-
Liczba zawartości
7 188 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
597
Zawartość dodana przez marboru
-
Niestety na rowerze, we Francji nie byłem Chodź swego czasu TDF było na włoskich przełęczach W kolejnym wpisie pewnie będzie coś bardziej znanego
- 4 komentarze
-
- 1
-
- passo staulanza
- passo duran
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Mój spalił ostatnio do Val di Sole 5,9 l na 100 km i myślałem, że to dużo. Ale... ? Po pierwsze z przodu gwiazda... Po drugie tempomat i jazda zgodna z przepisami. Na pokładzie tylko ja z Paulą, trzy pary nart w środku. W narciarskim cyrku miałeś fajne audi - lubiłem je, a teraz? Proszę popraw się
-
Czy uczenie jazdy pługiem ma współcześnie sens?
marboru odpowiedział Narciarz ze Śląska → na temat → Tematy narciarskie
Mario... jak widać redaktorzy Eurosportu to też, te 99% myślących na odwrót ... a tak sobie ceniłem ten kanał... no ale akurat nie za narciarstwo i jego komentowanie, a za kolarstwo na szczęście -
Czy uczenie jazdy pługiem ma współcześnie sens?
marboru odpowiedział Narciarz ze Śląska → na temat → Tematy narciarskie
Przepraszam, ale nie piszę się "na muldach", tylko "w muldach". Mulda - to "dołek", a nie "górka". Ta górka, to "odsyp". Nie martw się, bo 99% narciarzy właśnie odwrotnie myśli, podobnie do Ciebie Taki wtręt, to teoretyzowania do ciekawej dyskusji. Zawsze podziwiałem tych, którzy potrafią pisać w sposób misterny o narciarstwie i jeździe na nartach. Przyznam szczerze, że nie wszystko i zawsze rozumiem i rozumiałem. Na szczęście, jakoś samo z siebie nauczyło mi się jeździć I jak dalej czytam, nie ważne czy ładnie, byle do przodu i skutecznie Pocieszające. -
Dzięki. Mapka jest. Z tego co widzę na filmiku, ścieżka dość wyraźna i oznaczona kopczykami. Miejscami są ferratowe liny, no i jedna istotna przeszkoda, którą jak wynika z opisu można obejść (ciekawe, czy jedyne?). Opisy są raczej mało precyzyjne, podobne do tych, na które sam natrafiłem.
- 4 komentarze
-
- passo staulanza
- passo duran
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Muszę sam siebie pochwalić Uzupełnianie bloga, w ostatnim czasie, idzie mi dość sprawnie Były narty w Val di Sole, były zaliczone szczyty i ferraty... i by treść bloga nie była zbyt nudna, pora na wpis z Dolomitów, ale tym razem rowerowy. Zacznę prawie od końca, czyli przedostatniej przejażdżki w tych pięknych, górskich okolicach. Letni pobyt w Italii, to baza w Celat - małej osadzie niedaleko Alleghe. Wszystkie wyprawy rowerowe zaczynamy zatem z górki a kończymy podjazdem. Generalnie okolice Alleghe, to świetna baza wypadowa zarówno w góry jak i na rowerowe, najbardziej znane z wyścigów Giro di Italia, przełęcze. Z przełęczami w naszym narciarskim życiu mamy również wiele styczności. I pewnie większość z Was je zna... ale może nie wszystkie. Trasa "Tour de Monte Civetta", to dwie z nich: Staulanza znajdująca się przy ośrodku narciarskim i ta może być znana oraz Passo Duran, które z kolei może być mniej znane...a jest zdecydowanie bardziej widowiskowe. Tak! by objechać cały masyw Monte Civetty, wystarczy pokonać tylko dwie przełęcze. Mapa naszej wyprawy: Tour de Monte Civetta | Ride | Strava Skład naszej rowerowej paczki: Paula, Michał, Grzegorz, Jacek i ja - całkiem niezły peletonik Jak już nadmieniłem startujemy z okolic Celat (bardzo dobra pizza przy rynku) i rozpoczynamy zjazdem do Sot Colaru, potem podjazd pod Alleghe i kierunek lodowiec Marmolada (najbardziej płaski odcinek trasy), w Caprile skręcamy w prawo do Selva di Cadore... i to już jest treściwy podjazd. Ostatni fragment jest niezwykle piękny. Droga wije się przy potoku Torrente Florentina. Jak patrzę za okno, jak jest szaro i buro dzisiaj, a zaraz potem zerkam na zdjęcia z niniejszej relacji, to chętnie przeniósłbym się w środek lata, wziął rower i... ehhh Zielono, błękitne niebo... po prostu pięknie. Rano było jednak dość chłodno - na rękach rękawki... a dodatkowo na zjazdy w kieszonkach nogawki i kurtka, wiatrówka. Paula na tle rzeczki i Monte Pelmo. Po drodze mijamy kilka tuneli. Na końcu podjazdu jest tutaj kilka serpentyn gdzie garmin pokazuje miejscami ponad 10%. Fajnie! Do Selva di Cadore docieramy dość szybko. Kiedyś w tej miejscowości mieszkaliśmy w zimę, gdzie mieliśmy być razem z @mifilim... ale dopadła go wredna kontuzja, i dosłownie na noc przed wyjazdem, musiał zrezygnować Generalnie - ta miejscowość jest niezwykle malownicza i też jest doskonałym miejscem bazowym do uprawiania zimowego Skisafari. Jest pięknie Podjeżdżamy i po chwili mamy lekki zjazd do Pescul, gdzie kiedyś zaczynaliśmy swój pierwszy pobyt w ośrodku narciarskim z "sówką". Jest tutaj dolna stacja krzesła i świetna, kręta, czerwona trasa narciarska. Zanim rozpoczniemy podjazd pod Passo Staulanza pijemy kawkę i jemy włoskie ciacho. W sumie to coffe ride i nigdzie nam się nie śpieszy. Coś cudnego być na rowerze w takich pięknych okolicznościach przyrody. Wjazd na przełęcz nie jest trudny - jest to jeden z łatwiejszych podjazdów w Dolomitach od tej strony oczywiście - z drugiej (nasz zjazd) nie jest tak kolorowo (ostatnio Giro podjeżdżało właśnie z przeciwległego kierunku). Pescul - przełęcz, to odcinek ok 5,5 kilometra ze średnim nachyleniem 6,5%. Szosa jest szeroka, asfalt bajka...a widok przed kolarzem? Taki... Monte Pelmo 3169 m n.p.m., mega kloc - jest piękny! Szkoda, że tutaj nie ma ferraty - chętnie bym na niego wszedł. Podobno jest jakiś szlak by na niego wejść, nie do końca oznaczony, wspinaczkowy... ale podobno również nie do końca jest to szlak? @sstar może coś wiesz na ten temat? W necie, w przewodnikach nigdzie nie mogłem znaleźć jakichś wiążących informacji na ten temat. Szczyt przełęczy nie jest widowiskowy. Poza znakiem z jej nazwą, dookoła jest las, przysłonięty widok na góry i hotel z restauracją. Nie zatrzymujemy się na długo. Grupa się porwała i musimy gonić na zjeździe. Sam zjazd jest nieziemski! Super szosa wyremontowana na najbardziej znany włoski wyścig. Rozpędzamy się w mgnieniu oka... po prawej stronie odkrywa się powoli sylwetka Monte Civetty. Uczta dla oczu! Mijamy kolejne trasy narciarskie i wyciągi. Mijamy nasz start na Monte Civettę - Pecol. Zjeżdżamy praktycznie jednym ciągiem do Dont (odcinek ponad 12 kilometrów ze spadkiem -6,3%). Tutaj robimy krótką przerwę na banana i batona, jesteśmy bowiem przed podjazdem na Passo Duran. Rozpoczynamy i od razu walczymy ze stromizną sięgającą miejscami 20%. Generalnie podjazd pod naszą drugą przełęcz tego dnia jest dużo trudniejszy. Mimo tego, że w środkowej jego części jest jakieś ok 1 km płaskiego terenu... to całość podjazdu 8,23 km jest ze średnim nachyleniem 8,8%... trzyma praktycznie cały czas ponad 10... a na środku w sumie, to dobrze że jest ta chwila oddechu na płaskim. Taki widok na masyw Civetty z tego fragmentu: Po opuszczeniu Chiesa wjeżdżamy w las, a sama droga się zwęża i przeradza w wijącego, w tym lesie, węża. Jest trudno, jest walka, pot, krew i łzy Tuż przed szczytem przełęczy - wypłaszczenie: I jesteśmy! Kolejny cel zdobyty! Widoczek na drugą stronę: Pora na obiad w tutejszej mega fajnej i klimatycznej knajpce. Cała grupa znowu razem... bo na podjeździe każdy walczył ze swoimi słabościami w samotności. Jedzonko za 7 EUR: Po dłuższej przerwie przyszła pora na zjazd. Przed nami ok 12 kilometrów z nachyleniem ok -7,9% do miejscowości Agordo. Ponieważ na wysokości 1600 m jest chłodnawo, to do drogi ubrałem się ze Staulanzy jak cięliśmy w dół, do Dont, strasznie zmarzłem bez dodatkowych ciuchów. Zakładam rękawki, nogawki i wiatrówkę. Mega fajnie się jedzie. Droga szersza, dobrej jakości, ruch samochodowy praktycznie żaden. Tniemy na dół, co chwila wyhamowując - okolica zachwyca, my wpadamy w zachwyt. Mega fajnie i przyjemnie. Tutaj z szosą nie ma szans nawet elektryk @JC Z każdym kilometrem gdy tracimy wysokość robi się przyjemnie i ciepło. Widoki po drodze, oszałamiające. Mijane zabudowania i wioski niezwykle malownicze. Na dole ponownie przebieranka - bardzo ciepło. Samo Agordo jest cudowne! Zatrzymujemy się by na nie popatrzeć i wypić kolejną, szybką kawę. W naszej grupie zdecydowana przewaga Speca Po przerwie, krótka narada... ...i w drogę - mamy do pokonania kilka ostatnich kilometrów oraz finalny podjazd pod kwaterę. Kolejne kolarskie cele zaliczone Na samo wspomnienie tego lata, klimatu, pogody... przeniósłby się człowiek w czasie i miejscu. Z kolarskim pozdrowieniem Mariusz "marboru"
- 4 komentarze
-
- 5
-
- passo staulanza
- passo duran
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Hardkorowy teścik wytrzymałości narty... no i to co jest w środku. Dziwne, że się złamały 😮
- 1 odpowiedź
-
Jak czytam o tym, czy jeździć z kijami, czy bez? Czy to dobrze, czy źle? Albo, że ktoś woli bez... to jestem raczej mało poważny raczej
- 1 653 odpowiedzi
-
- 1
-
- pogoda
- warunki polska
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Czy uczenie jazdy pługiem ma współcześnie sens?
marboru odpowiedział Narciarz ze Śląska → na temat → Tematy narciarskie
Pług i śmig, to relikty przeszłości 😜 Tylko starsi panowie grubo po 40, o tym gadają. Teraz są modne: jazda na krechę i na goryla (bez kijków) 💪⛷️ Nadmienię, że takiemu nowoczesnemu narciarzowi zajechałem drogę i złamał mi dwa żebra. Moja wina, przyznaję się, no i jestem grubo po 40stce, w zasadzie przed 50siatką 😔 -
Można je również wykorzystać na płaskich odcinkach tras do odpychania się, ewentualnie można również pomóc jakiemuś snowbordziście i podciągnąć go do wyciągu - czyli służą jako linka holownicza. Bardzo duży minus kijki mają na wyciągu: na orczyku tylko się plączą i można sobie zęby przez nie wybić, na krześle mogą wypaść - trzeba bardzo pilnować (najgorzej jak wypadnie jeden - wtedy masz dylemat, drugi wyrzucić, czy jeździć z jednym?)... w gondoli niepotrzebnie zajmują miejsce. W sumie więcej minusów z tych kijków jest.
- 1 653 odpowiedzi
-
- 7
-
- pogoda
- warunki polska
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Nie gadaj, że te żaby lepsze od tłustego wursta? 😮 Nie wierzę
- 154 odpowiedzi
-
- 2
-
- les sybilles
- val cenis
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
...jedzą żaby, kasztany i pewnie mieszkają w jaskiniach To i chajcu mają, bo nie wydają - dlatego bogaci
- 154 odpowiedzi
-
- 3
-
- les sybilles
- val cenis
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ja po drodze miałem dwa wodospady...w tym jeden z dużą ilością wody... Końcówkę ferraty robiliśmy w padającym deszczu ze śniegiem (w środku lata 😮 ). Ścianek jest co najmniej dwie. Jedna ta, o której piszesz...druga na samej końcówce ferraty gdzie jest pionowo i kompletnie nie ma chwytu dla rąk, nie ma też za bardzo żadnej większej szczeliny na nogi. Jest też fragment graniowy wg mapki wyceniony na B/C... wg mnie jest tam C/D... cytowana przez Ciebie strona kolejny raz pokazuje kontrowersje i sama sobie zaprzecza... Wycenia całość ferraty na C/D... a na mapce same odcinki A/B praktycznie... Robi to totalny ignorant jakiś, ale mają totalnie rozjechane w temacie wycen zasady. Dziwię się, że cytujesz ich i na nich bazujesz. Tunele są świetnym urozmaiceniem i przygodą na tym szlaku (nadal stoją tam działa i inna broń sprzed ok 100 lat). Dużo ciekawsze miejsce niż np żmudne podejście ze schroniska Dibona, czy podejście od strony kolejki na Cagazoi. No i wybierający się tam - koniecznie muszą ze sobą mieć dobre oświetlenie... być może nie miałeś światła i nic nie widziałeś? Co do oceny otoczenia... podejrzewam, że większość osób, która tam była... podobnie jak w wątkowej Tofanie di Mezzo miejscówka ta wzbudziła by zachwyt. To przepiękne, dzikie i puste miejsce.
- 5 komentarzy
-
- 1
-
- tofana
- tofana di mezzo
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
@sstar tym razem przegiąłeś Tofana di Rozes nudna? Ferrata Lipella, która wiedzie dużą częścią przez wydrążone w czasach I Wojny Światowej tunele, gdzie idzie się w wodospadzie, gdzie pionowe ścianki są naprawdę trudne... gdzie widoki są wprost oszałamiające, a trudności C/D... gdzie tego D jest zdecydowanie więcej niż na Tofanie di Mezzo? WOW cóż za niesprawiedliwy osąd 😮 Muszę Cię przekonać do tej drogi i di Rozes, która jest cudownie piękna nie tylko od strony ośrodka 5 Tori Jednym z kolejnych wpisów będzie zatem Tofana di Rozes... ale nie następny. Następny będzie inny ze zdecydowanie mniej popularnego kierunku.
- 5 komentarzy
-
- tofana
- tofana di mezzo
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Po słoweńskiej przygodzie w Alpach julijskich nadszedł czas na pierwszą górę z trójką z przodu - trzytysięcznik. Narciarsko, od pierwszego wejrzenia, zakochaliśmy się w stokach Cortiny d'Ampezzo, a trasy przy pionowych ścianach tamtejszych Dolomitów robiły na nas, robią piorunujące wrażenie. Kto nie był, niech wpisze na krótką listę narciarskich celów. Tofana di Mezzo... to ona została wybrana na szczyt z trójką z przodu w naszej trekkingowej historii życia. Dotychczas najwyższą górą jaką zdobyliśmy był Triglav 2864 m n.p.m. Doświadczenie na ferratach z literką D również mieliśmy... więc wybór był prosty - idziemy na Tofanę di Mezzo 3244 m (do dzisiaj, to najwyższy nasz szczyt) najtrudniejszą drogą - komplikacją ferrat: Punta Anna, Giani Aglio, Alla Tofana di Mezzo. Całość tej trasy nazywana jest również ferratą Giuseppe Olivieri. Punta Anna wyceniana jest na C/D... trudności D na moje oko, to może dwa krótkie odcinki. Giani Aglio i Alla Tofana di Mezzo - to ferraty A/B. Powrót - zjazd z pod szczytu TdM do ośrodka narciarskiego, podejście w górę jakichś ok 100 metrów w pionie i zejście łatwą Ferratą A/B nazywaną Giovanni Lipella. Podsumowując krótko powyższą trasę? Cud natury! Na mapie wyglądało to tak: Tofana di Mezzo - pierwszy 3 tysięcznik 😀 | Hike | Strava Start, to parking pod schroniskiem Dibona. Bardzo obszerny i wygodny - sam dojazd jest bardzo stromy i autem z małym prześwitem raczej bym się tam nie wybrał. Mimo tego, że droga jest utwardzona, szutrowa i najstromsze jej fragmenty (to trasa narciarska) są wybetonowane, to auto z niskim prześwitem może tu zostawić przedni spojler - nie polecam. Można pojazd zostawić gdzieś w obrębie końca drogi asfaltowej i podejść z buta. Świeci słoneczko! Idziemy Wygląda to cudownie... widać ciemniejsze fragmenty z warstwowym osadzaniem się w czasie skałami. Gdzieś tam u góry jest nasz cel... Tuż obok, druga z Tofan - di Roses. Przepiękna! Jeżdżąc na nartach w ośrodku 5 Torri, macie ją przed oczami cały czas. Cudowna jest, a sam ośrodek narciarski chodź bardzo mały, to kameralny i jeden z tych najlepszych, widokowych w Dolomitach. Nabieramy wysokości. Dochodzimy do górnej stacji krzesła przy tutejszej, pucharowej trasie narciarskiej. I podchodzimy do początku ferraty. Jest tak ładnie, że co chwila robimy jakieś zdjęcia... ...jest ich potem cała masa. Ferraty przechodzą jedna w drugą, i do samego szczytu jesteśmy zachwyceni tym miejscem. Niesamowitości... ...przyjrzyjcie się na poniższym zdjęciu widać krzesło i trasę narciarską. Ach jak tu się jeździ zimą! Trawers z klamrami, jeden z dwóch najtrudniejszych tutejszych fragmentów: Szlak... Widoki są tak piękne, że aż nierealne! Pucharówka z góry! Graniowe fragmenty: Ułatwienia: Ktoś zrobił dziurę w skale 😮 Drugi fragment na D, ułatwień sporo: W dole Cortina... I mamy to! Jesteśmy na szczycie Widoki są oszałamiające! Pijemy chłodną Colę (nasza nagroda za zdobycie szczytu)...i spadamy w dół. Najpierw do kolejki - szybki zjazd. Podejście pod Ferratę Lipelli...ostatnie chwile w skale i jesteśmy na dole pod schroniskiem Dibona. Całość czasu podejścia i zejścia z postojami 9:28:46. Cudowny dzień z pierwszym trzytysięcznikiem na koncie. Na koniec krótki klip z tego dnia Pozdrawiam serdecznie marboru
- 5 komentarzy
-
- 3
-
- tofana
- tofana di mezzo
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Relację byś wstawił ze skandynawskich nart, byłoby o czym poczytać
-
Też do mnie długo te pionowe kadry nie przemawiały... prawda jednak jest taka, że w dzisiejszych czasach większość korzysta ze smartfonów i poziome ujęcia, które dla mnie są naturalne odchodzą w zapomnienie Pionowe kręcenie, jak ktoś kręci telefonem również jest wygodniejsze, zwłaszcza w trakcie jazdy. Też mi się wydaje, że lepiej nakręcić choć kilku sekundowy filmik niż zdjęcie... to też znak dzisiejszych czasów. Zdjęcia odchodzą do lamusa. Klimat takich krótkich ujęć jest no i zawsze, to ruch, który wiąże oko. Dzięki Tak jak wyżej pisałem... sam nie jestem fanem tych pionowych ujęć. I tak naprawdę, większość kadrów kręciła Paula, bo ja jakoś nie mogę się przekonać. Do dzisiaj jak odpalę YT ze swoimi klipami na TV 83 cali, to wygląda to świetnie... no ale niestety kręcenie telefonem w poziomie nie jest wygodne. Teraz, by coś zrobić na YT, by został trwalszy, na dłużej przekaz - to poziome kręcenie musi pozostać. myślałem, że Ty już tu nie zaglądasz? Pozdro Szwedunia! Dzięki. Szymon już dorosły "Chłop"...a jak go poznałem w Ischgl, to jeszcze dzieciaczkiem był. Czas płynie nieubłaganie Pozdro dla Ciebie i całej Twojej Rodzinki @miraz!
-
Krótki klip z wejścia na Monte Civettę
- 16 komentarzy
-
- 2
-
- monte civetta
- civetta
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Po dwóch latach spędzanych w porze wakacyjnej w Dolomitach...w tym roku chyba odpuścimy ten region. Pojawimy się w Alpach i na rowerach i na ferratach ale pewnie w zupełni innym miejscu Alp. Jakim? Jest kilka pomysłów ale decyzja jeszcze nie zapadła gdzie? Magnifici, trochę poczeka pewnie.
- 12 komentarzy
-
- 1
-
- stella alpina
- monte agner
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pierwszą moją kamerą było GoPro 3 Silver... potem była 8semka Black... i co? Sprzedałem kamery. Dlaczego? Poniekąd dlatego, że będąc na nartach, w górach ilość przewożonego sprzętu zaczęła mi mocno przeszkadzać. W jednej kieszeni aparat, w drugiej kamera, w trzeciej statyw, w czwartej różne końcówki do mocowania sprzętu... zwyczajnie jeździłem obładowany. By coś nakręcić, zrobić zdjęcie trzeba było szukać, grzebać, zmieniać... wszystko też było czasochłonne. Nie tylko odbierało czas na stoku, ale również w domu podczas montażu. Korzystałem ze specjalnego oprogramowania, godzinami zastanawiałem się nad doborem muzyki, sprawdzaniu czy You Tube nie zablokuje mi filmu ze względu na prawa autorskie. W efekcie powstało sporo produkcji, które do dzisiaj są pamiątką nie tylko narciarskiego życia. Jak był efekt mojego montowania klipów? Oczywiście do dzisiaj możecie to sprawdzić pod linkiem: marboru100 - YouTube ...chyba się starzeję, bo w pewnym momencie powiedziałem sobie dość. Za dużo sprzętu, zachodu, czasu itd. Czy zarzuciłem do końca projekt w YT... nie. Zacząłem się zastanawiać jak usprawnić proces, oszczędzić czas i coś zmienić by z powrotem odzyskać motywację. Zacząłem od sprzętu - kamery sprzedałem, a nowego aparatu nie kupiłem, bo stwierdziłem, że nie będę już go więcej targał ze sobą - szkoda inwestować. Stwierdziłem, że idealny będzie dla mnie telefon, który robi dobre zdjęcia, ma choć mały zoom optyczny... kręci filmy w dobrej jakości ze stabilizacją. Czyli co? Iphone 14 pro. Obróbka zdjęć a zwłaszcza filmów? Oczywiście w telefonie są dedykowane aplikacje...ale po krótkim ich testowaniu okazało się, że z muzyką musiałbym znowu kombinować. Zacząłem szukać... Przetestowałem Instagram i TikToka. Ostatecznie wybrałem tego drugiego. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że istnieje tu duża swoboda w muzyce. Po drugie istnieje tryb automatyczny, że sam TikTok, po odznaczeniu z jakiego materiału chcemy zrobić klip - sam go robi (uuu zajechało leniem - fakt) - dobiera muzykę, dodaje efekty itd. Co z tego wychodzi? Krótkie, pamiątkowe klipy w dobrej jakości, którym poświęca się dosłownie chwilę (nawet montując samodzielnie od a do z taki filmik). Efekty? Samodzielny montaż klipu z Val di Sole: Krótki, automatyczny, zmontowany przez TikToka klip z lodowca Presena: Coś co lubię i może to znak naszych czasów, to krótkie formy i kilkusekundowe "rzuty okiem" z danego miejsca... takie zamykanie chwili w chwilowym klipie. Mi to pasuje...bo w pełni oddaje klimat, jest wspomnieniem wspaniałej chwili. Przykład... No i co? Zostałem TikTokerem Trochę eksperymentów i powstało już 11 krótkich produkcji W związku z powyższym zachęcam Was do obserwowania mojego kanału... no i jak to @JC często w swoich Vlogach mówi - zachęcam do dawania serduszek, komentowania i przekazywania dalej Link, to mojego profilu: marboru (@marboru100) | TikTok Z góry dziękuję i dajcie proszę znać, co o tym wszystkim sądzicie Mariusz
-
Nie róbmy afery Swoją drogą, po "erze" przewodników Tkaczyka, godne polecenia są przewodniki: Komplet wyjątkowych przewodników DOLOMITY NA FERRATACH (dolomitynaferratach-przewodnik.pl) Polecam.
- 12 komentarzy
-
- stella alpina
- monte agner
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
@sstar biorąc pod uwagę wycenę SA, to bergsteigen jest dla mnie kompletnie niewiarygodny, to raz. Dwa z przytoczonych przez Ciebie powyżej ferrat, tylko jedna znajduje się w Dolomitach, więc proszę nie wprowadzaj czytelników w błąd Wyraźnie napisałem o Dolomitach. Zresztą I Magnifici 4 Klettersteig jest na moim rozkładzie...i to jest jedna z tych, które są porównywane do Stella Alpiny. Na moje oko - to jest 5 niby wg tego portalu najtrudniejszych ferrat w całych Włoszech, a nie w Dolomitach
- 12 komentarzy
-
- 1
-
- stella alpina
- monte agner
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Gwiazda alpejska, alpejska gwiazda... Stella Alpina, czyż nie jest to piękna i kusząca nazwa? Jest! Nie tylko słowa składające się na jej tytuł kusiły od lat, ale również sława ferraty, która ma miano najtrudniejszej w Dolomitach, bądź jednej z najtrudniejszych. Większość tych najbardziej znanych żelaznych dróg w Dolomitach za nami i wg naszej opinii, to jest najtrudniejsza z nich. Wycena i skala trudności to rzecz, która zawsze budzi emocje i jest kontrowersyjna... dlaczego? Bywa bowiem tak, że ta wycena jest podejmowana przez ludzi (w domyśle), którzy tam nie byli i dokonywana na podstawie ukształtowania terenu, z map. Dlatego opinie tych, którzy byli, mają skalę porównawczą jest niezwykle cenna. W internecie wbrew pozorom jest niewiele informacji co do poszczególnych ferratowych dróg...a w języku polskim? - można na ten temat znaleźć, dosłownie licząc na palcach jednej z rąk, bardzo małą ilość publikacji. Prawidłowa wycena Stelli Alpiny wg nas, po przejściu jej zarówno w górę jak i w dół, to D/E - bardzo trudna. Dlaczego aż tak? Tutaj mamy w zasadzie czyste wspinanie w skale. Żelazna lina służy głównie do asekuracji. Na całej trasie jest może dwie, bądź trzy ułatwiające wspinanie, klamry. Tutaj musimy mocno pracować zarówno szukając chwytów na ręce, rękoma jak i szukając punktów podparcia dla nóg. Obydwóch nóg i chwytów dla obydwóch rąk. To co znajdujemy często jest małą półcentymetrową rysą...albo nawet mniejszą. Dobre buty trzymające skałę, dedykowane na ferraty są wskazane. Bez rękawiczek na dłoniach można bardzo szybko uszkodzić sobie opuszki palców, co zdecydowanie może spowodować znaczące utrudnienie dalszej drogi, bądź nawet wycof. Mamy tutaj bardzo mocną ekspozycję pionową, trafiają się lekkie przewieszenia i czasami zwyczajnie nim człowiek pójdzie do przodu, to musi kilka chwil pogłówkować jak "to", dany fragment przejść. Moja opinia jest również taka, że zejście jest dużo trudniejsze niż wejście. Tu nie ma miękkiej gry, gdy znajdziemy się już w skale, jest walka. Dlaczego wchodziliśmy i schodziliśmy tą bardzo trudną ferratą? Odpowiedź znajdziecie poniżej. By dotrzeć do Gwiazdy Alpejskiej jedziemy autem do miejscowości Frassene, my jechaliśmy od Agordo. W tej alpejskiej osadzie kierujemy się na ulicę Via Domadore - mijamy dolną stację krzesła i dalej, praktycznie tą ulicą do końca drogi asfaltowej. Gdy pojawi się szuter, szukamy miejsca do zaparkowania auta. Polecam przyjechać bardzo wcześnie rano ponieważ tych miejsc parkingowych jest bardzo mało, max 6 pojazdów na moje oko. Początek szlaku, to komfortowa droga wzdłuż nieistniejącego już wyciągu krzesełkowego - kierujemy się na schronisko Scarpa. Swoją drogą szkoda, że ON, który tu istniał został zamknięty Musiało tu być narciarsko bardzo fajnie, kameralnie. W necie też to umarło, nie wiadomo, czy w ogóle zaistniało? - trudno znaleźć cokolwiek na temat tutejszych tras narciarskich itp. Ciekawe, czy @JC tu jeździł? Jedyne co znalazłem, to mapka: Szlak do Rifugio jest mozolny, pokonujemy jakieś ok 600 m w pionie. By trafić pod żelazną drogę, gdy dojdziemy do znaku z poniższego zdjęcia, kierujemy się już bezpośrednio pod skalną ścianę, w prawo. Idziemy kilka kilometrów wijącą się ścieżką w górę. Trzeba się mocno pilnować, bo w wielu miejscach jest ona zwyczajnie zarośnięta i źle oznaczona. Można się pogubić - my się w pewnym momencie pogubiliśmy (to będzie widać na naszym śladzie GPS, który opublikuję niżej). Helikopter, który wyżej widać non stop pracował... co robił? O tym się dowiemy dużo, dużo wyżej... Dochodzimy do początku ferraty. Tutaj pokonujemy krótki fragment pionowej ścianki, przechodzimy kilkaset metrów w górę i dopiero zaczyna się zabawa. Nasza trasa z dołu wygląda tak: Początek, to jeszcze nie tak duża ekspozycja... ...później się zaczyna Ujęcia pionowo w dół robią wrażenie. Teraz, we właściwej ferracie, w ścianie, jest hardkorowo. Zła pogoda, deszcz, burza, w tych okolicznościach przyrody dopiero by utrudniły poruszanie się... ...nie wyobrażam sobie tego za bardzo. Szkoda tylko, że stojąca chmura przysłania widoki. Miejscami nawet plecak na plecach przeszkadza. Jest mocno i niewiele jest miejsc, w których można odetchnąć. Czas ucieka, mięśnie zaczynają boleć, a końca nie widać. Kończymy ścianę po kilku godzinach. Wychodzimy na stromą łąkę i pniemy się w kierunku Monte Agner. Sama ferrata nie była celem naszej podróży. Celem była klasyka - zaliczenie Gwiazdy Alpejskiej, wejście na Monte Agner i zejście normalną drogą Via Normala. Po jakichś 3 kilometrach zbliżamy się powoli do schronu pod szczytem góry. Wraca teren skalisty, który trawersuje jakby wokół wierzchołka. Mimo, że jest ekspozycja...nie ma żadnych zabezpieczeń a tylko ślady po zabezpieczeniach, które były i ich nie ma... Po kilku minutach na jednej z półek skalnych widzimy olbrzymią płachtę, potem drugą, a w nich nowe liny... ...później zaczynamy słyszeć głosy. To dwóch Włochów pracujących w skale i wymieniających żelazne zabezpieczenia tuż przed szczytem Agnera. Od nich dowiadujemy się, że szlak nie jest czynny w sezonie 2023 i musimy zawrócić 😮 Wcześniej kursujący helikopter dowoził na miejsce materiały budowlane. Dlaczego takiej informacji nie było przed Stella Alpiną? Włoska masakra piłą mechaniczną 😮 Symptomatyczne. ...wiedząc jakie trudności napotkaliśmy na wejściu, zejście wydaje nam się niemalże nie do zrobienia. Cóż? Mus, to mus. Zawracamy i po pokonaniu "łąkowego" szlaku docieramy pod ścianę. Tu się posilamy i lecimy w dół. Jest trudniej niż na wejściu ale powoli, w skupieniu, tracimy wysokość. Mięśnie palą żywym ogniem. Widać już schronisko i koniec naszej walki. Kończymy ferratę zaliczając ją w obie strony...a plan był na Monte Agner i normalne zejście, łatwą drogą. Może tu jeszcze kiedyś wrócimy i zaliczymy niespełniony plan. Kto wie? Przygoda zakończona sukcesem, mimo wszystko! Schodzimy szczęśliwi po 10 i pół godzinie z powrotem do samochodu. Podsumowując: Gwiazda Alpejska jest niezwykła, piękna i trudna. Nie byliśmy jeszcze tak blisko kamienia. Blisko tak, że niemalże poczuliśmy swymi duszami serce skał (ale poezja ). Adrenalina, zmęczenie ale także satysfakcja i spełnienie. Ten dzień dał nam wiele poczuć i przeżyć. Zapamiętam ten dzień jako niezwykły i będę go pamiętał do końca życia. Ostatni rzut oka w stronę gór... Mariusz "marboru" PS. Ślad GPS: Ferrata Stella Alpina - Gwiazda Alpejska (wejście i zejście) 🗻 | Hike | Strava
- 12 komentarzy
-
- 7
-
- stella alpina
- monte agner
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
@Victor czasy frankowe pamiętam i poniżej 2ki Pewnie kiedyś wrócą, pytanie kiedy? Nieprędko pewnie. Dziękuję za cenne wskazówki. Wcześniej, czy później Szwajcaria trafi na nasz rozkład jazdy - w Austrii i we Włoszech kończą się nam miejscówki w jakich nie byliśmy - już teraz tak naprawdę zostały nam maleńkie ośrodeczki, w zasadzie lokalne do odwiedzenia w tych państwach. Pozostanie więc do odkrywania Swiss i Francja.
- 16 komentarzy
-
- 1
-
- monte civetta
- civetta
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami: