Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'relacje' .
-
Moje odkrywanie Krynicy Start Słotwiny Planowane podejście na Słotwiny Wejście w kierunku Słotwiny przy drodze do hotelu Eris Dolna stacja wyciągu - całkiem z lewej, kasa -wjazd 2zł i biały domek Trasa powoli zarasta samosiejkami ale podejście i ewentualny zjazd bez ukrytych przeszkód. Nowy wyciąg Słotwiny Arena gotowy - odebrany czeka na śnieg.
- 144 odpowiedzi
-
- 12
-
W związku z sytuacją, jaka miała miejsce w trakcie wstawiania wpisu na bloga przez @tanova, proszę o przeczytanie uważnie mojej prośby i propozycji. Zdarzyło się tak, że w trakcie wpisywania relacji @tanova zresetował się komputer. W tym momencie cały trud i czas poświęcony na wstawienie ciekawego wpisu niestety ulotnił się w wirtualny niebyt. Forum działa tak, że do momentu zapisania, wszystko to co widzimy na ekranie jest tylko wirtualne. Tu nie ma, jak np. w Word autozapisu, tymczasowego cache'a. Dlatego bardzo proszę i zalecam, aby dłuższe wpisy - blog, relacja przygotować w dowolnym edytorze, a dopiero po zakończeniu przekopiować na forum. Takie podejście zabezpieczy Was przed utratą przygotowanego już tekstu, ułatwi sprawdzenie, pozwoli na poprawki. To jest moja sugestia i prośba do Was. Jacek
-
Założyłem nowy temat by trochę usystematyzować swoje opisy i relacje z wyjazdów. W końcu spędzam na nartach ponad 40 dni w sezonie. Dziś Słowacja (Bachledova Dolina - Bachledka) Najpierw ogólne wrażenia z ośrodka, to rewelacyjnie przygotowane trasy, twardo, zero muld i odsypów, zero lodu na trasach. Mają dużo naturalnego śniegu, dużo więcej niż po naszej stronie granicy. W ośrodku widać pewien chaos organizacyjny, mapy stoków stojące w ośrodku nie zgadzają się ze stanem faktycznym (i mapami przy kasach, których brak i trzeba się o nie upomnieć), podobnie oznaczenia tras i ich kolory. Kolory tras są trochę przerysowane, wskazują na trudniejszą trasę niż jest w rzeczywistości. Ludzi jak na lekarstwo, jak zjeżdżaliśmy z ośrodka około 12:00, krzesło przy trasie nr 1 mocno się już korkowało (stare wolne, 3 osobowe, do tego ruch pieszy). Wita nas nieaktualna tablica tras Wjeżdżając na górę starym krzesłem da się zauważyć fundamenty słupów pod ? Tak jest będzie, nowa gondola, czy nie przypomina wam tej ze Szczyrku ? Wjazd krzesłem trwa koszmarnie długo, podobno od 11:00 jest jeszcze wolniej, bo dochodzi ruch pieszy na taras widokowy. Drugie krzesło znacznie szybsze Trasy (wszystkie) przygotowane rewelacyjnie. 7 niebieska (przechodzi w czerwoną 4) Czerwona 4 przygotowana bardzo dobrze. Moje dumne dziecko - pierwsza czarna (3) zaliczona w wieku 7,5 lat. Czerwona 8 przygotowana bardzo fajnie - do tego ładne słoneczko. Jedzenie na stoku. Punkt widokowy, z którego są bardzo dumni i zapewnia funkcjonowanie ośrodka latem. Tablica informacyjna z oznaczeniem numerów tras. Kolejki do wyciągów - znikome. Taka panorama na koniec. I uwaga na koniec, jak wyjeżdżaliśmy było minus 1 (od strony Jezerska strasznie wiało), po naszej stronie granicy plus 4 i czuć od wczoraj wyraźne roztopy. Czy warto tam pojechać, na pewno tak i spokojnie można spędzić nie tylko jeden dzień. Warto przyjechać przed 9:00 (mamy gwarantowane parkowanie pod samym krzesłem), od 11:00 zaczyna się tłok do 3 osobowego krzesła (pomieszanie ruchu pieszego z narciarzami) co powoduje, że i tak długi wjazd, jest jeszcze dłuższy (o ile nie wiem, nie sprawdzałem). Od przyszłego roku to krzesło zostanie zastąpione gondolką. W porównaniu z naszymi stokami, to tam nie ma praktycznie narciarzy i można się fantastycznie wyjeździć (działają karnety TatrySki kilkudniowe). Polecam.
- 5 odpowiedzi
-
- 12
-
Kilka osób z forum kojarzyło , że w lutym miałem w planach skiturowy podbój Macedonii , więc mam nadzieję , że przynajmniej one są zainteresowane relacją z tej eskapady . Wyjazd został zaplanowany od 08 do 13 lutego . Ekipa w komplecie zebrała się w czwartek późnym popołudniem w Bielsku Białej i stąd już w pełnym pięcioosobowym składzie – Tomek , znawca regionu ,świetny przewodnik i organizator tego wyjazdu oraz reszta czyli Aga , Krzysiek , Filip i ja ruszamy na południe Europy . Jedziemy przez Słowację , Węgry i Serbię . W piątek ok. 8 rano przekraczamy granicę serbsko-macedońską . Wokół zielono , ale na szczęście , gdzieś na horyzoncie widać już ośnieżone szczyty macedońskich dwutysięczników . Kierujemy się do Mavrova gdzie mamy zarezerwowane noclegi . Po drodze miałem małego zonka , bo okazało się , że zapomniałem moich skiturowych spodni . Szybka narada i postanawiamy , że w Skopje ( stolica Macedonii ) zrobimy trochę dłuższy postój i oprócz krótkiego zwiedzania centrum poszukamy jakiegoś sklepu z branży outdoorowo-skiturowej . Zwiedzanie stolicy dostarcza nam wielu wrażeń , a w ilości pomników w okolicach ścisłego Centrum , to można śmiało zacytować klasyka : mają rozmach sk…….. . Znalezienie sklepu sportowego również kończy się sukcesem w postaci zakupu spodni . Około południa decydujemy się , że dzisiaj , tak na rozgrzewkę zrobimy coś w paśmie Sar Planiny , czyli kierunek Popova Sapka . Po dotarciu ok. 13-tej do najwyżej położonego parkingu obok hotelu Scardus ( ok. 1300 m n.p.m ) za cel obieramy Sin Vrv 2510 m n.p.m. . Szybki gramoling na parkingu w pięknym słońcu i dawaj do góry W dolinie była wiosna , tutaj pełnia zimy i śniegu nie brakuje . Te kontrasty są niesamowite . Niestety , cała noc w podróży i dosyć późna pora rozpoczęcia skitury powoduje , że wchodzimy mniej więcej na 1900 m n.p.m . . Zachodzące słońce i zmęczenie skłania nas do podjęcia decyzji o powrocie do parkingu . Na horyzoncie widać już niestety nadchodzący front , który skutecznie , jak się później okazało , pokrzyżował nam plany . Zjazd na początku OK , niżej zamienia się w walkę z lodoszrenią łamliwą , gdzie priorytetem jest nie zaliczyć dzwona . Trochę szkoda , bo przy dobrym śniegu teren ten jest wręcz wymarzony do zakładania własnych linii . Po tej pierwszej macedońskiej skiturze lecimy do Mavrova do naszego Ski Hut . Po zakwaterowaniu , jedziemy jeszcze do Gostivaru , gdzie na kolację jemy pyszne burki ,wypiekane na jak za dawnych czasów na specjalnych paleniskach , potem podziwianie klimatów , których w UE już raczej nie zobaczymy jeszcze tylko zakup wina na wieczór i tak kończy się pierwszy dzień naszej wyprawy .
-
Jak niedziela to skitury . Z uwagi na niepewną pogodę nie chcieliśmy się pchać zbyt wysoko , więc wybór padł na Halę Rysianka i okolice . Wystartowaliśmy od Złatnej z przysiółka Huty . Warunki śniegowe zaskakująco dobre -praktycznie cały czas padał śnieg , a rano na starym podkładzie ( 30-50cm ) było już ok. 15cm świeżego puszku .Jedynie pierwsze kilkaset metrów od parkingu trzeba było być czujnym , bo jakiś miejscowy mądraliński wymyślił , że drogę gospodarczą do lasu posypie żwirem .Po dojściu do Schroniska , uzupełnienie płynów i kalorii i lecimy dalej czyli na Halę Cudzichową . Tam piękny zjazd w 20-30 cm puchu i wracamy się w kierunku Rysianki . Na powrocie odbijamy w prawo na Polanę Stefanka i tutaj kolejny zjazd . To jest ta polana , którą zjeżdżaliśmy w zeszłym roku na skiturowym WZF . Potem przez las trawersem w kierunku szlaku na Rysiankę , a po dojściu do Hali ostatnia przepinka i zjazd do parkingu . Jeszcze kilka fotek :
-
Dzisiaj rozpocząłem skiturowo sezon 2017/2018 . Wybór padł na Kasprowy Wierch , bo na rozruch ta góra jest w sam raz , tym bardziej , że prognozy zapowiadały dosyć intensywne opady śniegu od wczesnych godzin rannych . Na dodatek się sprawdziły . Start i powrót do samochodu zaparkowanego w Kuźnicach na nartach . Warun śniegowy , jak na datę w kalendarzu , baaardzo dobry . Jedyną upierdliwością dzisiejszego dnia była dosyć mocna mgła w partiach szczytowych . Może jeszcze spora wilgotność powietrza była mało sympatyczna , ale w knajpie na górze mieliśmy możliwość trochę się wysuszyć i ogrzać . Ogólnie super , kolano po operacji dało radę , więc pełen optymizm . Kilka zdjęć :
-
Mały Salatyn (Maly Salatin) 2 045m + Pachoł (Pachol’a) 2 167m / Pętla Skiturowa W miniony długi weekend prognozy wskazywały jednoznacznie na to ,że najlepsza pogoda będzie 1 maja , więc koniecznie trzeba było to wykorzystać . Po ostatnim ,dosyć gwałtownym ociepleniu, nie do końca byliśmy pewni jaki warun śniegowy zastaniemy w Tatrach . Wybraliśmy więc tzw. opcję bezpieczną , czyli wejście na Salatyn Doliną Salatyńską od strony stacji narciarskiej , wzdłuż trasy ,gdzie , wiedzieliśmy , śnieg jest od samego parkingu . Żeby jednak nie skończyło się tylko na samym wejściu na Salatyn , postanowiliśmy ją „trochę” urozmaicić , a co za tym idzie dosyć znacznie wydłużyć . No ale po kolei . Na parkingu meldujemy się we trójkę ( dwóch Rafałów i ja ) ok. godz. 7,20 . Stoi tam już kilka samochodów i co chwilę jakaś ekipa startuje dziarsko do góry .My również po ok. 20 minutach zaczynamy foczyć po wyratrakowanym stoku . Na parkingu rano ok. 0 stopni , ale temperatura bardzo szybko zaczyna wzrastać i po chwili wszyscy zasuwamy w samych podkoszulkach , a pot zaczyna zalewać oczy – normalnie wiosna w górach pełną gębą . W żlebie centralnym ruch spory . Jedni ,po chwili podejścia stromym na nartach ściągają je , przypinają do plecaków i dalej z buta , inni zaś ambitnie zakosami na dechach do samego szczytu . Chwilę po 10-tej meldujemy się na szczycie . Tutaj spory skiturowy tłumek , taka prawie komercja , co nam nie specjalnie pasuje . Chwila na odpoczynek , przepinka i zaczynamy kombinować jak/którędy czmychnąć do Doliny Głębokiej , która znajduje się po południowej strony Salatyna . Zjazd miodzio ,po firnie , fajne nachylenie , dosyć szeroko , tak ,że można się rozpędzić . Po przeciwnej stronie widać już Pachoł , czyli drugi cel naszej dzisiejszej tury . Z bananami na twarzach lądujemy w Dolinie Głębokiej . Tutaj zgoła odmienne klimaty niż chwilę wcześniej na górze , czyli spokój , cisza , słoneczko grzeje , że aż nie chce się stąd tyłka ruszyć . No , ale cóż jeszcze kawał drogi przed nami . Zaczynamy od razu z buta , bo na nartach za bardzo się nie da . Trawersujemy zbocza Pachoła , żeby dostać się na grań , która zaprowadzi nas na sam szczyt . Jest ciężko , ale pięknie . Podejście jest bezpieczne, należy uważać jedynie na nawisy w partii szczytowej (a zwłaszcza na przełęczy między wierzchołkami). O 13,30 meldujemy się w punkcie kulminacyjnym naszej tury . Pachoł ( po słowacku Pachol’a ) 2 167 m n.p.m. zdobyty . Kilka fotek i kierujemy się w dół w kierunku Przełęczy Banikowskiej . Początek ,niestety ,dalej z buta , ponieważ góra miejscami wywiana do kamienia . Jakieś sto metrów poniżej szczytu w końcu możemy już założyć narty . Czujny dojazd do Przełęczy i teraz już cała Spalona Dolina jest do naszej dyspozycji . Początek dosyć stromy , ale szeroko , więc zjazd bezstresowy . W górnej części świetnie ,śniegu jeszcze bardzo dużo , ale im niżej tym śnieg bardziej mokry i ciężki , wręcz hamujący .Po prostu jest za ciepło . Na nartach udaje się nam dojechać trochę poniżej Razcestie Pod Prednym Zelenym ( 1 473 m n.p.m.) . Dalej coraz gęstszy las , a też i śniegu ubywa, więc narty przypinamy do plecaków i już pieszo idziemy przez Adamculę w kierunku parkingu , gdzie docieramy ok. 16-tej . Podsumowując , to była piękna majówka i niezła wyrypa . Całkowity czas ok. 8 godzin , przewyższenie ok. 1500m , dystans ok. 14km .
-
Czas świąteczny pozwolił mi wygospodarować trochę wolnego czasu , zabrałem się więc w końcu do opisania naszej wyprawy na Großvenediger ( 3 666 m n.p.m. ) – czwarty co do wysokości szczyt Austrii, położony w masywie Wysokich Taurów należących do Alp Centralnych . Termin wyjazdu to 25-28 marzec 2017 . Skład ekipy : Rafał I , Rafał II ( Nurek ) , Filip , Łukasz i moja skromna osoba . Pomysł wyjazdu na Großvenediger wykluł się w naszych głowach już w zeszłym sezonie . Postanowiliśmy , że będzie to jeden z głównych celów obecnej zimy . Wiedzieliśmy , że optymalny dla nas czas na zdobycie tej góry to mniej więcej przełom marca/kwietnia . Plan był taki , że samą skiturę robimy w ciągu dwóch dni , tzn. pierwszy dzień przeznaczamy na dojście do schroniska i ew. jakiś mały rekonesans w pobliżu , natomiast drugi dzień to wejście na szczyt ,następnie zjazd do parkingu i powrót do Polski . Jedynym problemem było trafienie w odpowiednią pogodę , co ,wiadomo , nie jest łatwe . Rezerwowanie schroniska z dużym wyprzedzeniem wiąże się właśnie z ryzykiem , że z tą pogodą może być różnie , ale z drugiej strony , znalezienie „ za pięć dwunasta” pięciu wolnych miejsc w schronisku w czasie weekendu jest praktycznie niemożliwe . Wymyśliliśmy więc na to sposób , planując nocleg z niedzieli na poniedziałek i , mając prawie pewną , dobrą prognozę pogody ( która praktycznie sprawdziła się w 100 % ), zarezerwowaliśmy miejsca na kilka dni przed wyjazdem . Z Andrychowa wyjechaliśmy w sobotę (25.03.) wieczorem .Po drodze w Bielsku Białej zabieramy Filipa i dalej , przez Słowację , do Austrii , a konkretnie do miejscowości Hinterbichl -dojazd przez Matrei im Ost Tirol. Ok. 6 rano dojeżdżamy do parkingu u wylotu doliny Dorfertal ( ok. 1 450 m n.p.m.) . Stąd ,po ok. godzinie gramolingu , startujemy w kierunku schroniska Johannis Hutte , które znajduje się na wysokości 2 121 m. n.p.m. . Niestety , początek naszej skitury , która prowadzi utwardzoną drogą w górę doliny , robimy „ z buta”, bo śniegu w dolinie brak . Dochodzimy do miejsca , gdzie droga rozgałęzia się . Jedna odnoga prowadzi w prawo , druga w lewo . Po chwili zastanowienia wybieramy , wydaje nam się , krótszy wariant i skręcamy w prawo . Później okaże się , że jednak lepiej było iść w lewo . Po jakimś czasie dreptania pojawia się pierwszy śnieg w postaci dosyć konkretnych lawinisk . Nie poprawia to niestety sytuacji śniegowej na szlaku , więc dalej , z dechami na plecach , pniemy się w górę , mijając m.in. , nieczynny o tej porze roku , kamieniołom . I tak , mniej więcej , do 2 000 n.p m. , gdzie dopiero możemy założyć narty na nogi . Teraz jest już i łatwiej , i przyjemniej . Po drodze chwila odpoczynku na sympatycznej przyszlakowej ławeczce z pięknym widokiem na dolinę Dorfetal i ośnieżone alpejskie szczyty . Jeszcze chwila na małe "conieco" i zasuwamy dalej w dobrych humorach , tym bardziej , że słoneczko zaczyna przyjemnie przygrzewać . Po ok. 3 godzinach dochodzimy do schroniska Johannishutte. Piwo wypite na tarasie smakuje wyjątkowo w tak pięknych okolicznościach przyrody . W schronisku popasik , zakwaterowanie w pokoju i ok. 13-tej wyruszamy na rekonesans przed jutrzejszym atakiem szczytowym . Idziemy dokładnie tym samym szlakiem , którym jutro pójdziemy na Großvenediger , sprawdzając optymalną drogę podejścia , bo śniegu , mimo wszystko nie za wiele i trzeba trochę kluczyć pomiędzy przetopami , zwłaszcza tuż powyżej schroniska . Po drodze pogoda trochę zaczyna straszyć . Pojawiają się chmury , niektóre o całkiem ciekawych kształtach Pomimo tego ,że jest stosunkowo ciepło , to jak tylko chmury przysłaniają słońce , rozmiękły śnieg zaczyna szybko twardnąć . Mija nas grupa skiturowców , która zjeżdża do naszego schroniska po takim właśnie twardniejącym śniegu . My mamy jednak nadzieję , że jak dojdziemy do miejsca , gdzie będziemy się przepinać , zrobi się znowu słonecznie i zjedziemy po dużo fajniejszym śniegu , niż wspomniana grupa . Im wyżej , tym śniegowo lepiej ,chociaż szału ze śniegiem w tym sezonie w Alpach nie ma . Dochodzimy mniej więcej do 2700 m.n.p.m. ,robimy przepinkę w pięknie przygrzewającym słońcu i robimy super zjazd do schroniska po fajnie odpuszczonym śniegu. Wieczorem kolacja , i lulu , bo jutro od wczesnego rana czeka nas robota . c.d.n.
- 39 odpowiedzi
-
- 21
-
Nie mam siły na pisanie jakiegoś dłuższego elaboratu , ale tak w skrócie : W piątek byłem z Gregorem na Chopoku szukając powderu , ale po dzisiejszej wizycie w Tatrach Zachodnich , mogę tylko stwierdzić , że w Niskich Tatrach nie ma śniegu . Generalnie eksplorowaliśmy okolice Zabratu od strony doliny Latanej . Śniegu po pachy ,a nawet więcej , a ten śnieg to prawdziwy PURE DEEP POWDER . Co tu dużo gadać .Najlepszy śniegowo dzień odkąd bawię się w skitury .Poniżej zdjęcia moje i Nurka , a kolega Filip może zmontuje jakiś filmik , to również dołączę .
-
To była naprawdę udana narciarsko sobota i niedziela . W sobotę WZF na Pilsku , a w niedzielę ....... , ale po kolei . Plan na miniony weekend był następujący : sobota - WZF na Pilsku , niedziela - jakaś tura w Tatrach, ale wybór miejscówki zależny był od pogodowych prognoz . Aura w sobotę , była ,powiedzmy , średnia , natomiast na niedzielę większość portali pogodowych pokazywała ,że będzie słonecznie . No to jak ma być słońce , to zapada decyzja- idziemy na Wołka ( Wołowiec 2064 m n.p.m. w Tatrach Zachodnich ) .W końcu inauguruję skitury w Tatrach w tym sezonie ! Jedziemy w pięć osób : Aga , Krzych , Filip ,Rafał i ja ofkors . Start zaplanowaliśmy od strony słowackiej a dokładnie idziemy żółtym szlakiem z Latanej Doliny przez Zabrat i Rakoń .Z parkingu startujemy ok. 6,40 . Po drodze pogoda zaczyna się poprawiać i w momencie wychodzenia powyżej granicy lasu ukazuje nam się taki oto widok Po prostu robi się PIĘKNIE , więc turowanie w takich okolicznościach przyrody jest MEGA przyjemne . Idziemy nie forsując jakiegoś mocnego tempa , co jakiś czas robiąc "sesje zdjęciowe " . W końcu , po ok 4 godzinach dochodzimy do głównego celu naszej wyprawy . Na szczycie krótki popasik , przepinka i fantastyczny ,mniej więcej godzinny , zjazd do parkingu . Ehh..... , dla takich dni chce się żyć .
-
14 stycznia razem z grupą znajomych wzięliśmy na cel Wielką Rycerzową ( 1226 m n.p.m. ) – szczyt należący do Grupy Wielkiej Raczy, położony w Beskidzie Żywieckim. Ekipa była mieszana - 4 skiturowców ( Filip , Rafał , Marcin i ja ) oraz para piesza ( Asia i Michał ) i jeszcze pies . Wystartowaliśmy ok. 8-ej z parkingu w Soblówce przy kościele . Wybraliśmy szlak zielony , którym doszliśmy do Sedla Prislop Tu krótki odpoczynek i dalej szlakiem żółtym do Bacówki na Rycerzowej A w środku Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i spotkanie z bardzo sympatycznymi wolontariuszkami W Bacówce dłuższy odpoczynek , załadowanie akumulatorów i następnie atak szczytowy w jakże pięknych okolicznościach przyrody . W końcu upragniony szczyt . Na koniec zjazd lasem , a potem drogą do parkingu w Soblówce gdzie czekał na nas cierpliwie nasz busik . Na koniec jeszcze dwa krótkie filmy z fragmentem zjazdu
- 4 odpowiedzi
-
- 15
-
W święto Trzech Króli razem z trójką skiturowych przyjaciół ( Rafał 1 -Nurek ,Rafał 2 i Łukasz ) zdecydowaliśmy się zrobić skiturę na Halę Lipowską w Beskidzie Żywieckim ( 1324 m n.p.m) . Plan na ten dzień był trochę inny ( Ploska w Wielkiej Fatrze ) , ale aktualna pogoda ( duży mróz , a przede wszystkim prognozowany dosyć mocny wiatr ) wymusiły na nas zmianę planów i nie żałujemy . Startujemy z parkingu w Złatnej ok.7,50 przy minus 14 stopniach i zaczynamy podejście w pięknych i baaardzo zimowych okolicznościach przyrody . Im wyżej , tym zimniej , niestety nie ma inwersji . Dochodzimy do dosyć sporej i eksponowanej polany poniżej Hali L. i krajobraz zaczyna kształtować śnieg i wiatr .Niektóre zaspy mają grubo ponad 2 metry . Szron na mojej twarzy to efekt -22 stopni Celcjusza i pizgającego wiatru Na szczęście po jakimś czasie wchodzimy w las , a tam dużo spokojniej , no i zaczyna przebijać się przez chmury słoneczko . W końcu dochodzimy do schroniska , a tam na termometrze przy wejściu tylko -18 . Grzane piwo w środku smakuje wybornie . Godzinny popas , suszenie ciuchów , pogawędki z turystami , skuterowcami i pora się zbierać . Celem naszym jest dojście do najwyższego punktu powyżej nieczynnego wyciągu na Hali L. Teraz już tylko przepinka i jazda w dół . Najpierw wzdłuż wyciągu , a potem wzdłuż linii energetycznej . Zjazd to czysta poezja - super śnieg , jego ilość , nachylenie trasy , no po prostu orgazm . Dojeżdżamy do parkingu i na tym kończymy naszą turę .
-
Dzisiaj miała być praca od rana do wieczora , ale po intensywnej porannej sesji telefoniczno-mailowej , ok godz.11-tej byłem już "po robocie" . Śnieżek przyjemnie sypał za oknem , w Beskidzie Małym ponownie zrobiło się bajkowo zimowo , więc decyzja nie mogła być inna - kierunek Czarny Groń . Szybki gramoling w domu , jeszcze kilka "pilnych" telefonów w garażu i jadę . Na parkingu jestem ok. 12-tej , wpinka w narty i do góry lasem . Na szlaku ok. 30 cm świeżego śniegu , czasem więcej , czasem mniej .Generalnie im wyżej , tym lepiej z pokrywą śnieżną . pokryw Dochodzę do dolnych polanek , odbijam w prawo i zasuwam dalej do góry . Dochodzę do górnej stacji kanapy 6-osbowej , jakieś 100m dalej strzelam dwie foty i po kolejnych 200-300 metrach docieram do mojego secret spotu . Chwila odpoczynku a przede mną jeszcze wisienka z dzisiejszego tortu , czyli zjazd po dziewiczym puchu ( u góry co najmniej 50cm świeżego ) Potem jeszcze dodreptałem do dolnej stacji CzG , wyjechałem kolejką na samą górę i przez las ( mniej więcej tak jak podchodziłem ) wróciłem do parkingu , ale tu już zjazd czujny,mniej komfortowy , bo podkładu brak , a śniegu też mniej niż w wyższych partiach Beskidu Małego . Generalnie 3 godziny zleciały , że ho ,ho... . A jutro prawdopodobnie Hala Lipowska w większym gronie .Zobaczymy jak będzie mroziło .
-
Sezon chciałem już rozpocząć 19.11 ale pogoda mnie skutecznie zniechęciła. Padło na 28.11 po analizie prognoz. I nie pomyliłem się. Oj jak bardzo się nie pomyliłem . Na parkingu ...13 samochodów, -4, wszędzie biało. Resztę można sobie dopowiedzieć...Oczywiście można by narzekać, że wiało i armaty dawały na fejsa, że w kolejce nie można się ogrzać itd. Reasumując genialna rozgrzewka. Polecam wszystkim ten tydzień bo tak już nie będzie do końca sezonu. jest i powder Przy okazji ujeżdżanie nowego nabytku - Voelkl RTM 86 rulez! Ależ ta narta daje! Rodacy, nie bać się szerokości i długości! Slalomki do slalomu! pogoda się poprawia więc i droga powrotna łatwa i przyjemna udane rozpoczęcie wróży dłuuuuugi sezon! Pzdr M
- 13 odpowiedzi
-
- 24
-
- białka tatrzńska
- relacje
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami: