Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'przewodnik alpejski' .
-
Post 22 Jurek W Polsce, po wyprawie dostałem od Jurka opracowanie - Hindukusz Zebak`u – KW Kraków 1974 r. Przetłumaczone na język angielski. Szczegółowy opis tego rejonu górskiego. Z mapami graniowymi, panoramami szczytów i dolin. Z podanymi wysokościami. Wszystko to było robione ręcznie przez jego żonę, na podstawie zdjęć, które uczestnicy różnych wypraw dostarczali Jurkowi. I on sam robił. Jurek miał swoją metodę określania wysokości ze zdjęć. Świetny materiał, dla alpinistów zainteresowanych tą właściwie dziewiczą grupą górską. Ze szczytami i zalodzonymi ścianami znacznie wyższymi niż Alpy, może z wyjątkiem Mont Blanc i rejonu Matterhornu. To mi blaknie, ponieważ było odbijane z kalki, jak rysunki w biurach projektów w owym czasie. Warto dodać, że Jurek był jednym z najlepszych znawców Hindukuszu. Cenionym wśród alpinistów zagranicznych. Bardzo miło wspominam Jurka. Był bardzo odpowiedzialny za ludzi. Dbał bardzo o bezpieczeństwo w górach. Poświęcił się w późniejszym wieku jego kwestiom. Interesował się wpływem starzenia się organizmu alpinisty, na jego wydajność w górach. Był okres w 1995 roku, że byłem w fatalnym nastroju psychicznym, z powodu utraty bliskiej osoby. Jurek wtedy współpracował z Towarzystwem Nauk o Ziemi, które urządzało wycieczki w Alpy, dla ludzi, których interesowała „turystyka” na wyższym poziomie. Wejścia turystyczne, ale na szczyty alpejskie. Czy chodzenie po lodowcach. Jurek był przewodnikiem i instruktorem. Jaki sprzęt należy posiadać i jak się go używa. Udało mi się wtedy namówić go na wyjazd do Austrii. Miałem auto. Weszliśmy, min., na Johannisberg i Grossglockner. Przed tym wyjazdem, parę miesięcy urządzałem sobie marszobiegi, po dziesięć kilometrów. Ale i tak na początku myślałem, że ducha wyzionę. Stary Alpinista. Starszy ode mnie o dziesięć lat. Miałem jeszcze propozycję wspólnego skituringu w Tatrach. Na tym by się może nie skończyło. Wtedy jego syn Józek pasjonował się w zjazdami skialpinistycznymi. Napisał zresztą potem wspólnie z Karolem Życzkowskim przewodnik - „Narciarstwo Wysokogórskie w Polskich Tatrach Wysokich”- 2004 r. Dowiedziałem się z niego jaki był trudny mój zjazd(dr. nr 2.7) z kolegą, czterdzieści kilka lat temu, z Miedzianego(2233 m ). W kierunku schroniska w Pięciu Stawach Polskich. Pojechaliśmy w Tatry, na początku maja Fiatem 127 Rysia „Brudasa’". Miał znajomego górala, którego zabudowania stały niedaleko Wodogrzmotów Mickiewicza. Zaparkowaliśmy obok jego stodoły i Doliną Roztoki podeszliśmy do schroniska w Pięciu Stawach Polskich. Zjechałem z Januszem z Walentkowego Wierchu(2156 m). A na końcu z Koziego Wierchu(2291 m). Ładnym, szerokim żlebem(dr. nr 2.28), na „puszczonym” leciutko firnie. Rysiek nie jeździł z nami. Na nartach wtedy radził sobie, zdaje mi się, dosyć kiepsko. Niemniej po latach spotkałem go jako instruktora narciarskiego. Na Miedziane weszliśmy od schroniska, przez Szpiglasową Przełęcz i dalej granią, do małej przełączki, gdzie zaczynały się dwa żlebiki. Zjechaliśmy prawym. Na górze była resztka świeżego śniegu na zamarzniętym podłożu, potem firn wiosenny, niżej coraz bardziej mokry. Maksymalne nachylenie - 42 st. Był to okres, gdy miałem ciągoty do takich zjazdów. Udało mi się dokonać kilka zjazdów w Tatrach Wysokich. Między innymi, z Krzyżnego przez Dolinę Waksmudzką, do szosy do Morskiego Oka i przez Dolinę Pańszczycy. Zjazd z Zółtej Turni. W Tatrach Zachodnich zjazd z Kasprowego Żlebem pod Palcem do Doliny Kasprowej. Granią z biwakami, na początku kwietnia, od Kasprowego do Przełęczy Pyszniańskiej i inne. Nazywano to wtedy narciarstwem wysokogórskim. Nie było tego dużo. Więcej w zamierzeniach. Propozycja Jurka wspólnego skituringu była kusząca. Nie mogłem jednak opuścić niedawno poślubionej damy mego serca. Która się zakochała nie tylko we mnie, ale i w nartach. Nie dałoby się tego skituringu pogodzić z nauką jazdy żony na nartach. I wspólnymi wypadami w góry. To było pasjonujące dla mnie doświadczenie, jak można opanować ten piękny sport od zera, nawet w zaawansowanym wieku. Powstała historia nauki jazdy pani Zagroniowej. Nie żałuję absolutnie swojej decyzji. Są w życiu ważniejsze sprawy, niż własne pasje, czy własny egoizm.
- 11 komentarzy
-
- 6
-
- hindukusz zebak
- przewodnik alpejski
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami: