Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

marekbtl

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    1 368
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    49

Zawartość dodana przez marekbtl

  1. marekbtl

    Czarna Góra - czy warto?

    Tak, Mario rozejrzyj się dobrze i wcale ze świecą ni trzeba szukać. pozdro
  2. Cześć Nasze priorytety są zgoła inne niż Wasze. Moim/Naszym jest wychowanie dobrego, porządnego narciarza w kierunku instruktorsko/trenerskim a Ty/Wy jesteście ukierunkowani na sukces w wymiarze sportowym. W obu przypadkach wymaga to zarówno pracy jak i sporych środków finansowych. Dobrze, że wspomniałeś o utrzymywaniu kondycji przez cały rok, mimo iż to tak de facto sport sezonowy. Jak u Ciebie, tak i u mnie (pewnie w mniejszym stopniu) cały czas jest dążenie do poprawy sprawności fizycznej poprzez czy to inne aktywności (rolki, rower, tenis etc.), jak też przedsezonowe zajęcia przygotowawcze. My mamy 2 x w tygodniu, środa 3 godziny i sobota od 9.00 - 13.00 praktycznie do do rozpoczęcia sezonu narciarskiego, tego właściwego, kiedy spadnie śnieg. W dzisiejszych czasach trudno dzieci oderwać od komórek/komputerów. Ale jak widać - da się, ale przykład musi iść z "góry". Wtedy daje to efekt. Wam życzę pasma sukcesów, mocno kibicuję i będę śledził dalsze Wasze poczynania na arenie ... już chyba światowej. pozdrawiam
  3. Janek, poniewierasz się trochę po różnych stokach i wiesz ze swojego doświadczenia, bez pracy nie ma kołaczy. Są jednostki, którym to przychodzi bardzo łatwo i uczą się szybciej niż inni, maja dryg, predyspozycje etc. Są to nieliczni i broń Boże nie jest to mój syn. To czas jaki temu poświęcił dał efekt oraz cykliczne szkolenia. pozdrawiam ps. Twoja wnuczka pewnie też by tak jeździła, jeślibyś z Nią spędzał po 40-50 dni w roku w Alpach. A zapewne ten czas jej mocno ograniczony.
  4. Cze Jeszcze wracając do nauki, znalazłem film z postępów syna na przestrzeni 3-ech sezonów. Od pierwszego dnia, ale tu się proszę nie sugerować, ponieważ to prawie 9-cio letni chłopak, bardzo dobrze ogarnięty ruchowo przez inne aktywności, a przede wszystkim tak myślę że po części przez rower + rolki + hulajnoga (na której jeździ od maleńkości i robi na niej cuda, chyba dzięki temu na desce jeździć uczył się w 1 dzień). Pierwsza część to faktycznie pierwszy dzień na nartach po czterech porannych godzinach pionizacji z instruktorem, poszło nadzwyczaj szybko. Ze stoku nie schodził, nawet na obiad. Od 9.00 do zamknięcia. Potem poszczególne etapy ciorania po wszystkim, sezon drugi już w klubie, GS jechany na obozie rodzinnym, super sprawa, gdzie zarówno dzieci jak i dorośli maja opiekę trenerską/instruktorską. Najbardziej nudny sezon w jego życiu, ponieważ tłuczenie tych samych ćwiczeń przez cały sezon. Sezon trzeci już widoczny postęp, te ćwiczenia dały efekt, jazda w miarę poukładana + przesiadka na narty GS junior o innej charakterystyce niż SL (stosunkowo duży promień VS długość narty, co jednak już coś potrafiącym nie przeszkadza w jeździe). W sumie te 3 sezony to 120-140 dni na nartach, jak pisał Marxx74 - klucz do sukcesu, szkolenie i objeżdżenie. Dzisiaj ma 15lat, filmów brak, bo już na jazdę ze mną nie ma czasu. Jutro wraca z Tuxa, pierwszy 5-cio dniowy obóz klubowy. Ja jestem dumny z niego, ale to ciężka praca i masa środków wpompowana w dziecko. Zazwyczaj trwa to sporo dłużej, więc warto się uzbroić w cierpliwość. pozdrawiam
  5. Cze Kolega już poruszał ten temat na FB. Ja zwróciłem uwagę nie tylko na flex - bo to wartość względna (czasami szerszy rzep o 5mm robi flex + 10 w skali), a także na inne parametry jak junior/dorosły/kobieta oraz przeznaczenie sportowy lub też nie. Jak pisałeś w juniorskich flex 100 to chyba maksymalna wartość butów sportowych - amatorskich dla bardzo dobrze jeżdżących juniorów. Powyżej to już surówki zawodnicze do bootfitingu. Oprócz owego flexu ważny także jest last (bo rosnące dzieciaki mają zazwyczaj długą ale szczupłą stopę, więc można kupić dla dorosłych o znacznie szerszym tymże parametrze). Różnica jest także w wysokości cholewki, juniorskie są nieco niższe niż dla dorosłych. Ten flex to chyba takie dowartościowanie, lepszy but dobrze dopasowany nawet z niższym flexem (a tutaj rozumiem, że dzieciaki czasami rosną w oczach i trudno się wstrzelić), niż but zbyt agresywny (tu myślę o kątach w butach sportowych) i niedopasowany. Bo wszystkie buty będą wygodne niezależnie od twardości, o ile będą dobrze dopasowane. Ponadto jazda w odchyleniu w butach o sportowych nastawach i parametrach powoduje efekt, że wszystkie wydają się zbyt małe. Bo opierając się na cholewkach, stopa się przesuwa do przodu, za pieta miejsca a palce cisną. pozdrawiam
  6. Nima dziadiostwa. pozdro
  7. Zbyszek, to skoro się obkupiłeś to co masz na sprzedaż? Czy też żyjesz wg. zasady, że kochanego sprzętu nigdy nie za dużo. pozdro
  8. Coś dokładniej, waga wzrost i rozmiar buta - narciarski proszę. Jakie narty ma obecnie i co umie, nie jako ojciec - staraj się rzetelnie. pozdro
  9. Cze Solo, czyli bez rodziny ale z kumplami. Czyli powiedzmy grupowy. Co na paliwie zaoszczędzę i tak wieczorem stracę. Taka pozorna oszczędność. Grunt to sobie wszystko dobrze wytłumaczyć😉. pozdrawiam
  10. Dlatego też nie każdy może sobie pozwolić na uprawianie narciarstwa w wymiarze w jakim by chciał. Mnie bardziej ogranicza czas, a wyjazdy lokalne są na razie póki co sensowną opcją nabijania dni i robienia tego co lubię. Koszty mam sporo niższe. Chociaż prawdopodobnie alpejskie wyjazdy nie wyszłyby sporo drożej, co też sporo osób praktykuje, nie jeżdżąc praktycznie w PL, szukając okazji za granicą. Mnie wyjazd w pobliskie okolice kosztuje weekendowo (solo) 150 zeta karnet + 100 na jedzenie x 2 dni + z 40l benzyny - 2 wyjazdy tam i z powrotem bo ok 100km mam w jedną stronę, czyli łącznie 750pln za weekend. Licząc 10 weekendów (czyli 20 dni) to jest 7500 pln. Niby niewiele mniej niż powiedzmy freeski w Alpach/Dolomitach (teraz zapłaciłem 2500 za 7nocy +6dni karnet + wyżywienie HB w Folgaridzie) przed lub po sezonie. Problem jest jedynie czasowy. Łatwiej mi wygospodarować weekend niż cały tydzień. Stąd mój wybór. Inaczej to pewnie bym w Alpach czy innych górach całą zimę siedział. pozdrawiam
  11. Victor, narty to specyficzny sport i nie każdy ma możliwość go uprawiania. To nie bieganie czy rower. Z Krakowa mam stosunkowo blisko w "góry", a przy sprzyjającej aurze, to okoliczne stacje pozwalają na upartego na praktycznie codzienną popołudniową jazdę. A jak pisał Marxx74 ilość wyjeżdżonych dni robi robotę. Więc te owe 40 dni dla nas to nie jest jakiś wyczyn. Trochę kasy i chęci. Dojazd zajmuje mi 1h, góra dwie. Więc praktycznie każdy weekend oraz wolną chwilę mogę spędzać na nartach. Dochodzą ferie, święta etc. Was ratuje nieco hala w NL, jest to namiastka i okazja do kontaktu ze śniegiem. Ważne że Wam się chce. Te postępy będą siłą rzeczy u Was wolniejsze, jeśli syn jest już dobrze spionizowany i w miarę swobodnie czuje się na śniegu, to szkolenie indywidualne jest dobrą opcję i chyba lepsza niż grupowe. Pozostaje tylko utrwalenie tego poprzez jazdę, a tutaj hala może znacząco pomóc. Tym sposobem możecie osiągnąć dość wysoki poziom jazdy amatorskiej, tego się trzymajcie. Niemniej jednak, jeśli uda nam się spotkać w PL, a mnie uda się wyciągnąć syna, aby pojeździł z Twoim to zobaczysz w realu, że poziom jazdy między nimi to przepaść, której prawdopodobnie nigdy nie uda się zniwelować. Pomijam fakt, że na dzień dzisiejszy ilość dni spędzonych na nartach przez niego prawdopodobnie jest większa niż Tobie uda się w ciągu całego życia zrobić. Ponadto z 70-80% czasu to cykliczne szkolenie. To musi dać efekt. Życzę Wam powodzenia i do zobaczyska w ZW. A narty niech młodemu służą, chociaż mam obawy czy nie za ambitne dla niego. Mam nadzieję, że sobie poradzi. pozdrawiam
  12. marekbtl

    Rowerowe eskapady - relacje

    Porządna maszyna. pozdro
  13. Cze Tą sentencją chyba można podsumować całość. @channel jeśli Twoja wnuczka jest na tyle "przebojowa" i samodzielna, że nie będzie marudzić w grupie - to przedszkole narciarskie (tudzież szkółka) nie jest złą opcją. Wy pojeździcie, a dziecko się nie będzie nudzić. Na pewno coś się tam nauczy, natomiast cudów nie należy oczekiwać. Ma się dobrze bawić i mile wspominać ten czas i narty. Najważniejsze, żeby chciała to robić ponownie. Na grubo z doświadczenia, nie tylko mojego. Jeżeli Dziadek jest ambitny i chce nauczyć wnuczkę jeździć, to może - ale w 5 dni to też się nie uda. Potrzeba czasu. Ja syna nauczyłem jeździć bardzo przyzwoicie w 1 sezon praktycznie od zera, nie dając mu żadnej lekcji (oprócz pierwszych 4-ech godzin w pierwszym dniu na śniegu - bo pionizacja nie na moje nerwy była, wolałem zapłacić , z resztą jak pisał @Krakus81 syn doszedł do wniosku po 4-ech godzinach, że instruktor nie jest mu w stanie więcej pomóc, bo już umie wszystko), sama jazda w śladzie za mną i wszędzie i po wszystkim. Efekty takiej nauki niewiarygodne (sam myślałem, że to nie może się udać), ale żeby było rzetelnie, pierwszy sezon syna to..... 39 dni na śniegu. Życzę powodzenia i udanej zabawy dla wszystkich. pozdrawiam
  14. marekbtl

    Polska - nowe inwestycje

    Ja bym polemizował, czy są czerwone. To tak kreatywność troszkę. pozdrawiam
  15. Janek, bo nie mogło być inaczej. To co pisał zarówno @Krakus81 jak i @Marxx74 jest prawdą. Działa to na zasadzie "kulkolandii" w większym markecie. Ma być bezpiecznie i wesoło. Nauka jazdy jest niejako przy okazji. Pewnie jakiś efekt to daje, bo kontakt ze śniegiem jest. Ale to poboczny efekt. Najtańszą i dość szybką drogą nauki jest jazda w śladzie dość dobrze jeżdżących rodzica/rodziców. Dzieci bardzo szybko łapią bez słów, przez naśladownictwo. Tylko wzorzec musi być dość dobry. Droga przez klub jest kosztowna, a i tak efekty nie przychodzą od razu. @channel jeśli dośc dobrze jeździcie - brać dziecko i tylko z nim jeździć, raczej wszędzie gdzie się da. Oczywiście sami pojeździcie mniej, ale coś za coś. pozdrawiam ps. @Marxx74 gratulacje dla Was, widziałem Córę w narodowym wdzianku. Możesz pękać z dumy .
  16. Ech, Mario …. nie znasz litości. Jesteś bez serca. Jak śpiewał Grubson: Jestem tego pewny, w głębi duszy o tym wiem Że gdzieś na szczycie Tuxa, obaj kiedyś spotkamy się. pozdrawiam
  17. marekbtl

    Sellaronda - odkrywamy na nowo

    Do nurkowania i na kitesurfing jak znalazł pozdrawiam
  18. marekbtl

    Sellaronda - odkrywamy na nowo

    Dawaj, tylko proszę Cię co pewien czas wrzuć foty z knajpy, żebym nie był głodny pozdrawiam
  19. marekbtl

    Sellaronda - odkrywamy na nowo

    Cze @Jeeb dzięki, ja już nie muszę tam jechać, @Cappo chyba też, zrobi rundę w 10 minut, w drugą stronę też można nie wychodząc z domu😉. pozdrawiam ps. Najdłuższy jednozdaniowy post jaki czytałem.
  20. Cze Paweł, przedstawiasz tutaj punkt widzenia przez pryzmat swojej nauki jazdy. Takich jak Ty, uczących się jazdy w dorosłości jest wielu. Na przykładzie tego forum odpowiedz mi ile osób jest tak mocno jak Ty zainteresowanych terminologią, analizą itp. Znasz wszystkie rodzime fora. Globalnie forumowiczów jest niewielu. Nie znam instruktora, który początkującemu narciarzowi robi wykład na stoku o narciarstwie fachowym językiem. Nauka przebiega wg. tego samego kanonu. Zestaw ćwiczeń aktywujący pewien schemat ruchowy, którego kursant nie musi rozumieć i znać szczegółowej terminologii. Tak się postępuje zarówno z dziećmi jak i dorosłymi. Z dziećmi jest prosto, bo nie pytają, ich interesuje zabawa na śniegu. Z dorosłymi już jest gorzej. Mają bariery, których dzieci sa zazwyczaj pozbawione, niższą zazwyczaj sprawność fizyczną, a jak już się trafi "oczytany" kursant, to jest kosmos. Zamiast ćwiczyć zadają pytania, nie mówiąc o swoich propozycjach na zasadzie, bo ja widziałem i wydaje mi się że dla mnie to będzie lepsze.... Oczywiście dochodzi sprzęt, taki smaki owaki, który lepszy, jakiej marki etc. Dzieci jeżdżą w tym co dostaną. Mój syn jeżdżąc w klubie NIGDY nie stwierdził że coś co robi na stoku jest głupie, czy niepotrzebne - co najwyżej, że jest nudne. Jakbyś go zapytał dzisiaj tym specjalistycznym językiem o cokolwiek, nie zrozumiałby prawdopodobnie nic, co mu nie przeszkodzi mnie, Ciebie i pewnie 90% forumowiczów objechać na stoku na 1 narcie albo tyłem. Chociaż to jego dopiero 7-my sezon. Na obozach rodzinnych mając zajęcia na stoku (my dorośli amatorzy, bo rodzice tez mieli tą możliwość) czy to z Wojtkiem Szczepanikiem, czy Jasiem Bisagą, nigdy nas nie próbowali "obrażać" na stoku narciarską nomenklaturą. Zawsze to był pokaz, a my próbowaliśmy to naśladować. Zestaw ćwiczeń dla utrwalenia pamięci ruchowej, nic więcej. Mieli świadomość, że i tak byśmy tej specjalistycznej mowy nie zrozumieli. Nie ten poziom. pozdrawiam
  21. Przypominam, że piłka nożna to gra zespołowa, a nie teatr jednego aktora. pozdrawiam
  22. Cze Z Mitkiem się zgadzam w wielu kwestiach, ale sporo też naszych poglądów nie jest zbieżnych. Cytowani instruktorzy przez Pawła to kosmiczni narciarze ….. sprzedający marzenia. Rzeczywistość zazwyczaj jest inna. Jak uczysz swoją wnuczkę jeździć? Ogląda kosmitów na YT? Robisz jej kolokwia z angulacji? Pitolisz godzinę przed jazdą o kątach, kontrrotacjach i takich bzdetach? Ta wiedza na tym etapie jest jej zbędna, być może nigdy nie pozna tych określeń a będzie bardzo dobrą narciarką. Bo się na stoku nauczy jeździć w realu, nie z internetu. pozdrawiam
  23. Lewy chyba siedzi na SO . Może jego nick to Alpejski, bo ten nic nie pisze. Na złość Gromsonowi zrobił i strzelił. pozdrawiam
  24. marekbtl

    Czarna Góra - czy warto?

    Cze Będąc o 11.00 gdzie często już jest spory tłok, a trasy tracą swoją poranną zajebistość wcale jej tego powrotu nie ułatwiasz. Nie dziwię się że ma dość po 2 godzinach, tyle złych bodźców naraz. Trauma powypadkowa jest bardzo trudna do przezwyciężenia. Wiem coś o tym. Żona po wypadku samochodowym X lat temu, do dzisiaj boi się jeździć, a ze mną w szczególności (chociaż ja w jej wypadku nie brałem udziału), bo jeżdzę jak to nazywam sprawnie. Wypracowałem pewien kompromis i nawet do Włoch jesteśmy w stanie dojechać bez kłótni, w krótkim czasie, czyli szybko. Jeżdżę z Nią wtedy, kiedy nie ma ruchu, czyli w nocy. W dzień, sama prowadzi, a ja drzemkę robię z tyłu. Może spróbuj Jej pokazać, że rano jest dużo lepiej. Mało ludzi, czerwone gładkie trasy nie są takie straszne. Może jakieś międzylądowanie po drodze (wiem, że dla Ciebie to będzie głupie i bezsensowne, przejechanie 200-300km na raty) z 20-30 km od CG na spanie (będzie pewnie sporo taniej), rano nie trzeba się tak wcześnie zrywać, a być może Żona doceni fakt porannej jazdy i stanie się Twoim sprzymierzeńcem w "walce" z córką. A jak jeszcze pojedziesz na pogodę.... sukces gwarantowany. pozdrawiam
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...