Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'altwarp' .
-
Pierwsza setka w tym roku i pierwsza solo. Zaniosło mnie dzisiaj nad wodę, na niemiecką stronę - nad Jezioro Nowowarpnieńskie do Altwarp i nad Zalew do Ueckermünde. Po dojechaniu do granicy w Dobieszczynie skierowałam się do Hintersee, a stamtąd szlakiem rowerowym do Rieth, trasą dawnej kolejki wąskotorowej. Pierwszy przystanek na przystani w Rieth i drobna przekąska - babeczki brownie, upieczone przez moją córkę na święta . Kościółek w Rieth Bardzo malowniczą trasą brzegiem Jeziora Nowowarpnieńskiego pojechałam do Warsin. Zazwyczaj jeżdżę stamtąd do Altwarp asfaltową ścieżką rowerową wzdłuż szosy, a wracam starą (ale w miarę równą) drogą brukowaną przez Dolinę Jałowców (Wacholdertal), południową stroną półwyspu, ale zachciało mi się dzisiaj odwrotnie. Niestety pomyliłam drogę, zwiedziona niezbyt precyzyjnym drogowskazem i zamiast na twardym trakcie znalazłam się na leśnej drodze, coraz bardziej piaszczystej. Gdy dojechałam do skrzyżowania, gdzie odchodziło sześć (!) dróg, poczułam się trochę niepewnie i nie chcąc ryzykować pobłądzenia w lesie wybrałam w miarę przejezdną trawiastą drogę, po której spodziewałam się, że wrócę do szosy i tak się rzeczywiście stało. Pokręciłam się trochę po Altwarp, w którym dzisiaj sporo gości - głównie Niemców, zwabionych piękną pogodą i urokami rybackiej, sielskiej wioski. W starym porcie chwilę odpoczęłam i zjadłam kanapkę na ławeczce z widokiem na Nowe Warpno: Wiosna w Altwarp ... W nowym porcie przy kei stał akurat kuter Lütt Matten (czyli "Mały Marcinek" w plattdeutsch), który regularnie kursuje między Nowym Warpnem i Altwarp i zabiera pieszych oraz rowerzystów: Z Altwarp już bez przygód wróciłam do Warsin i dalej na zachód pojechałam do Ueckermünde. Zajrzałam na plażę - zrobiło się trochę wietrznie: Nad Wkrą (Uecker) niektórzy poczuli powiew lata Za to czaple chyba oswojone - w ogóle nie bały się ludzi, skubane 😏 Pokręciłam się trochę po starówce: Skorzystałam z okazji i wybrałam trochę gotówki z bankomatu - przydała się, gdy naszła mnie ochota na lody w Eggesin Powrót szosą do Hintersee i Dobieszczyna - niestety bardziej ruchliwą, niż się spodziewałam w ten świąteczny dzień. Jazdę bardzo utrudniał też coraz silniejszy wiatr południowo-wschodni, czasem gwałtowne podmuchy wręcz spychały na środek jezdni i bardzo hamowały - niekiedy ledwie do 14-15 km/h. Niestety cały dzień "świrowało" mi endomondo - przy każdym nieco dłuższym postoju i robieniu zdjęć zatrzymywało trening, więc na koniec miałam chyba 8 zapisów i to jeszcze urwało około kilometra niedaleko od domu. Dopiero po powrocie udało się scalić te kawałki w miarę kompletny zapis. W sumie przejechałam 107,5 km, setka w 6 godzin na rowerze trekingowym, głównie po asfalcie, ale było też trochę szutru i terenu - to chyba całkiem przyzwoite turystyczne tempo.