Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

idealist

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    1 224
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    16

Zawartość dodana przez idealist

  1. Jodek, a skąd ty wziąłeś te ceny szkoleń??? Średnia cena za DZIEŃ w kursie grupowym, przy 4 godzinach jazdy, wynosi ok.60euro, przy wykupieniu kursów kilkudniowych jest proporcjonalnie taniej. I przestańcie ludzi straszyć, bo naprawdę przed pierwszym wyjazdem w poważniejsze góry wyobraźnia i tak dostatecznie mocno działa. Słusznie doradzacie mniejsze ośrodki, bo taniej, ilość niebieskich tras też ma znaczenie, ale przede wszystkim trzeba mieć ze sobą albo doświadczonych narciarzy do pomocy albo instruktorów, którzy pokażą jak stawiać te pierwsze kroki, oswoją i doprowadzą do samodzielności na mniej wymagających trasach.
  2. heheheh, ja trasę w Leogangu pod gondolką nr 89, chyba mogłabym przejechać z zamkniętymi oczami na pamięć i dokładnie pamiętam jak wściekłam się, że niebieskie stoki mogą być tak "trudne" :wink: pokochałam też niebieskie stoki w Hinterglemm.
  3. A kończąc temat Zillertal, moja osobista siostra zdobywała tam pierwsze szlify pod okiem instruktora, zapisała się na 3 dniowy kurs, zaczęli od niebieskich tras na Penken, potem przeszli z instruktorem na łatwiejsze czerwone, wszystko było bezpiecznie i pod kontrolą, bardzo fajnie jej to wychodziło. W tym czasie reszta ekipy sobie śmiegała i objeżdżała inne trasy. Natomiast oczywiście macie rację, że tutaj w przypadku kiedy cała rodzina się uczy, nie trzeba się napinać na ten konkretnie ośrodek.
  4. Bardzo przepraszam, ale napisałam przecież, że początkujący nie wykorzystają w pełni oferty takiego ośrodka jak Zillertal, ale szczerze mówiąc ja nie znam ośrodków w Austrii, które obfitują w "łatwiejsze" trasy. Turracher Hohe też bym nie określiła jako ośrodka dla początkujących. Prawda jest taka, że na moim pierwszym alpejskim wyjeździe niebieską trasę w Leogang robiłam na 10 razy, a jakiekolwiek "ostrzejsze" fragmenty wydawały mi się ściankami, na przemian cieszyłam się i klęłam na czym świat stoi, że wszyscy dookoła jadą, a ja co chwila glebię. Z całego areału Skicircus wykorzystałam może 20%, ale i tak był to dla mnie "wyjazd życia" :tongue:
  5. Mam nadzieję, że nie zostanie to odebrane jako jakaś krypotoreklama http://www.zillertalinfo.eu/pl/aktualnosci/pokaz/101,polscy_instruktorzy_jazdy_w_dolinie_zillertal
  6. Również się zgadzam My mieszkaliśmy miedzy Mayrhofen i Zell, pomiędzy Penkenbahn i Zillertal Areną, w małej miejscowości Laimach. W Zillertal świetnie funkcjonuje sieć skibusów, warto mieć kwaterę w pobliżu przystanka. Ofert noclegowych też raczej nie brakuje. Oczywiście nie trzeba od razu jechać do Zillertal, zwłaszcza, że za pierwszym razem skromne umiejętności nie pozwolą Wam w pełni skorzystać z oferty tego ośrodka, jest też wiele innych, mniejszych ośrodków, wszystko zależy od podejścia, nastawienia...ja tam od pocżątku byłam strasznie zachłanna :wink:
  7. Moja siostra uczyła się właśnie w Zillertal, na stokach Penken, jest tam kilka dość łatwych tras, aczkolwiek większość tras wymaga już pewnych umiejętności. Ja z kolei uczyłam się na stokach Skicircus, katując do bólu wszystkie niebieskie trasy, stąd też mam ogromny sentyment do tego ośrodka. Gdzie byście nie pojechali, przeżyjecie szok, ogromny, pozytywny szok :smile:
  8. Dla mnie Bad Kleinkirchheim jest chyba najsłabszym ośrodkiem austriackim, w którym byłam. Jest dość nisko położony więc śniegowo bywa różnie, poza tym część tras jest ze sobą fatalnie skomunikowana, trzeba korzystać z wąskich, słabo oznaczonych przejazdówek. Nie wspomnę już o mocno przestarzałej infrastrukturze, jedną z fajniejszych tras obsługuje np.dwuosobowe muzealne krzesełko. Ja bym osobiście drugi raz tam nie zawitała.
  9. Z ośrodków, w których byłam w podany przez Ciebie sposób można poruszać się we wspomnianym Skicircus oraz w Ischgl. Oba ośrodki oferują zróżnicowane tzw.huśtawki narciarskie, a Ischgl ma trasy nawet lepiej ze sobą skomunikowane niż Skicircus. Ze względu na różnicę wysokości są to ośrodki o różnej charakterystyce. A pogoda? Ja uważam, że nie ma czegoś takiego jak gwarantowana pogoda, zawsze jest element loterii. My zazwyczaj w Austrii mamy pogodę 50/50, a w zeszłym roku 5 dni słońca, 1 dzień śniegu, poddczas gdy nasi znajomi w Arabbie mieli wtedy tylko jeden dzień słońca.
  10. No właśnie ja nie miewam takich dylematów. Pewnie wydam się zawzięcie dyskutującym Panom dziwna, ale prawo jazdy mam od 20 lat, rocznie robię samochodem jakieś 30 tys i nigdy nie zapłaciłam mandatu. Nie twierdzę, że mi się to nie zdarzy, bo nie zawsze respektuje wszystkie ograniczenia i jestem z tych kierowców, którzy nie znoszą ruszających ślimaczym tempem i wlokących się tam gdzie nie trzeba, tym niemniej problemy rozpatrywane przez Panów wydają mi się nieco wirtualne. Mandat za niezapięte pasy, przepraszam, ale to czysta głupota, pasy nie bolą i nie przecinają wpół. A jeśli komuś 130/140 na autostradzie nie wystarcza, to niech leci samolotem, prędkość znacznie większa. I antycypując riposty, tak, wkurzam się niemiłosiernie stojąc w tradycyjnym korku na autostradzie przed Insbruckiem, ale późniejsze dociśnięcie w podłogę wcale nie daje aż takiego zysku czasowego, dla którego opłacałoby się ryzykowac i bezpieczeństwo i pieniądze.
  11. Roobs, dzięki za ten post. Sorry, ale manewr pt. płacę im 70PLN zamiast 70EUR jest dla mnie słaby. Trzeba brać mandaty na klatę, a najlepiej respektować ograniczenia prędkości. Wjazd na autostradę wcale nie oznacza "buta w podłogę" przez 1000km.
  12. a tam, nie liczy się, tak mówią tylko ci, co mają krótkie...narty:wink: a w temacie, narty, które wstawiłaś są dedykowane dobrze jeżdżącym narciarzom, nie znam ich charakterystyki, ale rzeczywiście mogą być wymagające i to wcale nie ze względu na długość
  13. Przy moich 167cm jeżdżę na nartach 158cm. W pierwszym sezonie jeździłam na krótszych i szybko się z nimi rozstałam, poczucie, że jeździ się na nich lepiej jest złudne i szybko mija.
  14. Nie wiem mam porównania z drogą przez Zgorzelec, ale jechaliśmy w lutym z Warszawy do Ischgl przez Czechy i droga była bardzo w porządku.
  15. Część ekipy na szczycie Piz val Gronda i wagon jadący na szczyt Piątek - świeży puch poza trasami, wielu narciarzy choć na chwilę zbacza z ubitego toru Ischgl by night
  16. I kilka migawek z wyjazdu zjazd Lattenabfahrt w Kappl poranny zjazd z Paradatschbahn w kierunku Idalpu widok na trasy Alp Trida
  17. ISCHGL - TRASY Moi przyjaciele nazwali Ischgl "kombinatem" i pewnie coś w tym jest. Ośrodek imponuje mnogością tras i wyciągów rozchodzących się w każdym możliwym kierunku. Przeważają trasy bardzo szerokie, pewnie dlatego też nie odczuwa się na nich obecności wielu narciarzy. Punktem zbornym jest sławny Idalp. Tam raczej nie jeździliśmy, bo rano trasy były w cieniu, a po południu mocno już zmuldzone. My podróżowaliśmy to w lewo, to w prawo, to poniżej... Rejs po ośrodku zaczęliśmy od przepięcia się na lewą, szwajcarską stronę, której punktem centralnym jest Alp Trida. Na Alp Trida z Idalpu prowadzą szerokie niebieskie trasy 62,63, idealne do nauki. My spędzilliśmy dużo czasu na czerwonych trasach 65,67 i oraz położonych nieco dalej 66,76 i 68. Po przeciwnej stronie Alp Trida znajdują się fajna, ale krótka trasa 69. Tam minęły nam dwa dni. Następnie wybraliśmy się na prawą stronę ośrodka. Najpierw wjechaliśmy na szczyt Palinkopf, skąd startuje bardzo długa czerwona trasa nr 40. Bardzo przypadły nam też do gustu czarne trasy 34 i 35, a także krótsze czerwone 30 i 31. Ponieważ lubimy powtarzać trasy, które nam się podobają, spędziliśmy tak dwa dni. Ostatni, piąty dzień w Ischgl, to było tzw. "the best of" oraz wizyta w szwajcarskim Samnaun i okazało się, że na część tras niestety nie starczyło czasu. Nie wymieniłam tutaj wszystkich odwiedzonych miejsc, ale szacuję, że udało nam się przejechać ok 2/3 wszystkich tras.
  18. ISCHGL - INFRASTRUKTURA Szczerze mówiąc, do ostatniego dnia plułam sobie w brodę, że jedziemy do Ischgl w wysokim sezonie, tym bardziej, że na tym forum wielokrotnie Ischgl było porównywane do Białki. Po zatłoczonym w niedzielę Kappl, spodziewałam się poniedziałkowego Armagedonu w Ischgl, tym bardziej, że pogoda nadal była idealna. Okazało się, że nasze obawy były nieuzasadnione. Imponująca infrastruktura bardzo skutecznie rozwozi narciarzy do różnych części ośrodka. Przeważają szybkie krzesła: szóstki, ósemki, lekko korkują się czwórki oznaczone symbolami N2 i N4. Codziennie bardzo śmieszyła mnie sytuacja przy dolnej stacji gondoli Paradatschbahn. Ta stara, 4-osobowa gondola, po 9 się korkowała. Tymczasem 100 metrów wyżej na bieżąco, bez kolejek, zabierała narciarzy Fimba - nowoczesna 8 osobowa gondola. Widocznie narciarze to społeczność leniwa i wolą gnieść się w kolejce, niż podejść kawałeczek pod górkę:wink:. W przyszłym roku narciarze dostaną kolejny zastrzyk komfortu, bo gondola Paradatsch zostanie zastąpiona meganowoczesnymi 28-osobowymi wagonikami. Po południu najczęściej zjeżdżaliśmy do dołu 24-osobowymi gondolami Silvrettabahn. Miałam wrażenie, że w Ischgl wszystko robione jest tak aby było szybko i wygodnie, a narciarz nie miał wyrzutów, że zapłacił tak wysoką sumę za skipass. Pisząc o infrastrukturze nie sposób nie wspomnieć o imponującej kolei Piz Val Gronda. Ten 150-osobowy wagon z ogromną prędkością wywozi narciarzy na wysokość ponad 2800m. Może zabrzmi to pompatycznie, ale ten wjazd uświadomił mi potęgę ludzkiej inżynierii i to jak można w mądry sposób współistnieć z dziką przyrodą. Zjazd trasą 42 w dół to kontemplacja potęgi gór i wszechogarniająca cisza. Dla mnie było to piękne przeżycie prawie "metafizyczne", szkoda tylko, że trasa kończy się baaaaaardzo długim wypłaszczeniem i trzeba iść w ślad Justyny Kowalczyk :smile:
  19. KAPPL, Polecam Kappl jako miejsce zakwaterowania. Jest zdecydowanie taniej niż w Ischgl, mniej zgiełkliwie, ciszej. Znaleźć tam można wszystko: sklepy, wypożyczalnie, restauracje. My mieszkaliśmy przy Silvretta Bundesstrasse, dosłownie przed drzwiami mieliśmy przystanek skibusa. Skibusy w Paznauntal to w większości komfortowe autokary, świetne o ile ma się miejsce siedzące. My ruszaliśmy odjeżdżaliśmy codziennie 8.10-8.20 i zawsze mieliśmy miejsca siedzące, podróż do Ischgl zajmowała około 15 minut. Przed 9 było też jeszcze dużo miejsc na parkingach więc ci, którzy jeździli do Ischgl samochodem, też nie mieli problemu. Samo Ischgl jest naszpikowane pięknymi hotelami i pensjonatami, dedykowane raczej klientom z grubszym portfelem. Przy głównym deptaku można znaleźć sporo knajp i różnej maści butików. Miłośnicy dyskotek też znajdą tam coś dla siebie. Pod Paradatschbahn od popołudnia trwa disco z atrakcjami w postaci półnagich dziewczyn tańczących na barze. My jeździmy grupą rodzinno-przyjacielską z dziećmi więc nasze apres ski to scrable ew.granie w tysiąca:wink: NARTY KAPPL W niedzielę zaczęliśmy jazdę od Kappl. Po pierwsze dlatego, że mieszkaliśmy 400m od kolejki i szkoda było nie zobaczyć tego ośrodka, a po drugie mieliśmy ze sobą rodzinę początkujących narciarzy więc woleliśmy rozpocząć w mniejszym ośrodku. W moim odczuciu to jest właśnie taki ośrodek na 1 dzień. Zaletą jest południowa ekspozycja stoków, co przy ładnej pogodzie pozwala cały czas jeździć w słońcu. Nam trafiła się przepiękna pogoda, która ściągnęła chyba rekordowe tłumy do tego małego ośrodka. Dużym minusem jest oldschoolowa i mało przepustowa, 4-osobowa gondola Diasbahn. O 9 rano oznaczało to ok.15 minut oczekiwania. Warunki śniegowe na górze, zarówno w Kappl jak i Ischgl, doskonałe, śniegu pod dostatkiem. W Kappl podobały nam się najmniej oblegane czarne trasy nr 8 i 10, obie o fajnym nachyleniu, niezbyt wymagające. Przyjemny też był zjazd bardzo długą czerwoną 9, ale tutaj mało czytelny jest przejazd do górnej stacji kolejki (trzeba wsiąść na wyciąg Gongall) i skończyło się niechcianym zjazdem do doliny, mało przyjemnym, bo w ten ciepły dzień jazda do dołu była taplaniem się w głębokiej śniegowej breji. Nasi początkujący przyjaciele zdobywali szlify na niebieskiej 1 i 11, niebieska 5 jest mało interesująca, w większości jest to zjazd półką. Podsumowując, Kappl to przyjemny ośrodek na 1 dzień, niekoniecznie gotowy na najazd hordy Tyrolczyków i turystów różnych nacji.
  20. Właśnie wróciliśmy z Ischgl. W głowie jeszcze kłębi się mnóstwo wrażeń, którymi chciałabym podzielić się z forumowiczami. Postaram się to opisać w kilku odcinkach. Zacznę nietypowo, od tematu samochodowego, bo miał on znaczny wpływ na przebieg wyjazdu. SAMOCHÓD I DOJAZD Po 50km trasy, Mszczonowie, w naszym VWPassat zapala się kontrolka świec żarowych, zaraz potem kontrolka spalin, wyświetla się komunikat o awarii, polecenie jazdy do warsztatu, samochód traci moc. Na prostej, z butem w podłodze, rozpędza się z trudem do 115km/h, pod górkę jest znacznie gorzej. Spotykamy się z resztą ekipy, dyskusja co robić, możemy jeszcze wrócić do domu i przepakować się w VWGolfa, ale raczej się nim nie zabierzemy. Mój mąż decyduje jechać dalej Passatem, podejrzewa, że awarię wywołało trefne paliwo. Po wyłączeniu i włączeniu silnika moc wraca, możemy jechać normalnie przez 20-30 minut, a potem znowu kicha. Nie ukrywam, że w życiu się tak nie stresowałam jadąc samochodem. Turlamy się przez Polskę, Czechy, w Austrii koło Wiednia samochód współpracuje, ale im dalej, im bardziej pofalowany krajobraz, tym gorzej, podjazdy pod długie góry to katorga. Zalanie lepszego paliwa w Austrii też w ogóle nie pomogło. Jakimś cudem, po zresetowaniu w okolicach Insbrucka jedziemy normalnie aż do Kappl, gdzie mamy kwaterę. Docieramy na miejsce w rekordowo długim czasie 16 godzin. Po przywitaniu z naszą gospodynią, pierwszą rzeczą, o którą pytam jest dobry warsztat samochodowy. Po 10 minutach nasza p.Elisabeth przychodzi z wydrukami i mapkami dojazdu do serwisu VW i innego lokalnego dobrego warsztatu. Wybieramy ten drugi, oddalony od nas o 10 minut jazdy, w poniedziałek po nartach odstawiamy samochód. We wtorek przed południem przez telefon otrzymuje pełną diagnozę: problemem nie było paliwo, padła tzw.gruszka tudzież sztanga turbiny, znamy koszt, decydujemy się na naprawę. W czwartek rano samochód jest gotowy do odbioru. Wszystko jest zrobione wzorcowo, pokazują nam starą, żużytą część, tłumaczą w czym był problem, wszystkie składowe naprawy wyszczególnione na fakturze. Sam warsztat czystością przypomina bardziej laboratorium. Dodam jeszcze, że koszt naprawy nie spowodował zawału serca. Tak więc jeśli kiedykolwiek jeszcze ma nam się popsuć samochód, tfu tfu, niech to się dzieje w Austrii. Droga powrotna to jazda jak na skrzydłach, choć początek też trudny. Zjazd z doliny Paznaun płynny, ale już kilkanaście kilometrów dalej Inntal Autobahn stoi w jednym wielkim korku. Ze zgrozą słuchamy wiadomości w radiu. W Zillertal korek do wjazdu na autostradę ma 15km i zaczyna się w Kaltenbach, ciężko też w dolinie Oetz. Dziennikarze mówią, że pod względem korków to najcięższy dzień w Tyrolu w całym sezonie. Luzuje się kilkanaście kilometrów przed rozjazdem na Monachium, Salzburg. Przez korek jesteśmy godzinę w plecy, ale reszta drogi upływa bezproblemowo i po 14 godzinach jesteśmy w domu. POGODA Napiszę krótko: Rewelacja!!! Pierwszy raz od kiedy jeździmy do Austrii mamy codziennie piękną, słoneczną pogodę. Pierwsze dwa dni są bardzo ciepłe, potem przychodzi ochłodzenie, w środę dość mocno wieje, ale aż do piątku 80-90% jazdy jest w pełnym słońcu. Wracamy z bardzo intensywną opalenizną :happy: Następne odcinki relacji będą już bardziej narciarskie :wink:
  21. idealist

    Droga do Włoch

    Orlen w Chałupkach masz 24h, a Wodzisławiu Śl. po drodze też Orlen i kawałeczek dalej Statoil.
  22. idealist

    Droga do Włoch

    Ewentualnie możesz się też zatankować w Wodzisławiu Śląskim, przez który też prowadzi "objazd" A1. Szczerze mówiąc nie trawię tego kawałka trasy i aż zgrzytam zębami, że można tak sp***** sprawę i nie wybudować mostu jak należy. Na tym odcinku i przejeździe przez wioski traci się mnóstwo czasu (((
  23. idealist

    Droga do Włoch

    My mamy plan tankowania się na Orlenie w Chałupkach, przed samą granicą. W sumie to jest po drodze, bo A1 się kończy, trzeba zjechać na "objazd" i potem można kierować się na Chałupki i zahaczyć o stację.
  24. Niestety, tworzenie takich "rankingów" to jest tylko dolewanie oliwy do ognia i dziwię się, że właściciel pensjonatu się tak wypowiada. Dla mnie świadczy to właśnie o głupocie, tudzież totalnym braku umiejętności marketingowych. Z drugiej strony, tak jak było już powiedziane, mnie osobiście też nie interesują miejsca, gdzie ciepła woda jest "od... do...". Te czasy już chyba minęły, choć kiedy w grudniu wpadłam na pomysł, żeby jechać na narty do Czech, to z przykrością zauważyłam, że duża część bazy noclegowej wygląda jak "za Gierka", za to ceny prawdziwie europejskie. Po kilku dniach poszukiwań fajnego miejsca zrezygnowaliśmy, bo Czechy na całej linii przegrywają konkurencję z Austrią, gdzie o wiele lepsze kwatery są w o wiele niższej cenie. A jeśli miałabym jeszcze, płacąc ciężkie pieniądze, udowadniać, że nie jestem wielbłądem i klientem typu "C", to sorry, ale jest jakaś paranoja. Oczywiście mam świadomość, że Polacy potrafią zachowywać się jak ostatnie chamiszcza, ale to dotyczy każdej nacji.
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...