Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Narciarz ze Śląska

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    2 347
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    20

Zawartość dodana przez Narciarz ze Śląska

  1. sstar - odpowiem Ci na dwa wątki: 1) Mulda - bawi mnie ta dyskusja, ale uznajmy kompromisowo Twoją rację, więc nie "na", nie "w", niech będzie "po muldach"! Ciekawe! 2) Tak, dzieci uczą się przez zabawę, także empirycznie. Dzieciom się pokazuje na stoku i próbują, czasem bardzo indywidualnie. Dzieciom na pewno nie tłumaczy się kątów, czy jak biodra, ustawienia, dociążenia, itp. - bo tego nie rozumieją. Tak, dzieci często same łapią pewne rzeczy, na swój indywidualny sposób. Potem, za jakiś czas, można pewne rzeczy delikatnie korygować. Ale tak - przede wszystkim mają się cieszyć jazdą - bezpieczną. Dlatego dzieciom tłumaczy się pewne reguły i - uwaga - dzieci chętnie i czasem jako nieliczne na stoku do nich się stosują.
  2. Mam dokładnie tak samo: jeżdżę często i po 3-4 godziny. Szczyrk odpuściłem dokładnie z tych samych powodów: nie interesuje mnie potencjalny bilet na pół świata. Ale bilet na Wisłę (sezonowy) jednak mam. Nadal się opłaca, ale muszę ze 20-25 razy pojechać, aby mnie wyszło 60-80 zł za dzień - przypomnę, dzień to 3-4 godziny. Ceny ogólnie to jedno, ale cenniki, gdzie 4 godziny lub nawet dwie kosztują 10% mniej niż całodniowy, a ulgowe (dla dzieci) 5% mniej - to granda! Jak ktoś nie jest na feriach, to nie jeździ cały dzień, jeszcze z wieczorem!
  3. Czarna Góra: kiedyś F była czarna. Ale rzadko chodzi...
  4. Golgota i Bieńkula też stoją. Możemy sobie narzekać, ale NIE OPŁACA się w PL utrzymywać trudnych stoków. Chcesz pojeździć ostrzej? Jedź w Alpy! Smutne... Ale ekonomicznie nie do podważenia, pewnie tą górą Dzikowca to 5 narciarzy jeździło... A stok wygląda godnie.
  5. W Alpach jest zupełnie inne podejście. Oni się "aszą" trudnymi trasami, vide: czarne na Kronplatzu. Niemniej jest, jak jest. Mnie strasznie brakuje trudniejszych. Z otwartej czarnej na Stożku cieszyłem się niezmiernie. PS. Gdzie mają jeździć i trenować polscy zawodnicy???
  6. Mam w domu ulotkę z Maso Corto (z lodowcem) = ok. 50 euro, za kilka dni = taniej. Hochkar można kupić online za ok. 30 euro. Ceny w naszej części Europy powinny SPAŚĆ NATYCHMIAST, albo klient wypindoli w Alpy. Bo Szpindl, Szczyrk czy Białka mają bardzo daleko do Alp.
  7. Dokładnie tak. O tym zapomniałem napisać, ale dokładnie: <<<Asia pojechała do Argentyny, Gosia do Barcelony, a Marian jest w Egipcie>>> - to moje obserwacje koleżanek i kolegów.
  8. 1) Komuś się coś - przepraszam - odrobinę pomyliło. Młodej Damie nie trzeba było na tamtym etapie niczego tłumaczyć, bo radziła sobie (celowo wypuszczona - nawet na muldach!) dobrze, gdy wówczas 80 proc. narciarzy radziło sobie na tym stoku gorzej. Oczywiście wynika to też z ogólnej sprawności. Ona się empirycznie uczyła, jak reagować, oczywiście wcześniej z instruktorem, zwłaszcza w 1. dzień (100% dnia). Zresztą każdy narciarz ma nieco inne problemy i nieco własny styl. Wszystkie inne kwestie (lekka rotacja, nachylenie) - były i będą dograne na kolejnych wyjazdach. Ona nie jest szkolona (zwłaszcza teraz) pod kurs PZNu, tylko do sprawnej jazdy rekreacyjnej, np. z rodziną. Marxx74: uczyłeś kiedyś dzieci od zera? Co potrafią po 2 dniach??? 2) Kiedyś się zastanawiałem, czy Shiffrin zdałaby kurs PZNu? Nie wiem. Jest piekielnie dobra, naturalnie dobra, a kto próbował jazdy sportowej, ten to wie, że to niełatwe. Wiem, że Tomba (pierwszy jeździł szeroko na dwóch nogach na kredkach jeszcze) i Bode Miller (dziwna sylwetka i praca rąk) by nie zdali. Nawet nie przypuszczam: wiem to na pewno. Oni jednak znaleźli swój knif, aby jechać jak najszybciej, a nie najładniej dla oceniającego.
  9. Może nie tyle warunki narciarskie, ale pewnie raczej warunki finansowe w tym sezonie: Polska rośnie w siłę, a ludziom się żyje dostatniej? Nie na nartach Ja samotnie na czarnej trasie w niedzielę feryjną — Czy Polska rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatniej? — zapytacie cytując klasyka. — Nie wiem — odpowiem. I dodam: — Na pewno nie widać tego w ośrodkach narciarskich. PRETEKST Pretekstem głównym do napisania tego artykułu była moja wizyta na Stożku. W mocno zimową niedzielę, w środku okresu feryjnego, na początku ferii śląskich, więc dla Beskidu Śląskiego – wydawałoby się – najważniejszych. Że się tylko wydaje, a najważniejsze są inne ferie, o tym będzie dalej. Nie byłem na Stożku od paru lat. Wiedziałem, że ON Stożek nie jest dziś strasznie popularny, a wiedziałem to z obserwacji chociażby kamer. Jednakże mowa o najlepszym niegdyś (15-20 lat temu) ośrodku w Wiśle, w każdym razie jedynym wówczas z koleją krzesełkową. W międzyczasie od wspomnianych czasów do dzisiaj powstało (Nowa Osada, Klepki, Skolnity, Siglany) lub zmodernizowało się (Poniwiec, Czantoria, Soszów, Stok, Cieńków, także wyciągi w Istebnej) wszystko wokół. Sprawiło to, że Stożek nie jest ośrodkiem pierwszego wyboru. Nie ma też oświetlenia, a wszystkie inne wspomniane ośrodki – mają. Ma też trudny dojazd, ale moim zdaniem wjazd na Soszów jest trudniejszy. Wiem, wiem, dla współczesnego narciarza Stożek ma też inną zasadniczą wadę (?): trudne trasy! Współczesny narciarz kocha trasy łatwe i nic, ani nikt, go z tych niebieskich nie wyciągnie. Ale to wszystko i tak nie tłumaczy niedzielnej frekwencji na Stożku, gdzie nawet bilety na są chyba najtańsze w okolicy. Otóż moim zdaniem jeździło tam najpierw kilka, potem kilkanaście, a docelowo może kilkadziesiąt osób. Do czegoś takiego jak kolejka do kolejki – było daleko o lata świetlne. Bliżej było do zatrzymania krzesła na czas, aż jakiś narciarz jednak podjedzie. Na czerwonej też pusto! I na krzesłach! SZERSZA OBSERWACJA Gdyby chodziło tylko o Stożek... Problem polega jednak na tym, że moja obserwacja jest dużo szersza. Za klasyczne wyjątki robią zdjęcia kolejki do gondoli w Szczyrku oraz do dolnej kolei sześcioosobowej w Białce, ale trzeba pamiętać, że są to miejsca kumulacji ruchu parkingowo-narciarskiego. Wszyscy stamtąd próbują się po prostu o określonej porze wydostać, a potem... prawdopodobnie jeżdżą prawie na okrągło lub na okrągło. A odchodząc od wyjątków mogę zrobić małe własne podsumowanie: 23 dni na nartach (dziś wieczorem planuję 24.); w tym 4 dni z kolejkami na nartach: BSA – znaczne (5-15 min., ale był to jedyny ośrodek otwarty na samym początku grudnia w Beskidzie Śląskim), Stok – niewielkie i okresowe (do 5 min. w piękny zimowy dzień i jedyny ośrodek wówczas z czynnymi 3 trasami), Klepki – niewielkie i okresowe (do 5 min.); Skolnity w niedzielę – niewielkie i okresowe (do 5 min.); w tym 19 dni na nartach jazdy na okrągło, przy czym do jazdy na okrągło zaliczam też dzień, gdy raz lub dwa zrobiła się (np. z zatrzymania wyciągu lub dojścia grupy z autobusu) buła na 1-2 minuty. Następna obserwacja jest taka, że: w piątek w drodze na zawody na Złoty Groń przez Wisłę przejechałem (można rzec: przeleciałem) jak ekspres Intercity; w sobotę w drodze na Siglany – tak samo; w niedzielę w drodze na Stożek – tak samo. Kto pamięta drzewiej komunikację w ferie przez Wisłę (i Szczyrk) ten wie, o czym piszę. Tak naprawdę w tym sezonie z wyjazdem stałem w korku raz: ale było to w trakcie schodzenia się kibiców na skocznię na PŚ, gdy ja opuszczałem parking pod Cieńkowem. Z tym należało się liczyć. I jeszcze jedno. Mamy ciekawy układ ferii dla wszelkich stacji w Polsce, w kolejności: najpierw warszawskie – najważniejsze: spójrzcie na województwa, najbogatszy i jeżdżący na nartach klient; potem śląskie – ważne: województwa jeżdżące, ale biedniejsze; na koniec krakowskie – ważne tylko dla Białki i Krynicy – poza samym Krakowem tzw. bieda-ferie, w dodatku wcale nie z licznymi narciarzami. Spodziewajmy się więc wkrótce... zamknięcia (przynajmniej mniej popularnych) wyciągów! Nawet jak spadnie metr śniegu, czego nie widać w prognozach. TEZA Na podstawie powyższego postawię więc tezę: — W ośrodkach narciarskich wcale nie widać, że ludziom się żyje dostatniej, Polska rośnie w siłę, a narciarzy przybywa. Widać coś wręcz przeciwnego. I niespodzianka: największy odpływ ilości narciarzy widać na stokach trudnych. Narciarz słabiej jeżdżący, ale z kasą – jest, narciarz lepiej jeżdżący albo nie ma kasy, albo pojechał w Alpy. Pewnie pół na pół, ale efekt dla polskich stacji – identyczny. Tezę nieco psują pojedyncze pogodne (zwłaszcza w prognozach) weekendy, ale to tylko wyjątki potwierdzające regułę. Dalsza część (bo długie!) w linku: Polska rośnie w siłę, a ludziom się żyje dostatniej? Nie na nartach | Twój instruktor (twojinstruktor.blogspot.com)
  10. Było w planach już dawno. Nawet Lanovky.sk podawały. Niespodzianką (ale ponoć załatwioną) jest natomiast inwestycja w Ski Dolinie w Brennej.
  11. Matko! Ta sylwetka, machanie rękoma! WEŹCIE KIJKI!
  12. Zauważę, że dzieciom zasadniczo mało co się tłumaczy, dzieciom się pokazuje, ewentualnie wyciąga intuicyjnie pewne reakcje. Tłumaczyć można dorosłym, najlepiej jak już coś umieją. Początkującym zasadniczo też się pokazuje. To już praktyka.
  13. Pisałem, że warunkiem metody są krótkie narty. Poprawa postawy i stylu (ćwiczenia z kijkami) to potem już pikuś.
  14. Pewne błędy? No ej? Ona naprawdę była 2. raz w życiu na nartach. Błędy się skoryguje, a film jest tylko dowodem na tezę, przyznam - kontrowersyjną, tyle że popartą już doświadczeniem. Czekam na podopiecznego, którego trzeba będzie zacząć uczyć od pługu, bo inaczej nie ruszy, ale na razie nie zdarzył się. To, co jest demonstrowane na kursach, jest demonstrowane przez fachowców uczących na fachowców dobrych narciarzy. Mało to ma wspólnego z dzieckiem lub dorosłym, którego trzeba nauczyć po raz pierwszy zjechać z góry. Na wysokim poziomie po prostu instruktorzy szkolą innych instruktorów. Tam wygląda to płynnie. Patrzę może też inaczej na rzeczywistość, bo nie stoję w stacji na godziny, jeżdżę z grupą że szkoły i że znajomymi indywidualnie.
  15. Takie rzeczy (płynne przejścia) potrafią zrobić doświadczeni instruktorzy na kursach instruktorskich. To charakterystyczne, że te elementy demonstrują znakomici narciarze. Powiem z praktyki, że nauka prawdziwego początkującego ma tyle wspólnego z kursem instruktorskim, co nic. Albo niewiele, bo pewne elementy (ćwiczenia sylwetki z użyciem kijów) da się wykorzystać.
  16. 1) Uczy błędnego balansu - oparcie i przechylenie na zewnątrz zakrętu, nie do wewnątrz. 2) Krawędziowania - tak, z dobrym ustawieniem - nie! Ci, których uczę/uczyłem mają akurat o niebo lepszą sylwetkę, niż ci np. uczeni bez kijów. To osobny temat, ale już gdzieś tu funkcjonuje. Nie jestem alfą i omegą, ale widzę, że nauka od razu na nartach równoległych działa - dla tzw. <dziewic> narciarskich. Zresztą słyszałem, że SITN już też zastanawia się nad zmianą programu nauczania, ale tu głowy nie dam, bo tylko słyszałem od ucha do ucha. Filmik z uczennicą uczoną zupełnie bez pługu - 2. dzień - w sumie ok. 8 godzin na nartach: Film Ola_Trim.mp4
  17. Żeby było jasne: WIEDZIAŁEM, ŻE NIE WSZYSCY SIĘ ZE MNĄ ZGODZĄ! A dyskusja bardzo ciekawa, ale - pozwolicie - pozostanę przy zdaniu, że w nauce pług niepotrzebny. Można potem dołożyć do znanych technik, jak już narciarz umie jeździć. Aby toboganem umieć zjeżdżać, itp.
  18. Bo jestem niesztampowy. Oczywiście <skęcanie>, masz rację! Zwykły <czeski> błąd.
  19. Dokładnie, po powielisz stare błędy. Jeździłeś bez = masz złą sylwetkę. Nie uda się TYLKO wziąć kije.
  20. Przepraszam, kolego, utrudniały Ci, bo źle jeździsz. Nie ma innej odpowiedzi. Daj sobie zrobić zdjęcia na stoku w czasie jazdy i porównaj z dobrze jeżdżącymi w pełnym wyposażeniu i będziesz wiedział wszystko!
  21. Głównie grzechy dobrze jeżdżących w swoim mniemaniu: - Mnie kijki niepotrzebne! - To nie ja na pana wpadłem, tylko pan mi zajechał (sic!) drogę!
  22. Rzucona teza: Pług służy tylko do odśnieżania dróg Zdjęcie: GW, materiał promocyjny GrapaSki — Maciek, to niemożliwe! Jak ona ładnie jeździ! Ale dlaczego ty nie uczysz jeździć pługiem? Ja byłem przekonany, że na początek trzeba pługiem — zahaczył mnie kolega w sprawie postępów w nauce jazdy na nartach własnej żony. Na to mam zawsze gotową odpowiedź: — Pług to znakomite urządzenie, ale pług służy TYLKO do odśnieżania dróg. Jeździsz na nartach? Unikaj pługu. Dlaczego? Już tłumaczę: 1) Dzisiejsze narty mają tzw. naturalny promień skrętu. Aby początkujący narciarz dał sobie radę, bierze się mu (najczęściej z wypożyczalni) narty możliwie krótkie, miękkie i z możliwie małym promieniem skrętu (tzw. łopaty). I narciarz pod opieką instruktora na tych łopatach najpierw się uczy stać, potem uczy się jechać (równolegle) na skos stoku i nawet (w razie rozpędzenia) pod stok. Po prostu trawersuje trasę. A zakręty? Na początek uczy się po prostu obracać z kijkami, potem zakrętu z pomocą (ręki lub kijka instruktora), potem samodzielnie. Są ćwiczenie na ułatwianie skrętu (za pomocą kijków), ale to już osobna bajka. Generalnie DA SIĘ nauczyć każdego ruszać, skręcać i jechać BEZ użycia stylu zwanego PŁUGIEM. 2) Bo pług jest niebezpieczny. Narciarz (zwłaszcza początkujący) zapamiętuje mięśniowo pierwsze reakcje. I załóżmy, że nauczy się już jeździć dobrze, z nartami trzymanymi równolegle. Jedzie szybko. I nagle... HAMOWANIE, PRZESZKODA! Co robi narciarz uczony na wstępie technik płużnych? Hamuje pługiem! Efekt może być dwojaki: a) Narciarz nie wyhamuje w ogóle i – za przeproszeniem – wrypie w przeszkodę! — Czy da się zjechać pługiem z Kasprowego? — pytała jakaś narciarska (chyba prowokacyjnie?) na forum narciarskim. W sumie zgłupiałem. Gdyby próbować tej pani rzetelnie odpowiedzieć, wówczas trzeba by to zrobić następująco: — Byłoby to niezwykle trudne, ale i niebezpieczne! Czasem widzę odważnych jadących pługiem po linii prostej na trudnych trasach, ale wygląda to (i pewnie jest) bardzo niebezpiecznie. Ci narciarze chyba też czują się bardzo niepewnie. b) Narciarz jednak wyhamuje skutecznie! Wbrew pozorom – to WERSJA GORSZA, przynajmniej dla wspomnianego narciarza, nie dla ww. przeszkody. Skuteczne zahamowanie pługiem przy – dajmy na to – skromnej prędkości 54 km/h oznacza bowiem... wizytę u chirurga w celu reperacji obu kolan. Nie ma siły: FIZYKI NIE OSZUKASZ. Pęd = prędkość * masa, prędkość = 54 km/h = 15 m/s, masa przykładowa = 80 kg, pęd = 1200 kg m/s. Przy takim pędzie zatrzymanie się w 1 s (sekundę) daje siłę = F = 1200/1 = 1200 N. Jeśli się mylę, niech mnie jakiś fizyk poprawi, jeśli się mylę. Wybaczcie, ale ja w szkole... nie miałem dobrych ocen, delikatnie mówiąc. Nie ma bata, aby przy gwałtownym zakrzywieniu kolan z użyciem takiej siły te kolana nie zaprzyjaźniły się z chirurgiem. Nie ma innej możliwości. A więc powtarzamy: — Pług służy TYLKO do odśnieżania dróg! Młoda Ola 2. dzień w życiu na nartach na ON Skolnity. Można normalnie od początku? Można! Twój instruktor Maciek Link do art.: Pług służy tylko do odśnieżania dróg | Twój instruktor (twojinstruktor.blogspot.com)
  23. Jest coraz gorzej, kolego, coraz gorzej... Dlatego też nie rozumiem tego fenomenu jazdy bez kijów. Bez kijów = bez równowagi!
  24. Od lat to piszę: Jak w MIEŚCIE jest śnieg, ludzie jadą na narty W GÓRY. W dobie internetów nie rozumiem tego fenomenu, ale - przyznacie - on istneje!
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...