Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'lubań' .
-
Po pięknej sobocie w Beskidzie Wyspowym... ...w niedzielę, w Szczawnicy przywitał nas z rana deszcz. W ten drugi dzień naszego wypadu w góry, ponownie postanowiliśmy odwiedzić Gorce. Tak jak na Turbaczu, dwa tygodnie wcześniej, zastała nas tutaj pełnia zimy Tym razem celem był szczyt i pasmo Lubania. Według ludowych podań Lubań to miejsce przeklęte i magiczne zarazem. Miejscowi czarownicy toczyli tutaj między sobą spory i walki. Jak było podczas naszej wędrówki? Równie magicznie... Zapraszam do kolejnej fotorelacji. Poranek i widok z naszej kwatery na Palenicę w Szczawnicy. Pada deszcz, choć na szczycie widać trochę śniegu... Na szlak wyruszamy z Krościenka nad Dunajcem. Idziemy czerwonym, głównym szlakiem polskich Karpat. Z nieba pada na początku woda... ...a po opuszczeniu miasteczka na trakcie zastajemy pełnię zimy Jest pięknie, a nam dopisują humory! Jesteśmy sami. Nasza trójka stawia dziewicze kroki na świeżym puchu. Takie puste i odludne góry lubimy! Na samym początku jesień jeszcze walczy z zimą... Ostatnie ślady kolorowej pory roku: ...a czy jesteśmy wyżej - zdecydowanie przybywa śniegu. Jest bajkowo. Humory dopisują mimo tego, że widoków brak. Cóż? Idziemy we mgle bądź nisko zawieszonej chmurze. Zdobywamy wysokość a z nieba co raz nowe dostawy białego. Idziemy dalej? Idziemy! Docieramy do punktu widokowego, w którym widzimy niewidoczny widok na jednej z tablic... Pijemy herbatkę z termosa, jemy kanapki po czym ruszamy w dalszą wędrówkę. Przez chwilkę robi się jakby jaśniej: Docieramy do pierwszego szczytu ukrytego w lesie. Usypaną górkę kamieni i znak geodezyjny przykrywa śnieg i gałęzie z powalonych, dopiero co ściętych drzew. Idziemy Pasmem Lubania i podejrzewamy, że dotarliśmy do szczytu, który nazywa się Marszałkiem. Tutaj zaliczamy kolejną krótką przerwę. Zapuszczamy się w Gorce coraz to dalej. Po czerwonym szlaku wytyczona jest trasa skiturowa i rowerowa. Puchu przybywa i robię pierwsze przywitanie śniegu z bliska Przydały by się stuptuty - trochę zimno w piszczele Docieramy na szczyt. Tutaj trochę o celu naszej wędrówki: Idziemy teraz w kierunku pola namiotowego i bazy harcerskiej na Lubaniu. Choć kolorowe jest powitanie - namiotów brak Kierujemy się w stronę wieży widokowej i krzyża papieskiego. Klimat jak z horroru Konstrukcja jest solidna. Widoków niestety w tych warunkach atmosferycznych - brak. Temperatura ujemna, wiatr i zaspy. Widoczność? Taka... Schodzimy szlakiem zielonym w stronę Grywałdu. Po drodze ruiny starej bacówki: Widok niczym pozostałości po bunkrach II Wojny Światowej. Historia tego miejsca, to lata końcówka lat siedemdziesiątych i nieszczęśliwy pożar Ciekawe, czy ktoś się pokusi o odbudowanie tego miejsca? Schodzimy w dół. Szybko tracimy wysokość. Kluczymy ścieżkami leśnymi, a słońce powoli zachodzi. Kończą się powoli drzewa... ...a my idziemy i patrzymy na niewidoczne Pieniny Schodzimy do Grywałdu. To urokliwa, górska miejscowość z potokiem płynącym w jej centralnym punkcie. Mijamy drewniany kościółek. Skręcamy w jedną z uliczek, spacerujemy jeszcze kilka kilometrów łąkami i chodnikiem wzdłuż szosy prowadzącej do Krościenka i w całkowitych ciemnościach docieramy do auta. Robimy tego dnia prawie 27 kilometrów i szczęśliwi wracamy do domów. Góry rządzą!!! pozdrawiam marboru, Paula i Jacek