejowego zrobiło się pole bitwy: A na koniec jeszcze wjazd Schlossalmbahn i powtórka z wczorajszego dnia - zjazd H3 oraz H31 do Angertal. Wieczór spędziliśmy w Alpentherme Bad Hofgastein. Termy jak termy, fajnie - choć szału nie ma. Woda jednak dobrze nam zrobiła - fajna regeneracja na półmetku jazdy na nartach. Pozdrawiam serdecznie.
- 3 komentarze
-
- 18
-
Bad Hofgastein Obudziła mnie dzisiaj o czwartej nad ranem wichura. Oho – huragan Ciara vel Sabina rozrabia również w naszej dolinie! Rano dalej wiało, a na dodatek za oknem śnieżyca. Rzut oka na prognozę – mocny wiatr zachodni, ale od godzin południowych przynajmniej opady śniegu mają zanikać. Rzut oka na mapę – co tu mamy osłoniętego od zachodu? Całkiem blisko – Bad Hofgastein. Na taki wybór bardzo nas dzisiaj namawiała też nasza gospodyni. No i nie trzeba odśnieżać samochodu, bo mamy pod nosem skibusa! Nie śpieszyliśmy się za bardzo ze śniadaniem i przygotowaniami na stok, widząc poranną pogodę. Tak było rano: Wczoraj większość wyciągów w Bad Hofgastein i Bad Gastein stała, bo wiatr był południowy, dziś rano na stronie internetowej wyświetlał się status „w przygotowaniu”, ale koło dziewiątej stopniowo zaczęły pojawiać się zielone „ptaszki”. Z domu wyszliśmy dopiero za piętnaście dziesiąta, a że pierwszy przyjechał skibus do Bad Hofgastein, a nie do Angertal, to nim pojechaliśmy – zaliczając jeszcze po drodze rundkę krajoznawczą po miasteczku. Autobus dowiózł nas do nowego, zadaszonego terminalu autobusowego, z którego tylko dwa kroki do dolnej stacji Schlossalmbahn i całego centrum informacyjno-usługowego dla narciarzy. Wszystko jeszcze pachnie tu nowością, bo cała inwestycja została oddana do użytku z początkiem sezonu 2018/2019. Kilka zdjęć pstrykniętych na szybko, w niezbyt fotogenicznych okolicznościach atmosferycznych, ale jako, że @JC pytał ostatnio, to niniejszym zaspokajam jego ciekawość. Dolna stacja, widziana z peronu autobusowego: W środku dominują pomarańczowe akcenty i dużo luster: Same gondole przestronne i wygodne. Dobre i to, bo przyszło nam niestety spędzić w nich więcej czasu, niż byśmy chcieli. Jakieś 200 metrów przed górną stacją utknęliśmy na dobre dwadzieścia minut z jakichś przyczyn technicznych. Za to na górnej stacji dostaliśmy jako rekompensatę vouchery do wykorzystania w dowolnej restauracji w ośrodku. Miły gest. Na górze zadymka, zawieja i mnóstwo świeżego puchu. Prawdziwy powder day! Wiadomość – jak dla mnie – średnia, bo jazda w kopnym śniegu, gdy jeszcze nic nie widać i nie mam orientacji w ośrodku, to nie do końca moja bajka. Pierwszy zjazd trasą H4 bardzo deprymujący – co chwila wjeżdżam w jakąś zaspę, mało co widzę, kiepsko jadę, bolą mnie nogi. Zaczynam się zastanawiać, czy nagle całkiem zapomniałam, jak się jeździ na nartach, czy może dopadł mnie pesel? Postanawiam przenieść się gdzieś na niebieską, najlepiej nieco niżej i na spokojnie unormować sytuację. Dzieci zostają na trasach czerwonych, bo im akurat taki freeride bardzo się podoba, a my z Darkiem zjeżdżamy na H3 i H31 – spokojną nartostradę do Angertal, choć mocno oblodzoną w dolnym odcinku. W międzyczasie na niebie zaczynają się pojawiać pierwsze, nieśmiałe przebłyski słońca. Wsiadamy więc w gondolkę Kaserebenbahn i postanawiamy objechać dzisiaj trasy po północnej stronie ośrodka, czyli Bad Hofgastein. Działały prawie wszystkie wyciągi – oprócz najwyższych krzesełek Hohe Scharte oraz orczyka Schlosshochalmlift. Przy dolnej stacji Kasererbahn - brokuł ze śniegu. Ot, sztuka ... Widok na drugą stronę ośrodka (Bad Gastein) i szczyt Stubnerkogel: Bardzo przypadła nam do gustu czerwona H32, biegnąca początkowo grzbietem wzniesienia, a potem dwiema szerokimi i nachylonymi przecinkami w lesie. W międzyczasie jakoś ogarnęłam jazdę w świeżym śniegu – może dlatego, że zdecydowanie poprawiła się widoczność. Na trasach sporo muld, ale miękkich i sypkich – jeździło się w sumie przyjemnie, a widoki – bajkowe! Dobre warunki na obydwu wariantach H5a wzdłuż krzesełek Weitmoser oraz na trasie H2, którą jeździliśmy pod koniec dnia. Weitmoser: H2: Ta trasa też nam się bardzo podobała, bo jest urozmaicona terenowo. Dzieci zjechały również trasami do doliny, do samego Bad Hofgastein, ale warunki na dolnych odcinkach ponoć nieciekawe – lód i topniejący śnieg, więc my sobie podarowaliśmy. Kolej linowa Pendelbahn Schlossalm: I autorka bloga: W lutym wszystkie wyciągi działają już do 16.00, choć pod koniec dnia panuje już lekki półmrok. Wciągamy się jedną z ostatnich gondolek Schlossalmbahn II i kończymy dzień dobrze po 16.30 ostatnim zjazdem nartostradą do Angertal przy znów pogarszającej się pogodzie i powrotem skibusem do domu - już przy wietrze i opadach śniegu. Dystans – 57,5 km wg endomondo, 31 km zjazdów wg Skiline. Pozdrawiam.
-
Może tym razem się uda, bo wczoraj miałam problemy techniczne z umieszczeniem relacji. Sportgastein Pierwszy dzień naszego narciarskiego tygodnia w dolinie Gastein i przyległościach spędziliśmy w ośrodku Sportgastein. O takim wyborze zadecydowały dwa czynniki - po pierwsze stabilna, słoneczna pogoda bez silnych wiatrów. Sportgastein jest najwyższym ośrodkiem regionu Ski Amadé, leżącym w prawdziwie wysokogórskiej scenerii, w związku z tym trasy i wyciągi są nie osłonięte i przy silnym wietrze stacja nie działa. Po drugie - piękna pogoda zapewne wyciągnęła z domu jednodniowych/weekendowych narciarzy. Mieliśmy nadzieję, że nie dotrą do trudniej dostępnej, kameralnej stacji na końcu doliny, lecz zostaną w Dorfgastein lub Bad Hofgastein-Bad Gastein. I słusznie - na parkingu sporo miejsca, nawet ok. 9.30. Do Sportgastein prowadzi płatna droga że szlabanem, ale narciarze wpuszczani są za darmo. Kupiliśmy skipassy - przy kasie kolejek brak. Warto też zapytać w kasie o zniżki dla studentów, jeśli macie w swoim gronie osoby z ważną legitymacją studencką - mimo iż nie ma ich w oficjalnym cenniku, to kolejny ośrodek, gdzie taką zniżkę dostaliśmy. Podoba mi się koncepcja ośrodka - od parkingu na szczyt Kreuzkogel narciarzy wwozi długa gondola Goldbergbahn. Wzdłuż niej wytyczono osiem tras - pięć w górnym piętrze, do stacji pośredniej i trzy w dolnym, co daje sporą ilość wariantów zjazdu o kilkukilometrowej (ok 5km) długości. Oprócz tego jest jeszcze orczyk wzdłuż fragmentu trasy gondoli, wspomagający ją zapewne w bardziej zatłoczonych okresach. Efektem takiego rozplanowania jest również mała ilość ludzi na trasach, które świetnie się trzymały do późnego popołudnia. Przy górnej stacji gondoli - fantastyczne widoki na morze gór i oczywiście Foto Point. W dół biegnie (ciemno) niebieska trasa S1, trzy czerwone oraz jedna skiruta po muldach, którą nie jechaliśmy. Najbardziej przypadła nam do gustu czerwona S6 - ciekawie poprowadzona urozmaiconym terenem, z fragmentem wśród skałek. Przy stacji pośredniej knajpa i trzy trasy na sam dół - czerwona dość wąska i bardzo pokręcona nartostrada oraz dwie czarne z bardzo konkretnymi ściankami ok. 70 procent. Ogólnie trasy raczej wymagające - kondycyjnie i technicznie też. Nie widzieliśmy prawie wcale osób początkujących. Do gondoli kolejek nie było, cały dzień jazda na bieżąco. Wszystkie trasy objechać można w ok. 2 godziny, ale my zostaliśmy cały dzień, bo nie chciało się nam przenosić. Przy pięknej pogodzie i twardych, zmrożonych stokach wcale się nie nudziliśmy. Jeżdziliśmy od ok. 9.45 do 16.30, z przerwą na lunch w drugiej knajpce - przy dolnej stacji. Mnie Endomondo pokazało blisko 90 km, a to i tak najgorszy wynik w rodzinie 😉. Po południu wrzucę więcej zdjęć, bo teraz zbieramy się na stok. Dzisiaj Dorfgastein
-
Dzisiaj karty rozdawała pogoda. Nam dostało się tak średnio - chyba dama i to taka mocno kapryśna, bo w separacji . Huraganowe wiatry mocno okroiły ofertę ośrodków narciarskich w okolicy. Sportgastein nie działał w ogóle, w Schlossalm-Angertal-Stubnerkogel tylko pojedyncze, dolne wyciągi . Na placu boju pozostał Dorfgastein albo jakieś opcje w ośrodkach poza doliną. Dorfgastein bardzo nam też polecała nasza właścicielka, jako dobrą alternatywę na wietrzną pogodę. Cały ośrodek ma około 70 km tras – głównie czerwonych i niebieskich. Jeździ się do wysokości 2033 m npm., więc niżej w Sportgastein i w bardziej osłoniętym terenie. Niestety nie było udostępnione połączenie między Grossarltal a Dorfgastein, więc na dobrą sprawę mogliśmy jeździć tylko po połowie ośrodka. Separacja - jakby nie patrzeć . Działała dolna sekcja gondoli, kanapa z osłonami Wengeralmbahn i kanapa bez osłon Gipfelexpress plus jakieś orczyki w dolinie dla początkujących, z których nie korzystaliśmy. Wengeralmbahn: Niestety było też multum ludzi w ośrodku. Rano do gondoli staliśmy chyba z dwadzieścia minut. Następne z dziesięć do Wengeralmbahn. Początek dnia był jeszcze słoneczny, ciepły – kilka stopni na plusie, śnieg miękki. Na trasach szybko zaczęły się robić odsypy. Krzesło Gipfelexpress ruszyło z pewnym opóźnieniem, bo dopiero przed jedenastą, ale za to tam warunki śniegowe były chyba najlepsze i tam spędziliśmy najwięcej czasu na kilku wariantach tras – głównie czerwonych i jednej niebieskiej. Gipfelexpress tuż przed otwarciem: Roztaczał się też stamtąd wspaniały widok na góry, dolinę i dziejący się na naszych oczach spektakl natury, kiedy to nadciągające chmury frontowe niechybnie zapowiadały zmianę pogody. Trasa D2: I autorka bloga : Z niebieskiej trasy D7a bardzo blisko już do Grossarl i bez problemu można byłoby przejechać na nartach, ale pracownik ośrodka z ratrakiem - chyba dla powagi urzędu - z uśmiechem odsyłał narciarzy z powrotem na swoją stronę, gdyż w każdej chwili pogoda mogła się pogorszyć na tyle, że znów trzeba byłoby zatrzymać górne krzesełka i ludzie zostaliby po złej stronie, a drogą to 50 km objazdu! Po godzinie dwunastej zaczęło przelotnie prószyć śniegiem, a przed czternastą zrobiła się prawdziwa zadymka śnieżna i na samej górze nic już nie było widać. Wyciągi raz chodziły, raz nie chodziły. Zjechaliśmy niżej do Wengeralm – tutaj widoczność lepsza, ale za to śnieg przechodzący w śnieg z deszczem, a niżej to już prawdziwa ulewa. No cóż – około wpół do trzeciej zwinęliśmy żagle i postanowiliśmy narciarski dzień zakończyć w pizzerii Ramazotti w Bad Hofgastein, gdzie sześć lat temu w lecie bywaliśmy parę razy. Pizza wciąż jest tam pyszna, a klimat równie sympatyczny, co kiedyś. W sumie 50 km (łącznie na nartach i wyciągach) zrobione. Nie jest to wynik imponujący i nie wyjeździłam się tak jak wczoraj, ale jeszcze parę dni przed nami, więc pewnie zdążę to nadrobić. Za oknem szaro, buro i ponuro, ale jutro od południa pogoda ma się poprawiać. Pozdrawiam serdecznie !
- 7 komentarzy
-
- 20
-
No więc tak wyszło, że spontanicznie, razem z @kmarcin i jego synem, wylądowaliśmy wczoraj w okolicach Schladming a dokładnie w Öblarn, zamiast na Słotwinach … Dziś na pierwszy ogień poszedł Hauser Kaibling i potem Planai. Pogoda w kratkę tzn. trochę słońca i trochę śniegu i wiatru. Warunki bardzo dobre – trochę ostatnio dopadało a śnieg trzymał przez cały dzień mimo dodatniej temperatury. Ludzi w normie tzn. w szczycie stanie w kolejkach sporadycznie do 2 minut. Moja rehabilitacja najlepiej dziś przebiegała na trasie nr 3. Długa i fajnie nachylona do ćwiczeń wszelakich. Generalnie lepiej mi się jeździło (i warunki po południu lepsze też) na Hauser Kaibling niż na Planai. Parę fotek: foto by @kmarcin foto by @kmarcin foto by @kmarcin
- 47 odpowiedzi
-
- 14
-
- schladming
- 4 berge ski
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Krótka relacja ze Schladming. Niecałe osiem godzin z Krakowa i jesteśmy na miejscu. W miasteczku czuć powoli wiosnę ale na stokach pełnia zimy. Śniegu ciągle bardzo dużo i jeszcze go przybywało. Mimo, iż ludzi dosyć sporo to na trasach, z racji ich szerokości i ilości tłoku nie było a wręcz czasami udawało się zjechać całą trasę nie mijając nikogo po drodze. Do wyciągów brak kolejek. Warunki bardzo dobre, równo, twardo ale bez lodu. Trasy północne z Planai w stronę Schladming praktycznie do końca trzymały się w świetnym stanie. Kilka fotek z czwartku.
- 18 odpowiedzi
-
- 11
-
- schladming
- palnai
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Relacja pisana na telefonie, wiec przepraszam za ewentualne literówki. Po tygodniu spędzonym z córeczka na Stożku - fajne miejsce z klimatem - i odwiedzeniu biura, aby ugasić pożary, udaliśmy sie w kierunku Austrii. Tym razem postawiliśmy trochę nietypowo na miejscowość Filzmoos w Styrii, która nie wydaje sie być oczywistym wyborem narciarskim. Nie ma tu setek km tras narciarskich, nie ma tu gwarnych barów. Wiele jednak rzeczy zaważyło na tym, ze tu przyjechaliśmy i z perspektywy spędzonego tu niedzielnego wieczora i poniedziałkowych nart, stwierdzam, ze jest to dokładnie to czego szukaliśmy. szukakismy cichego i spokojnego miejsca, gdzie znajomi stawiający pierwsze kroki na nartach bedą mieli z tego radochę. Gdzie ja oraz moja 7-latka będziemy fajnie sie czuli. Szukaliśmy tez miejscowości ładnej. Taki jest Filzmoos, rodzinna miejscowość Michaeli Kirchgasser, która oczywiście ma tu trasę swojego imienia. Dodam, ze raczej skromna, jak wszystko w Filzmoos. Co tu jest - pewnie jakieś 20 km tras. Jest gondola, dwa krzesła, kilka kotwic i orczyków. Zdecydowanie dominują trasy łatwe, kilka czerwonych to w dużej mierze stromsze momenty do objechania jakaś przecinka przez las. Dla początkujących raj. Dla 90 proc czytających to forum, będzie to mało. Jednak miejscowość należy do ski amade i w ok. 25-30 min autem macie możliwość jeżdżenia w Schladming, Zauchensee, czy Flachau, wiec wypadowo nie głupie miejsce. Dla tych co jeżdżą tylko tu sa karnety nie ski amade, także rodzinne. Sa one korzystniejsze cenowo i zasadniczo kupuje sie je z dnia na dzień. W miasteczku jest tez basen z kręgielnia - wczoraj chwile pograliśmy. Oczywiście trochę sklepów narciarskich i wypożyczalni, ze dwie pizzerie, piekarnia, cukiernia, stacja benzynowa. W sam raz na leniwe rodzinne wakacje z dała od zgiełku. Wielka atrakcja miasteczka sa balony. Co roku zima - około połowy stycznia - odbywa sie tu festiwal balonów na ciepłe powietrze. Ale nawet wczoraj jeden latał nad wioska. Narciarsko wczoraj trafiliśmy na super pogodę. Słonecznie, dość mroźno. Sniegu dużo, ale trasy raczej z tych twardych. Ludzi baaardzo mało, a przecież to połowa lutego. Na gorze fajne widoki na okoliczne szczyty, przede wszystkim Bischofsmutze i masyw Dachsteinu. Tu trochę zdjęć:
-
Od 27.01 bawimy w Ski Amade Na początku dziękuje Gregowi i Gackowi za wskazówki w ich temacie. Mieszkamy w Wagrain, 400m od latającego Mozarta a obok nas śmiga 3S :-) Codziennie chcemy zwiedzac inną stację - na pierwszy ogień poszła Flachauwinkl / Zauchensee Zdecydowanie polecam, różnorodnośc tras, ludzi znośnie. Temperatura niestety wysoka więc po 12 trasy się mocno degradują - zwłaszcza nasłonecznione. Nie mniej ciesze się że ją zaliczylliśmy. Następny będzie Hochkonig
- 29 odpowiedzi
-
- 15
-
Biorąc pod uwagę pewne niedoskonałości obecnej aury, a także drobne niedobory białego w naszych górach – postanowiłem zamieścić parę fotek z początku grudnia, z szybkiego wypadu bardziej na południe. Ośrodek Flachau/Wagrain, śnieg jak widać, tłok – jak widać :-) Pogoda – to nie całkiem widać;) - było słońce, było -16 st, a także + 8 st, kawałek dnia z wiatrem 100 km/h, jak również z mgłą i szukaniem wysokości z widocznością. Otwarte wszystko, przygotowane również. Śniegu opór, przy wjeździe do Wagrain trzeba było założyć łańcuchy (taki mały nocny opad). Zima na całego. W weekend trochę ludzi, pon/wtorek – kompletnie puste trasy, puste wyciągi, puste parkingi.... Oczywiście bez kompromisów – wszystkie wyciągi pracowały (oprócz dwóch, wyłączonych częściowo jednego dnia z powodu wiatru), wszystkie trasy rewelacyjnie przygotowane.
- 8 odpowiedzi
-
- 11
-
Kiedyś na Ski Amade była tako jedna wielka mapa gdzie było ładnie pozaznaczane gdzie co i jak otwarte na czerwono, zielono ładnie pozaznaczali. A teraz mamy takie cóś: http://www.skiamade.com/pl/zima/osrodek-narciarski/panorama-gor Ale interaktywności tego panelu to ja nie widzę. Normalnie dziadostwo. Przynajmniej na moim kompie. Jakby u was chodziło to proszę o info może coś trzeba zainstalować. Pozdrawiam.
- 4 odpowiedzi