Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'giro di italia' .
-
Muszę sam siebie pochwalić Uzupełnianie bloga, w ostatnim czasie, idzie mi dość sprawnie Były narty w Val di Sole, były zaliczone szczyty i ferraty... i by treść bloga nie była zbyt nudna, pora na wpis z Dolomitów, ale tym razem rowerowy. Zacznę prawie od końca, czyli przedostatniej przejażdżki w tych pięknych, górskich okolicach. Letni pobyt w Italii, to baza w Celat - małej osadzie niedaleko Alleghe. Wszystkie wyprawy rowerowe zaczynamy zatem z górki a kończymy podjazdem. Generalnie okolice Alleghe, to świetna baza wypadowa zarówno w góry jak i na rowerowe, najbardziej znane z wyścigów Giro di Italia, przełęcze. Z przełęczami w naszym narciarskim życiu mamy również wiele styczności. I pewnie większość z Was je zna... ale może nie wszystkie. Trasa "Tour de Monte Civetta", to dwie z nich: Staulanza znajdująca się przy ośrodku narciarskim i ta może być znana oraz Passo Duran, które z kolei może być mniej znane...a jest zdecydowanie bardziej widowiskowe. Tak! by objechać cały masyw Monte Civetty, wystarczy pokonać tylko dwie przełęcze. Mapa naszej wyprawy: Tour de Monte Civetta | Ride | Strava Skład naszej rowerowej paczki: Paula, Michał, Grzegorz, Jacek i ja - całkiem niezły peletonik Jak już nadmieniłem startujemy z okolic Celat (bardzo dobra pizza przy rynku) i rozpoczynamy zjazdem do Sot Colaru, potem podjazd pod Alleghe i kierunek lodowiec Marmolada (najbardziej płaski odcinek trasy), w Caprile skręcamy w prawo do Selva di Cadore... i to już jest treściwy podjazd. Ostatni fragment jest niezwykle piękny. Droga wije się przy potoku Torrente Florentina. Jak patrzę za okno, jak jest szaro i buro dzisiaj, a zaraz potem zerkam na zdjęcia z niniejszej relacji, to chętnie przeniósłbym się w środek lata, wziął rower i... ehhh Zielono, błękitne niebo... po prostu pięknie. Rano było jednak dość chłodno - na rękach rękawki... a dodatkowo na zjazdy w kieszonkach nogawki i kurtka, wiatrówka. Paula na tle rzeczki i Monte Pelmo. Po drodze mijamy kilka tuneli. Na końcu podjazdu jest tutaj kilka serpentyn gdzie garmin pokazuje miejscami ponad 10%. Fajnie! Do Selva di Cadore docieramy dość szybko. Kiedyś w tej miejscowości mieszkaliśmy w zimę, gdzie mieliśmy być razem z @mifilim... ale dopadła go wredna kontuzja, i dosłownie na noc przed wyjazdem, musiał zrezygnować Generalnie - ta miejscowość jest niezwykle malownicza i też jest doskonałym miejscem bazowym do uprawiania zimowego Skisafari. Jest pięknie Podjeżdżamy i po chwili mamy lekki zjazd do Pescul, gdzie kiedyś zaczynaliśmy swój pierwszy pobyt w ośrodku narciarskim z "sówką". Jest tutaj dolna stacja krzesła i świetna, kręta, czerwona trasa narciarska. Zanim rozpoczniemy podjazd pod Passo Staulanza pijemy kawkę i jemy włoskie ciacho. W sumie to coffe ride i nigdzie nam się nie śpieszy. Coś cudnego być na rowerze w takich pięknych okolicznościach przyrody. Wjazd na przełęcz nie jest trudny - jest to jeden z łatwiejszych podjazdów w Dolomitach od tej strony oczywiście - z drugiej (nasz zjazd) nie jest tak kolorowo (ostatnio Giro podjeżdżało właśnie z przeciwległego kierunku). Pescul - przełęcz, to odcinek ok 5,5 kilometra ze średnim nachyleniem 6,5%. Szosa jest szeroka, asfalt bajka...a widok przed kolarzem? Taki... Monte Pelmo 3169 m n.p.m., mega kloc - jest piękny! Szkoda, że tutaj nie ma ferraty - chętnie bym na niego wszedł. Podobno jest jakiś szlak by na niego wejść, nie do końca oznaczony, wspinaczkowy... ale podobno również nie do końca jest to szlak? @sstar może coś wiesz na ten temat? W necie, w przewodnikach nigdzie nie mogłem znaleźć jakichś wiążących informacji na ten temat. Szczyt przełęczy nie jest widowiskowy. Poza znakiem z jej nazwą, dookoła jest las, przysłonięty widok na góry i hotel z restauracją. Nie zatrzymujemy się na długo. Grupa się porwała i musimy gonić na zjeździe. Sam zjazd jest nieziemski! Super szosa wyremontowana na najbardziej znany włoski wyścig. Rozpędzamy się w mgnieniu oka... po prawej stronie odkrywa się powoli sylwetka Monte Civetty. Uczta dla oczu! Mijamy kolejne trasy narciarskie i wyciągi. Mijamy nasz start na Monte Civettę - Pecol. Zjeżdżamy praktycznie jednym ciągiem do Dont (odcinek ponad 12 kilometrów ze spadkiem -6,3%). Tutaj robimy krótką przerwę na banana i batona, jesteśmy bowiem przed podjazdem na Passo Duran. Rozpoczynamy i od razu walczymy ze stromizną sięgającą miejscami 20%. Generalnie podjazd pod naszą drugą przełęcz tego dnia jest dużo trudniejszy. Mimo tego, że w środkowej jego części jest jakieś ok 1 km płaskiego terenu... to całość podjazdu 8,23 km jest ze średnim nachyleniem 8,8%... trzyma praktycznie cały czas ponad 10... a na środku w sumie, to dobrze że jest ta chwila oddechu na płaskim. Taki widok na masyw Civetty z tego fragmentu: Po opuszczeniu Chiesa wjeżdżamy w las, a sama droga się zwęża i przeradza w wijącego, w tym lesie, węża. Jest trudno, jest walka, pot, krew i łzy Tuż przed szczytem przełęczy - wypłaszczenie: I jesteśmy! Kolejny cel zdobyty! Widoczek na drugą stronę: Pora na obiad w tutejszej mega fajnej i klimatycznej knajpce. Cała grupa znowu razem... bo na podjeździe każdy walczył ze swoimi słabościami w samotności. Jedzonko za 7 EUR: Po dłuższej przerwie przyszła pora na zjazd. Przed nami ok 12 kilometrów z nachyleniem ok -7,9% do miejscowości Agordo. Ponieważ na wysokości 1600 m jest chłodnawo, to do drogi ubrałem się ze Staulanzy jak cięliśmy w dół, do Dont, strasznie zmarzłem bez dodatkowych ciuchów. Zakładam rękawki, nogawki i wiatrówkę. Mega fajnie się jedzie. Droga szersza, dobrej jakości, ruch samochodowy praktycznie żaden. Tniemy na dół, co chwila wyhamowując - okolica zachwyca, my wpadamy w zachwyt. Mega fajnie i przyjemnie. Tutaj z szosą nie ma szans nawet elektryk @JC Z każdym kilometrem gdy tracimy wysokość robi się przyjemnie i ciepło. Widoki po drodze, oszałamiające. Mijane zabudowania i wioski niezwykle malownicze. Na dole ponownie przebieranka - bardzo ciepło. Samo Agordo jest cudowne! Zatrzymujemy się by na nie popatrzeć i wypić kolejną, szybką kawę. W naszej grupie zdecydowana przewaga Speca Po przerwie, krótka narada... ...i w drogę - mamy do pokonania kilka ostatnich kilometrów oraz finalny podjazd pod kwaterę. Kolejne kolarskie cele zaliczone Na samo wspomnienie tego lata, klimatu, pogody... przeniósłby się człowiek w czasie i miejscu. Z kolarskim pozdrowieniem Mariusz "marboru"
- 4 komentarze
-
- 5
-
- passo staulanza
- passo duran
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami: