fundu
Użytkownik forum-
Liczba zawartości
578 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
16
Zawartość dodana przez fundu
-
Teraz przeczytałem dokładnie wszystkie relacje - w tym na spokojnie pełną Johnego - masz chłopie pióro:wink: Tak jest:smile: - źródło też z Miziowej, ale nie chciałem publicznie za dużo peplać:smile: Maszyna to EUROCOPTER EC 120 COLIBRI. Czytałem, że dobrze nadaje się do lądowań w różnych, w tym trudnych terenach.
-
Tak gdzieś po 30-40 minutach zjeżdżamy na dół – beż żadnych emocji, twardo, jedynie przed górną stacją orczyka na tej ścianie trochę lodu, niżej trochę trawy, więc lepiej wziąć to wszystko z boku. Ale musiało być zimno, bo mała butelka wody, którą miałem w wewnętrznej kieszeni mojej kurtki zamieniła się w napój lodowy:smile:Jeszcze o godz. 14, przed rozpoczęciem wchodzenia, ludzie jakby nagle się zmyli, zrobiło się spokojnie ale teraz – to już zupełnie pusto. Jazda praktycznie na bieżąco do orczyka, 5-tka z Miziowej do Szczawin trochę bardziej przylodzona. Od godz. 16 czuć, że zbliża się koniec. Jeździmy do godz.17 - potem orczyki zostają zamknięte - więc pora uciekać-jeszcze ostatnie spojrzenia na Miziowej: i kierujemy się na Buczynkę – to, co zaraz na początku niebieskiej trasy w lesie a później na zakrętach było w ubiegłym tygodnie odsłonięte – dzisiaj wszystko ładnie przykryte – jedynie trochę lodu na trasie, ale nic takiego strasznego.Na Płaju ponownie wita nas miły prezent: i dalej już tak samo:smile: Buczynka znowu pusta i cała dla nas – wspaniałe uczucie- minimalnie rozkopana, ale bez muld. Dopiero na ściance przed OES-em – parę odsłoniętych miejsc z lodem, kilka – dosłownie – kamorów – ale jak przypominam sobie to, co było tu o tej godzinie w zeszłym tygodniu, to i tak rewelacja, że w takim stanie dotrzymało. Nauczony w zeszłą sobotę omijam wykrzyknik i od razu kieruje się w maksymalnie w prawo –a tu o dziwo- orczyk jeszcze chodzi. Śmigamy więc w dół, bo jasno jest, więc mamy nadzieję, że może jeszcze tu za reszkę punktów pojeździmy, ale w połowie trasy orczyk staje – no cóż – trawersujemy i kierujemy się na Babę. A tu zdziwienie – inaczej niż w zeszły weekend – wyższe trasy w dobrym stanie a Baba trochę już oblodzona, zmęczona (widzę też na ściance kilka dosłownie kamorków) – no cóż – o tej godzinie nie ma już co wybrzydzać – pojeżdżamy do czytnika, ale okazuje się, że karnet jest już „Nieaktualny” – szkoda – czyli tylko czasówki obowiązują wymiennie na Babie. Zostawiamy sobie te 4 wjazdy na przyszłość, kończymy jazdę i udajemy się do auta.Dzień był przepiękny – pogoda a przede wszystkim warunki – jeszcze lepsze, niż w zeszłym tygodniu – było twardo, narty aż same chciały jechać i śmigały – po prostu pięknie:smile:Spać poszedłem grubo po 24-ej, rano ciężko było, ale dla takich dni (nawet w niedzielę) naprawdę warto – Pilsko rządzi!
-
Na szczycie wiatr tak wzmaga zimno, że 2 minuty bez rękawicy do fotografowania i odmarzł mi palec w ręce – cały biały, siny – pierwszy raz takie coś mi się zdarzyło – koniec focenia – tu już nie ma żartów (opuszki do dzisiaj jakby z drewna były:P). Napawamy się widokami na szczycie, jest przepięknie – Tatry, okolice:
-
-
-
Mały posiłek w schronisku i postanawiamy, że przy tej pogodzie przydałoby się zobaczyć szczyt – byłem tam rok temu, widoki były przepiękne – więc zaczynamy się wdrapywać.
-
-
-
-
-
Niedziela - PilskoPomimo, że kasa na moim koncie z dnia na dzień coraz to bardziej topniała, to prognozy na niedzielę mówiły same za siebie – nie było wyjścia – trzeba pożyczyć forsę i fruuuu – na „lampę” w góry:D Jeszcze w sobotę po przebudzeniu i spojrzeniu za okno byłem wściekły na prognozy – jakie zachmurzenie, jaki śnieg?! – za oknem przecież bajka. Ale włączyłem kamerki i rzeczywiście – na Miziowej mgła, chmury i chyba nawet jakiś drobny opad. Dopiero po południu zaczęło się tam wypogadzać. O.k – w takim razie – niedziela – słuszny wybór:) Auto w tygodniu już naprawione, tak więc tym razem z rana w garażu już bez niespodzianek. Przemieszczam się w kierunku Żywca, za Żywcem zabieram moją dobrą znajomą ze studiów i uderzamy na Korbielów. Znajoma mówi mi, że ma karnety Tyskiego – ta wiadomość już poprawia mi humor, bo zamierzałem wziąć karnet na 6 h a przy nadwyrężonym budżecie każda oszczędność się liczy;P Jest jedno „ale” – trzeba podjechać do Jontka, żeby wykupić karnet. Wjeżdżamy na parking – tym razem jestem około 1 h wcześniej niż w ubiegłym tygodniu, ale wszystko już na full. Wspinam się moją przednionapędówką grubo powyżej Strug w kierunku Jontka, ale po czasie uznaje, że wolę nie ryzykować – po bokach autami obstawione, trzeba się zatrzymać, żeby przepuścić wozy z naprzeciwka – auto rusza to na lewo, to na prawo wyślizguje ślady - nie ma co – do Jontka jeszcze trochę jest – postanawiam, że zjedziemy na dół, kupimy jeden wjazd na orczyk i zjedziemy sobie na nartach do Jontka po te karnety. Tak jak poprzednio w okolicach Baby znajduje wolne miejsce na poboczu drogi (tak naprawdę to rzutem na taśmę wjeżdżam, bo już chętny na to miejsce czatował tuż za mną). Wyciągamy sprzęt i tak jak w ubiegłym tygodniu wita nas: Eurocopter:smile: - ląduje w tym samym miejscu, zabiera ludzi i leci w górę. Później się dowiaduję, że jest to prywatny właściciel (ale nie ON Pilsko:)Bierzemy sprzęt, idziemy do kasy, wykupujemy 1 jazdę i zjeżdżamy do Jontka. Warunki na pierwszej trasie wyśmienite – twardo, narty pięknie jadą – zapowiada się „smakowity” dzień:smile:W Jontku natomiast Pani przy kasie jest bardzo „wrażliwa”, staram się żartować, ale widzę, że do wybuchu niewiele już brakuje – jedna osoba-jeden karnet – Pani bardzo skrupulatnie tego przestrzega - bierzemy tylko 2 karnety a znajomi będą musieli sami ze stoku sobie po nie podjechać – wolimy nie ciągnąć tematu, bo bomba wisi w powietrzu:P Wychodząc, spotykamy chłopaka z Olkusza – on nam rozjaśnia, skąd ta nerwówka – podobno rano była bardzo długa kolejka – zawijas spory aż za samymi drzwiami - tylko jedna kasa czynna, ludzie strasznie nerwowi przez to byli, dużo osób chciało brać karnety też „na znajomego” i stąd te emocje. Podobno później przyszła druga pani do kasy i trochę te nerwy się rozładowały. Kolega z Olkusza po chwili rozmowy za wartość kaucji przekazuje nam karnety:smile: - tak więc znajomi jednak również z promocji skorzystają Rozmawiamy jeszcze chwilę – kolega chwali bardzo warunki – mówi, że czy do Tatr czy do Korbielowa mają taką samą odległość, ale Korbielowem jest zachwycony i stwierdza, że tu „lepsze warunki”:smile:.Kończymy rozmowę i udajemy się do dolnej stacji orczyka a następnie jedziemy w górę, bo czas ucieka. Mijamy Buczynkę – kierunek Płaj – znowu trochę zabawy i radochy z talerzykiem i skręt w lewo – po zeszłym tygodniu podchodzę tu z ostrożnościa – ale: trawy i przetarć już nie ma, kamieni też nie widać – śnieg przykrył wszystko to, co było w zeszłym tygodniu, coś przy przejedzie na tej pierwszej ściance jakby pod tym śniegiem było czuć, ale potem już spokojnie - jazda prosto do Szczawin. Na Szczawinach – lewy orczyk: trochę dłuższa, standardowo-weekendowa kolejka, prawy – na bieżąco. Wspinamy się na Miziową, tam już widać ogonek ale słońce pięknie przyświeca, więc dusza się sama raduje:smile:Orczykujemy na szczyt i zaraz 5-tką w dół – jest przepięknie – trochę śniegu już rozkopanego ale nie ma mowy o żadnych muldach, brak lodu (lewa strona ścianki przed schroniskiem czynna) i na pewno bardziej twardo i jeszcze lepiej niż tydzień temu – jest ekstra – zjeżdżamy dalej 5-tką do Szczawin – to samo – po prostu „mega warun” jak to Gregor powiada - i bajka:D.Do 13-ej, póki „Tyskie” pozwala, jeździmy 5-tką a później przydałoby się coś dokupić. Myślałem, żeby wziąć 4 h, ale lepiej nie dzisiaj - kolejki do orczyków na 5-10 minut, trochę ludzi jest (chociaż bez tłoku na trasach) – kupujemy na razie 20 pkt na jedną kartę. Wjeżdżamy na Miziową i odpoczynek. A w tych alpejskich warunkach widać, że „reścik” jest na całego. Trochę fot:
-
Witamy na forum. Zyczymy udanych szusow i samych fajnych relacji:)
-
Łoo ciup-pokrywa widac jest,orczyki juz nie chodza czy jak? Po drugiej fotce wnioskuje,ze te slady to Twoje:wink:
-
A dziękuję, bardzo mi miło:smile: No to teraz już wszystko jasne-wszystko mi się poukładało. Freeride-póki co-czarna magia-chyba jeszcze dużo wody w Pilska potokach upłynie, zanim zapuszcze się poza trasę:tongue::wink: Ale jak piszesz - trzeba tam podwójnie uważać. Ale bajka - mieszkać na Buczynie - już 2 lata temu mówiłem znajomej, że fajnie byłoby tam na emeryturze sobie osiąść:biggrin: Ta cisza i spokój - jak już wszyscy zjechali to żal mi był stamtąd się ruszać - tylko pozazdrościć:biggrin: viruss-to ja pisałem o kamieniach-w sobotę były, zaraz za zakrętem za buczyną gdzie wybierasz trasę nr 1 albo 3 - widocznie może już wyzbierali:smile:
-
To chyba ktoś z tych stron, nie zdążyłem odczytać reg'a, na zdjęciach też reg zamazany, ale myślę, że to może być SP-KKR - bo w Aleksandrowicach i w Rakowicach-Czyżynach też był widywany. Może właściciel jakiejś prywatnej firmy albo jak - ale zazdroszczę - przy takiej pogodzie przelot nad górami - widoki przepiękne:happy:
-
Pięknie - chłopaki - wielkie dzięki - Kubinska ciągnie mnie juz od zeszlego sezonu, w grudniu w Namestovie skręciliśmy jednak na Rohace ale trzeba i tam będzie w końcu zawitać (tylko ten dojazd - 2 h z Bielska to 3,5 - 4 h ode mnie - ale pożyjem-uwidim:wink:)
-
O Pilsku mogę dużo i długo:tongue::wink: Miałem jeszcze więcej fot do wrzucenia, ale zauważyłem, że inni też piszą relacje, więc postanowiłem powoli zmierzać ku końcowi:biggrin: Pilsko jest przepiękne - i tak jak Mati napisał - bardzo dużo w tym sezonie dni było z mgłą i chmurami - a przy takiej pogodzie tam po prostu można się niesamowicie naładować - tylko niechaj w końcu powstanie ta kanapa - tam jest już wyżej i po tych 6 godzinach w kolanie jednak to mocno dość czułem
-
Baba może nie jest najnowocześniejszym krzesłem, ale dopiero tu po całym dniu poczułem, co to znaczy wjeżdżać i odpoczywać na kanapie. Zrobiłem z 4-5 wjazdów przy okazji dowiedziałem się o istnieniu polany „Macicowej” (to chyba tam gdzie „Tylko dla Orłów”;)Po godz.18 czas już niestety minął – oddałem więc grzecznie karnet i do samochodu. Na parkingu pod Babą 3/4samochodów na rejestracjach z Warszawy – że też im się tak na weekend chciało;p;)Potem szybko Karczma pod Borami, przepyszna kwasnica, oscypek i fruuu – szybko na zimne pivko do domuWspaniały dzień, spędzony na najlepszej górze w naszym regionie – wspaniałe widoki, warunki jak na marzec dobre i bardzo dobre– i tylko czekać, aż w końcu skończy się ten cały bajzel z zielonymi i w końcu na tej górze coś ruszy. To był naprawdę dobry dzień!
-
na szczęście beż poważniejszych ubytków..: Była gdzieś tak godzina 17:35 - a wiec jeszcze 30 minut jazdy No to w dol na Babe i jazda na takie juz totalne dobicie:D. Warunki na Babie – wrecz wyśmienite – zadnych kamorow, jedynie male poletko trawy ale spokojnie do ominięcia – lód - trochę -na samym dole, ale nic strasznego – po tej serii kamorów na powrocie – Baba – idealna - w sam raz na zakończenie dnia.
-
Delektując się, rozpędzam się na nim ile się da bo później trzeba trochę pod górę podrałować. Jeszcze ostatnie spojrzenia na Pilsko i piękne widoki na sam koniec: Po pokonaniu ostatniego wzniesienia przy górnej stacji buczynkowych orczyków spotykam odpoczywającą, wesołą ekipę z Mysłowic – trochę pogawędziliśmy bo swojskie ludziska i po chwili uciekam dalej – przed Buczyną zatrzymuje się jeszcze na parę widokowych fot. Ekipa z Mysłowic mija mnie i po chwili zostaje na Buczynce sam – zupełnie sam - jest tak cicho, że aż w uszach piszczy Jako, że jest 17:30 a wokół żadnego człowieka – postanawiam wolno i po całej szerokości podelektować się tą Buczyną- po całym dniu jest minimalnie rozkopana, ale jazda po całej szerokości i bez lodu – piknie Ale nie ma tak dobrze – zaraz potem ostatnia górka i OES – a tam już masakra – lód, trawa, kamory i wszystko co można napotkać – udało się to jakoś ominąć. Jadę dalej i przy górnej stacji pierwszych orczyków przy rozwidleniu tras ( na 1 i 3) widzę znak ostrzegawczy - ! – myślę sobie – o co biega – czyżby kolejne ostrzeżenie o przewężeniu w lesie? Wybieram 1-kę i zaraz za zakrętem dowiaduje się, o co tu chodziło – aż do wylotu Baby – jedno wielkie rumowisko – kamor na kamorze i jeszcze jeden kamor – uważajcie tam – odskoczyłem szybko maksymalnie na prawo, ale i tak trochę chrupnęło –
-
W końcu o 17:10 powyżej schroniska zostaje już tylko parę osób – czas więc uciekać na dół. 6-tką udaje się w kierunku Buczynki – tu już na niektórych odcinkach widać trochę trawy, dość dużo lodu, trasa zmęczona, ale później już w miarę dobrze. Przed Płajem słychać jakieś silniki – po chwili moim oczom ukazuja się – „Ernesty”:D:D A z a nimi piękny, świeżo-utworzony – sztruksik:D.
-
Po godz.16-ej słońce zaczyna chować się za szczytami, temperatura spada, zaczyna być chłodniej co powoli coraz to bardziej odczuwam a pod nartami zaczyna skrzypieć i robi się całkiem miło i twardo Jest pięknie – śmigam cały czas ze szczytu zatrzymując się co jakiś czas, aby napatrzyć się na te widoki. Jeżdżę tak do samego końca – 16:55 – ostatni wjazd na szczyt i po chwili orczyki w tym dniu już zamierają. Mam świadomość, że to już koniec, więc siedzę sobie jeszcze na górze i w taki dzień żal po prostu rozstawać się z tą górą.
-
-
-