Temat, który także mnie dotyczy a raczej mojego kolana. W lipcu podczas gry w piłkę, po licznych mikrourazach i stłuczeniach, rozwaliłem kompletnie kolano. Diagnoza...pęknięcie rogu tylnego łąkotki przyśrodkowej z prawdopodobnym naderwaniem wiązadła krzyżowego, zalecenie - artroskopia oraz ewentualna rekonstrukcja wiązadła. Zaparłem się, ze nie pójde. Nie uruchamiałem nogi, dawajac jej czas jak po poprzedniej kontuzji prawego kolana. Ale ze wiek juz nie ten...ponoć po 40-ce mięśnie, ścięgna i kości - nie regenerują sie juz tak jak wcześniej, czas robi swoje. Po paru miesiacach chodziłem normalnie ale nogi nie zegnę naturalnie. Znalazłem rehabilitanta, potwierdził, ze sprawa jest do podleczenia. Całkowitej sprawności pewnie nie odzyskam...chociaż kto wie ale dobrze, ze nie zecydowałem sie na grzebanie w kolanie. Dwa miesiace ćwiczeń, pracy nad kolanem także w domu. Zlikwidowałem przykurcze mięśni, które od razu pojawiają sie po takich kontuzjach. Starałem się wzmocnic mięsnie. Noga prawie funkcjonuje. Nie odpuszczam i jak nie sprobuje nart to nie zobacze. Moze za tydzień Włochy...jak dośnieżą. Myślę, ze będzie dobrze, trzeba będzie tylko pewnie bardziej uwazać...albo aż bardziej uważać i nie przeginać. Mam nadzieję. Czego i wszystkim pourazowcom życzę. Dobra rehabilitacja to podstawa.