Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'pułap tlenowy' .
-
Praktyczne z pożytecznym Po około 15 minutach jazdy na rowerze w organizmie jadącego zaczyna spadać poziom kortyzolu, zwanego hormonem stresu. Mniej kortyzolu to łatwiejsze zasypianie, to lepszy metabolizm i wolniejsze odkładanie tkanki tłuszczowej. A to dopiero początek. Dalszy wysiłek oznacza spadek poziomu węglowodanów, a ich rezerwy w mięśniach są już niemal całkowicie wyczerpane. Organizm, żeby dalej aktywnie funkcjonować, zaczyna spalać tkankę tłuszczową. Mniej więcej w tym samym czasie mózg zaczyna produkować neuroprzekaźniki: endorfiny i serotoninę. Endorfiny, które często nazywa się hormonami szczęścia, są naturalnymi środkami przeciwbólowymi. Także serotonina odpowiada za dobre samopoczucie. Aktywność fizyczna zmniejsza ryzyko depresji o około 20 proc. Krótko mówiąc, jadąc na rowerze, czujemy się szczęśliwi. Dosłownie tak, jak gdyby ktoś dodał nam skrzydeł. Regularna jazda na rowerze powoduje, że wzrasta tzw. pułap tlenowy, czyli zdolność organizmu do przyswajania tlenu. Pułap tlenowy mocno zależy od genów, ale w pewnym zakresie możemy go sami wytrenować, odpowiednio ćwicząc. Po co dbać o wysoki pułap tlenowy? Po to, żeby mieć lepszą kondycję. Pułap tlenowy zmniejsza się wraz z wiekiem, ale także wraz z brakiem odpowiednich ćwiczeń fizycznych. Im jest on wyższy, tym więcej tlenu organizm jest w stanie dostarczyć mięśniom. Tym mniej się męczymy, tym większy wysiłek jesteśmy w stanie wykonać przy tej samej ilości energii. Najlepsi kolarze są w stanie dostarczyć 80–90 ml tlenu na minutę w przeliczeniu na kilogram masy ciała. U osób, które sportu nie uprawiają, pułap tlenowy jest o około połowę niższy. Czysta przyjemność Wracamy do amatorskiej jazdy na rowerze. Gdy to robimy, nasze serce pracuje wydajniej. Poprawiają się jego objętość wyrzutowa oraz pojemność minutowa. To wszystko wzmacnia układ krążenia i obniża ryzyko jego chorób w przyszłości. Przy okazji warto pamiętać, by przed fizycznym wysiłkiem przez pierwszych kilka minut jechać spokojnie, by rozgrzać mięśnie. Rozgrzany mięsień jest bardziej elastyczny i lepiej ukrwiony, a to oznacza, że jest mniej podatny na kontuzje. Z kolei po skończonym wysiłku dobrze zadbać o stopniowe obniżanie tętna. Nie schodzimy więc z roweru od razu po dłuższej jeździe, tylko jeszcze przez kilka minut uspokajamy organizm, jadąc wolniej. Podsumowując, jazda na rowerze czyni nas szczęśliwszymi i zdrowszymi. Dzięki tej aktywności rozwijamy przynajmniej kilkanaście rodzajów mięśni, zwiększamy gęstość kości i powodujemy, że naczynia krwionośne stają się bardziej elastyczne. To zestawienie dotyczy jazdy amatorskiej. Jazda zawodowa nie ma ze zdrowiem nic wspólnego. To ciągłe przekraczanie fizjologicznych granic, jakie wyznacza nam nasze ciało. To przekraczanie granic nigdy nie odbywa się bez konsekwencji, choć trzeba przyznać, że są one często odroczone w czasie. Na to, by to odroczenie trwało jak najdłużej, pracują specjaliści lekarze, dietetycy, psychologowie i trenerzy. Wspomagają ich inżynierowie i fizycy. Zawodowy kolarz ćwiczy w tunelu aerodynamicznym sylwetkę, a jego rower przypomina rower do jazdy amatorskiej tylko z wyglądu. Każdy element w rowerze wyczynowym jest dokładnie przemyślany. Odpowiednio wyprofilowane felgi oszczędzają na dystansie 40 kilometrów nawet 1,5 minuty. Odpowiednio zaprojektowana opływowa rama roweru daje kolejną minutę. Te wyliczenia były prowadzone dla płaskiego terenu w bezwietrzną pogodę. Gdy kolarz ściga się w górach, a wiatr wieje mu w twarz, odpowiednio zaprojektowany rower daje mu jeszcze większe fory. No ale tym ktoś, kto jeździ na rowerze amatorsko, w ogóle nie musi się przejmować. Bo w jeździe amatorskiej nie chodzi o to, by być szybciej i dojechać dalej, tylko by czerpać z aktywnego życia przyjemność, nie zapominając o zdrowiu.
- 13 odpowiedzi
-
- 6
-
- tomasz rożek
- nauka. to lubię
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami: