Maria
Użytkownik forum-
Liczba zawartości
1 193 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
17
Zawartość dodana przez Maria
-
Chwałaż Bogu, jeśli jest, że mam świetny serwis, gdzie robią jak trzeba, zaproponują, objaśnią, co i jak działa, do których nart i w jakich warunkach. Ale z drugiej strony, trochę mnie to rozleniwiło, kusi mnie ostrzyć samej, ale nie wiem, jak by to na początek wyszło, no, i kupować cały sprzęt...
-
Fajnie, no to może inni się wypowiedzą? I rzućmy jakimś orientacyjnym terminem. Jeśli mamy się umawiać z wyprzedzeniem, to trzeba wyznaczyć taki, żeby była raczej pewna zima - jak zaczniemy przesuwać, to się rozejdzie po kościach... Ale znowu nie za późno - może, jak pierwszy zlot wypali, to udałaby się seria? Harmatki tam stały. Jurgów jest już dość wysoko, może koniec grudnia można już zaryzykować? Np 13 albo 20 grudnia (soboty)? (13 gru - stan wyższej konieczności;))
-
A może w Jurgowie? Tyle o nim ostatnio pisaliśmy, niezbyt zatłoczony, stok niegłupi, kanapka? Nie byłoby kłopotów ze zjazdem na orczyku;). I nie bardzo daleko, jak do Białki, tylko kawalątek dalej. To chyba rozsądne miejsce. Choć, żeby było równie wygodnie dojechać z Krakówka i Ślunska, to pasowałaby np. Zawoja (innym biedakom, z W-wy i z dalsza to już wszystko jedno...). Mosorny byłby fajny, ale wyłącznie przy założeniu porządnego mrozu (i dnia wolnego od nadmiaru ludzi), bo tam jest dokładnie tak, jak ostatnio pisał SB w "Nowych inwestycjach". Naprawdę super stok, tyle, że południowy, i to zmasakrowane przewężenie na górze. Inne miejsce w Zawoi - Czatoża - tys fajne, ale same łorcyki.. Jeszcze niedalekie miejsca: Rabka - 2 dobre stoki, ale też orczyki. Śnieżnica odpada - masakrycznie oblężona. Ale co sądzicie o zlocie na Łysej Górze (w Limanowej)? Jest wygodnie (kanapa), chyba brak tłumów, też dość blisko. I ta nazwa! Nie byłam tam, może jakiś bywalec się wypowie? ZLOT NA ŁYSEJ GóRZE:D:D:D?
-
Postaram się uważać...
-
Popieram! Gorąco (?)
-
No, no, nie tylko forum się ruszyło i po krótkiej nieobecności jest co poczytać, ale jeszcze takie gorąco - zimowe tematy:D Jednak musi być ten zlot, i jak przy wszystkich ważnych okazjach, dokładna dokumentacji fotograficzna JC!
-
Witam wszystkich po powrocie z wakacji. Dziwne, ale trochę mi smutno, że już się kończą, więc może parę żarcików: ________________ - Ten lekarz którego mi poleciłeś to cudotwórca! Uleczył moją żonę w ciągu minuty! - Tak? No sam nie myślałem, że jest taki dobry... A jak to zrobił? - Powiedział jej, że wszystkie jej choroby to oznaka nadchodzącej starości... ______________ Mąż wraca o 4-tej nad ranem do domu. Totalnie nabzdryngolony. Żona w drzwiach: -O KTÓREJ TO SIĘ WRACA DO DOMU!!!?? Mąż(bełkocząc): - Co wraca?! Co wraca?! Po gitarę wpadłem... __________________ Przed ślubem: Ona - Ciał Janek. On - No nareszcie, już tak długo czekam. Ona - Może chcesz żebym poszła? On - Nie! Co Ci przyszło do głowy? Sama myśl o tym jest dla mnie straszna! Ona - Kochasz mnie? On - Oczywiście, o każdej porze dnia i nocy. Ona - Czy mnie kiedyś zdradziłeś? On - Nie! Nigdy! Dlaczego pytasz? Ona - Chcesz mnie pocałować? On - Tak, za każdym razem i przy każdej okazji. Ona - Czy byś mnie kiedykolwiek uderzył? On - Zwariowałaś? Przecież wiesz jaki jestem. Ona - Czy mogę Ci zaufać? On - Tak. Ona - Kochanie. Siedem lat po ślubie: Czytajcie od dołu.. :) _____________________ Jaka jest różnica między IV RP a PRL? - Za PRLu rząd był w Londynie, a naród w Polsce... __________________________ - Masz wrócić o dziesiątej! - krzyczy matka na szesnastoletnią córkę.Jak ja byłam w Twoim wieku... - Jak Ty byłaś w moim wieku, to w ogóle nie wychodziłaś z domu. Musiałaś zmieniać mi pieluchy... ___________________ Alkoholizm ma miejsce wtedy, gdy zachodzi trzecia pochodna po wypiciu! To znaczy gdy po imprezie zostanie nam tyle butelek, że po ich sprzedaniu będziemy mieć tyle pieniędzy, że zrobimy imprezę, po której za sprzedane z niej butelki będziemy w stanie kupić sobie jeszcze flaszkę...
-
Mam nadzieję, że żaden Szkot, Krakus, Warszawiak, Murzyn, lekarz, informatyk ani gorącokrwisty syn Orientu się nie obrazi: Szkot w trakcie naprawiania dachu spada z czwartego piętra. Lecąc mija okno swojego mieszkania i widzi żonę przygotowującą obiad. Krzyczy do niej: - Dla mnie nie obieraj ziemniaków. Zjem w szpitalu. Na porodówce leżały : Krakuska, Warszawianka i Murzynka. Doszło do pomieszania noworodków i ojców poproszono o rozpoznanie swoich dzieci. Pierwszego zapytano Krakusa - które dziecko jest Pańskie ? Ten wskazał Murzyna.... - Jest pan pewien ? - pyta lekarz. - Pi.....ę ... Nie będę ryzykował Warszawiaka! Co mówi komputerowiec jak widzi swoją teściową? Alt + Ctrl + Delete At the airport: - Name? - Abdul. - Se x? - Three to five times a week. - No, no… I mean male or female? - Male, female, sometimes camel. - Holy cow! - Cow, sheep, animals in general. - But isn’t that hostile? - Horse style, doggy style, any style! - Oh dear! - No, no! Deer runs too fast. Podchodzi informatyk do fortepianu i ogląda wnikliwie: -Hmm, tylko 84 klawisze, z czego 1/3 funkcyjnych, wszystkie nieopisane, chociaż... shift naciskany nogą. Oryginalne. Przychodzi informatyk do lekarza. - Doktorze coś mi wątroba nawala. - Taaaaaak? Dziwne, u mnie działa. Kilku chirurgów spotkało się na przerwie obiadowej. Rozmawiają o pracy: - Ja to bardzo lubię operować księgowych. Wszystko w środku jest ponumerowane. - Jeszcze łatwiejsi w obsłudze są bibliotekarze. Wszystko mają ułożone w porządku alfabetycznym. - Ja to lubię informatyków. Wszystkie narządy oznaczone odpowiednimi kolorami. - A ja uważam, że najłatwiejsi do zoperowania są prawnicy. Nie mają serca, nie mają kręgosłupa, nie mają jaj, a głowę i dupę można bez problemów zamienić miejscami. Anestezjolog do pacjenta przed operacją: - Będę zaraz pana usypiał. Pan tu jest prywatnie,czy na NFZ? - Na NFZ. - Ok. Proszę zamknąć oczy i..." Aaaa, kotki dwa..."
-
Widocznie masz inne zalety, które to równoważą. No właśnie, co z sąsiadką? Jeszcze wśród żywych?
-
... taternikiem i ratownikiem górskim Z powodzeniem uprawiał turystykę górską i taternictwo. Wspinaczkę traktował jako część treningu uzupełniającego do narciarstwa, ale nie tylko. Partnerem jego górskich wypraw był często Jerzy Ustupski (wioślarz, medalista Igrzysk Olimpijskich w Garmisch Patretenkirchen w 1936r.). Bronek Czech był solą w oku taterników. – Odwala ściany i granie z taką samą łatwością, z jaką pokonuje najcięższe przeszkody w zjeździe na nartach – pisał Rafał Malczewski na łamach „Przeglądu Sportowego” w 1928r. – Lecz mało mówi o tem. Nie umie spreparować tego odpowiednio. Nie robi siebie kapłanem tajemniczego kultu. A "magiki" tatrzańskie, rezerwując sobie wyłącznie prawo używania i pojmowania gór, są nad wyraz niezadowolone. Narciarz, sportowiec – chodzi, a nie gada. Cieszy się i raduje swoją młodością, odwagą pogodą, ale nie twierdzi, by spełniał jakąkolwiek misję. Jak twierdził W.H.Paryski – Bronisław Czech przechodził najtrudniejsze drogi swoich czasów. Drogi poprowadzone przez siebie samodzielnie opisywał i robił szkice, które się zachowały, ale opisów tych nigdy nie publikował, choć chętnie użyczał innym. Pozostawał w cieniu innych wybitnych indywidualności, bo nigdy nie nadawał rozgłosu swoim osiągnięciom. Umiejętność swobodnego poruszania się po górach wykorzystywał również niosąc pomoc ofiarom gór. Był ratownikiem Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, a szczegółowy opis jego udziału w wyprawach ratunkowych zawiera Księga Wypraw TOPR. – Umarłbym, gdyby mnie zamknęli i nie pozwolili chodzić po górach. – powiedział kiedyś do swojej matki, zatroskanej o jego bezpieczeństwo. Zdanie to nabrało szczególnego znaczenia po wybuchu II wojny światowej. ... pilotem szybowcowym Jego wielką pasją było również szybownictwo. Zainteresowania tą dziedziną sportu datują się od roku 1932,a do ich rozbudzenia w znacznym stopniu przyczynił się jego przyjaciel Kazimierz Schile. W ciągu siedmiu lat uprawiania tej dyscypliny uzyskał wszystkie możliwe stopnie (kategorię „A”, „B”, „C” pilota szybowcowego oraz stopień instruktora). Z zapisu w „Książce zdrowia członka załogi statku powietrznego” wynika, iż był raczej drobnej budowy. Mierzył 168cm wzrostu i ważył 65kg. Ostatni etap Karierę sportową Bronisława Czecha przerwał wybuch II wojny światowej. Zachowały się relacje osób przeprowadzanych przez niego przez "zieloną granicę". Pozycja społeczna jaką uzyskał poprzez działalność w sporcie, była przyczyną aresztowania i osadzenia w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, gdzie trafił wraz z pierwszym transportem więźniów (posiadał numer obozowy 349). Jego pokolenie, wychowane w atmosferze i szkołach międzywojnia, żywiło admirację dla śmierci bohaterskiej z bronią w ręku. W obozie koncentracyjnym pozbawienie życia zostało odarte z nimbu heroizmu, a śmierć przerażała swą masowością i przypadkowością. Adaptacja do życia w obozie koncentracyjnym wymagała między innymi przyzwyczajenia się do widoku śmierci, ohydy, upodlenia. Warunkiem przeżycia obozu było przeciwstawienie się koncepcji "numeru". Człowiek musiał znaleźć w sobie pewne wartości, które odrywały go od potwornej i przygnębiającej konkretności życia obozowego (myśl o najbliższych, o życiu na wolności, o zemście, przyjaźń, patriotyzm, przekonania ideowe, wiara religijna, wiara w przyjaciół obozowych itp. Mimo młodego wieku (do obozu trafił mając 32 lata), charakteryzowała go duża dojrzałość społeczna. Nie podejmował próby ucieczki, by uniknąć wikłania w swoje losy innych ludzi. Jego postawa moralna najdobitniej objawiła się w momencie, kiedy odrzucił propozycję szkolenia niemieckiej młodzieży, w zamian za wolność. Ostatni list napisał 22.V.1944r. Już wtedy czuł się bardzo źle (serce odmawiało posłuszeństwa). Zmarł 5.VI.1944r. Rodzina otrzymała na ten temat krótką, lakoniczną informację z gestapo. Nieco więcej danych na ten temat zawiera list Xawerego Dunikowskiego wysłany już po wojnie, adresowany do Stanisławy Czech-Walczakowej: "Szanowna Pani! Niestety, muszę z przykrością donieść, że brat Pani, p. Bronisław Czech nie żyje. Znałem go bardzo dobrze, wielce mi go żal, bo był to bardzo miły młody człowiek. Razem przebywaliśmy w szpitalu, zmarł nagle, przy mnie, na udar serca, bez boleści. Stało się to 5 czerwca 1944 o godzinie 2-giej w południe (nie o 8-mej rano). Wzruszający był moment jego zgonu. Siedzieliśmy w oknie, piękny słoneczny dzień. Przed naszym barakiem na placu obozowali Cyganie, grali bez przerwy na instrumentach rozmaite wesołe utwory muzyczne. Dowiedziawszy się od nas o nagłym zgonie p. Bronisława, przerwali granie i za chwilę zagrali Marsz Żałobny Chopina. Proszę mi wierzyć, że z przykrością tę wiadomość Pani przesyłam. Z poważaniem Xawery Dunikowski". Symboliczna mogiła Bronisława Czecha znajduje się na Cmentarzu Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku w Zakopanem. Jest patronem wielu ulic (m.in. w Warszawie, Zakopanem, Gdańsku, Szklarskiej Porębie), kilkunastu szkół oraz krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego (od 1977r.). dr Halina Zdebska
-
Temat się nie wyczerpał, tylko zszedł na niewłaściwe tory - właśnie znalazłam artykuł, zawierający sporo faktów, których wcześniej nie znałam, mimo że czytałam dość sporo na temat Bronisława Czecha. Ponieważ jest obszerny, a może właśnie szczegóły kogoś zainteresują, muszę go podzielić na dwie części.. Bronisław Czech (1908-1944) – człowiek i sportowiec Narciarz, trzykrotny olimpijczyk (1928 – 10 miejsce w kombinacji norweskiej, 1932 – 7 miejsce w kombinacji norweskiej, 1936 – 7 miejsce w sztafecie 4x10 km), absolwent CIWF w Warszawie (1934r.), trener, wielki patriota. W okresie dwudziestolecia międzywojennego był jednym z najpopularniejszych sportowców Polski. Dom rodzinny Urodził się 25.VII.1908r. w Zakopanem, w rodzinie Józefa i Stanisławy Czechów. Nie była to jednak typowa rodzina góralska. Dziadek Bronisława Czecha – Łukasz Czechowski (lub Czechowicz), za udział w Powstaniu Styczniowym został zesłany przez władze carskie na Syberię. Po ucieczce posługiwał się już nazwiskiem skróconym o połowę. Józef Czech – jego syn – przybył do Zakopanego w poszukiwaniu pracy. W Wodoleczniczym Zakładzie dr Andrzeja Chramca pracował jako mechanik kotłowy i palacz. W latach 1910-1917 należał do Klubu Kolarzy w Zakopanem. W Zakopanem poznał swoją przyszłą żonę – Stanisławę Namysłowską, pochodzącą z Alwerni koło Krakowa. Ich ślub odbył się 17.V.1901r. Zamieszkali wspólnie na Starej Polanie, przy ulicy Chramcówki 2. Właśnie tam przyszła na świat czwórka ich dzieci – Stanisława (1903r.), Władysław (1906r.), Bronisław (1908r.) i Janina (1916r.). W 1920r. rodzina Czechów przeprowadziła się do większego domu mieszczącego się przy zakopiańskim Rynku (dom istnieje do dzisiaj, od 1984r. mieści się tam Izba Pamięci B. Czecha). Być zawodnikiem... Bronisław Czech w wieku dwunastu lat odniósł pierwszy sportowy sukces w zawodach narciarskich zorganizowanych w Zakopanem. Nagrodą były upragnione narty. Początek jego kariery zawodniczej datuje się od roku 1924. Był członkiem SNPTT Zakopane, ale w wyniku nieporozumień zmienił barwy klubowe i od 1937r. reprezentował barwy AZS Kraków. Po raz pierwszy wywalczył tytuł mistrza Polski w kombinacji norweskiej w wieku dwudziestu lat, a po raz ostatni w wieku dwudziestu dziewięciu lat (dwa lata przed wybuchem drugiej wojny światowej). Nie był więc bohaterem pojedynczych zawodów, lecz utrzymywał wysoki poziom sportowy przez cały czas trwania kariery zawodniczej. Jako jedyny spośród ówczesnych zawodników, w tym samym roku (1937) zdobył tytuł mistrzowski w obydwu kombinacjach (norweskiej i alpejskiej), co najlepiej świadczy o jego wszechstronności. Począwszy od 1928 roku, reprezentował polskie barwy w najbardziej prestiżowych imprezach międzynarodowych (igrzyska olimpijskie, zawody FIS). Najbliższy zdobycia medalu olimpijskiego był w Saint Moritz. Niestety, najprawdopodobniej zawiodła odporność psychiczna. Istotne znaczenie posiadał fakt, iż polskie narciarstwo zaistniało na sportowej mapie świata. Oto bowiem nikomu nieznany, dwudziestoletni Polak, nawiązał walkę z najlepszymi. W zawodach FIS największym jego sukcesem było zajęcie czwartego miejsca w kombinacji norweskiej i tytuł mistrza świata w biegu zjazdowym (nieoficjalnie, konkurencja rozgrywana poza konkursem) w Zakopanem, w 1929 roku. Należy tutaj podkreślić, iż w zawodach FIS w odróżnieniu od igrzysk olimpijskich, nie obowiązywało ograniczenie liczby startujących. Dlatego też ich poziom sportowy był bardzo wysoki. Nagminnie zwyciężali w nich Skandynawowie (głównie Norwegowie), zajmujący z reguły kilkanaście pierwszych miejsc. Uzyskanie przez zawodnika rezultatu zbliżającego go wynikowo do tej elity, decydowało więc o przynależności do czołówki światowej. Poziom sportowy reprezentowany przez polskich zawodników był odbiciem trudnej sytuacji, w jakiej znajdowało się ówczesne narciarstwo polskie (brak bazy, wykwalifikowanej kadry instruktorsko-trenerskiej, sprzętu itp.). Bronisław Czech wygrał bieg zjazdowy podczas zawodów FIS w wiązaniach "skonstruowanych" domowym sposobem ze sprężyn, podczas gdy zawodnicy zagraniczni stosowali już wiązania uwzględniające specyfikę konkurencji alpejskich. Bronisław Czech znany był z zamiłowania do forsownego treningu i niezwykle higienicznego trybu życia. Podczas swej długiej kariery zawodniczej, nigdy nie wyszedł z roli zawodnika-gentlemana. Był człowiekiem o dużym poczuciu humoru, otwartym, łatwo nawiązującym kontakty międzyludzkie, co bez wątpienia przyczyniało się do utrzymania popularności, nie tylko w środowisku sportowym. W zbiorach rodziny Czechów zachowały się telegramy z gratulacjami od najważniejszych osób II Rzeczypospolitej, a wśród nich znaleźć można również Zaproszenie na herbatkę do... prezydenta I. Mościckiego (niestety, nie wiadomo, czy z tego zaproszenia B.Czech skorzystał). Dużą wagę przywiązywał do estetyki ubioru. Na nartach najczęściej można go było spotkać w granatowych , zawsze odprasowanych w kantkę spodniach i swetrze w podobnym kolorze, z białym kołnierzykiem koszuli wyłożonym na wierzch. Białe rękawiczki i białe wypustki skarpet nad cholewkami butów uzupełniały strój. Był jednym z pierwszych wykwalifikowanych trenerów narciarstwa w Polsce (od 1932r.), a studia w Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego inspirowały go do poznawania podstaw teoretycznych treningu narciarskiego. W 1933r na łamach „Wychowania Fizycznego” ukazał się jego artykuł Domowy wyrób nart, a rok później kolejny – Jesienna zaprawa do biegu i skoku. Wspólnie z A. Kasprzykiem wydał książkę Narciarska zaprawa biegowa i skokowa. Był to pierwszy podręcznik adresowany do narciarzy zaawansowanych technicznie, w którym wskazówki zawarte na 177 stronach tekstu wzbogacone zostały szkicami, rysunkami, fotografiami ułatwiającymi zrozumienie proponowanej przez nich metody. Jako trener kierował przygotowaniem reprezentacji Polski do najważniejszych imprez międzynarodowych (m.in. do Igrzysk Olimpijskich w Garmisch Partenkirchen oraz Zawodów FIS w 1939r.). W sezonie poprzedzającym wybuch II wojny światowej kierował szkoleniem w szkole narciarstwa Zjazdowego na Kasprowym Wierchu. ... artystą Od wczesnego dzieciństwa wykazywał również zainteresowania i uzdolnienia artystyczne, szczególnie w kierunku malarstwa. Pierwsze kroki w tej dziedzinie stawiał pod kierunkiem pejzażysty Zefiryna Ćwiklińskiego, który wynajmował pokój u Czechów. Od 1924r. Bronisław Czech zaczął malować obrazki na szkle. Podejmował tematy religijne i legendarno-góralskie. Jego obrazki przedstawiały zbójników, kosiarzy, oraczy, tańczących górali, szałasy, ale najczęściej przewijającym się motywem były krokusy. Uwagę zwraca fakt, iż tematy te ujmował nieco inaczej, niż artyści posługujący się tą techniką. Kładzenie cieni, dążenie do poprawności proporcji rysunku, operowanie płaską plamą, zbliżały jego prace do obrazów Michała Stańki, którego zresztą dobrze znał. Malował dużo, a dochody uzyskane ze sprzedaży obrazków przez szereg lat stanowiły jego główne źródło utrzymania. Prace Bronisława Czecha można było nabywać w księgarni "Gebethner i Wolf", mieszczącej się wówczas obok budynku poczty w Zakopanem. Swoje zainteresowania sztuką rozwijał w Państwowej Szkole Przemysłu Drzewnego, do której zaczął uczęszczać od 1.IX.1924r. Był hospitantem na oddziale snycerstwa, tzn. uczestniczył tylko w zajęciach zawodowych (nauka w warsztacie). Dyrektorem szkoły był wówczas jej wielki reformator – Karol Stryjeński (prezes Sekcji Narciarskiej Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego), wielki animator narciarstwa, uczestniczący aktywnie w organizacji zawodów szkolnych, krajowych i międzynarodowych, a wybudowana pod jego kierunkiem skocznia na Krokwi miała przełomowe znaczenie dla rozwoju tej dyscypliny w Polsce. Sukcesy na narciarskich trasach prawdopodobnie zachęciły młodego Bronka Czecha do całkowitego oddania się narciarstwu, co spowodowało przerwanie nauki w tej szkole.Młody mistrz narciarski nie powinien tak łatwo rezygnować z mistrzostwa w rzeźbie, gdzie rokowano mu tak piękną przyszłość – pisał „Przegląd Sportowy” w 1927r.
-
Może by po prostu usunąć tą całą dyskusję - nie będzie nam przykro wracać później do tego wątku? Proszę bardzo, mogę usunąć ten "Oświęcim" z postu, w którym się pojawił, jeśli to kogoś uraża...
-
No właśnie, jeżeli mężczyzna gotuje, to na ogół robi to dla przyjemności, i dlatego dobrze. I chyba dlatego mężczyźni są mistrzami kuchni dużo częściej, niż by się można spodziewać.
-
Zauważcie, proszę, że od razu wytłumaczyłam użycie przeze mnie nazwy "Oświęcim". A co do wyjaśnień faktycznie czułam lekki niesmak. Nie widziałam powodu kajać się z 2 przyczyn. Raz, że chodziło o wspominanie ludzi, a tu naprawdę wdawanie sie w wytykanie sobie nawet błędów wydało mi się dyskusją niepotrzebną i nieprzyjemną właśnie ze względu na nich. Coś, jakbyśmy znaleźli się na konkurencyjnym forum, gdzie zagadnienie, która noga ma iść z przodu budzi zażarte spory - i nawet jeśli chodzi o nogę, to jakoś nie chce się tego czytać - a nie o nodze była mowa. Dwa, wybaczcie, ale jakoś wcale nie uważam się za produkt komuny jeśli chodzi o świadomość historyczną. Ludzie, których znam, i dla okupacja i groźba bądź wspomnienie obozów jest żywe, faktycznie wszyscy mówili o "Oświęcimiu". OK, niech to będzie ich i mój błąd! Ale posądzenie ich o związki z komuną akurat ci ludzie potraktowali by jako głęboką obrazę! I mam wrażenie, że jeśli nawet nawet popełniłam nieumyślnie gafę, starałam się okazać cześć tym, którzy zginęli, a nie skupiać się na postawieniu na swoim. Są miejsca, gdzie takie dyskusje są koniecznie, są i takie, gdzie chyba widać, że ktoś piszący o np. Bronku Czechu robi to z szacunku i podziwu dla niego, a nie ze złej woli.
-
I dlatego (między innymi), drogie Panie, wybierajcie mężczyzn, którzy umieją i lubią gotować!
-
bez zastanowienia, bo to było naturalne Wahałam się, czy odpowiadać po raz pierwszy, bo temat jest o ludziach. Ludziach, którzy cierpieli i zginęli, nie o nazwach. Odpowiedziałam jednak, tłumacząc, że takiej nazwy użyłam nie ze złej woli, a niejako automatycznie. Uzasadniłam to moim osobistym doświadczeniem - rozmów z ludźmi, którzy albo uniknęli takiej śmierci, albo stracili tam najbliższych (jedno i drugie dotyczy też własnej rodziny). Parę tygodni temu rozmawiałam z pewną panią, która po połowie wieku płakała opowiadając, jak będąc małym dzieckiem wyczekiwała na ulicy którą przepędzano więźniów transportu, by z matką pożegnać ojca, i pokazywała mi jego listy. Jak później po wojnie jechała z innymi dziećmi "Oświęcimiaków" ciężarówką, by zobaczyć obóz. Miałam ją poprawiać, że to był Auschwitz? Nie pisałam też, że ktokolwiek, a już zwłaszcza T. Borowski, cyt: "urwał się z choinki". I cóż, chyba źle zrobiłam odpisując. Przecież przewidywałam, że obudzi się "polskie piekło". Spór dla samego sporu, bez zważania na meritum sprawy... [*]
-
Dzięki, JC, za galerię. Jak zwykle, zdjęcia spłaszczają krajobraz, ale i tak się tam wybiorę sprawdzić. A tak nawiasem mówiąc, dzięki wszystkim, którzy umieszczają zdjęcia i pomagają przetrwać sezon ogórkowy;)
-
:D:D i ja stara budżetowa belfrzyca (Mam tury, plecak i termos!)
-
Może to niezupełnie na temat, ale też o czymś w miarę nowym. Na wiosnę, jadąc na Słowację przez Jurgów (bo bliżej niż przez Łysą) obejrzałam sobie tą nową stację (już nie działała). Wyglądała całkiem przyjemnie. Choć wydawała się raczej niewielka, to teren chyba dość ciekawy. Jeśli w dodatku jest tam pusto, to wart się będzie tam wybrać. Oby już niedługo:).
-
Na jakość warsztatu, rzeczywiście, nie mam co narzekać. Morał: grunt to wybór właściwych fachowców;)
-
To jak to jest, że ja mam Mickiewiczowskie 44, a ciągle jeszcze pod górkę?!
-
Wszystkiego najlepszego! Samych miłych niespodzianek w życiu i dużo radości!
-
O wakacjach: Mówi żona do męża: - Kochanie, wyjeżdżam na tydzień do mamusi. Czy mogę coś dla Ciebie zrobić? - Nie, dzięki, to mi w zupełności wystarczy...
-
Oczywiście wszyscy wiemy kto zbudował obóz, i dla przypomnienia czy wprost nauczenia tego cudzoziemców, zupełnie słusznie nazywamy go (od niedawna, od kiedy pojawiła się na forum publicznym ta kwestia) jego niemiecką nazwą. Użyłam polskiej - bo tak mówią wszyscy, którzy te czasy pamiętają. A rozmawiałam z wieloma. Dla wszystkich tą traumatyczną nazwą był "Oświęcim", i użyłam tej nazwy bez zastanowienia, bo to było naturalne. Nie zaczynaliśmy tu dyskusji historycznej, nie piszemy też artykułu popularnego dla ignorantów. Chcieliśmy wspomnieć nie tylko postać, ale przede wszystkim wspaniałego człowieka. Nie psujmy tego niepotrzebnym wytykaniem braku "poprawności politycznej"!