Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'dziś' .
-
Udałem się do Jurgowa na 3 dni, dokładnie w rocznicę poprzedniego Visegrad Master Cup, by wziąć udział w następnej edycji. Nienaganny beton na świetnie przygotowanych trasach, ludzi mało, gdyby nie kilkudziesięciu zawodników z Polski, Czech i Słowacji, byłoby całkiem pusto. Widać, że to inny świat, niż rok temu, pandemia się skończyła. Wtedy, choć Jurgów był oazą wolności, trzeba było mieć licencję FiSu, lub znać zastępujący ją kod kulturowy, a przed zawodami testowali. Teraz nic, nie spotkacie też ludzi w maskach. Ostatni restrykcjoniści podobno opuścili krainę z pamiątkowa ciupagą z napisem "Podhale wita", wbitą w plecy. Warto skorzystać ze stacji przed Świętami, potem może być jak na Sylwestrze pod Tatrami... Spotkam kogoś jutro?
-
Dziś udałem się na Szczyrbskie,zwabiony prognozą,by zakończyć sezon.Ludzi mało,firn gładki i szybki trzymał do 10tej,potem zaczęła się ciapa...
- 30 odpowiedzi
-
- 6
-
- szczyrbskie
- narty
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zwabiony zawodami Grand Prix Beskid Card,przejeżdżając zresztą w pobliżu,udałem się na stok Kasina.Śniegu sporo,ludzi średnio; o ile rano jeszcze było w miarę gładko,bardzo szybko śnieg zmienił się w odsypy z kaszy.Organizatorzy chyba na to czekali,maksymalnie odkładając godzinę startu.Niewątpliwie było to atrakcyjniejsze dla widzów,gdy na szybkim gigancie śnieg usiłuje zabrać nartę zawodnikowi. A że zawody zgromadziły spory przekrój mistrzów,czasem nie było wiadomo,czy gość odśnieża trasę czy robi czas,taki respekt budził w niektórych szybki gigant w rynnach z kaszy... O dziwo w tym samym czasie doniesiono mi,że koledzy ,którzy trenują rano w słowackiej Makovicy-nisko,południowa strona,jeszcze o 10tej godzinie jeżdżą po lodzie...
-
Dziś kolejne zawody z cyklu Grand Prix Beskid Card ściągnęły mnie do Rytra.Bardzo dobry,stromy stok,jak na warunki nienagannie przygotowany i ludzi,poza zawodnikami,prawie wcale.Nie wiem,czemu ta stacja ma taką małą frekwencję-blisko Nowego Sącza, dobry dojazd,spanie-a ludzi mało...Może trochę za trudna dla przeciętnego narciarza i jak w soczewce skupia się problem konkurencji wśród stacji. Organizator,by zwabić publiczność (W POGODNĄ NIEDZIELĘ!!!) ,za 20 zł dał wpisowe na zawody,karnet 4godzinny i posiłek.A za miejsce na podium dostałem następny karnet...Ech,żeby takich stacji było więcej...
-
Jak co roku,wynajęliśmy dla klubu na 3 dni niefunkcjonującą w tygodniu stację Litmanova. Właściciel obiecał nienaganne przygotowanie,masę śniegu i nic nie skłamał. Problemem było dla mnie dotarcie,bo na ten koniec świata nie da sie dojechać komunikacją publiczną a ostatnie tygodnie obfitowały w spotkania ze służbami porządkowymi,wzbogacające moje konto punktowe, czego nie doświadczyłem od kilku lat.Złożyłem to na karb czytelnictwa funkcjonariuszy,którzy koniecznie chcą kręcić filmy z moim udziałem,bo zaczęło się miesiąc temu,gdy w książce "Osiołkiem" zrobiono ze mnie notorycznego pirata drogowego.Postanowiłem więc na przebycie 95 kilometrów przeznaczyć 2 zamiast 1 godziny ,jak zazwyczaj i poskutkowało, bo nie zdobyłem żadnych punktów. Na końcu świata nie ma internetu, telewizji ani siedzib ludzkich w pobliżu,są za to chatki drewniane w odległości 15 m od stacji dolnej i sporo śniegu ,jak zawsze w listopadzie.W tym bajkowym entourage'u,jak na końcu świata,nie zamyka się na noc aut,sprzęt można zostawić na dworze na noc i poczuć się jak prawdziwi eksploratorzy. Rano przyjeżdżali wyciągowi i catering,wieczorem odjeżdżali i zostawaliśmy sami. A w międzyczasie wałkowaliśmy giganta na stromej ściance a wyciąg tak gna,że można w jednej sesji wyjechać nawet 50 razy.... Aż zacząłem tęsknić za weekendową Białką z jej przymusową integracją...
- 6 odpowiedzi
-
- 8
-
Dziś wybrałem się zadebiutować na Słotwinach i mimo wysiłków służb porządkowych w czarnej Vectrze,które usiłowały mi w tym przeszkodzić,dotarłem.Po drodze musiałem niestety obejrzeć film,na którym moja technika jazdy na błocie pośniegowym nie spodobała się służbom i wysłuchać wyrzutów.Nigdy ich na tej drodze nie spotkałem,więc się nie spodziewałem.Spotkałem za to na stoku kolegę z forum. Gdy już dotarłem,okazało się,że było warto,bo prawie bez przetarć i bez ludzi dało się pojeździć przez 2 godziny.Jutro powtórka. Słotwiny Arena niestety jak plac budowy,więc pewnie dopiero na święta otworzą.