Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'pierwsza wojna światowa' .
-
Różowa, piękna Tofana... moim zdaniem z Tofan najładniejsza Czy rzeczywiście jest różowa? Tak... gdy pada na nią słońce właśnie ma taką barwę więc nie trudno zgadnąć, że nazwa Rozes pochodzi od specyficznego koloru tej góry. @sstar w innym wątku mojego bloga wywołał do tablicy tą górę. On zapamiętał ją jako... niezbyt urodziwą, niezbyt ciekawą do wchodzenia - chyba, że coś pomieszałem? Dla mnie i dla Pauli Tofana di Rozes, to ślicznotka, a sama droga na nią niezwykle ciekawa. Podobnie jak Lagazoi przeorana historią, przeorana wojną. Na początku spójrzcie na nią (fotka wykonana w dniu kiedy wchodziliśmy na Tofanę di Mezzo) - czyż nie jest piękna? Początek szlaku, podobnie jak w przypadku wspomnianego wyżej, w nawiasie trekkingu, zaczynamy przy Schronisku Dibona. Następnie trawersujemy (widać na powyższym zdjęciu doskonale) ścianę różowej piękności ścieżką ciągnącą się w stronę przełęczy Falzarengo. W dniu podejścia nad szczytem zawisła chmura. Idziemy, idziemy, a z samego rana zero żywego ducha. Po ok godzinie dochodzimy do początku ferraty... mijamy go, bo wiem (wcześniej wyczytałem), że gdy pójdziemy odrobinę dalej i lekko w górę, spotkamy mega wojenną ciekawostkę. Kompletnie tego nie widać na zewnątrz, co w środku 😮 i jakich gabarytów. @JC może Lagazoi, Tofana... rys historyczny, wojenny, to byłby mega ciekawy temat na "Tajemnice Selli" ? Proszę... wejście wygląda tak: ...z zewnątrz niby jaskinia - ale to tylko ułuda. To tunele wydrążone w skale. W czasie I Wojny Światowej toczono tu niezwykle zacięte walki... jak myślicie, kto wygrał i jakie były strony konfliktu? Zaraz po wejściu tablica mówiąca nam, co tu się "odwalało" Miejscówka ma naprawdę swój klimat. Czuć chłód, czuć specyficzny zapach historii. Widok przez "okno" strzelnicze w stronę ośrodka 5 Torri: Eksponat: Po zwiedzeniu korytarzy, wracamy na szlak. Cofamy się, by dojść do początku ferraty. Jest on niezwykły - wchodzimy w kolejny labirynt wojennych korytarzy. Na początek drabina podejściowa: Cywilizacja turystyczna: Otwory strzelnicze na początku dają światło i można normalnie iść. Później już nie ma tak łatwo. Trzeba zaświecić czołówkę, bo jest ciemno jak noc. Z sufitu kapie woda, jest mroczno i tajemniczo. Korytarze się zwężają i kluczą w skale... ile się tak idzie? Na moje oko co najmniej kilometr, dwa. Wyobraźcie sobie skalę prac, którą tu wykonali żołnierze... a pewnie to tylko niewielka część korytarzy w tej górze, niewielka udostępniona turystom. Wychodzimy na zewnątrz i idziemy piarżystym szlakiem trawersując dalej górę. Trzeba bardzo pilnować drogi ponieważ oznaczenia są bardzo sporadyczne i małe w formie niewielkich czerwonych kresek namalowanych farbą na większych kamieniach. Kosmiczny klimat... Trakt zamienia się powolutku w półkę skalną. Urokliwie! Gdzieniegdzie pojawiają się ułatwienia... moim zdaniem są one zbędne w wielu fragmentach. Dochodzimy do wodospadu - WOW, co za miejsce! Od tego punktu zaczyna się zabawa i prawdziwa ferrata Dużo miejsc (na moje oko, na D). Fajnie! Po pokonaniu pierwszej, pionowej ścianki wchodzimy na kolejną półkę - trawersujemy ją, z fajną ekspozycją - w bok. Dochodzimy do drugiego wodospadu. Ten nas nieźle zmoczył. Sporo w nim wody - tuż przy nim nawet nie ma jak wyciągnąć aparatu. Przeciwdeszczówki się przydały. Mniej więcej to miejsce (trzeba się mocno przyjrzeć by zobaczyć wodę - ona jest i było jej sporo, na fotce to niewyraźnie wyszło): Widoczki się odsłaniają, a my jesteśmy coraz wyżej. Po pokonaniu trawersu, kolejny raz wchodzimy w pionową skałę. Sporo ułatwień i klamr. Idzie się przyjemnie, a nam towarzyszy duża ekspozycja. Chwila odpoczynku i dalej w górę! Przyjemnie Uwielbiam spacery ponad chmurami Po kolejnym pionie... trawersy - raz w lewo, raz w prawo... Za plecami, od czasu, do czasu - między chmurami, Marmolada. Dochodzimy do ostatniego poważnego, moim zdaniem najtrudniejszego fragmentu ferraty. Pionowa ścianka, z małą ilością punktów zaczepienia na nogi... z małą ilością dobrych chwytów. Było trochę zabawy i adrenalinki Mega, mega fajny fragment z twarzą przytuloną nie raz do przepięknej barwy, skały. Ferrata Giovanni Lipella pokonana. Wychodzimy na piarżysko kopuły szczytowej. Pół godziny marszu w kamieniach i jest! Szczyt. Tofana di Rozes 3225 m n.p.m. Na szczycie tradycyjna nagroda - puszka zimnej Coca-Coli, drobne jedzenie, przebranie, kilka fotek i droga w dół. Widoczki ze szczytu, to może przesuwających się chmur... (wcześniej na szlaku załapał nas półgodzinny deszcz ze śniegiem): Widoki są zachwycające w takiej scenerii i kołderką... Jesteśmy między chmurami! Wracamy drogą normalną kierując się do schroniska Rifugio Camillo Giussani. Docieramy do niego klucząc w skałach i kamiennym piargu po mniej więcej 1,5 godziny. Tutaj robimy kolejną przerwę. Kawa i coś słodkiego w takich okolicznościach przyrody? Bezcenne. Zwiedzamy poniżej schroniska znajdujące się zabudowania i ruiny zabudowań... co tu było? Pewnie pozostałości wojenne, bądź pozostałości po jakiejś starej infrastrukturze turystycznej? Ktoś coś wie na ten temat? Dalszy szlak jest łatwy ale niezwykle widowiskowy widokowo. Co kilka kroków oglądamy się za siebie. Kończymy naszą wyprawę po 8 godzinach i 37 minutach niespiesznej wędrówki i wspinaczki. Ślad GPS: Tofana de Rozes 3225 m npm | Hike | Strava To był jeden z piękniejszych naszych dni w górach. @sstar namawiam do powtórki tego szlaku my z pewnością kiedyś tu wrócimy. Pozdrawiam serdecznie Mariusz "marboru"
- 4 komentarze
-
- 7
-
- tofana
- cortina dampezzo
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami: