Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'ika' .
-
Wiadomo - jesteśmy w domu, mamy czas, regenerujemy i smarujemy ślizgi sami, lub zanosimy do serwisu. Jednak czasami bywa tak, że jesteśmy w miejscu gdzie nie ma serwisu, albo nie mamy czasu na bardziej profesjonalny i długi serwis domowy "na gorąco". Od niepamiętnych czasów, moja mama zawsze woziła komplet smarów do nart na każdy wyjazd. To wyglądało jak małe kolorowe świeczki. Każdy kolor miał być pod inną temperaturę. Było to polskiej produkcji, niestety jakiej dokładnie - nie pamiętam (Polsport?). Po jakimś czasie ten zestaw gdzieś zaginął. Wiem, że kiedyś używało się po prostu zwykłych świeczek. Uważam że poza serwisami, taki sposób jest cały czas przydatny. Jakieś dwa lata temu zaczęło mi brakować tego, szczególnie w takich sytuacjach: 1) Nagła zmiana temperatury w ciągu dnia. Do południa zimno - jeździ się dobrze, po południu ciepło, śnieg się nadtapia - narty lekko hamują. 2) Wiosenna jazda, po południu woda na stoku. 3) Nagła zmiana temperatur w którym były trzymane narty. W tych i wielu innych sytuacjach, bardzo przydatny był 2-3 minutowy zabieg, polegający na nałożeniu smaru na narty, gdzieś bezpośrednio na stoku. Efekt zawsze był zadowalający. Dwa lata temu kupiłem smar do nart, z polskiej firmy IKA z Zakopanego - "uniwersalny". Mała kostka za około 10 zł kupiona przez allegro. Ciężko kupić smary tej firmy w sklepach. Jak piszą na swojej stronie internetowej: "Optymalne zastosowanie w temperaturze powietrza + 10 C° – -20C°. Można aplikować na zimno lub na gorąco. temp. żelazka – 120 C°" W sklepach praktycznie nikt smarów na zimno nie sprzedaje. Ciężko znaleźć cokolwiek, a każdy odsyła do serwisu. A jakie Wy macie doświadczenia? Ktoś poleca inny sposób, inne smary?