Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'łańcut' .
-
Objechałem pętlę podkarpacką Green Velo. W zeszłym roku jechałem z Białegostoku wzdłuż granicy wschodniej do Zwierzyńca. Co prawda planowane było do Ulanowa, lecz z uwagi na deszcz w ostatnim dniu trasę zakończyłem w Zwierzyńcu. Co sie odwlecze, to nie uciecze. W związku z tym w tym roku zacząłem od Ulanowa. Co to za różnica w którym kierunku, grunt aby trasę pokonać. Moja trasa to : Ulanów, Zwierzyniec, Narol, Wielkie Oczy, Przemyśl, Dynów, Łańcut, Ulanów. Oczywiście po drodze odwiedziłem wiele fajnych miejscowości i ładnych miejsc, np. Józefów, szumy na Tanwi, Horyniec Zdrój, Krasiczyn, Rzeszów, Leżajsk... Trasa: Moim zdaniem średnio trudna. Oczywiście z uwagi na podgórski charakter w części, trudniejsza niż wzdłuż wschodniej granicy. Na trasie były 4 dość trudne podjazdy. Prolog to podjazd na drodze z Przemyśla do Krasiczyna. Jazda po drodze o dużym natężeniu ruchu drogowego, syf i tyle. Do tego upał!!! Nie lubię tego okropnie. Szacuję, że ok. 10-20% trasy to drogi szutrowe. Niektóre lepsze, niektóre dość fatalne. Najgorsze to te z dziurami i dużymi kamieniami. Około 10-20% trasy przebiega w oddzieleniu od ogólnodostępnego ruchu pojazdów, po prostu po drogach dla rowerów. W większości trasa prowadzi lokalnymi drogami ogólnodostępnymi dla wszystkich. Ruch na tych drogach jest z reguły niezbyt duży. Drogi o dobrej nawierzchni asfaltowej ale także i fatalne, polepione smołą i dziurawe. Ja jechałem rowerem bez amortyzacji i na dość wąskich oponach, miejscami tak trzęsło że ręce drętwiały, no i trzeba było uważać aby w co nie wjechać i nie wyrżnąć fikołka, że o awarii sprzętu nie wspomnę. Cała pętla to coś koło 500 km. Miejscami trudno zrozumieć czym kierowano się wyznaczając trasę. Np poprowadzono ją krętymi szutrowymi dróżkami przez pola tak, aby 3 razy pokonywać autostradę . Cywilizowana droga była trzykrotnie krótsza i o dobrej nawierzchni. Po jakiego grzyba pędzono rowerzystów po kamieniach przez pola? Takich miejsc było o wiele więcej, np. w okolicach Rzeszowa, no i Dynowa. Miejsca: Wspaniałe miejsca warte zobaczenia. Jazda wśród pieknych lasów, pól, nad brzegiem rzek i zbiorników wodnych. Bajka. Był też kurz, gryzące muchy, burze, upał i niespodzianki. Piękne miasta, Rzeszów, Przemyśl, Zwierzyniec, Leżajsk, Łańcut. Kwatery: Nocowanie odbywało się w kwaterach na trasie eskapady. Z reguły były to tzw agroturystyczne gospodarstwa. Ceny wahały się od 30 do 45 zł za noc. Najdrożej było w Łańcucie. Cena nie odzwierciedlała jakości kwatery. Najlepsze warunki były w Narolu, gospodarstwo agroturystyczne. Dom do naszej dyspozycji, do tego ogród ze stawem, gustownie i wygodnie urządzona wiata z grilowiskiem. Właściciel sympatyczny i uczynny, rozpalił grila i zaprowadził do sąsiada, producenta wspaniałych wyrobów wędliniarskich. Co tu więcej pisać, tylko gościć się i cieszyć. W Wielkich Oczach nocleg był w domu weselnym. Sala balowa służyła za garaż dla rowerów, kuchnia, holl z telewizorem i kanapami skórzanymi to miejsce do goszczenia się. Gorzej było w Przemyślu, tu nocleg był w ośrodku PTTK. Lokalizacja kwatery super, warunki spartańskie. Jedno oczko prysznica w korytarzu, jeden kibel, kuchenka z lodówką i zlewem, półka służyła za stolik. W pokojach łóżka piętrowe. Za dopłatą po 2 złote zamieniliśmy pokój 4 osobowy na 2 osobowy, po prostu uprzejma obsługa dała nam dwie czwórki. Nikt nie musiał włazić więc na pietro i nie musieliśmy włazić na siebie na tak małej powierzchni. Obiekt ten jest połozony przy dość ruchliwej , stromej ulicy o nawierzchni z kostki. Okna mojego pokoju wychodziły właśnie na ulicę z której dobiegał głośny hałas opon. W nocy ruch ustał, ale od godz 4,30 znów się zaczęło. Wspaniała kwatera była w Ulanowie, tanio, czysto i wygodnie. Tu znów dwie czwórki posłużyły nam za dwie dwójki abyśmy się o siebie nie obijali. Grill, taras itp... Ludzie: Fajnie, miło, wesoło. Praktycznie wszyscy właściciele kwater zasługują na pochwałę. Skłonni do pomocy, mili, życzliwi. Po prostu Polska, taka zwykła, nie z telewizji. Na trasie rowerzystów niewiele! No może w okolicach Zwierzyńca, a byliśmy tam w weekend, było tam ich sporo. Dziennie mijaliśmy się z kilkoma osobami podróżującymi na rowerach!!! Trudno w to uwierzyć, trasa Green Velo nie żyje! U ujścia Tanwi do Sanu spotkaliśmy biwakującą w namiotach grupę Czechów kajakarzy. Niespodzianki: Szumy na Tanwi, ludzi multum, samochodów ogrom, w dole kilka uskoków na rzeczce. Jak powiedział kolega, na Kamiennej są lepsze. Józefów, jeziorko. Parking zapełniony autami. plaza mała, ludzi ogrom, wody w zbiorniku mało, kolejka po piwo 15 osób. W Zwierzyńcu w jeziorku zostało niewiele wody, samo błoto. To w centrum miasta jakoś ma jeszcze trochę wody. San ma bardzo niski stan wody. W Ulanowie flisacy nie kursują barkami. Co prawda mozna się z nimi umówić indywidualnie i jakoś tam przewiozą pomiędzy łachami piasku. Kościół w Leżajsku przepiękny! Organy cudne. Rzeszów centrum pierwsza klasa, nad jeziorkiem palmy i swobodnie chodzące po trawnikach łabędzie z młodymi i kaczki. Na deptaku pomnik T Nalepy. ( A propos, własnie mija 50!!! lat od wydania płyty "Na drugim brzegu tęczy". Kiedy to zleciało, przecież nikt do mnie nie "przychodził zawsze gdy zapadał zmrok", te 50 lat byłem na jawie! Oznakowanie trasy Green Velo miejscami fatalne!!! Gdyby ktoś miał jakieś pytania szczegółowe, chętnie odpowiem , doradzę. Zdjęcia wrzucę później.Tydzień zleciał nie wiadomo kiedy, kółko podkarpackie zamknięte z ogonkiem 42 kilometrowym z Ulanowa do Zaleszan. Zostaje teraz świętokrzyska część, znana mi i trochę za krótka. Może będzie zmodyfikowana i wydłużona o trasy nadwiślańskie? Co będzie za rok, zobaczymy?
- 69 odpowiedzi
-
- 12
-
- green velo
- rower
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami: