Ehhh, trochę, za dużo by było cytowania, więc zróbmy jeden
i:
Ja też się ze sobą zgadzam po część "tylko".
Co więcej, nie jestem za obowiązkowymi kaskami (przynajmniej u dorosłych), zakazem sprzedawania alkoholu na stoku, zamienianiem narciarzy w zakutych w zbroje rycerzy, ograniczaniem prędkości na stokach i innych cudownych "pomysłach".
Nie wrzucam wszystkich do jednego wora, piszę o marginesie, "tyle", że mocno widocznym. Ja się źle czuję, jak widzę, że "my - oni" nie maja kultury. W większości jazdy dostosowanej do umiejętności i warunków otaczających. Ale jeżeli ten brak "kulturalno - kulturowy" ktoś odebrał do siebie to przepraszam.
Marucha, gdybyś usłyszał od mojej piękniejszej połowy jak wygląda moje zamiłowanie do porządku to :o:o
A na stoku jak byśmy się spotkali to wolałbym z Tobą pojeździć. Ale jak przelać tą "mądrość i świadomość" o której mówisz, a za czym idzie odpowiedzialność, na innych
Pałą, batem, represją - nie wiem jak wyegzekwować, wszak zawsze lepiej zapobiegać niż leczyć. Ale może choć takie regulacje "alkoholowe" jak na drodze w przypadku spowodowania wypadku
Nie jeżdżę najdłużej i najwięcej i wszędzie. Ale trochę tego było w ostatnich latach (RP, Czechy, AUT) i takie "kozaczenie" to w zasadzie domena naszych ziomali, a na stokach RP to w zasadzie standard (nawet jeżeli nadal mieści się w określonym marginesie). Ale nie byłem "zawsze i wszędzie".
Pozdrawiam,