To ja może taki:
Pewnemu facetowi żona zachorowała i wysłali ją lekarze na trzy niedziele do sanatorium.
Zaraz NA pierwszą niedzielę jego "ukochana" teściowa zaprosiła go na obiad.
Chłop sie wzbraniał jak mógł.
Myśli sobie, że stara jakiś podstęp uknuła. Ale z drugiej strony, żeby nie drażnić żony to trza iść.
I poszedł. A tu teściowa milutka, że aż nienaturalna. Zupka na stół.
-Jedz zięciu ja tym czasem do kuchni wyjmę pieczonkę.
Chłop se myśli co jest grane? Pewnie trucizny nasypała do zupy.
No to dawaj talerz kotu podsunął. Kot jęzorem chlapnął trzy razy i leży sztywny.
No to się gościu aż zagotował.
Wnet teściowa z pieczonką wchodzi.
Ten jak jej nie czapnie za szmaty i dawaj przez okno z powiedzmy dziesiątego pietra.
Po tym fakcie kot podniósł głowę i z gestem premiera Marcinkiewicza "YES, YES, YES !!!!!!!!!".