Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'lipowska' .
-
Witam, Ostatni długi weekend spędziłem w dobrym towarzystwie w Beskidzie Żywieckim. Wszyscy jesteśmy z Dolnego Śląska i plany były jak zwykle na Karkonosze. Jako że jeszcze tydzień temu w naszych lokalnych górach ze śniegiem było raczej kiepsko w ostatniej chwili zmieniliśmy cel naszego wyjazdu. Kilka osób pytało mnie jak było. Aby się nie powtarzać postanowiłem zrobić jeden opis i go gdzieś zamieścić. Opis będzie raczej krótki i zwięzły bez zdjęć bo nic nie przebije tych, które się po tym weekendzie wszędzie pojawiły Lokum znaleźliśmy w Gawrze w Złatnej Hucie. Aż dziw że się udało bo pierwsze telefony sugerowały że wszystko w okolicy wyprzedane. Było nas razem 12 osób + 2 psy. Pierwszy dzień weszliśmy na Rysiankę (drogą) i zjechaliśmy na stronę Sopotni. Śnieg w lesie fajny i głęboki ale stok okazał się trochę jak na te warunki za płaski. Zwłaszcza dla mnie bo wziąłem tego dnia deskę. Musiałem trochę na niej kijkować . Powrót drogą podejścia. Lepszy wariant odkryliśmy dopiero ostatniego dnia. Drugiego dnia miał być wypad na Pilsko. Część ekipy miała pojechać samochodami w obie strony, część w jedną a część w obie strony na nartach. Droga na nartach "tam" bardzo przyjemna. Podejście na Trzy Kopce w dziewiczym śniegu potem po śladach granią. Na otwartych polanach lekkie powiewy arktycznego powietrza dawały do myślenia. Z polskiego przedwierzchołka Pilska lasem dotarliśmy do Schroniska na Hali Miziowej. Wystartowaliśmy trochę za bardzo w prawo i potem musieliśmy ostro trawersować przez strome zarośnięte zbocza w lewo. Trzeba było się trochę ogrzać. Kontakt telefoniczno SMSowy z grupą samochodową uświadomił nam że żaden samochód tego dnia nie odpalił. Ci co mieli zamiar wracać wygodnie nie mieli więc wyjścia . W drodze powrotnej na Trzech Kopcach odbiliśmy w kierunku Rysianki by po ok 1/2 km odbić w lewo w las. Czekał tam na nas rzadki las, wspaniały śnieg, i dobre nachylenie . Wieczorem bez problemu odpaliłem dla próby moje autko. Znajomi którym to się potem też udało mieli zamiar wracać wcześniej ale nie dojechali dalej niż 20 km . Oprócz mojego jeszcze jedno auto udało się uruchomić. Następnego dnia mieliśmy zamiar wejść na Krawców Wierch. Wcześniej zostawiając jedno auto na dole w "centrum" Złatnej. Niestety to drugie działające auto dołączyło do grona buntowników. Kierowcy i Mechanicy zostali walczyć z przeciwnościami losu a ja w mniejszej grupce wystartowałem na Polanę Lipowską. Potem był piękny zjazd w lesie na stronę Żabnicy i podejście po znalezionych śladach, które nie wiedzieć czemu robiły zwroty co ok 20m. Ktoś się chyba uczył zmieniać kierunek podejścia . Postanowiliśmy mimo wszystko z nich skorzystać głównie dlatego że jeden komplet fok (z pożyczonego zestawu) kompletnie odmówił posłuszeństwa. Myślę że to wina tęgiego mrozu mimo że foki były trzymane pod kurtką. Po dobrym posiłku na Lipowskiej ruszyliśmy na przełaj przez las do Złatnej. To okazał się najwspanialszy zjazd z całego wyjazdu. Nie będzie przesady jeśli powiem że chyba najlepszy jaki miałem w życiu. Potem powrót do Wrocławia i rozpakowanie maneli w komfortowej temperaturze -10C. Nawet rękawiczek nie trzeba było zakładać . Pozdrawiam, Kamil P.S. Podziękowania dla Majora za cenne porady co do wyboru tras.
- 4 odpowiedzi
-
- 11