Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

idealist

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    1 224
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    16

Zawartość dodana przez idealist

  1. Czas na epilog, czyli powrót i podsumowanie wyjazdu.Od piątku nie przestawało padać więc wszędzie widać już było sporo zalegającego, świeżego śniegu. Nie wróżyło to najlepiej na drogę powrotną. Przed 9 wyruszyliśmy, drogi w dolinie wyglądały tak Na autostradzie nawierzchnia była znacznie lepsza, ale jechało się fatalnie. Właściwie już w Insbrucku stanęliśmy w korku i tak było aż do Monachium. Odcinek ponad 100km jechaliśmy około 4 godzin, koszmar. Za Monachium na drodze zrobiło się luźniej, ale mieliśmy już kilka godzin w plecy. Kolejna niespodzianka spotkała nas w Polsce. Zaraz za granicą z Niemcami zapaliła nam się rezerwa i wtedy okazało się, że idioci budujący autostradę nie pomyśleli o takim drobiazgu jak stacja benzynowa. Pierwszy Orlen jest ponad 100km od granicy i możecie sobie wyobrazić, co tam się dzieje. Nie było wyjścia, musieliśmy się zatrzymać. Kolejna godzina w plecy. Do domu docieramy po 18 godzinach jazdy.Podsumowując, jesteśmy bardzo zadowoleni z wyjazdu. Porównując skiline z tego i zeszłego roku teraz jeździliśmy więcej, ja czuję, że moje umiejętności idą w górę i mam coraz więcej frajdy z jazdy. Chciałoby się móc więcej i częściej... Sam ośrodek Soelden jest świetnie zorganizowany, daje też niepowtarzalną możliwość jazdy w najwyższych partiach Alp.Bardzo szerokie, łagodne, niebieskie trasy na pewno spodobają się uczącym. W tym roku pierwszy raz jeździłam z przyjemnością na czarnych trasach, nie była to już walka o przetrwanie. Na pewno bardzo pozytywnie zapamiętam czarną "14" na Giggijoch. Dużym mankamentem jest częste zamykanie części lodowcowej i wtedy niestety, na dole robi się gęsto, bardzo gęsto, za gęsto jak dla mnie. Nie mam dużego doświadczenia w wyjazdach alpejskich, ale zeszłoroczny Skicircus chyba pasował mi bardziej niż Solden. Jeździliśmy tam na większej ilości tras, narciarsko na pewno był to bardziej urozmaicony pobyt. Dobrze, że czas szybko leci i niedługo będzie można planować kolejny wyjazd:smile:
  2. sroda - 18.01 Dzień absolutnie cudownej pogody!!! Znowu zaczynamy na Giggi i lecimy na lodowiec. Do dziś nie mogę zrozumieć naszej zaćmy i decyzji, żeby przepiąć się na lodowiec zamiast na Gaislachkogl. Jak się potem okazało, przepadło to bezpowrotnie, przynajmniej w czasie tego wyjazdu. Po południu wracamy na Giggi i jeździmy do zamknięcia wyciągów. Dla mnie to był najpiękniejszy dzień jazdy, wjeździłam się w narty, poczułam się pewnie. Niestety, na ostatnim zjeździe, zmęczona, na jakiejś muldzie nie dałam rady zamortyzować nierówności, czuby mi się skrzyżowały, poczułam szarpnięcie w lewym bucie i zrobiłam piękny helikopter. Szybko wstałam i pojechałam dalej, ale mocno naciągnęłam boczne więzadło kolanowe. Wieczorem nie byłam w stanie skręcać na boki tym kolanem. Czwartek - 17.01 Po domowej kuracji kolano miało się nieco lepiej, choć ruchomość była nadal mocno ograniczona. Pogoda za to była gorzej niż zła. Lodowiec i wyższe wyciągi zostałe zamknięte ze względu na silny wiatr. Rano na Giggi była taka mgła, że jeździło się jak w mleku, błędnik wariował. Potem widoczność poprawiła się, ale warunki nie, bo zamknięcie dużej części ośrodka oznaczało kumulację narciarzy na Giggijoch. Tego dnia skończyliśmy jazdę wcześniej, bo nie mieliśmy frajdy z lawirowania między narciarzami. To był najgorszy dzień z całego pobytu. W sumie dobrze, że nikomu z nas nic złego się nie stało, a było blisko. Będącą z nami snowboardzistkę dosłownie zdjął ze stoku uczący się na nartach Niemiec, a kiedy ja udzielałam jej pomocy, we mnie wjechał nie panujący nad nartami Rosjanin. Rosjanin był bez kasku i mocno obił sobie głowę więc jemu też trzeba było udzielić pomocy. Makabreska. Piątek - 18.01 Kolano o dziwo prawie przestało boleć. Od rana sypał śnieg, a całkowite zachmurzenie nie zwiastowało poprawy. Humory mieliśmy średnie jadąc do Solden. Na stoku okazało się, że w taką pogodę można mieć nieziemski fun. Upadki w puchu były tego dnia obowiązkowe i wywoływały salwy śmiechu, a widok narciarzy dziubiących kijkami w poszukiwaniu narty był tego dnia powszechny. Ratraki dzielnie starały się przecierać trasy, ale nie były w stanie wygrać z takimi opadami śniegu. Tego dnia jeździliśmy do 15.30, co rano wydawało się być absolutnie niemożliwe. Do dziś czuję nogi po tym piątkowym szaleństwie. Na koniec pobawiliśmy się na "Solden party" czyli koncercie odbywającym się w każdy piątek na Giggijoch. Bardzo fajnie chłopaki grali!!!
  3. Wtorek - 17.01 Czas na wypad do ośrodka Obergurgl-Hochgurgl. Dopłacając 10Euro do skipasu Solden można spędzić jeden dzień w Gurglach. Jedziemy samochodami, droga mocno kręta i pod górę. Pogoda taka sobie, słońce na przemian z chmurami. Jak się okaże w górach, wyżej jest bardzo zimny, nieprzyjemny wiatr. Po 9 jesteśmy w Hochgurgl, na parkingu prawie pusto. Jesteśmy my i kilka innych samochodów z Polski. Jedziemy na górę, aż do restauracji Panorama. Niestety, wiatr daje tak przejmujące uczucie zimna, że czym prędzej zjeżdżamy na dół. Ogólnie widać, że infrastruktura jest starsza niż w Solden. Wyciągi krzesełkowe bez odbijania kart magnetycznych, tak więc z tego dnia nie mamy skiline'u. Dobrze, że krzesełka mają zamykane "przyłbice", bo byśmy pozamarzali. Prze południem jeździmy w Hochgurgl, jest fajnie, ale bez zachwytów. Przeprawiamy się więc na Obergurgl i tam znajdujemy bardzo fajne trasy. Mnie szczególnie przypadła do gustu niebieska "5" przechodząca w czarną "4" - szeroka z bardzo fajnym nachyleniem, tam spędzamy najwięcej czasu. Późnym popołudniem wracamy do Hochgurgl i zjeżdżamy na dół, już w całkowitym cieniu, znowu smagani przejmującym wiatrem. Nos mi nieomal odpadł z zimna, ale dzień bardzo udany:smile:
  4. Tego niestety nie wiem. Teraz jest tam piękny kompleks Aqua Dome, który naprawdę warto odwiedzić. Są to zdecydowanie najlepsze termy na jakich byłam. Na zewnątrz są cztery baseny termalne na różnych poziomach, w tym jeden solankowy z muzyką relaksacyjną. W środku oczywiście jacuzzi, bicze wodne, do tego dwie kabiny z grzejącymi lampami, oaza ciepła czyli mozaikowe nagrzewające się ławy i całe mnóstwo leżaków. To wszystko robi wrażenie, a przede wszystkim pozwala się genialnie zrelaksować. Oprócz tego, w tym samym budynku mieści się kompleks saun, ale my sobie go darowaliśmy głównie ze względu na Niemców, dla których "textilfreie Zone" oznacza chodzenie wszędzie zupełnie nago.
  5. Poniedziałek - 16.01Pięknej pogody ciąg dalszy. Tym razem już skibusem ruszamy na Giggi, tam kilka zjazdów rozgrzewkowych na niezjeżdżonym jeszcze sztruksie i dalej w górę, na lodowiec. Przepięcie idzie gładko, z wyjątkiem jednego wąskiego gardła, 4 osobowego krzesła D51 przy trasie 24, przy którym zawsze się chwilę czeka. Przekraczamy magiczne 3000m i jesteśmy na "dachu świata". Potem skitunnelem na słoneczne stoki i tam kolejna sesja zdjęciowa na słynnym tarasie. i jazda, jazda, jazda. Niebieskie trasy lodowcowe są idealne dla osób uczących się albo chcących ćwiczyć technikę. Jest bardzo szeroko i bezpiecznie. Mnie denerowowały długie wypłaszczenia. Na dole lodowca Tiefenbach jest bardzo fajna knajpka, w której oknach widać było coś takiego. W ogóle knajpy w Solden są bardzo fajne. My stołowaliśmy się na Tiefenbachu albo na Giggijoch. Obie restauracje bardzo przestonne, samoobsługowe, z dużym wyborem dobrego jedzenia. CDN
  6. Sobota - 14.01Wyjeżdżamy z Warszawy o 5rano. W nocy spadł pierwszy od długiego czasu śnieg więc nieco obawialiśmy się o warunki na drodze, ale jak się okazało, niepotrzebnie. Już gdzieś na wysokości Poznania przetarło się i tak było aż do celu naszej podróży. Wybraliśmy opcję jazdy przez Niemcy, co pozwoliło nam przejachać znakomitą większość trasy autostradami. Jedyny minus to oczywiście chore opłaty na A2. Za przejazd w jedną stronę płaci się ponad 50zł, w obie strony wychodzi prawie 120zł, o ile dobrze pamiętam, a dodać należy, że ostatni odcinek do granicy jest na razie darmowy. Ciekawe ile zaśpiewają jak w końcu połączą Warszawę z Niemcami. Tak czy inaczej, jechało nam się doskonale i po 13 godzinach jazdy zameldowaliśmy się w Langenfeld.Kwatera bez zarzutu. Dla naszej 8-osobowej ekipy mieliśmy do dyspozycji całe piętro, w tym 4 pokoje z łazienkami, ogromną kuchnię z jadalnią i przestronny hall. Wszystko czyściutkie i zadbane. Brakowało trochę internetu i sauny, ale za tę cenę ciężko było wymagać wszystkiego. Lokalizacja też była idealna: po drugiej stronie ulicy mieliśmy piekarnię, a do skibusa niecałe 200m od narciarni. to nasz pensjonatW pierwszy wieczór poszliśmy do polecanej gdzieś w necie restauracji "Don Camillo" i tutaj był pierwszy zonk. Mimo, że restauracja nie była pełna, młodzi kelnerzy nie bardzo umieli sobie poradzić z naszą dużą grupą. Na nasze stwierdzenie, że nie mamy rezerwacji, bo przed chwilą przyjechaliśmy padło "I don't care". Bez komentarza. Już właściwie mieliśmy wychodzić gdy zjawił się właściciel i osobiście przygotował nam stolik. Nie powiem, było smacznie, ale bez rewelacji. Potem odkryliśmy znacznie lepsze miejsce.Niedziela - 15.01Od rana byliśmy w pełnym pogotowiu bojowym. Pogoda cudowna - słońce i mróz, o 7 rano termometr pokazywał -21stopni. Tuż obok naszej kwatery był punkt informacyjny prowadzący też sprzedaż skipasów, tam więc zaopatrzyliśmy się w "bilecik szczęścia". Ruszyliśmy samochodami w kierunku Solden i po niecałych 20 minutach jazdy byliśmy pod stacją Giggijoch. Na parkingu nie było najłatwiej, bo na zewnątrz jest niewiele miejsc i trzeba wjeżdżać do garażu wielopoziomowego. Stanowiska parkingowe są wąskie, manewry zajmują kierowcom bardzo dużo czasu i zwyczajnie tworzy się korek. Po tym doświadczeniu stwierdziliśmy, że zobaczymy jak wyglądają dojazdy skibusem. Był to strzał w dziesiątkę. Od 8.20 skibusy z Langenfeld do Solden jeżdżą co 10 minut, kierowcy jeżdżą bardzo szybko, przejazd zajmuje około 20 minut.Wracając do niedzieli. Jako że nie jestem narciarzem zaawansowanym i muszę jeszcze dużo pracować nad techniką, już wcześniej wykupiłam sobie w necie zajęcia z instruktorem w szkole "yellow power". Zdecydowałam się na zajęcia w grupie, głównie ze względu na zaporową dla mnie cenę zajęć indywidualnych (200Euro za 4 godziny). Przydzielono mnie do grupy średniozaawansowanej, w której znalazłam się z moją przyjaciółką i kilkoma Holenderkami. Zajęcia miały być po angielsku, ale instruktor (starszy pan) mówił głównie po niemiecku, w mocno austriackim dialekcie, od czasu do czasu wrzucając jakieś kawałki po angielsku. Sytuacja była dość zabawna, bo nawet Holenderki go nie rozumiały. Ja miałam okazję potrenować mój niemiecki, ale nie takie było założenie. W ogóle na tej lekcji było więcej przerw niż jazdy, a mimo to część dziewczyn stwierdziła, że nie wytrzymuje kondycyjnie i do końca zajęć została połowa grupy. Nie chcę powiedzieć, że były to pieniądze wyrzucone w błoto, ale liczyłam na więcej. Na pewno jeździło mi się potem łatwiej, ale liczyłam na bardziej intensywne i trudniejsze zajęcia. No ale takie jest ryzyko zajęć grupowych. W każdym razie niedzielę spędziłam na niebieskich trasach Giggijoch, szerokich i bardzo przyjemnych do nauki. Niestety, ze względu na dużą ilość jeżdżących, szybko są rozjeżdżone i zmuldzone. CDN
  7. Poszperałam i to były na 90% te narty http://www.skionline.pl/sprzet/?co=kolekcje_narty&id_grupy=3171&id_modelu=4427 czyli długość 163cm, czyli ponad 20cm krótsze niż wzrost narciarza już bardzo dobrze jeżdżącego. Dzięki za przypomnienie o zależności od wagi, ale mimo to wydaje mi się, że taka narta jako docelowa dla zaawansowanego narciarza to za krótko. Nie wiem, może ja już mam lekką schizę na punkcie długości po lekturze forum Co do doboru dla osoby początkującej to rzeczywiście insza inszość i będzie jeszcze czas na ewolucję długości.
  8. Powiem Wam szczerze, że ostatnio będąc w Austrii zgłupiałam. Na kwaterze mieliśmy kupony na darmowe testy nart. Daliśmy je naszym przyjaciołom, którzy przyjechali z leciwym sprzętem. Oni poszli, wypełnili ankietę z danymi i tak: - chłopak, przed 30, wzrost ok.185 cm, waga coś około 80kg, bardzo sprawny ogólnie, narciarsko też, dostał race'owe narty Atomic o długości ok 165cm - dziewczyna, przed 30, wzrost 183cm, waga ok 65kg, totalnie początkująca, dostaje narty Rossignol 163cm Oczywiście oboje poczuli ogromną różnicę in plus, bo to był sprzęt z innej epoki, ale ja już potem za nic nie mogłam przetłumaczyć, zwłaszcza jemu, że ma narty o wiele za krótkie. Ja przy wzroście 168cm jeżdżę na narcie 158, mój mąż odpowiednio 170cm i narta 160cm. Czy to my już zgłupieliśmy, czy może jednak ten sklep miał takie, a nie inne narty do testów...???
  9. Wątek zakładam przyszłościowo, bo przecież dopiero co wróciliśmy z wypadu w Alpy. Tak się składa, że to ja zazwyczaj organizuje wyjazdy dla naszej grupy i do tej pory wybór padał na Austrię, co mi bardzo pasuje, bo ten kraj mi po prostu leży pod każdym względem. Tym niemniej warto wziąć pod uwagę też inne kierunki i tutaj chciałabym poradzić się bardziej doświadczonych, którzy zechcieliby pokusić się o małe porównanie tych dwóch krajów pod względem: - infrastruktury i przygotowania stoków, warunków narciarskich - cen (kwater, jedzenia w sklepach i na stoku) - nie oczekuję tutaj detali, ale bardziej oceny gdzie drożej, gdzie taniej - dostępności kwater typu duży apartament dla ok.10 osób - funkcjonowania skibusów (w Solden, gdzie teraz byliśmy, było to rozwiązane po prostu genialnie. Od 8.20 skibus z Langenfeld odjeżdżał co 10 minut, na przystankach były wyświetlacze z czasem pozostałym do odjazdu.) To chyba najważeniejsze punkty, bo kwestia większej odległości, a co z tym związane dłuższego czasu dojazdu i większych kosztów paliwa jest oczywista. Będę też wdzięczna za inne spostrzeżenia i przemyślenia. Z góry dziękuję
  10. Na razie tylko krótko melduję, że wróciliśmy i wyjazd oczywiście bardzo udany. Wieczorem napiszę więcej.
  11. w dolinie Oetz około 1,45/l
  12. Jak mawiają przedstawiciele jeszcze innej szkoły "dobry narciarz to i na drzwiach od kibla pojedzie":biggrin:, a idąc przedstawionym powyżej tokiem rozumowania początkujący też da radę jak się postara:wink:
  13. My robiliśmy narty w "Go Sport" na Puławskiej i wróciły nie skrzywdzone:smile:.
  14. Chyba zabrali cały śnieg, co miał spaść w Polsce:wink: My za tydzień ruszmay do Solden i jak tylko nie będzie wiało będzie bajka, bo śniegu tam też po pachy.
  15. Dzisiaj w Austrii pogoda fatalna. W Solden zamknięte wszystkie wyciągi. Dzięki za linka pogodowego, zaczynam już z coraz większym zainteresowaniem śledzić prognozy.
  16. Bardzo ciekawe, tylko pliz poprawcie "kamerę z szerokim kontem", na "kątem".
  17. Zdjęcia faktycznie zachęcające i bardzo apetyczne. I dobrze wiedzieć, że można trafić na bardziej "cywilizowanych" Francuzów, choć właściwie łaski nie robią, bo żyją z turystów. Ja mam bardzo negatywne doświadczenia z prowadzenia dużych międzynarodowych projektów, gdzie językiem roboczym był angielski, a w zespole francuskim z sześciu osób posługiwała się nim jedna osoba. Podobnie w sklepach i kawiarniach w Paryżu miałam, zresztą nie tylko ja, nieodparte wrażenie, że obsługujący udawali, że nie rozumieją co się do nich mówi i czekali aż wydukam coś w ichnim języku. Dobrze wiedzieć, że francuscy górale są inni. Fanatyk, a pamiętasz może jak tam mniej więcej z cenami jedzenia na stoku, ile kosztują produkty podstawowe takie jak piwo czy jakieś małe ciepłe dania:wink:?
  18. My też zabieramy lustrzankę z podstawowym obiektywem. Na wożenie większego (cięższego) nie bardzo mój małżonek reflektuje. Jak do tej pory aparat cały, choć w zeszłym roku nie przejęłam plecaka kiedy panowie poszli ostrzej pojeździć i wtedy plecak wraz z moim mężem podobno zaliczyli bardzo efektownego helikopterofikoła, ale wszystko nadal działa bez zarzutu.
  19. Może kiedyś przekonam się do Francji, bo też wiele dobrego słyszałam o trasach i ich przygotowaniu. Ale... no właśnie, jest strasznie daleko, z Warszawy ponad 1800km więc trzeba już myśleć o noclegu po drodze, co zwiększa koszty, plus oczywiście zwiększone koszty paliwa. Inne "ale" to już są bardziej moje nazwijmy to "uprzedzenia". Przez ponad 30 lat mieszkałam w bloku więc żadna siła nie zmusi mnie do spędzenia urlopu w takim "mrówkowcu". Muszę natomiast sprawdzić te ośrodki o których pisałeś wyżej, ciekawa jestem jak cenowo przedstawiają się tam kwatery pensjonatowe. Moje kolejne "ale" do Francji wynika z trudności komunikacyjnych. Z doświadczenia wiem, że Francuzi słabo stoją z językami obcymi, ja za to słabo z francuskim. W Austrii nawet bauer na głębokiej wsi dogaduje się po angielsku, w sklepie prawie wszyscy, do tego niemiecki jest moim drugim językiem więc u nas, póki co, wszystkie drogi prowadzą do Austrii... ale z ogromnym zaciekawieniem oglądam zdjęcia i czytam relacje z Francji wierząc, że jeszcze kilka dobrych sezonów i nowych miejsc przed nami:smile:
  20. Super, zazdroszczę i w myślach przypominam sobie przejechane tam trasy:smile:
  21. oj Wind, przecież ja tych informacji sobie nie wyciągam z palca, tylko z informatorów na stronach ośrodka, a tam stoi:smile:: sezon główny z "guest Stubai card" - 188euro sezon główny w cenie podstawowej, bez zniżek tzn.bez "guest Stubai card" - 206 Euro http://www.stubaier-gletscher.com/pl/tarife/wintertarife/ nie do końca też zgadza się info o sezonie pośrednim: na Stubaiu - 08.01-28.01 w Solden - 14.01-27.01, czyli też jest, ale o tydzień krótszy:smile: Nie jest moim celem udowadnianie wyższości Solden nad Stubaiem, tylko proszę o podawanie precyzyjnych info. Ja w Solden jeszcze nie byłam, jedziemy ze znajomymi, którzy jeżdżą w Alpy od kilkunastu lat i akurat Solden zapisało im się bardzo pozytywnie więc poszliśmy za ich radą. Pojedziemy, zobaczymy. A tak przy okazji, wiem że to forum jest w przeważającej części męskie, ale ja jestem kobietą:smile:, a nick pochodzi od nazwy mojej hodowli chartów. Pozdrawiam wszystkich narciarzy. Monika
  22. Oczywiście, nie chodzi o wyliczanie co do centa, tylko o podanie orientacyjnych kosztów osobie, która w Alpach nie była i potrzebuje informacji. Ja pozostanę przy tym, że można zorganizować wyjazd od 2000zł na osobę w wariancie oszczędnościowym (bliższy, tańszy ośrodek, większe zapasy jedzenia z Polski itd). Dla nas sumą zapewniającą komfort jest 2500zł/osobę, a wiadomo, że przeważnie ma się jeszcze jakąś "poduszkę bezpieczeństwa" na tzw.wszelki wypadek, pół biedy jak jest to wyprzedaż w Intersporcie, gorzej jak trzeba zapłacić mandat:sorrow:
  23. WIND, tylko, że teraz porównałeś skipas na Stubaiu z niskiego sezonu ze zniżką na kartę gościa ze skipasem Solden z wysokiego sezonu. Nijak się ma to siebie, choć i tak na Stubaiu będzie taniej. Tak naprawdę stosunek cenowy to 206 Euro Stubai i 231 Euro Solden. Tak jak już argumentowali koledzy przede mną, mnogość ofert jest niezliczona i rozpiętość cenowa też jest niemała.
  24. SB, przecież napisałam, że to koszt minimalny, i liczymy, że wydamy więcej, właśnie rzeczone 2500zł jest kosztem bardziej realnym w naszym przypadku. A oszczędzić, i to ładne kilka euro, można właśnie na jedzeniu. Równie dobrze można jeździć z kanapkami, czekoladą i termosem w plecaku, a do knajpy wyjść na jedną kolację, a nie trzy. I też użyć nart:smile: A kwatera nie jest na końcu doliny Oetz za górami za lasami, tylko w Langenfeld, pod samymi termami. Cena taka a nie inna, bo rezerwację robiłam we wrześniu, a kwatera jest na 8 osób (4 pokoje z osobnymi łazienkami).
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...