Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

marionen

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    4 184
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    211

Zawartość dodana przez marionen

  1. Pierwszy raz byłem w Alpach i ani razu nie byłem w restauracji, nic nie jadłem i nic nie piłem.Faktem jest też, że nie było nawet czasu pomyśleć o knajpie, a co dopiero pójść. Piłem i jadłem tylko to co dostałem w bazie, toż to prawdziwy szok. U terrorystów wszystko odbywa się błyskawicznie. Wyżywienie było super. Ledwo wstaliśmy, a już były gorące parówki, kiełbasy i jajecznica, do tego różne sery i serki, pomidory, ogórki, papryka, szczypiorek i wiele innych dodatków. Nikt nie chodził głodny. Po przyjeździe z nart w parę minut i jedzenie gotowe, zanim się wykąpaliśmy, już talerze na stołach i gorące posiłki, zupy - flaczki, gulaszowa, grochówka z wkładką (po prostu genialna), do tego krokiety. Jeszcze codziennie wieczorem Jurek przygotowywał wspaniały twarożek z papryką, pomidorami, cebulą i rzodkiewką. Po posiłkach talerze i sztućce błyskawicznie lądowały w zmywarce i ani śladu po posiłkach. Wieczorem sprawdzanie warunków na kolejny dzień i wybór ośrodka na który jedziemy rano. Wszystko dokładnie zaplanowane. Nie można się do niczego doczepić. Warunki mieszkaniowe doskonałe. Spaliśmy po 2 osoby w pokojach z łazienkami. Jedynie Aras (musi być ważną postacią w tym ugrupowaniu) spał sam i do tego z telewizorem, ale jak przyszedł groźny Wujot to i tak wszyscy musieli oglądać MŚ w Snookerze. Jeśli gdzieś Ich spotkacie uważajcie, są niezwykle przebiegli, mnie jak tylko byłem w busie zrobili pranie mózgu (z wami pewnie zrobią to samo - nikt się im nie oprze). Teraz z niecierpliwością czekam, kiedy będą nowe przyjęcia do organizacji narto-terrorystów i gotów jestem na wszystko by się dostać. PS Nie bierzcie wszystkiego dosłownie, trochę w niektórych sprawach mijam się z prawdą, np. sadystyczny Wujot - to tak naprawdę bardzo miły i sympatyczny gość, do tego świetny narciarz, mający doskonałą kondycję i dlatego ciężko jest utrzymać Jego tempo. To samo dotyczy reszty grupy.Ale jeśli spędza się co roku od 60 do 100 dni na nartach (prawie wszystko w Alpach) to nie ma się co dziwić! O kosztach nie będę pisał bo i tak nikt mi nie uwierzy. Ale Chopok nie jest jedyną alternatywą na niedrogie nartowanie.
  2. Niedzielny wieczór nie napawał mnie optymizmem, ale najważniejsze jak będzie rano. Miałem opracowane trzy warianty rozwoju wydarzeń na poniedziałek. 1. Jemy śniadanie, wsiadam do busa i jeździmy do oporu. (ten najbardziej mi przypadł do gustu) 2. Jemy śniadanie, wsiadam do busa i zjeżdżam raz lub dwa i dalej robię za fotoreportera (nie najgorzej, ale i bez rewelacji) 3. Jemy śniadanie, nie wsiadam do busa i pije cały dzień ( to najgorsza z wersji) Rano budzę się z lekkim bólem kolana po bokach i od spodu. Na śniadanie zjadam jednak 2 razy po setce ketonalu i jedziemy na Molltaler. Idąc do kreta stwierdzam - nic mnie nie boli. Wjeżdżamy kretem na górę i widać już, że warunki nie będą rewelacyjne. Temperatura około -15 C. Mocno wieje i pada. Na górze działa tylko gondola, inne wyciągi stoją. Cały dzień spędzamy na trasie nr 9. Trasa dosyć szybka, niezbyt trudna i dość szeroka, ale w porównaniu do off piste - strasznie nudna. Ważne, że ja daję radę. A tutaj polska ciekawostka Parę razy na krótką chwilę troszkę widoczność się poprawiła A na dole wydawało się, że jest tak pięknie.... niestety to tylko pozory Pozdrawiam serdecznie.
  3. Czy ktoś obeznany w temacie turowym może mi powiedzieć - można jeszcze w Karkonoszach pochodzić na ski tourach? Jeśli tak to gdzie?
  4. Po głowie zaczął mi chodzić pewien pomysł. Podjarałem się relacjami z Kasprowego i Chopoka. I tak głośno myślę, czym się strułeś tym się lecz. Kolano nadwyrężyłem w Alpach, to może powinienem je podleczyć też w Alpach. Uważam, że 2 dni na Tuxie były by dla mnie niezłym lekarstwem. Chciałem też porównać widoki z Tuxa do innego lodowca, bo nie jestem pewien gdzie ładniej. Kombinuje nartowanie w najbliższą sobotę i niedzielę. Czy ktoś może planuje w tym terminie pobyt na Tuxie?
  5. W celach rehabilitacyjnych, dzisiaj po napisaniu relacji, pojechaliśmy z Anią pochodzić po górkach. Padło na Góry Opawskie - Biskupia Kopa i Góry Złote - Kowadło. Moje kolano zniosło to dzielnie. Choć tempo nie było zbyt forsowne (delikatnie mówiąc), dałem radę więc nie było źle. Leciutki ból to nie problem, jeszcze trochę ruchu i nie będzie śladu. Pozdrawiam serdecznie.
  6. Genialne widoki, też tak chcę!!! Tury superaśne również!!!
  7. W akcji Boguś Niestety podczas kończącego narciarskie zabawy zjazdu przytrafił mi się niechlubny wypadek. Na niewielkiej prędkości wjechałem na śnieżną deskę. Obróciło mnie tyłem do stoku i poleciałem na plecy. Niestety pięty nart skrzyżowałem i upadając nie zdążyłem dociągnąć prawej narty do lewej (wyszedł mi styl V) i w tym momencie prawe kolano przeszył duży ból. Trwało to ułamek sekundy i kiedy czułem, że zaraz trzaśnie coś w kolanie... w ostatniej chwili zadziałało jednak wiązanie. Markery uwolniły jednak mój prawy but z narty. Markery to wiązania które towarzyszyły mi niemal w mojej całej narciarskiej karierze (poza nielicznymi wyjątkami - obecnie kupuję narty z wiązaniami firmowymi producenta nart). Myślałem, że to koniec jazdy dla mnie (pierwszy raz w 51 letniej zabawie w narciarstwo). Kolano jednak dalej bolało, do tego coś się zepsuło w narcie - wiązanie i skistoper. Podjechał Jacek naprawił mi nartę i po chwili próbowałem zjeżdżać na nartach w dół. Zamiast jazdy był to jednak w zasadzie ześlizg do stacji pośredniej. Wszyscy terroryści mnie ubezpieczali (dzięki) aż do samej stacji. Na stacji pośredniej (będąc chyba jeszcze w szoku) wsiadłem do gondoli, jednak zamiast jechać na dół, kolejny raz zasuwałem do góry. A mieliśmy być pod tunelem przed 16.20, bo kolejny pociąg o 17.20 dopiero. Reszta grupy zjechała na dół czarną S-5. A mnie nie ma. Niestety wszyscy byli w plecy o godzinę. Nikt jednak nie miał do mnie o to pretensji (kolejny raz dzięki). A że to terroryści doskonali, to kiedy wreszcie dotarłem na dół, czekał na mnie worek z lodem, pomogli mi ściągnąć but narciarski i obłożyli prawe kolano lodem. Niestety w przeciwieństwie do Janka na Kasprowym, na szczęście zrobili to co najważniejsze w takiej chwili, teraz już zawsze będę wiedział co w takim momencie należy zrobić. Niestety co dalej z nartowaniem - dla mnie niewiadoma, wracamy do bazy. Tam gdzieś pod mostem (tak naprawdę wiaduktem).... ukryta nasza baza!
  8. Pogoda jaka była w Sportgastein nie pozostawiła nam wyboru (i bardzo dobrze). Oczywiście wszyscy rzucili się poza trasy na off piste. A jak off piste, to w rolę naszego przewodnika przeistoczył się....... tyrański,katowski, krwawy, nieczuły,bestialski,bezwzględny i nieugięty...... Wujot. Sama jazda była fantastyczna, szkoda, że tylko do 16. O trasach w Sportgasteinie nic nie potrafię powiedzieć, działała tylko jedna gondola, ale każdy zjazd był inny (i oto chyba chodzi). Co tam wszyscy wyprawiali trudno opisać, ale zapewne bawili się świetnie. W akcji Wujot W akcji Jacek W akcji Tomek
  9. Widzę, że zapowiadają się mega tury....... dawaj dalej!
  10. Niestety różne szpitalno cmentarne zawirowania życiowe spowodowały małe opóźnienie w dokończeniu relacji. Mam nadzieję, że już nic złego się nie wydarzy i spokojnie opiszę relację do końca. Nie wiem czy bez ich pomocy potrafiłbym tak wspaniale funkcjonować. Są naprawdę doskonale zorganizowani.
  11. Na niedzielę narto-terroryści przygotowali małe zmiany. Ich szef JuerkByd odpalił dwukołową rakietę i pognał gdzieś do Włoch. Musi być niezły twardziel, bo pogoda zapowiadana na ten dzień miała być bardziej zimowa niż wiosenna. Zrobił ponad 400 km i zwiedzał nawet Cortinę d,Ampezzo. Za kierownicą naszego czerwonego bolidu usiadł chodzący własnymi drogami Aras znany też w światku terrorystów jako Fikol. Na stoku widywany jest w kurtce Ski Team Austria (co zapewne też coś znaczy). Aras ponownie zawiózł nas w miejsce sobotnich tortur. Mogliśmy popodziwiać widoki z parkingu w stronę lodowca i okolic. Wydawało się, że pogoda fajna i niezła widoczność. Austriacy widząc jednak busa terrorystów i bojąc się, że przeoramy znowu ich narciarskie piękne pola, zamknęli wszystkie wyciągi i mogliśmy się tylko oblizać na myśl o ponownym nartowaniu. Narto-terroryści są doskonale zorganizowani. Krótka narada, przeglądają laptopy, tablety, smartfony i już mają plan B. Nawracamy i przebijamy się w stronę jakiejś góry. Po zapłaceniu 34 ojro (w dwie strony) wjeżdżamy na coś takiego... Wszyscy udajemy się do wagonu piętrowego i po 20 min wyłaniamy się z tunelu po drugiej stronie góry Po wyjeździe z kolejnego (tym razem drogowego tunelu) widoki nam się diametralnie zmieniają Jacek,Tomek,Wiesiek,Boguś i zamykający auto Arek gotowi na walkę w kolejnym ośrodku Dwoma gondolami dostajemy się na szczyt Kreuzkogel - 2686 mnpm. Gondolami nieźle kiwa, ale najważniejsze, że działają. Na szczycie wita nas zimowa sceneria z małym dodatkiem wiatru...
  12. Ciarki mam na plecach, czuję już jak pieką mnie uda, ale syndrom sztokholmski jednak działa. Po ulicach chodzę bez broni i obstawy.
  13. cd... Wujot nie był sam. Był też Boguś (znany również jako Skifahrer). Wujot katował mnie tylko w dzień. Wieczorem i w nocy zostawiał mnie w spokoju. Boguś pilnowal mnie 24 godziny na dobę. Cały dzień na nartach, a potem do rana w jednej celi.Tutaj razem mnie ubezpieczają. Boguś między skałami sprawdza nowy odcinek trasy off piste. Przez chwilę poczułem się wolny i szczęśliwy, kawałek stoku zaznaczony przeze mnie. Myślałem naiwnie, że się od Nich uwolniłem... ....ale po tych śladach błyskawicznie mnie odnaleźli! Tutaj inni członkowie grupy. Z lewej gawędziarz Tomek, niby taki miły , ale na spacer bez niego mnie nie puszczali. W środku groźny Wujot i z prawej twardy Juras - szef terrorystów. Po lewej od krzesełka, między skałkami fajna trasa do przetestowania. Po 15 minutach już tam zjeżdżaliśmy... W tym momencie zdałem sobie sprawę, że jestem w matni.... bez szans i nadzieii na samooswobodzenie....
  14. Karyncki lodowiec - dzień pierwszy Niestety o trasach zjazdowych na lodowcu Molltal nie potrafię nic powiedzieć, bo żadnej nie przejechałem. Moi prześladowcy zadbali, bym nie zbliżył się do pięknie wyratrakowanych odcinków. Cały czas poddawali mnie przemyślanym torturom. Być tak blisko tras i nie móc wycinać ciętych skrętów na twardym podłożu. Jak dla mnie temperatury były zbyt wysokie, można było się ugotować. Śniegu nigdzie nie brakowało, a świeżego poza trasami widać gołym okiem pod dostatkiem. Niestety zauważyło to też masę szarańczy, która rzuciła się niszczyć te piękne białe pola, których wydawał się być ogrom w całym ośrodku. Z każdą mijającą chwilą, białe połacie dziewiczego śniegu kurczyły się i znikały niczym woda na Saharze. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, później dopiero zorientowałem się, że ta dłoń należy do największego sadysty wśród terrorystów. Te palce wskazywały miejsca gdzie poddawano mnie najwymyślniejszym torturom. A oto i On, żylasty twardziel o drobnej posturze, udający miłego dżentelmena. Wtedy jeszcze nie wiedziałem jak się nazywa i kim tak naprawdę jest. Tutaj sprawdza nachylenie stoku, aby ocenić zagrożenie lawinowe w tym rejonie ośrodka. Dowiedziałem się o nim jeszcze, że kilkanaście lat był czynnym sportowcem w wielce wyczerpującej, wymagającej siły, wytrzymałości, szybkości i wielogodzinnych treningów dyscyplinie sportowej. W tym miejscu zaczęła się moja walka o przeżycie i zawsze już będę pamiętał ten kawałek góry. Tak należy zjeżdżać poza trasami - pokazał sadystyczny Wujot. A mogło być tak pięknie!
  15. Najlepsze do ścigania są Civic-i. Bumer Pucharów i Medali we wszystkich dyscyplinach które uprawiasz i letnich wakacji w bałkańskich klimatach życzy Ci Ania z Marionenem!
  16. Terroryści coś kombinują ? Jutro zarządzili pobudkę na godz.5. Trochę się boję , bo tacy jacyś dziwni są. Niby Polacy , a alkoholu nie nadużywają. Piją w niewielkich ilościach. To bardzo podejrzane. Jeszcze parę słów o ośrodku, gdzie mnie przytrzymują. Jest bardzo dobrze zakamuflowany, wysoko położony nad doliną i w odludnym miejscu. Wygląda z zewnątrz jak zwykły ośrodek agroturystyczny, a zarządza nim kobieta. Mówią na nią pani Frau. Jest bardzo przebiegła, to ona chyba odpowiada za połączenie internet. Co chwilę zrywa połączenie, żeby nie można było wysłać ważnych wiadomości ułatwiających ich namierzenie. Zdjęć nie ma szans przesyłać. Niestety muszę stwierdzić, że zaczyna mnie ogarniać syndrom sztokholmski. Ale o tym napiszę następnym razem, jeśli się uda oczywiście.
  17. Mitek ironizuje. Trzeba czytać między wierszami. Sens jego wypowiedzi jest zupełnie inny. Tak mniemam.
  18. Ja nie byłem w Biedronce, tylko zatrzymałem się na parkingu koło Biedronki i było to w piątek. Ale na zakupy do Biedronki chodzę. Ile będą mnie trzymać to nie wiem, ale jedzenia w lodówce mają na jakieś 2 dni. Dodatkowo Ania coś z nimi negocjuje (pewno jakiś okup) to może mnie zwolnią. Najgorsze to są te tortury. Już 3 dzień mnie męczą. To są wielogodzinne katorgi i nie wiem ile jeszcze zniosę tego katowania. Normalnie nie chce się żyć, ale walczę do końca.
  19. Miałem z Anią jechać na turystyczną wyprawę zdobyć Kłodzką Górę i Kowadło.Niestety w piątek wieczorem pod Biedronką we Wrocławiu,napadła mnie podejrzana grupa.Ogłuszyli mnie,skrępowali.Obudziłem się w sobotę w nieznanym miejscu. Próbowałem uciekać,ale oni szybko poruszają się na nartach i do tego zostawiałem wyraźne ślady po których łatwo mnie znajdywali.Może ktoś zna to miejsce,każda informacja się przyda. Straszyli, że zamrożą i zakopią mnie w śniegu!Zabrali mi ubranie,kiedy chcieli zabrać mi spodnie,udało mi się uciec na chwilę. Znowu mnie dopadli i cały dzień torturowali.Bolą mnie uda i kolana. Na koniec twarz palili mi żywym ogniem(czyżby Szwedzi?)a może geje albo inni terroryści? Udało mi się schować w jednym bucie malutki tablecik, a w drugim aparat fotograficzny.Dzięki temu napisałem tę relację. Przetrzymują mnie w jakimś więzieniu,albo tajnym ośrodku CIA....Z okna mam takie widoki. Tak wygląda szef porywaczy, a na miejscu porusza się taką maszyną. Może jutro uda się coś więcej dodać. Ania trzymaj się,tęsknię za Tobą. Pozdrawiam serdecznie.
  20. Off piste to piękny sport, każdy (przyzwoicie jeżdżący) powinien go przynajmniej spróbować! Pozdrawiam serdecznie.
  21. Niestety mam kiepski dostęp do neta. Mega powodzenia w sporcie ........ i nie tylko. Pozdrawiam serdecznie.
  22. Może tym razem pójdzie, ale muza całkowita klapa [video=youtube;pQPNQgD7N1g] Pozdrawiam serdecznie.
  23. To pierwszy filmik który zaczęła składać Ania, ale jakoś ciężko go skończyć. Muza nie ta (nie możemy się zdecydować na wspólny kompromis) Temat piosenki można podciągnąć pod moją nową miłość do skiturów, ale jednak to Lipa. Mamy jeszcze problem z niektórymi scenami i tempem ( ja trochę staję okoniem i też nie mam z Anią wypracowanego kompromisu). W tej chwili puszczam to co jest, a ostateczna wersja będzie inna. https://www.youtube.com/audio?video_referrer=watch&v=pQPNQgD7N1g Pozdrawiam serdecznie.
  24. Ponieważ były to moje pierwsze skitury w życiu, to nie wyobrażałem sobie, żeby na Śnieżkę wejść inaczej niż na nartach. Do tego muszę przyznać, że było niezwykle przyjemnie. Skitury wydawały mi się dosyć trudne, dopóki ich nie spróbowałem. Trochę problemu miałem z przyzwyczajeniem się do nart w czasie zjazdu, ale tylko przez chwilę. Praca czeka mnie jeszcze nad techniką podchodzenia, zamiast szurać to bardziej człapię. Zaliczyłem dwie gleby; jedna na podchodzeniu przy łańcuchach (tak szybko narty ześliznęły się do tył, że wylądowałem na pysku) i druga na zjeździe na Liczyrzepie puściła mi krawędź na wewnętrznej. Zaraz puszczę niedokończony filmik z tej "wyprawy". Pozdrawiam serdecznie. PS Odpowiadając jednoznacznie - wchodziłem na Śnieżkę na nartach.
  25. Poprzednie dni....Myślałem, że nie da się napisać ciekawszej relacji..... a jednak znowu się pomyliłem.
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...