fundu
Użytkownik forum-
Liczba zawartości
578 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
16
Zawartość dodana przez fundu
-
-
Udaje się na konsumpcję, potem kolejna już w tym długim dniu kawa i po przerwie postanawiam, że spróbuje i dam sobie odpowiedź na pytanie, co dalej. Aha – stok! – no przez godzinę trzymał się dzielnie a później w górnej części zaczął odsłaniać coraz to większe połacie lodu a z lewej strony (siedząc na kanapie), tam gdzie większość ludzi kierowała swe szusy zaczęły się robić odsypy i im później tym bardziej był zmęczony – po prawej dla lubiących spokój i lepsze warunku – stanowczo lepiej. Po godz. 17 znowu zaczyna prószyć delikatny śnieg ale i wiatr, który w ciągu dnia w porywach dmuchał powyżej zaczyna hulać powoli również i na Solisku. Ja wjechałem na górę, zjechałem i już wiedziałem – nie ma sensu – to już byłoby po prostu niebezpieczne – jest godz. 18.20, podjeżdżam pod kasę i tam udaje mi się jeszcze odsprzedać karnet za 40 zł. Tak więc w pełni zadowolony udaje się do auta, potem jeszcze obowiązkowo podwójna kwaśnica na pożegnanie w Karczmie pod Borami i szykuje się w trasę do domu. A tu o dziwo – te poranne, fatalne drogi do Żywca czarniutkie – zero lodu, zero śniegu, żadnych problemów – czyli jednak się da! Uwazajcie tylko na zwyklym juz odcinku drogi Zywiec-Bielsko B. - panowie korzystaja z wymiany ferii - na tym stosunkowo krotkim odcinku 2 zwykle radiowozy + jedna nieoznakowana bordowa Vectra. Ogólnie rzecz biorąc jest bardzo zadowolony, Pilsko to jest Pilsko – brakowało tylko lampy i pełnego słońca , ale za to w końcu naturalny śnieg na którym o niebo się lepiej jeździ, 5-ka, która dała moim nogom ładnie popalić, fajni ludzie poznani w trakcie rozmów (pozdrawiam pana górnika-mierniczego wentylacji z Ziemowita, pana z autokaru z Krapkowic, i masę jeszcze wielu innych osób). Aha – dużo dzisiaj było „leśników” – tak ich sobie w trakcie jazdy nazwałem – czyli ludzi, którzy jak tylko wjechali to zaraz rozpierzchli się do lasu na freeride – widać to też było po śladach – i z tego co słyszałem, to przynosiło im niezłą frajdę. Tak więc każdy chyba sobie coś uczknął z tego Pilskowego tortu – jutro z tego co w piątek patrzyłem ma być jeszcze ładniejsza pogoda i słońce – czego Wam wszystkim wybierającym się życzę. I tak kończąc moje wypociny – fotki później – ale nie wiem, czy dzisiaj – nie obiecuję.
-
Na Pilsko i Korbielów w nowym roku chciałem wybrać się już w ubiegły weekend. No cóż – nie wyszło - teraz tym bardziej po weekendowej złości jak i opadach w środku tygodnia oraz prognozie na piątek i sobotę, powiedziałem sobie – w ten weekend już obowiązkowo. Nauczony lekcją z ubiegłego wypadu do Szczyrku jakoś tak z przeczuciem jeszcze wieczorem w piątek lecę na garaż zobaczyć, jak tam akumulator w aucie, które zawsze pożyczam od rodziny na dalsze wypady (mój mały, miejski, wysłużony klekot swój ostatni raz w górach był z jakieś 3 lata temu:tongue:). Przeczucie okazało się właściwe - w aucie nawet alarm nie reaguje i zero elektryki. Myślę sobie – uff – jest piątek -udało mi się – aku do ładowania i teraz tylko lecieć szybko się szykować na jutro i spać. Dziś odruchowo budzę się przed 5, myślę sobie – fajnie – chociaż raz będę wcześniej na stoku, spakowany lecę do garażu, podłączam aku - kły,kły,kły – i wysiadł! Shit!!!! – 6 rano , co teraz – przecież miał być Korbielów!!! Lecę z powrotem pod blok, wyciągam aku z mojego klekota, lecę z nim do garażu, próbuje podłączyć – shit! – nie pasuje – nie ten typ, nie te klemy,etc. Myślę sobie – no to po Korbielowie:frown:: Próbuje jeszcze coś wykombinować – nic nie da się zrobic – aku w ręce z powrotem, montuje w moim wozidle – one kozie death - jak to powiadają – ja dzisiaj Korbielowa nie odpuszczę:tongue: Cała ta gonitka, bieganina i nerwy spowodowały, że wyjeżdżam z domu dopiero o 7:20 – jak na możliwości, jakie dała mi pobudka, wściekły jestem jak nie powiem co. No ale dobrze, że wóz chociaż na przyszły tydzień do pełna wcześniej natankowany, tak więc dodatkowe niepotrzebne postoje odpadają. Szybko na autostradę, potem łącznikiem na Pszczynę i dalej jazda drogą na Żywiec. Drogi fajne, czarne, jedynie odcinek Żory-Pszczyna z błotem pośniegowym, ale beż żadnego dramatu. Wbijam się przed Bielskiem na super drogę i w końcu mam okazję przejechać się aż do Łodygowic. Extra – pięknie się jedzie i niech no tylko w końcu zrobią tę trasę aż do samego Żywca! Patrzę na zegar – godzina ok. 9:20 – a przed Żywcem – spokój – Pietrzykowice – luz, nowy market przed Żywcem – luz, rondo – luz – szok! Ale od Żywca za to drogi aż do samego Korbielowa – niezbyt to było ciekawe - lekko odgarnięta wierzchnia warstwa śniegu a reszta białej warstwy zamarznięta i twarda tak, że jadąc po tym jest dość ślisko a moje wozidełko przypomina, skąd biorą się nowe trzaski. W samym Korbielowie jedzie traktor z pługiem – ale pług podniesiony – pokazuje mu – Panie, zniż pan ten pług – pomachał mi i przejechał dalej – yyyyy – chyba się nie zrozumieliśmy:tongue: Podjazd pod Szyczyrbok w całej bieli, ale jakos w trybie ciągłym udało się dojechać w okolice Ferro – nagle ktoś próbuje zaparkować, stop – staje ja, staje autokar z Krapkowc za mną i koniec – koła ślizgają się, moje wozidło delikatnie na dwójce nawet nie chce popuścić – no coż –- nie będę walczył – ujeżdżam trochę do tyłu i skręcając parkuję na odpowiednim do tego miejscu z boku (a w duchu zaklinam sobie, że następna fura obowiązkowo 4x.4:tongue:) – myślę sobie, na Strugi nie jest daleko, przejdę się, to chociaż się rozgrzeje. Autokar za mną również buksuje w miejscu, ma szczęście, że nikt za nim, ujeżdża, buksuje, ujeżdża duży kawałek i znowu. Nie byliśmy jedynymi, którzy po zatrzymaniu furgali dętkami w miejscu. Ale jak się później okazało, decyzja wcale nie była taka zła – już powyżej mostka na Solisko auta chciały jechać dalej, ale pan z obsługi (ten sam, który kiedyś siedział w budce przy orczyku na Hali Miziowej i opierniczał, żeby nie rzucać orczykami :tongue: – ale tak naprawdę całkiem miły gość – fajnie z nim sobie nawet przy tej budce kiedyś porozmawiałem:smile:) schodzi na dół i pokazuje, żeby nie jechać, bo miejsca już brak. Rzeczywiście- aut dosyć sporo. Po drodze co prawda wyjeżdżało już na trasy dużo Warszawy, parę aut z Łodzi, a i trochę reprezentacji Białegostoku również kończyło swoje feryjne wojaże, ale na parkingach dość duży przekrój nie tylko Śląska i Zagłębia. Ale stała też jedna Skoda Octavia liftback na żywieckich blatach z naklejką skionline na bagażniku, co nie umknęło mojej uwadzę:wink: Po wdreptaniu na Strugi pierwszy zonk – tylko jedno okienko – ok. 10 osób- 16 minut stania:tongue: – no cóż – może to zasługa pewnych maruderów, którym wszystko się nie podobało – jak to można, że tylko do godz. 15 – mówię, że dzisiaj do 16.00 a ostatni zjazd 16.30 – skad to wiem – na to ładnie odpowiadam, że na stronie tak dzisiaj wypisali – no to ze mogą tak wypisac, a ludzi maja w dupie i pewnie kłamią. ze po co tu przyjeżdżać, najlepiej to zamknąć, czemu nie ma map (ktoś z tyłu a’contrario woła – tu jest z boku mapa) – a jak to jest z tą promocją, że to jest bez sensu, że ludzi w konia robią, „w Austrii na 1000 km tras to jest tak i tak” ……. – grrrrrrrr – pan z kasy musiał się nieźle nasłuchać z rana w stylu – "a czy macie plany do 2050 r. ? kiedy będzie w końcu coś nowego" itp.,itd. (co on bidny za to może – to chyba nie pod jego kątem takie pretensje powinny być kierowane…????). no coż – ja bynajmniej stronę zarządcy Jontek-Korbielów porządnie już dużo wcześniej przed wyjazdem przestudiowałem i wiem, że chcę całodzienny w promocji minus 10% za 90 zł i po wieczornym ratrakowaniu mogę na nim śmigać po Solisku aż do wieczoru – w dobie Internetu wygrzebanie takich podstawowych informacji jak cennik i mapa tras myślę, że nie nastręcza aż takiego dużego problemu. Wjeżdżam krzesłem na Szczawiny i udaje się w kierunku orczyka – chodzą obie strony orczyka a kolejek żadnych nie ma – chwil parę i jesteśmy na bieżąco. Czarna oficjalna zamknięta, ale widać, że dużo ludzi musi spróbować tej adrenaliny i testuje ostrą „ściankę”:tongue:. Pod orczykiem parę nierówności, ale tragedii żadnej nie ma. Wjeżdżamy na Miziową – wow – szok – końcówka warszawskich i początek śląskich ferii, dodatkowo weekend i opady śniegu w tygodniu+w nocy– liczyłem na ogrom ludzi i ścisk - a tu do orczyka na Pilsko żadnych praktycznie kolejek – piknie. Na Miziowej chmury nisko furgają, powyżej mgła raz słabiej, raz mocniej daje się we znaki a z początku jeszcze prószy mały śnieżek – ale z widocznością nie ma problemu, jedynie cały czas od Miziowej wzwyż mocne podmuchy silnego wiatru wzmagającego uczucie chłodu i wzniecającego zamiecie i zadymki śnieżne – dziś bez maski, kominiarki, gogli od Miziowej wzwyż mogłoby być ciężko. Ostatni orczyk w kierunku Pilska– początek z plackami lodu od wywianego śniegu, potem parę nierówności ale wjazd bez problemów i w końcu na górze 5-ki - noooo – i to jest proszę Państwa naturalny śnieg – od razu czuć różnicę w porównaniu do ostatniego wyjazdu. Trasa nr 5 bardzo fajna – trochę małych odsypów, ale one w ogóle nie hamowały jazdy i do końca dnia będą panowały tu najlepsze warunki. Na stromiźnie przez samym schroniskiem parę placków lodu a tuż za schroniskiem warunki ciut gorszę – najpierw lód a potem na tych dwóch charakterystycznych „ściankach” 5-ki do Szczawin - dużo mocniejsze odsypy, na których trzeba było jednak uważać, bo potrafiły wyhamować. Lodu na tych ściankach odcinku z początku mało –parę może miejsc. Jako, że otwarli wyciąg na Kopiec, udaje również tam swe kroki. Na początku pod orczykiem 3-4 głębsze dziury-wertepy pod rząd – takie hopki jakby – jedna po drugiej - mnie tam one nie szkodziły a bardziej tylko śmieszyły, jak po nich przejeżdżałem, ale młodsi wiekiem mogliby mieć na nich problemy. Trasa przy orczyku na Kopiec w dolnej części odgrodzona, tak więc kieruje się od razu w prawo – na tę zaraz za talerzykiem –a tam suuuuperrrr – jeszcze mniej ludzi, dużo świeżego śniegu tylko lekko rozjeżdżonego i zaraz za drzewami na rozszerzeniu człowiek mógł być nawet chwilami panem tego odcinka – jedynie na ostatniej stromiźnie tuż przed zakrętem w prawo już do schroniska – tam nawet dosyć lodu i z każdą godziną jego coraz więcej. Śnieg ustał, pogoda z początku – niskie chmury nad głowami na Miziowej, lekka mgła powyżej zmieniająca częstotliwość i gęstość swojego występowania (ale bez zagrożenia widoczności) a w dolinach widać słońce pięknie krajobraz oświetla. Potem około godz. 14 przyszło i na Miziową i powyżej lekkie rozchmurzenie, ale po czasie znowu bardziej pogoda wróciła do swojego poprzedniego stanu. Ja czekałem na tę 5-kę bardzo długo i w końcu się doczekałem, tak więc głównie po niej jeździłem – a 5-ka jak to 5-ka – szczyt do Miziowej trzymał się bardzo fajnie - jedynie „ścianka” przed schroniskiem – z każdą godziną coraz więcej lodu - a po godz. 14, a zwłaszcza godz. 15 warunki w kierunku Szczawin również ulegały pogorszeniu – stromizna zaraz za schroniskiem coraz bardziej mocno obdarta i zalodzona a na 2 dalszych „ściankach” zaczęło wychodzić jednak również coraz więcej lodu i robiły się coraz większe odsypy-muldy - tak więc trzeba było miejscami ostrożnie- jak zwykle najlepsze warunki w tych godzinach panowały po bokach. Cały dzień GOPR-owcy ćwiczyli wjazdy orczykiem i zjazdy w grupie wraz z toboganem. I panowie Policmajstery też w okolicach Miziowej się pokręcili. Po późnej godz. 15 pojechałem sobie jeszcze raz na Kopiec – praktycznie pełna samotność na wspominanej wcześniej trasie, potem szybka kawa jeszcze w schronisku i ostatni wjazd na szczyt (pan z obsługi zakładał już osłony na prawym orczyku). Tu juz pod orczykiem tez takie z 4-5 dziur-wertepów - jeden za drugim jak na Kopcu. Stamtąd zjazd na Miziową, na Szawiny i po godz. 16 koleją na Strugi. Początkowo nie chciało mi się schodzić w kierunku auta, więc zacząłem zjeżdżać, ale jak usłyszałem pierwsze chrrruupp, drugie, to po trzecim (niby tych pierunów nie widać, ale pod cienką warstwą śniegu jednak gdzieś się tam czają) ściągnąłem narty i na końcu schodów zacząłem już grzecznie iść ze sprzętem w rękach. Ludzi niby drogą zjeżdżali ale dieńgów njet mnogo, sprzętu mi szkoda, więc wolałem nie ryzykować i drogą ładnie w butach jak na narciarza przystało schodziłem. Miałem iść do auta na chwilę odpocząć ale patrzę- przecież-> mostek – Solisko już wyratrakowane, ludzie ustawiają się w kolejce – no to dawaj – przez mostek i do kanapy. Trochę nogi odpoczęły na zjeździe do Strug, ale Pilsko to jednak Pilsko – 5-ka dała mi się we znaki i już powoli czuję, że na bank do późnych godzin nie wytrzymam. Kanapa – rok temu już postawili a ja z różnych względów nie miałem jeszcze okazji jej wytestować – wstyd! - no to fruuu. Piknie wszystko ładnie – są bramki, jest taśma – no to w drogę. Jadę i jadę i pierwsze spostrzeżenie – pierunie – cuś mogła by lekko jednak trochę szybciej lecieć. Jesteśmy na górze i jedziemy. I tu znowu czuć różnicę- śnieg chyba głównie sztuczny, sypki – ale jest wyratrakowane – równo, twardo, szybko- po prostu bajka i pięknie. Narty idą idealnie i można by tak jechać i jechać, tylko szkoda, że stok taki krótki i tak szybko się już kończy (tym bardziej nie potrafię się już doczekać tej Buczynki, bo jak to zrobią, to chociaż w dolnej części będzie fajna opcja na jazdę- oczywiście po odpowiednim zaśnieżeniu i oświetleniu). Wjeżdżam tak i zjeżdżam i wjeżdżam i zjeżdżam aż jakoś po 17 nogi mówią mi pass – no nie słuchają – widzę, że już nie hamuję i nie skręcam tak jak chcę – no cóż – a czasu jeszcze dużo – postanawiam zrobić przerwę i coś poszamać - korzystam z restauracji w budynku obok kanapy i jest bardzo dobrze – mięska, ziemniaki, surówki – w końcu coś konkretnego i domowego – zadowolony ładuję porządny talerz i gawędzę z panią z obsługi (tu pozdrowienia dla bardzo miłej pani – uśmiechnięta, wesoła a ja mam cały czas wrażenie – skądś znam tę twarz, gdzieś już widziałem chyba w Korbielowie oto tę dziewczynę).
-
Obstawiam, ze za calodniowy dowala cena 120-130 zl niestety - patrzac na to co w Ojro proponuja
- 13 139 odpowiedzi
-
- szczyrkowski ośrodek narciarski
- szczyrk
- (i 7 więcej)
-
Ja też wczoraj do godz. 20 zastanawiałem się - jechać-czy nie jechać - ciągnie mnie strasznie otwarta góra, ale wczoraj mgła strasznie osiadła (wieczorem na kamerkach to i na Solisku mleko) i dzisiaj z tego co widzę normalna widoczność tylko na dole. Na razie śnieg się leniwie rozkręca - czy to w górach czy też Tarnowskich prószy jednakowo:smile:
-
Pierunie - tyla drzew, a jakoś nikogo tam z Pracowni nie widać:tongue: A tak już poważniej - bardzo fajny filmik:smile:
- 6 411 odpowiedzi
-
- nowe inwestycje
- polska
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
A mnie kusiło na dzisiaj na świeży opad w Korbielowie, ale mgła widzę powyżej Buczynki jak pierun, tak więc może i lepiej, że zostałem w domu. Jedyny plus to, że minus:smile:
-
Ano, ano - mnie też o dojazd do Korbielowa chodziło, stąd pisałem o jeździe przez Żywiec tamtymi ulicami - zakręciłem się, bo tu o Cieszyn chodzi:smile: Ale nie ma tego złego - też przy okazji się trochę dowiedziałem:wink:
-
Właśnie - wjazd od strony Bielska do Żywca w sobotę zawsze się blokował, ale teraz z tego co czytam, to jest jeszcze gorzej - budowa nowego mostu w centrum i to powoduje, że zakorkowane i to też mocno na okolicznych drogach? Jak jest teraz - dalej Żywiec masakra? - ja i tak nigdy nie pakowałem się w Centrum na ul. Wesołą tylko przez Piłsudskiego. Bacus zaproponował jeden sposób objazdu (z tego co patrzę to najlepiej kierować się na wjazd "Browar" na S69 w okolicach Leśnej). Wiem, że Johnny pisał również, że objeżdża Żywiec przez jeziora - rozumiem, że z BB trzeba byłoby uderzać na Kozy, Porąbkę, Międzybrodzie, Czernichów, Tresnę tak, aby objechać Jezioro Żywieckie, tylko że to z mojej strony będzie chyba trochę dłużej. Macie jesczcze jakieś propozycje?
-
Cuuudo:smile: Rysianka ma swój klimat, zawsze jak tam jestem wiosną-jesienią i patrzę się na ten mały wyciąg, to zastanawiam się, czy to jeszcze chodzi:smile: Inny taki fajny staroć jest jeszcze chyba już za Lipowską w kierunku Boraczej - te obydwa wyciągi polecam szczególnie wiedzy Mostostala - on na pewno po pierwszym spojrzeniu wiedziałby i od razu określił, co to za wyrób i który to rocznik:wink:Czyli podchodziliście od strony Pilska i zjeżdżaliście po śniegu, po którym za niedługo będzie już mniej więcej, tak:wink:
-
Niezłomna Łomnica
fundu odpowiedział johnny_narciarz → na temat → Relacje z wyjazdów forumowiczów na narty
Ano ja wlasnie bylem latem i te 40pare Ojro dosc mocno wtrzasnelo moim portfelem (nawet Slowacy w Popradzie, z ktorymi rozmawialem mowili, ze to dla nich tez za duzo), ale widoki i wrazenia przepiekne - wlasnie wjezdzajac nowa gondolka (ta pierwsza rzeczywiscie juz lekko ciasna i przydusznawa:wink: ogladalem te trasy i wyobrazalem sobie, jak tu musi byc pieknie pod katem narciarskim zima - i teraz Johnny to potwierdzil:) - Lomnica piekna ino letko drogo:tongue::wink: -
Skolnity - pierwszy test cz.1
fundu odpowiedział johnny_narciarz → na temat → Relacje z wyjazdów forumowiczów na narty
A ja jeszcze moze zapytam w kwestiach wlasnosciowych:tongue: - czy to jest prawda owa pogloska, ze stacja nalezy (czy tez moze jej wspolwlascicielem) jest nasz wielki, wislanski Orzel?:smile: Nie pytam z zawisci (bo mam pelen szacunek do Mistrza) czy tez z jakis innych hejterskich pobudek, ale gdzies po prostu natknalem sie na takie info:smile: -
Dzięki:smile: Ano człowiek jeszcze po wczoraj lekko podjarany:wink: To fakt - czy czasówka, czy punktówka - za każdym razem fajnie wyświetlało, ile jeszcze na karnecie pozostało. A co do patologii - mam nadzieje, że ktoś im w końcu tam do rozumu przemówi. Póki co - pora uciekać - jutro znowu do kieratu:tongue: Trzymajcie się i do usłyszenia:smile:
-
-
-
-
SON w Trzech Króli Od dawna chciałem już przetestować Szczyrk – nową kanapę na COS-ie a także SON pod nowym panowaniem:smile: Ostatnie 2 dni śnieżenia plus zapowiadana słoneczna pogoda na wtorek przekonały mnie, że choćby nie wiem co, to tym razem musi w końcu się udać. Rozładowany akumulator + małe problemy w domu spowodowały, że do Szczyrku docieram późno – ok. godz. 11 - daje się to odczuć już na samym wstępie – za kinem Beskid (wysokość zabytkowego drewnianego kościoła) - korek – i tak przez ok. 15 minut po drodze bujamy się na jedynce. Dojeżdżam do COS-u – aut pełno , do kasy kolejka ludzi - zawijasem aż na chodnik do samej drogi – uuuuuu – nie ma co się zastanawiać- jadę dalej – kierunek: Solisko. Tyle dobrze, że od COSu zatwardzenie na drodze minęło i można już spokojnie jechać przez Szczyrk normalną prędkością. Podjeżdżam do Soliska – a tu też - masa aut na poboczu już ustawiona, u płatnej patologii parkingowej też pełno – myślę sobie – chciałem tu pośmigać, ale jak tak, to jadę na Juliany. Przejechałem zakręt, ale tam, gdzie zakaz już nie obowiązywał, po lewej stronie znalazłem miejsce na zaśnieżonym terenie poza drogą. Zaparkowałem, przebrałem się, wziąłem sprzęt i jazda w dół spacerkiem do kasy. Pod kasą mały dylemat – i tu zdecydowanie brakuje mi w SONie karnetu 6 godzinnego – jest 4 i 8 godzinny - trochę pobiłem się z myślami, ale co tam – wziąłem 8 godzin i pora w końcu zacząć. Aaaaa – jeszcze – przecież poranny postój na kawę na stacji daje o sobie znać – trzeba zahaczyć o „fuj-fuje” (jak to Johnny powiada:wink:) – wchodzę do pierwszego – wylot- wchodzę do drugiego – to samo – poddaje się - potrzeba jednak bierze górę – postanawiam jednak wejść - a tu kolejny zaskok – „fuj-fuje” ustawione są pod lekkim nachyleniem – w dół, tak więc w śliskich butach narciarskich ( jak później obserwuję - nie tylko ja) pięknie ratuje się, aby nie zatrzymać się na prawie w pełni zatankowanym już otworze „fuj-fuja” – gwiazdy tańczą na …….:tongue: Jako, że przy ostatnim pobycie bardzo fajnie śmigało mi się na czerwonej 7-ce, tam kieruje swoje kroki. Tu zrobiła się mała kolejka – nowy system czytnikowy sprawuje się bardzo dobrze, antena wychwytuje schowany w kurtce skipass już z daleka – very , very na plus:smile: - jednak likwidacja jednych bramek na rzecz przejścia dla dzieci powoduje, że przepustowość spadła i się korkuje. Wyjeżdżam na Suche – tu kolejka do następnego orczyka gdzieś na 10-15 minut. Dojeżdżam do Hali Skrzyczeńskiej . Pod orczykami trochę wertepów, ale lodu brak, bez jakiś dramatów, obsługa na nartach jeździ i podsypuje najgorsze fragmenty – nie jest tragicznie – nikt gleby nie zaliczył:smile: Zjeżdżam na 7-kę – i tu trasa z Hali do Suchego już mocno obdarta i dużo lodu – ale bez przetarć i kamorców. Od Suchego do Soliska też poobdzierane, ale może w mniejszym stopniu – tylko na przedostatniej „ściance” widać brązową plamę i wokół niej walających się trochę kamorców. Śmigam tak trochę, ale coś mi tu jakoś dzisiaj nie podchodzi– postanawiam przenieść się na Juliany. Na Julianach kolejka do orczyka na czerwoną trasę jeszcze większa – ale o dziwo - idzie bardzo fajnie i szybko tak więc krócej postałem niż na Suche-Skrzyczeńska i jestem już na górze. Trasa czerwona - jak to czerwona na Julianach – w pierwszej, najbardziej stromej części mocno poobdzierana - tam bardzo lodowo a dalej już w miarę można jechać. Postanawiam wytestować niebieską 8 i 13 – warunki na nich niby gorsze, tylko jedna gwiazdka na wyświetlaczu ale co tam. Wyjeżdżam – i tak samo – w górnej części lekko obdarte, trochę placków lodu, ale potem od tej szerokiej polany z widokiem na Skrzyczne - już bardzo fajnie – co prawda na tej trasie zauważyłem przebijające spod śniegu źdźbła trawy i jakiejś roślinności - ale nic groźnego - kamorców brak i jakoś mniej skatowana i obdarta – lepiej się śmiga, więc postanawiam do końca jeździć po tej stronie. Dopiero pod sam koniec na łączniku - wylocie orczyka z Golgoty zrobiło się duże poletko lodu, a już jakieś 20-30 minut przed zamknięciem wyskoczyło parę kamorców na wysokości baru z leżakami do opalania – ale bez strachu – wszystko do ominięcia. Jeżdżę na Julianach do 16 i po zamknięciu postanawiam poczekać na wieczorny sztruks na Solisku:smile: Podjeżdżam również na parking pod Golgotę chcąc tam zaparkować, bo nie chce mi się drałować po całym dniu po ciemku pod górkę – wjeżdżam na parking i się pytam – Panie – tak do godz. 18 – ile płacę – a facet do mnie – no wie Pan – jest 16 ( a była 16:30), – 16-17-18 – 2 godziny to będzie – 10 zł!!!!!!!!!! Mówię – co???????!!!!!!!! Panie, 2 godziny – to chociaż za pół dnia – nie, nie , wie Pan, to tylko 2 godziny ale to tak nie można, to całościowo trzeba policzyć itepe, itede!!!!!!! – nie słucham nawet do końca, włączam wsteczny i cofam – PATOLOGIA!!!! – po prostu chora PATOLOGIA nienażartych, chciwych i łapczywych nie_powiem_czego w kufajach!!!! Ale co tam – jadę parę metrów dalej i parkuję zaraz za kasą przy Golgocie - zaraz za „fuj-fujami” zwolniło się jedno miejsce – wjeżdżam tam z ochotą, nikt nie pochodzi, nikt nie kasuje - masz cwaniaku nienażarty swoje 10 zł – udało się zaparkować za darmoszkę:tongue: Akurat ratraki zaczęły wjeżdżać na 7-kę, cała ekipa spod bramki – fruuuu – jak marszem z kolejki wywiała a ja odwracam się w stronę ulicy – masakra! – cały Szczyrk już stoi – korek od zjazdu z Salmpolu, na zakręcie do Golgoty i dalej w dół – wszystko stoi i praktycznie się nie rusza – Łódź, Warszawa, Śląsk - wszyscy zaczynają drogę powrotną. No nic – nie ma co stać w korku myślę sobie – tym bardziej trzeba pośmigać jeszcze na jeździe wieczornej. 3 ratraki szybko przejechały oświetlony odcinek 7-ki i ekipa spod bramki (wraz z rosyjskojęzycznymi pannami na czele:smile: - ruszyła na podbój sztruksu:biggrin: Przez pierwszą godzinę całkiem fajnie, kamorce i brązowa plama została przykryta, ale wiadomo – im później tym gorzej – po godz. 17:30 zaczęło mi się wydawać, że teraz jeżdżę tak jakby po polu lodowych grudek – może nie takich, jakie tu można było na forum jeszcze parę tygodni temu zauważyć, ale lodowe kartofle można było obok siebie zauważyć i pod nartami wyczuć. Co chwila spoglądałem też na drogę – godzina 17, 17:30, 18 – korek od zjazdu z Salmpolu jak stał, tak stoi – auta co jakiś czas tylko leniwie się przesuwają - niedobrze:/ Pojeździłem jeszcze trochę, ale po 18 miałem już dosć - nogi zaczęły mi już się buntować – powiedziałem sobie – koniec – na dzisiaj już wystarczy – poszedłem pod kasę i na szczęście resztę karnetu po paru próbach udało mi się sprzedać za 30 zł – myślę, że dla obydwu stron była to dobra transakcja:smile: Auta cały czas ślamazarnie przesuwają się wzdłuż drogi, dlatego postanowiłem zjeść w końcu coś porządnego i ciepłego, bo oprócz batonika, kiełbaski i oscypków nic konkretnego nie zjadłem. Idę do „chaty pod golgotą” – pytam się czy jest coś ciepłego – barsz z tytki knorra – mmmmm – no nic – w takim razie dziękuję, wsiadam do auta i w okolicach 18:30 zaczynam zjeżdżać ślamazarnie w kierunku centrum Szczyrku. Po 20 minutach powiedziałem sobie – dosyć – żołądek ssie a ja nie będę w takim tempie jechał – migacz w prawo i skręcam do karczmy w centrum – tej odnowionej, takiej przeszklonej naprzeciw hotelu Alpin – tam jedna kwaśnica, potem druga (taaaaak – teraz sobie pojadłem::biggrin:), ciepła herbata i o 19:40 wyruszam w drogę powrotną – i nareszcie w końcu normalnie jadę, bo po korku na szczęście już ani śladu. Docieram do domu o 22, przed 24 idę spać, dzisiaj w pracy wiszę i przysypiam, ale i tak warto było. Moje spostrzeżenia – rzeczywiście – podwyżka chyba jeszcze za wczesna. Z nowości na plus to to wspominany system bramkowy no i naśnieżanie – trzeba im przyznać – przez cały dzień aż do nocy aramaty jak i lance chodziły na trasach non stop – nie jak jeszcze parę lat temu – trochę pośnieżyli, to tu- to tam albo jedna armatka była przesuwana przez cały dzień po stoku – tu armaty włączone były non stop. Co do zmiany – aż prosi się postawienie łącznika do COS-SON, bo miałem straszną ochotę wytestować nową kanapę na COS-ie, ale dreptać mi się wczoraj jakoś na COS nie chciało a po tym, co zobaczyłem pod kasami COS-u ani myślałem przemieszczać się tam z powrotem samochodem. Co do warunków – po paru dniach opadów myślałem, że będzie fajnie, ale tak naprawdę dominuje jeszcze sztuczny śnieg – sypki, łatwy do zdarcia, to nie jest jeszcze, to co 2 lata jak przysypało naturalnym śniegiem. Ale i tak nie żałuję, bo w pięknej pogodzie, na świeżym powietrzu udało mi się w końcu pojeździć. Oby więcej takich ładnych dni ( i jeszcze więcej naturalnego śniegu:smile:
-
Wlasnie wrocie ze Szczyrku - relacje i fotki wrzuce pozniej bo jutro znowu o 7 trzeba odbic sie niestety. Dobranoc:))
-
Wlasnie przeczytalem o promocji - od 17 stycznia 10 procent rabatu na karnety a dla noclegowiczow Jontka- 2 x 10 procent. "Jeszcze troche sniegu" i ruszy Miziowa:wink:
-
Gruniky Syberyjskie
fundu odpowiedział johnny_narciarz → na temat → Relacje z wyjazdów forumowiczów na narty
Ooo kurde- Gruniky- ales Johnny wspomnienia odkopal:smile: z 2 lata juz tam nie bylem, ale tak jak piszesz - nawet jak w Korbielowie bylo licho, to tam warunki fajne, temperatura w tej dolince nizsza a na tej drodze dojazdowej dupa potrafilo zarzucic:) W pogodny dzien na gorze nawet Tatery widac- fajny stoczek, ladnie utrzymuja, szeroko tylko zeby tak z 2 razy jeszcze byl dluzszy:wink: nowa knajpa - koniecznie musze sie wybrac to zobaczyc - to tego malego drewnianego, ciasnego ale za to klimatycznego cieplego domku z kielbaska i herbata z duza iloscia cukru w oryginalnych szklankach juz ni ma - w zamian za to postawili? Ale Gruniki to Gruniki - zawsze mam do nich sentyment:smile: -
Patent na suszenie skórzanych rękawic narciarskich
fundu odpowiedział marboru → na temat → Sprzęt narciarski
Dobre - ale i moze sie przydac na przyszlosc:smile: - recycling rzadzi:biggrin: -
Ciuuup-fest kolejeczka:smile: A tak myślałem, że jakby nie SON albo COS to może by tak Cieńków.... no cóż - pora chociaż pokręcić:smile: P.S. A czemu Orczyk III na Dolinach też nie śmigał - również tak jak kanapa z powodu wiatru stoi???
-
Cala przyjemnosc po naszej stronie:smile:
-
Ano właśnie - a który Ernest vel Arnold jak przyfrezuje to dopiero jutro na stoku się okaże:tongue::wink:
-
Dzięki Janek za wyczerpujący opis:smile: W takim razie po dzisiejszym deszczu tym bardziej nie ma się co tam pchać. Sobota, weekend - kusi jakikolwiek wyjazd ale popołudniowy plus na termometrze i deszcz a teraz nocny minus może spowodować, że jutro na stokach będzie niezła szklanka - i tego się najbardziej obawiam. Jakie wasze odczucia?:wink: