Dzięki, Mitku, za zainteresowanie. W sumie to wyglądało tak, że na początku USG wykazało, prócz naderwania wiązadeł, uszkodzenie łękotki, gnat się w ogóle nie chciał zginać i było kiepsko. Doktor powiedział, że może będzie konieczna operacja (nie wymieniając, na czym miałaby polegać). Kiedy się polepszyło, stwierdził, że rzecz jest na dobrej drodze. Wtedy spytałam, co mogło mnie czekać, i na to usłyszałam, że właśnie usunięcie łękotki. Możliwe, że chciał mnie po prostu postraszyć, bo to stary, doświadczony praktyk (z doktoratem), i nie sądzę, by nie znał się na swojej robocie, raczej, jak każdy stary chirurg z tłumem pacjentów za drzwiami, jest lekko cynicznym żartownisiem. Gdybym wiedziała, że na pewno muszę mieć operację, na pewno bym wszystko sprawdzała, ale wcześniej nie panikowałam, a potem okazało się to niepotrzebne. Na takich rozrywkach spędziłam więc marzec (zamiast na nartach), ale trudno, sama sobie na to zasłużyłam wybierając się na upartego jeździć w marnej formie.