Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'gorskie wedrowki' .
-
Urlop, urlop – i już po urlopie! W Villach, gdzie dotarliśmy w ubiegły wtorek i zostaliśmy na trzy noclegi, był słabszy internet i nie ładowały się zdjęcia, więc niestety nie dało rady kontynuować bloga na bieżąco. Zapraszam więc na wpis retrospekcyjny – przynajmniej wszystko będzie w jednym miejscu. Dla porządku: piątek, sobota, niedziela, poniedziałek. Wtorek: Doliną Gail - z Hermagoru przez Arnoldstein do Villach Rano, po pysznym śniadaniu, opuszczamy gościnny pensjonat w Watschig, prowadzony przez rodzinę sympatycznych Węgrów. Może wrócimy tu kiedyś zimą, aby pojeździć w Nassfeld? Przejeżdżamy jeszcze raz przez Hermagor, kierując się w stronę jeziora Presseger See. Wschodni i zachodni brzeg porastają trzcinowiska, które są siedliskiem ptactwa. Wygląda trochę jak w rezerwacie Świdwie, niedaleko którego mieszkam – ale tylko trochę. Ech, szkoda, że na Pomorzu brak takich wspaniałych gór, które piętrzą się po obu stronach doliny Gail! Brzeg południowy jeziora to piesza ścieżka, nieco wyniesiona nad linię brzegową, a przez to bardzo widokowa. Prowadzimy rowery i podziwiamy krajobraz Do is schön – tu jest pięknie! Rzeka Gail po ostatnich opadach przybrała brunatny kolor i płynie szerokim korytem, nie przypominając górskiego potoku z poprzedniego dnia: Na szlaku zdarzają się i takie niespodzianki : Mijamy uroczą wioskę Vorderberg, gdzie zatrzymujemy się na radlerka w tamtejszym Gasthofie. Pogoda cudowna – ciepło, ale nie upalnie, świeci słoneczko i piękne krajobrazy dookoła. Z błogostanu w dolinie Gail wytrąca nas następny odcinek – do Arnoldstein. W miarę płaską ścieżkę rowerową zamieniamy na podjazd mniej lub bardziej ruchliwymi drogami. W Arnoldstein robimy zakupy na lunch i na chwilkę zatrzymujemy się na moście, nieco zdziwieni górniczymi tradycjami miasteczka. Mianowicie kiedyś istniała tutaj duża huta ołowiu. Teraz powyżej miejscowości mieści się niewielki ośrodek narciarski Dreiländerecke, a wyciąg krzesełkowy jest czynny również latem. Aby się tam dostać, trzeba pokonać podjazd – morderczo stromy w początkowym odcinku. To jedyne miejsce, gdzie musiałam zsiadać z roweru i pchać go razem z sakwami pod górę , mając nadzieję, że widoki na górze będą warte tego trudu. Przypinamy rowery w stojaku przy budynku kas, a sakwy zostawiamy na przechowanie u wyciągowego. Trochę archaiczną trzyosobową kanapą wciągamy się na górę. Jest ciepło, słonecznie, więc przyjemnie się nieśpiesznie jedzie podziwiając widoki. Ale pewnie w mroźne, zimowe dni można przymarznąć do krzesełka w czasie takiej długiej jazdy. Narciarskie wrażenia z tego ośrodka opisywał nie dalej jak pół roku temu @marboru. A jak jest w lecie? Też pięknie! Z górnej stacji krzesełka podchodzimy kilka kroków na polanę. Lunch w takiej scenerii to sama przyjemność – za nami słoweńskie Alpy Julijskie … Przed nami austriackie Alpy Gailtalskie i dolina Gail, którą przemierzyliśmy rowerem a na zachodzie – na granicy austriacko-włoskiej – Alpy Karnickie. Na wschodzie zaś widok na Villach i Kotlina Klagenfurcka z karynckimi jeziorami. Do trójstyku granic w zimie można podjechać na nartach – orczykiem i trasą, w lecie to niespełna półgodzinny spacerek. Po drodze ekspozycje ukazujące, jak granica wyglądała w czasach przed Schengen i przed przystąpieniem Austrii do Unii. Obecnie, gdy znów wisi nad nami widmo zamknięcia granic, a Słowenia poniekąd znów się zamyka, ta ekspozycja napełnia nas trochę smutkiem. Granica ze Słowenią zagrodzona jest kolczastym drutem, tylko przy samym trójstyku – tam skąd odchodzą piesze i rowerowe szlaki do Kranjskiej Gory – jest swobodne przejście. Chwila odpoczynku przy drewnianym „grzybku” upamiętniającym trójstyk również trzech największych grup językowych Europy – słowiańskiej, germańskiej i romańskiej. Trzeba jednak pilnować czasu i zjechać w dół przed siedemnastą, żeby odebrać bagaże z dolnej stacji. Dalej – do Villach – jedziemy fragmentem długodystansowego szlaku Alpe-Adria-Radweg, prowadzącego z Salzburga do Triestu. Kto wie, może kiedyś zrobimy całość? Znajdujemy nocleg blisko centrum, na tyle wygodny, że postanawiamy zatrzymać się na dwa kolejne i w następne dni pojeździć po okolicy „na lekko”, bez sakw. Dzień kończymy spacerem po starówce i kolacją we włoskiej knajpce o skądinąd również trochę narciarskiej nazwie „La Gondola” . Wieczorne impresje z Villach: [cdn.]
-
Górskie ścieżki rowerowe powstają w Szczyrku W odpowiedzi na coraz większą popularność górskich kompleksów rowerowych, a szczególnie Enduro Trails w Bielsku- Białej, spółka Tatry Mountain Resort inwestuje w budowę górskich tras rowerowych w ośrodku narciarskim Szczyrk Mountain Resort. Warto dodać, że jest to pierwszy tego typu "produkt turystyczny" w Szczyrku. Więcej przeczytacie tutaj
- 42 odpowiedzi
-
- 3
-
Kto się spodziewał że dzisiaj znowu pójdę w góry? 😂 5.30 pobudka, 6.34 wyjazd, 8.08 wyjście z ostatniego Parkingu przed Kuznicami. 8.25 wyjście na szlak zielony z Kuźnic na Kasprowy Wierch przez Myślenickie Turnie. Pogoda ładna, chociaż delikatny chłodny wiatr, kurtka, polar, długi rękaw i nadzieja ze zrobi się cieplej. W pewnym momencie wyciągnęłam chuste z plecaka i założyłam na głowę bo mi uszy zmarzly.... Początkowo szło się fajnie i lekko, robiło się coraz cieplej i przyjemniej. W końcu zostałam w krótkim rękawie 😂 patrząc na mapę myśleliśmy że ostatni kawałek będzie dość ciężki, mocno pod górę.... W rzeczywistości okazało się nie najgorzej, Babia Góra na pewno była cięższa. Po 3 godzinach i 15 minutach dotarliśmy z Kuźnic na Kasprowy. Po drodze mijalismy ludzi, ale nie było ich wielu, słoneczko cały dzień, przestało wiać, ah cudownie. Miałam nadzieję że na górze zjemy coś, ale przecież skoro kolejka nie działa to i restauracja też była nieczynna..... Na górze ludzi mało, w końcu sami wytrwali "wedrowcy", zero tych wszystkich ludzi którzy to byli w górach i wyjechali kolejka 😉(sama nie raz wyjeżdżałam nią, ale bez tych tlumow na górze było cudownie....) Powrót? Żółtym Szlakiem w stronę Doliny Gąsienicowej. Najpierw do Schroniska Murowaniec na obiadem, kiełbaska, zupka odpoczynek i dalej na niebieski szlak w stronę Kuźnic. Zastanawialiśmy się czy nie iść jeszcze na Nosal, wystarczyło kawałek zboczyc, ale ja już nie bardzo miałam siły, było blisko 15, bateria w kamerze mi padła z 20 minut przed końcem wędrówki, a powerbank został w samochodzie(przypomniałam sobie ze go nie wzięłam z 10 minut po wyjściu z auta ale nie chcialo mi się już wracać...) wiec odpuscilismy. O 15.20 byliśmy pod autem na parkingu. Przecudowny dzień, pogoda wymarzona, czasem delikatnie wiało, jak nie było słońca(w lesie) to było chlodniej, ale dzień mega udany. Jestem zmęczona ale chętna na kolejne wyprawy, jednak jutro i pojutrze spędzę z Eurosportem oglądając gigant w Solden 😉 Nastepny dzień wolny w przyszły czwartek ale co będzie z pogodą to nie wiem..... Filmik jutro😉
- 3 odpowiedzi
-
- 5
-
- kasprowy wierch
- tatry
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami: