Ja swoją przygodę z HG zapamiętałem następująco :
Ze swojego miasta zaczynałem sam. Kontakt oczywiście wyłącznie mailowo-telefoniczny, mam wsiadać do auta pod znamienną nazwą "czarna strzała", koleś ma nick Nera (pewnie od dawców - myślę sobie, hehe). Na miejscu, gdzie czekałem podjeżdża czarny furgon bez okien ;-)))
A ja dziarsko wsiadam i sobie jadę z obcymi (tylko początkowo :-) ludźmi w najpiękniejszą przygodę narciarską, która ciągle trwa i mam nadzieję, że będzie jeszcze dłuuuuuuuuuuugo trwała.
Tak to wygląda na początku, bo później to już tylko .... nuda i .... nuda ;-)))
Zdravim :-)