-
Liczba zawartości
8 428 -
Rejestracja
-
Wygrane w rankingu
375
Ostatnia wygrana johnny_narciarz w dniu 10 Październik 2021
Użytkownicy przyznają johnny_narciarz punkty reputacji!
O johnny_narciarz
- Urodziny 30.10.1976
Informacje osobiste
-
Imię
Maciej
-
Miejscowość
The Best-wina
-
O mnie
Mam wiele pasji,ale narty wciągnęły mnie całkowicie! :)
Sprzęt narciarski
-
Narty marka
Rossignol 8S oversize/K2 Rictor/K2 Hellbent/Armada jj/Fischer Progressor 9+
-
Buty marka
Salomon Performa
-
Gogle
wed'ze
Umiejętności
-
Styl jazdy
bezstylowy - własny,oryginalny i niepowtarzalny :)
-
Poziom umiejętności
1
-
Dni na nartach
0
Ostatnie wizyty
68 860 wyświetleń profilu
johnny_narciarz's Achievements
Weteran (6/6)
13,8k
Reputacja
-
Kiedyś JC napisał, że początek. Czemu? Ponieważ jeździć na nartach w Europie można cały rok, więc przyjmujemy, że "stary" sezon kończy się w połowie roku, czyli 30 czerwca. Nowy rozpoczynamy 1 lipca... Z resztą kiedyś rozpocząłem sezon 2 lipca na lodowcu i tu już wiele rekordu nie poprawię. Śpiochu wspomniał o końcu - tu nie mam jakiejś wyjątkowej daty, ale tak się złożyło, że to było w tym roku: 9 maja na Pilsku. Co lepsze, spokojnie można było tam się jeszcze wybrać końcem maja!
- 24 odpowiedzi
-
- 3
-
- start sezonu
- wczesne
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
23 lipiec 2017 BSA...
- 24 odpowiedzi
-
- 6
-
- start sezonu
- wczesne
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
@marboru, bardzo dziękujemy za gościnę i jeszcze raz gorąco ściskamy! 🙋♀️🙋♂️ Parę fotek od nas, również z Waszym nowym lokatorem. 😉
- 8 komentarzy
-
- 6
-
Zajrzałem na Forum i jestem w szoku! Chyba ostro musiało być skoro JC Mitka zbanował... Mitka poznałem osobiście i jest to wspaniała osoba! Niedoskonałe to jest "słowo pisane", bo często jest źle rozumiane czy interpretowane, stąd najczęściej rodzą, a bardziej rozkręcają się konflikty. Nie zaglądam tu ostatnio zbyt często, ale mi osobiście będzie go brakowało.
- 146 odpowiedzi
-
- 3
-
Niestety nie mam czasu aby tu przenieść całość relacji, dlatego mogę wrzucić tylko linki. Jeśli naruszyłem regulamin Forum, to postaram się to wrzucić później, bo kibiców zawieść nie mogę! http://team29er.pl/ultramaratony/3292-mrdp-cz-2-czas-na-gory http://team29er.pl/ultramaratony/3293-mrdp-cz-3-czas-na-finisz Wszystkim kibicom jeszcze raz bardzo dziękuję i życzę miłej lektury. 😊
-
No to lecimy! Maraton Rowerowy Dookoła Polski Finał, czyli ostatnia część 4-letniego cyklu ultramaratonów 4xMRDP. Dotychczas przez 3 kolejne lata objechałem Polskę dookoła w trzech częściach: Zachód, Góry i Wschód. Teraz przyszło mi się zmierzyć z całą trasą na raz, czyli przejechać 3200 km w 10 dni. Czy to możliwe, żebym pokonał taki dystans, kiedy dotychczas każdy jeden tysiąc potrafił mnie mocno sponiewierać? Maciej Paterak http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/001.jpg MRDP to zdecydowanie najtrudniejszy ultramaraton w Polsce, choć obecnie już nie najdłuższy. Palmę pierwszeństwa przejął podobny, choć znacząco różniący się, RAP (Race Around Poland). Jednak w środowisku ultra ciągle MRDP uchodzi za ten kultowy. Niewątpliwie ma na to wpływ fakt, że był pierwszy, ale też mocno wyśrubowany limit czasu, w którym trzeba przejechać owe 3200 km, czyli dokładnie 240 godzin. Pozornie wygląda to na dość proste wyzwanie - wystarczy robić średnio 320 km na dobę, czyli dla rasowego ultrasa bułka z masłem. Jednak to jest 10 dni z rzędu, gdzie jeszcze trzeba pokonać przewyższenie przekraczające 25 000m! http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/0003.jpg Przygotowania rozpocząłem jeszcze w zeszłym roku. Trzeba było dokładnie przemyśleć co zmodernizować/wymienić w rowerze, jak się spakować, co zabrać ze sobą, z czego zrezygnować, jak poradzić sobie z ładowaniem urządzeń i jeszcze wiele innych zagadnień. Ostatecznie postanowiłem kupić nowy rower, który był idealnie skonfigurowany pode mnie. Wymieniłem jedynie siodełko na wygodniejsze. Do tego otrzymałem znaczącą pomoc od firmy Giant Polska w postaci znakomitych kół karbonowych Giant SLR 2 Disc 42mm i kompletu sakw. Jednak mimo długiego czasu przygotowań, nie ustrzegłem się błędów, o czym wspomnę w dalszej części relacji. http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/0022.jpg Przyznam, że po 4 latach harówki w różnych ultramaratonach zacząłem tracić nieco motywację do dalszych startów. Zwyczajnie zacząłem mieć dość nocnej jazdy ze sporym deficytem snu, kultury naszych kierowców samochodów i wielu innych niepożądanych "atrakcji" korzystania z naszych dróg. Jednak MRDP był tym wyjątkiem i jedynym jeszcze maratonem, który mnie mocno pociągał i fascynował. Kiedy więc ponownie zawitałem na Rozewiu pod latarnią morską, adrenalina zaczęła działać i już nie mogłem się doczekać startu. Tym bardziej, że do tego miejsca mam wyjątkowy sentyment, ale nie o tym będę opowiadał. http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/100.jpg Start zaplanowany był jak zwykle równo 12:00 w południe. Ponieważ całość trasy w formacie GPX to wielki plik, odpowiednio wcześniej włączyłem przeliczanie trasy w nowym nabytku od Garmina, który rzekomo powinien sobie z nim poradzić. Przynajmniej tak optymistycznie założyłem... No niestety, miałem zbyt wiele wiary w to urządzenie i na 20 minut przed startem, podczas przeliczania, zwyczajnie Garniak się wyłączył. Tym samym pierwsza nawigacja była raczej stracona. "Świetny" początek. Dobrze, że wziąłem mojego starego Etrexa, który ruszył bez zająknięcia i tym samym rozwiązał problem. Nową nawigacją postanowiłem się zająć później, na jakimś dłuższym postoju. Teraz jeszcze ostatnie przemówienie Organizatora, zdjęcia, dyskusje i w drogę! http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/21.1.jpg Ponieważ sierpień to ciągle sezon urlopowy nad morzem, musimy się przebijać przez tłumy turystów, choć bardzo się tu przydała nowa ścieżka rowerowa do centrum Jastrzębiej Góry. Następnie w bok i już możemy względnie normalnie rozpocząć zmagania. Organizator - Daniel pojechał kawałek z nami i starał się porozdzielać peleton na grupki 14-osobowe, bo jedziemy w ruchu otwartym. Tym samym nie możemy jechać razem w blisko 80 osób - tyle zawodniczek i zawodników stanęło na starcie. Niestety trudno utrzymać pełną dyscyplinę, bo teren nieco pofałdowany i grupki się rozrywają, tworzą nowe, czasem większe itp. Dopiero kilka kilometrów dalej, gdzie wjeżdżamy na drogę z szerokim poboczem, tworzymy długie łańcuszki, które już nie powinny przeszkadzać samochodom. http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/2110.jpg Pogoda dopisuje, nie tylko świeci słońce i opadów brak, ale tutaj jeszcze często mamy dość mocny wiatr w plecy. Rozpoczynamy objazd Trójmiasta, który prowadzi po całkiem sporych pagórkach. Miałem obawy, czy owe górki mnie za bardzo nie zniszczą już na początku, ale okazały się niegroźne. Zupełnie inaczej jedzie się tędy na świeżych nogach w dzień, niż na pełnym zmęczeniu, rozpoczynając trzecią nockę. Rzekł bym nawet, że ten odcinek błyskawicznie zostawiam za sobą. Potem kawałek przyjemnych równin i jazda wzdłuż Zalewu Wiślanego - piękny teren! Niestety tutaj wiatr już mniej sprzyjał, wręcz nieco pogroził palcem jakby chciał powiedzieć: -"zaczekam sobie na Was!"... http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/21.2.jpg Kiedy opuszczam okolice Zalewu Wiślanego, wiatr słabnie. Powoli zapada noc i niepokojąco szybko spada temperatura powietrza. Niebo czyściusieńkie, bez grama chmurki, zapowiada, że będzie zimno. Baaardzo zimno! Zanim minie północ, notuję już wartości w okolicach 6 - 8 st.C. Nie wytrzymuję i zjeżdżam na stacje paliw cały sztywny, trzęsąc się z zimna. Piję półlitrowy kubek gorącej herbaty i ubieram prawie wszystko co mam. Jak dobrze, że tuż przed samym startem moja ukochana żona zaproponowała mi, żebym docisnął jeszcze do sakwy grube spodnie, które normalnie używałem w zimie. Teraz bardzo się przydały. Nie wiem jakbym miał wytrzymać w samych cienkich nogawkach. Zaplanowałem, że przynajmniej pierwszą nockę pojadę, żeby nadrobić jak najwięcej dystansu zanim wjadę w góry. Plan w sumie zakładał, żeby dojechać do Przemyśla i wypocząć (ok 1200 km) w 3 doby. Albo nawet szybciej, jakby wszystko szło po mojej myśli. http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/22.4.jpg Jazda na Mazurach przy pełni Księżyca robi na mnie wrażenie. Jest dość jasno, widoki niesamowite - pola, łąki, oczka wodne. Mgiełki w dolinkach dopełniają klimatu. Gorzej kiedy w taką mgiełkę muszę wjechać. Odczuwalna temperatura to coś w okolicach 0 st. Dość szybko na niebie widać już lekką łunę od powoli wstającego słońca. Jeszcze ta cisza, chwilami przerywana odgłosami budzącej się przyrody. Choć Świerszcze chyba w ogóle nie śpią. To są chwilę, dla których jeździ się takie maratony i później wspomina. Nawet temperatura jakby mniej przeszkadza, a przynajmniej nie myślę o tym, że właśnie drętwieją mi palce u nóg. Nic dziwnego, patrzę na termometr, a tu już tylko 3 st. na plusie! Nie no, przecież to sierpień! Lato, nie zima! O co biega z ta pogodą? Mój obecny ubiór już nie wystarcza, więc sięgam po pelerynę przeciwdeszczową i spodnie - dobrze chronią przed wiatrem. Nad ranem robię też krótką przerwę na stacji benzynowej na kolejną herbatkę i batonika. http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/22.3.jpg Powoli wstaje dzień, lecz temperatura jakby zaspała. Ciągle zimno, brrr! Mimo, że świeci słońce. Dopiero w okolicach 10 rano wreszcie robi się przyjemnie. Pusta tylna sakwa ponownie zapełnia się ciuchami. Bardzo mnie cieszy, że kiedy docieram do "rogu mapy", a dokładnie w okolice trójstyku granic Polski, Rosji i Litwy, mam pełnię dnia. Jechałem tędy 2 razy i zawsze nocą. Teraz mogę nacieszyć oczy tutejszymi widokami. Drugi dzień okazał się też przełomowy. Nie wiem czemu, ale pierwsze 300 km strasznie mnie niszczyło, miałem bóle nóg i obawy, że daleko nie zajadę. Rano jakby coś puściło i wreszcie złapałem swój rytm.Trafiłem też fajną restaurację, pierwszą w tym maratonie, gdzie mogłem zjeść pełnowartościowy obiad. Te Hot Dogi na stacjach, ech... zanim je ugryzę, już mnie zbiera... ;) http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/22.1.jpg Powoli zbliżam się do granicy Polsko-Białoruskiej. Nie byłoby to jakoś specjalnie warte wspomnienia, gdyby nie ostatni kryzys z uchodźcami z Afganistanu. Ewidentnie widać Straż Graniczną w sporej liczbie, kręcą się tu też wozy różnych stacji telewizyjnych. Dopóki jest dzień, czuję się bezpiecznie, ale kiedy zapadają ciemności, to już głowa zaczyna pracować. Chyba podświadomie, mimo jazdy Solo, raczej staram się trzymać na widoku innych. Tym bardziej, że na tym etapie ciągle się mijaliśmy z wieloma zawodnikami, a w tym momencie najczęściej z najmłodszym zawodnikiem w stawce - Grzegorzem Szamrowiczem. Nie wiem czy jest się czego bać, bo w sumie niewiele wiadomo o prawdziwej sytuacji z uchodźcami, ale jest mały niepokój. Tuż przed Bobrownikami trafiam na fajny Hotel z białoruską kuchnią - niby menu podobne do naszego, ale jednak sposób podania wyraźnie się różni. Dla mnie fajna atrakcja! Baterie doładowane! http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/2113.jpg Bobrowniki, ach te Bobrowniki! Zapamiętałem je jako niekończący się wyścig z wiecznie ruszającymi i zatrzymującymi ciężarówkami, oczekującymi na przekroczenie granicy. Tym razem jechałem w drugą stronę i jakże inne odczucia! Teraz swobodna jazda i to w większości w dół. Czasem tylko kierowcy dopytywali nas gdzie my wszyscy jedziemy. Ale sielanka się kończy i znowu ciśniemy boczną drogą przez las wzdłuż granicy z Białorusią. Znowu czuję lekki niepokój, ale na szczęście żadnych problemów nie było. Zaczęła się druga noc, chciałem ją przejechać jak rok temu, ale po wcześniejszych rozmowach z innymi zawodnikami, ostatecznie decyduję się na nocowanie. Tym bardziej, że trafiam na super hotel w Narewce, a po za tym już zaczynałem "tropić węża". O spadającej temperaturze lepiej nie wspominać... http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/0015.jpg Nie jestem do teraz przekonany o słuszności tego noclegu, ale z drugiej strony wiem, że i tak trochę drzemki musiałoby być. Po za tym koledzy mi mówili, że po MRDP Wschód słabo wyglądałem, więc mógłbym się po prostu przedwcześnie zarżnąć. Tymczasem wypoczęty ruszam w dalszy bój! Noga podaje, humor dopisuje. Niestety, prognozy pogody nie napawały optymizmem. Wiem już, że wkrótce zacznie padać, jednocześnie liczę, że to będą takie punktowe opady a nie ciągła zlewnia. Ale to jeszcze nie teraz. Dojeżdżam właśnie do jednej z atrakcji tej trasy, czyli całkowicie ręcznie obsługiwanego promu na rzece Bug. Początkowo planowałem być tu w nocy i jego ominięcie, ale nocleg zmienił "program wycieczki". Byłem pewny fajnego spotkania z zawodnikami maratonu Wschód1400, ale w tym momencie żaden z nich nie dojechał. Spotkam kilku chwilę później gdzieś przed Terespolem. Pomachamy sobie nawzajem, co jakby tchnie we mnie nowe siły. To ciekawe, ale czasem krótki kontakt może mieć znaczący wpływ na samopoczucie zawodnika. http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/0013.jpg Przeprawę promową zaliczyłem z dwoma zawodnikami, co zawsze jest dodatkowym bonusem i dalej ruszam w drogę! Niebo zachmurzone, ale bez opadów. Za to wiatr przypomniał o sobie, kiedy cisnąłem w stronę Terespola - nie no, pogoda bierna być nie może! To jednak był pryszcz w porównaniu do tego, co mnie czekało już za parę dłuższych chwil. Niestety, jeszcze do miejscowości Kodeń, gdzie zaliczyłem obfity posiłek, było przyjemnie. Dalej już pompa się rozkręcała. Pogoda zadbała, żeby mi Słońce nie spaliło za mocno facjaty. Zakładam pelerynę, spodnie i specjalne ochraniacze na buty, które rok temu świetnie się sprawdziły. Jestem pewien, że tak będzie i teraz. Niestety nie skontrolowałem ich przed startem, a te były już podarte. Pierwszą ulewę jeszcze dały radę, ale potem nadawały się jedynie na śmietnik. To właśnie pierwszy błąd, jaki popełniłem w trakcie przygotowań. Szlag! Jedna z najlepszych rzeczy, jakie posiadałem na stanie do ochrony przed deszczem, właśnie poszła się paść. Miałem dokupić przed startem jeszcze ze 3 takie komplety na wszelki wypadek, bo nie są one drogie, ale to zlekceważyłem. Surowo przyszło mi za to zapłacić... http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/0012.jpg Ulewa się rozkręciła na całego i zaczęła walka o utrzymanie komfortu termicznego, bo każda peleryna, kurtka itp. kiedyś zaczyna przeciekać, bądź my się pocimy pod nią. Najbardziej mi brak tych ochraniaczy na buty - w środku już sobie chlupie woda... Wieczorem ulewa zmienia się w mżawkę, ale ciągle jest upierdliwa. Ku mojemu zdziwieniu, doganiam Achoma, jedną z najwspanialszych postaci ultra. Wygląda źle, ale to człowiek z żelaza i na pewno to chwilowy kryzys. Zamieniamy kilka słów, Irek zjeżdża na popas, ja cisnę dalej. Jakość drogi przed Zosinem nie ułatwia życia, puszczam "łacińską" wiązankę za wiązanką, tak na rozładowanie nadmiaru energii... ;) Wiem już też, że trzeba szukać noclegu, bo wychłodzenie mnie zniszczy. Lepiej więcej spać, kiedy pogoda nie sprzyja, a jechać nawet w nocy, wykorzystując lepsze warunki atmosferyczne. No i jest! W Hrubieszowie znajduję znakomity hotel, do tego z otwartą restauracją! Dzięki Ci o Panie za Mapy Google! Muszę tylko zdążyć przed godziną 22:00, co nie było wielkim problemem. Wchodzę do środka zmarznięty na kość i czuję to ciepło! Ach, jak przyjemnie! Zamawiam Schabowego, setkę whisky na rozgrzewkę i piwo na dobranoc. Spotykam też tu dwóch zawodników. Jeden z nich - Piotrek mocno zdziwiony moim menu. Jedząc pizzę na dobranoc dziwił się, że jem Schabowego... Jeszcze bardziej widząc whisky i piwo - "to Ci nie zaszkodzi?". Oczywiście, że nie, wiem co dla mnie dobre. ;) http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/23.3.jpg Ponowne wczesne wstawanie i kolejny dzień czas rozpocząć! Wyglądam za okno i już chce mi się wymiotować na widok pogody! Oczywiście jest mokro i pada. "Pysznie!" Liczyłem, że choć pół dnia będzie na sucho. Szybkie pakowanie i ruszam dalej. Niestety nie zaliczam tu śniadanka, bo musiałbym czekać do 7 rano, a to spora strata. Zatrzymuję się gdzieś na stacji benzynowej, a później jeszcze przy sklepie spożywczym. Zatankowany ruszam naprzeciw ciemnym chmurą. Wydawało się, że pogoda będzie dziś dość łaskawa, ale niestety nie. Już nad horyzontem czaiła się olbrzymia, ciemna chmura! Widocznie też się wyspała, bo energii miała w sobie aż nadto! Kiedy pod nią wjechałem, zaczęła się ostra jazda bez trzymanki. Ulewa na całego! Jedyne słowa, jakie się ze mnie wydobywały, to te na "k","ch" itp., których nie zacytuję. ;) Jakby tego było mało, akurat wtedy trafiam na jakieś remonty dróg, wahadła i inne spowalniające jazdę atrakcje. Byłem święcie przekonany, że tak będę jechał do wieczora, nic nie zapowiadało zmiany, ale nagle cud! Niebo zaczęło się przejaśniać, a deszcz słabnął, aż w końcu całkiem przestał padać. Mogę ściągnąć ciuchy przeciwdeszczowe. Hura! Zjeżdżam pod pierwszą napotkaną wiatę i miła niespodzianka. Spotykam tu kolejną wspaniałą postać ultra - Marka Miłoszewskiego, który właśnie konsumuje sobie śniadanko. Zamieniamy parę słów, zrzucam mokre ciuchy, zakładam suche skarpetki i od razu prosto do foliowych worków, aby ich nie zamoczyć, bo butów na zmianę nie miałem. Ciuchy pod peleryną też nieco namokły, więc może nieco przeschną od wiatru? http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/24.1.jpg Powoli zbliżam się do Przemyśla, drogi już niemal suche, często też wychodzi słoneczko zza chmur. Zaczynam liczyć kiedy tam będę. Nie jest źle, choć będzie spóźnienie w stosunku do pierwotnego planu, za to z mniejszym deficytem snu. Nagle wrzasnąłem "ała!" . Dosłownie na kilka km przed Przemyślem łapie mnie silny skurcz łydek! Zatrzymuję się i padam na ziemię. Nie jestem w stanie poruszyć nogami. Do tego jeszcze stoję na poboczu remontowanej drogi, co mi nie ułatwia sprawy. Szlag! Chwilę wcześnie był przystanek autobusowy i szeroka, wygodna ławeczka. Mógłbym w cywilizowanych warunkach doprowadzić się do porządku. Mniejsza już o to, działam! Masuję Łydki, ale bez efektu. Czyżby to koniec? No to inaczej - wypijam duszkiem dwa energetyki i zjadam dwie tabletki przeciwbólowe. Wstaję po chwili i próbuję jechać. Czuję się jak na haju - jakoś tak lekko, miękko, co oni leją do tych puszek??? A może to "odpowiednie" połączenie składników? Najważniejsze, że ból odpuścił i już normalnym tempem dojeżdżam do Przemyśla i do znanego mi od lat Hotelu "Albatros". Tam konsumuję znakomity obiadek w towarzystwie kilku zawodników. Gdybym zrealizował w 100% mój pierwotny plan, dziś rano ruszałbym stąd w dalszą drogę, ale jak już nie raz się przekonałem, plany planami, a rzeczywistość może wyglądać zupełnie inaczej. Jednak nie jest źle - nieco ponad 3 doby na pierwsze 1200 km, ale też dwie treściwie przespane noce. Dobra zaliczka na góry. Jedynie niepokoją mnie łydki przed najtrudniejszą częścią trasy tegoż maratonu. Niby odpuściły, ale na pierwszych podjazdach je wyraźnie czuję... Druga część za kilka dni. Oryginał tutaj (jeśli nie naruszam regulaminu forum): http://mobile.team29er.pl/ultramaratony/3286-maraton-rowerowy-dookola-polski-final#disqus_thread
-
Ultralight Bikepacking - rowerem z lekkim bagażem
johnny_narciarz odpowiedział Spiochu → na temat → Rowery
Też o nich wcześniej nie słyszałem 😉, ale dkąd współpracujemy z Giantem, zacząłem przeglądać uważnie ich ofertę. Obecnie widzę, że trochę ubyło z oferty, ale pewnie to z powodu końca sezonu: https://www.giant-bicycles.com/pl/torby-i-sakwy-rowerowe- 34 odpowiedzi
-
- 2
-
- bikepacking
- ultralight
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zanim przejdę do relacji ( pierwsza część prawie gotowa ) , chciałem jeszcze trochę powspominać. Mariusz Marboru, pamiętasz jak mi puściłes link do relacji z MRDP? To chyba była relacja kolegi Marcina Nalazek. Zrobiłem wtedy po raz pierwszy w życiu ponad 200 km na raz. Wtedy jak to przeczytałem, wydawało mi się to niemożliwe, jakiś kosmos. Kto by pomyślał, że kilka lat później sam to przejadę... 😉
-
Ultralight Bikepacking - rowerem z lekkim bagażem
johnny_narciarz odpowiedział Spiochu → na temat → Rowery
To jest właśnie to! Drogie, ale pasuje do dobrego roweru i jest wystarczająco pojemne. To będzie mój następny zakup.- 34 odpowiedzi
-
- bikepacking
- ultralight
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ultralight Bikepacking - rowerem z lekkim bagażem
johnny_narciarz odpowiedział Spiochu → na temat → Rowery
Jak chcesz dobre, ale tańsze, to polecam sakwy od Gianta. Dostałem cały zestaw na MRDP i dały radę! Nic nie przemokło choć warunki atmosferyczne miałem wręcz fatalne. Dużą zaletą jest ich niska waga, jak się je bierze do ręki, to jakby były z papieru. Natomiast wadą każdej podsiodłówki jest kiwanie się na boki. Przetestowałem ich kilka i niestety zawsze trochę gonią. Czy jest coś lepszego? Pewna firma, chyba w Anglii (mam to gdzieś zapisane) robi fajny karbonowy bagażnik z dedykowaną torbą. Jest też tańsza wersja Alu i to chyba jest najlepsze rozwiązanie. Niestety nawet w najtańszej wersji kosztuje grubo ponad 1000 zł!- 34 odpowiedzi
-
- 3
-
- bikepacking
- ultralight
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jeszcze raz dziękuję Wam wszystkim i jak tylko znajdę więcej czasu, postaram się opisać choć w skrócie jak wyglądała moja walka oraz wrażenia po tym rzeźnickim maratonie. 😉
-
Cześć, Nie, ale zrobię to jutro rano. Na pewno się nieco zawęziłem, co niekoniecznie przełoży się na wagę. Maraton się kończy, ale "spust" nie... 😁
-
Ok, źle zrozumiałem. 😉 Dla mnie też ten wynik jest kosmiczny. To jeszcze dorzucę fotki dziewczyn - niebieskie koszulki to dwie finalistki MRDP Marzena i Gosia, czerwone wolontariuszki Kasia i Iza (moja żonka), a w środku Daniel organizator. PS. Jak widać, jak skończył się maraton, pogoda zaczęła dopisywać... 😉😁