Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'sella ronda' .
-
Cześć, Wraz z grupą znajomych zamierzamy się wybrać w drugiej połowie stycznia na narty. Po wstępnej analizie zainteresowały nas okolice Sellarondy. Czy jest to dobry kierunek na pierwszy wyjazd do Włoch? Wśród nas będą osoby, które dobrze sobie radzą i szukają nowych wyzwań oraz takie, które swoją przygodę zaczęły ok. 2 lata temu i jeżdżą głownie na niebieskich trasach (+ dodatkowo jedna osoba na desce). Doświadczenie było zdobywane na polskich oraz słowackich ośrodkach. Czy jest "do ogarnięcia" taka ilość tras dla ludzi, których największym ośrodkiem był do tej pory Szczyrk? Patrząc na mapy Val di Fassa / Arabba / Val Gardena ośrodki wydają się ogromne. Dojazd planujemy własnymi samochodami. Zakwaterowania szukamy w okolicach Campitello di Fassa / Canzei / ew. Valgardena, ze względu na poziom cenowy oraz możliwość wynajęcia obiektu na wyłączność dla kilku osób. Czy są to okolice godne polecenia? Czy poza bookingiem warto gdzieś indziej szukać noclegów? Będę wdzięczny za wszelkie inne wskazówki dotyczące tych okolic. Pozdrawiam
- 13 odpowiedzi
-
- 1
-
- sella ronda
- val di fassa
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wczoraj wieczorem dojechaliśmy do Santa Cristiny (Val Gardena). Na drodze z Polski (przez CZE i AUT) pustawo, dość dużo polskich samochodów. Kontroli żadnej brak, jedynie przy wjeździe do Niemiec za Salzburgiem tradycyjnie od 2015 roku zwolnienie (kontrola wizualna). Na miejscu w pensjonacie kontrola greenpassów, pouczenie na tematy epidemiologiczne, długi wykład na temat zasad segregacji śmieci. Miłą niespodzianka był voucher Superpremiere, który dał nam możliwość kupienia 6-dniowych skipassów w cenie 5. Licząc na 3 osoby to 105 euro. Kupno karnetów w kasie, covidpass niezbędny, potem już nikt niczego nie chciał. Codziennie rano trzeba aktywować skipass za pomocą aplikacji. Jako, że plan zabawy jest wypadkową woli wszystkich osób, to w pierwszym dniu stanęło na Alpe di Siusi. Nie będę przynudzać, ten kto wie, to wie. Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, to jest to około 60 km raczej łatwych, średniodługich tras. Przyjemnie, łatwo, za to dużą rekompensatą są widoki Sassolungo z kolegami, masywu Schlern, wychylającego się zza Sassolungo Gruppo di Sella i postrzępionego Odle (Seceda). Wjeżdżaliśmy czerwoną gondolą z Ortisei, pod którą od niedawna można zjechać na dół do dolnej stacji gondoli. Trasa nazwana Pilat, z szumnie dodanym przymiotnikiem "legendarna". Nie wiem, nie jestem ośrodkiem opiniotwórczym, ale: trasa jest bardzo wąska, posiada kilka ostrych zawijek, o godzinie 15.30 leży w głębokim cieniu (strona północna). Oczywiście zjechałem nią i zjadę jeszcze raz (jeżeli kiedyś jeszcze wrócę do Alpe di Siusi na nartach), ale nie wiem w czym jest legendarna. Ośrodek Alpe di Siusi w gronie tzw. "wytrawnych narciarzy" (cudzysłów zamierzony, chyba się do nich nie zaliczam) wzbudza pogardliwy rechot i krótki komentarz, że to dla rodzin i uczących się. OK. To nie Sasslong, czy GranRisa, ale jeździ się fajnie i miło, zwłaszcza, że ludzi było mało, a dzisiaj była niedziela. Mam Alpe di Siusi przebiegane, objeżdżone rowerem zwykłym i e-bikem i objeżdżone na nartach, i powiem krótko: fantastyczne miejsce na aktywny urlop o każdej porze roku. Na północnym zakątku Alpe di Siusi mieści się mikroregion Puflatsch (dwie czarne 77 i 78, jedna czerwona). Trasa 77, powiedzmy: jasno czarna, ale bardzo fajna, tylko przykrótka. 78 nie poznałem, była zamknięta na zawody SG, nie wiem jaka była ranga tych zawodów. Polecam restaurację Puflatsch, bardzo dobre jedzenie, a widoki przepiękne i ten Schlern jedzący z ręki... Ogólnie na tydzień przed zjazdem i SuperG mężczyzn w PŚ na Sasslongu raczej pusto i nie ma należnej atmosfery😜. Śniegu dużo, wg oficjalnych informacji powyżej 60 cm. Gdzieniegdzie naturalny, w innych miejscach dosypane sztucznego. Ogólnie dość twardo (ujemne temperatury i mała ilość ludzi nie zdegradowała tras). Na trasach północnych w pobliżu górnej stacji gondoli do Ortisei bardziej twardo, miejscami bardziej, niż bardziej. Plan na jutro zależny od pogody, raczej eksploracja północnej strony SellaRondy (szarotki, Alta Badia), w planach oba kierunki SR, Seceda i pewnie Belvedere do upojenia, i Plan de Gralba. Zobaczymy, na razie wrzucam garść fotek. Pozdrawiam Waldek
- 10 komentarzy
-
- 19
-
Cześć. Mam pytanie do tych, którzy opanowali w ostatnich latach przejazd na nartach z Alpe di Siusi do Val Gardeny, a stamtąd do SR. Mam w grudniu kilka dni na południowym cyplu AdS z mieszkaniem w okolicy kolei Floralpina i Florian. Jadę z żoną na okolicznościowy wypad, ale kręcenie się 4 dni w tym miejscu to.., dlatego jest pomysł na małe safari. Wiem, że temat już był poruszany na forum, ale w 2010 roku. Może od tej pory coś się zmieniło. Krótko: czy ktoś może powiedzieć która opcja jest szybsza. 1. skibus z Saltria do Monte Pana i stamtąd do SR (przy czym szybciej zieloną stroną), 2. zjazd gondolą do Ortisei, potem przez Secedę, Campinoi dopiero do SR (wtedy pomarańczowej), ale do gondoli muszę przejechać większość AdS. Symulator w www.dolomitisuperski.com podaje bardzo krótkie, mało realne czasy. Nie myślę nawet o całej SR, ale raczej o dojechaniu do Alta Badia (przy odrobinie szczęścia do Lagazuoi) i z powrotem rzecz jasna. Ewentualnie o pokręceniu się w bok od Colfosco na Forcelli. Zawsze też można zostać pół dnia na stokach Secedy. Chyba, że macie inne pomysły co można zrobić w jeden dzień ze startem na południowo-wschodnim cyplu AdS.
- 48 odpowiedzi
-
- 1
-
- alpe di siusi
- val gardena
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dzień 1: Po Austrii czas na Włochy. Podobnie jak rok temu padło na Dolomity. Wraz z grupką znajomych wyruszamy z Brennej wieczorem w niedzielę. Na miejscu pod hotelem Albergo Gader (parę minut od Piculin)meldujemy się o 5:00, krótka drzemka do godziny 7. Następnie dostajemy dostęp do 2 pokoi w hotelu i przebieramy się na narty. Na pierwszy dzień pada Kronplatz. Warunki bomba twardo a na tym 20-30 cm świeżego.Zaczynamy pucharową Ertą i powoli wspinamy się w górę. Po drodze zahaczamy o świetne Pre da Peres i zjeżdżamy nim 2 razy. Potem już jazda na górze. Po kolei Sylvester, Hernegg i Ried. W międzyczasie oczywiście przerwa na coś do zjedzenia i piwko. Potem przenosimy się na niebieskie trasy marchner i hinterberg które były wyśmienite w tym dniu. Potem pokręciliśmy się na trasach w stronę Olang i zaczęliśmy wracać w dół. Zmęczeni podróżą kończymy jazdę o 15:15. Zbieramy siły na jutro bo przed nami wycieczka na Marmoladę! Dzień 2: Tak jak pisałem w tym dniu naszym głównym celem była Marmolada. Nie chcieliśmy podjeżdżać do samej Arabby, bo wycieczka byłaby po prostu za krótka. Więc o 8:30 startujemy w Badii i wyciągamy się krzesełkiem Sponata i kierujemy się do Alta Badii. Tam niebieskimi trasami przesuwany się do Passo Campolongo. Kolejnym przystankiem była Arabba. Z Arabby na Passo Padon, a z tego miejsca czekał na nas malowniczy zjazd w stronę Malga Ciapella. Na dole niestety długa kolejka do gondoli na Marmoladę. Czekaliśmy około 25-30 min. Było warto, widok ze szczytu zapierał dech w piersiach. Nagrodą za czekanie był także zjazd z samej góry, co prawda po muldach i lodzie ale mi się podobało . Powrót mniej więcej tą samą drogą. Przy samochodzie byliśmy około 16:15. To był cudowny dzień na nartach! Dzień 3: W tym kierunek Val Gardena. Parkujemy w Corvarze bo reszta ekipy ma zamiar pojeździć po Alta Badii. Ja wraz z dwójką kumpli ruszyliśmy na Val Gardenę. Głównym celem była oczywiście trasa Pucharu Świata czyli Saslong. Trasa wspaniała. Długa z różnorodnym nachyleniem. Pokręciliśmy się po Val Gardenie i ruszyliśmy na Val di Fassę. Generalnie kierowaliśmy się tak jak prowadziła Sella Ronda. Dopiero na Passo Campologno odbiliśmy na niebieskie trasy Alta Badii gdzie zakończyliśmy super dzień na nartach. Niestety pod koniec dnia gdy siedzieliśmy już na piwku, chwila nie uwagi i ktoś ukradł moje kijki( na szczęście znajomy w samochodzie miał jeszcze jedne i ten sam wymiar). Troszkę incydent mnie zdenerwował, ale na następny dzień zapowiadał się wyśmienicie więc nie było co płakać. Dzień 4: Na wstępie powiem, że był to chyba jeden z najlepszych dni narciarskich w życiu. Pobudka o 6:00, szybkie ogarnięcie się i śniadanie. Wyjazd o 7:00 do Cortiny. Padający śnieg, fatalna droga i gęsta mgła nie zapowiadała nic dobrego, ale nie było już odwrotu. W Cortinie jesteśmy około 8:30 przebieramy się i ruszamy mniej uczęszczaną część ośrodka czyli Faloria. Na dole nie było widać nic. Po wyjeździe gondolą słońce przeplatające się z chmurami, ale widoczność bardzo dobra. Widoki nieziemskie, na trasie 40 cm świeżego. Przez moment pomyślałem, że chyba jestem w raju. Jeździliśmy wszystkimi trasami i każda miał w sobie coś innego. Było rewelacyjnie. Po godzinie 12 zjazd w gół i ruszamy na drugą stronę Cortiny. Tam trasy przygotowane i puchu praktycznie brak. Jazda również świetna, widoki kosmos. Jeździliśmy do 15:30 bo wiedzieliśmy, że trochę do hotelu mamy więc trzeba się było zbierać. Po drodze krótka wizyta w przepięknym miasteczku w poszukiwaniu naszywek. Na szczęście się udało. Dzień 5 W tym dniu musieliśmy już wracać do Polski. Zatem krótka wizyta na Kronplatz. Warunki na trasie bardzo dobre, jednak widoczność nie była zbyt dobra. Zaparkowaliśmy pod Gondolami w Brunico. Po razie Sylvester i Hernegg kilka rundek na górze i zjazd do Pre da Peres. No nic trzeba się było zwijać. Z Brunico wyjechaliśmy około 12:30, droga nas nie rozpieszczała w końcu we Włoszech zaczął sypać porządnie śnieg. Do domu udało się dotrzeć po 11 godzinach jazdy co i tak jest dobrym wynikiem. Zdjęć nie wstawiam. Myślę, że filmik wystarczająco pokaże jak było:). Gimbala znów nie używałem, po prostu brak czasu, ale chyba i tak nie wyszło najgorzej.
- 7 odpowiedzi
-
- 12
-
- dolomity
- val gardena
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witajcie na przełomie stycznia i lutego bawiłem z kolegami (w sumie 2 x narty i 2 x deska) w ośrodkach w regionie Sella Ronda. Nie będę się rozpisywał o samym ośrodku bo jest dość popularny, powiem tylko że, było pięknie, słonecznie i kolorowo. Bazowaliśmy w Canazei, apartament z bardzo dobrymi warunkami (lepszymi niż przyzwyczaiły mnie Włochy), ale z okropną suszarką do butów i właścicielem z obsesją na temat suszenia (czy raczej nie suszenia) rękawic i butów w mieszkaniu. Poza tym było jak to we Włoszech: 2 dni burzy śnieżnej i potem 5 dni wspaniałej pogody. Pierwszego poranka po przyjeździe ciekawa niespodzianka: ulice w miasteczku zniknęły, pojawiła się trasa biegowa i do wyciągu szło się przepuszczając zawodników i przeskakując przez tory. Trochę rozczarowała mnie Marmolada, bo przyzwyczaiłem się do rozłożystych, austriackich, słonecznych lodowców z wieloma trasami, a na Marmoladę wjazd jest długi i upierdliwy (2 przesiadki) a potem jedna trasa w dół, ciemna i zimna. Owszem - długa, owszem - ze szczytu widoki piękne, ale jakoś mi nie podeszła. W czasie wyjazdu nasza grupa 1 raz straciła narty, 2 razy kije, 1 raz portfel i 1 raz leciwego Szwajcaria, który padł na stoku i przestał oddychać. Co ciekawe, wszystko przydarzyło się jednemu koledze, który wszystko odzyskał: i narty (omyłkowo ktoś mu podmienił na takie z wypożyczalni, skąd odebrał swoje), i kije (choć ostatecznie skończył z innymi), i portfel (uczciwy znalazca sam zadzwonił), i Szwajcara (zresuscytował go, zadzwonił po helikopter i Szwajcar - już przytomny - odleciał. Z jego kijkami). Był jeszcze kolega który dwa razy zgubił kamerę - raz go dogonił narciarz i mu oddał, a raz Włosi znaleźli ją w gondoli i przekazali do kasy, wcześniej nagrywając mu pozdrowienia. Było zatem - jak można wywnioskować - całkiem pozytywnie. Załączam kilka widoczków i pozdrawiam
- 8 odpowiedzi
-
- 26
-
- sella ronda
- sudtirol
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami: